Mieszkaniec Suchej Beskidzkiej tak był zdesperowany w poparciu dla swojego kandydata, że w niedzielę puściły mu nerwy. Mężczyzna, który był mężem zaufania jednego z komitetów, aż trzykrotnie zakłócił ciszę wyborczą i prace komisji. Odpowie teraz przed Sądem.
Wczorajsze wybory w Suchej Beskidzkiej przebiegały spokojnie, poza trzema incydentami. Jak się okazało - za wszystkie odpowiadał ten sam mężczyzna, który przemieszczał się po mieście pojazdem oklejonym wizerunkiem jednego z kandydatów. W jego sprawie aż trzykrotnie interweniowała policja.
W niedzielę, 18 maja, przed godziną 9:00 58-latek zaparkował swój samochód, oklejony reklamą kandydata, w pobliżu lokalu wyborczego. Jako mąż zaufania wszedł do siedziby komisji wyborczej, gdzie głośno krzyczał i zaglądał w karty głosujących tam wyborców. Około godziny 19:30 swoim głośnym zachowaniem utrudniał prace innej komisji na terenie miasta. Z kolei po godzinie 21:30 dobijał się do drzwi i okien następnego lokalu wyborczego.
Mężczyzna odpowie za kilkukrotne zakłócanie ładu i porządku publicznego, a także prowadzenie agitacji w czasie ciszy wyborczej.