– Nie przepadam za moją synową, ale to nie ma nic do rzeczy. Jej zachowanie, obiektywnie patrząc, jest nienormalne – mówi w rozmowie z portalem Głos24 pani Krystyna, mieszkanka jednego z osiedli w centrum Krakowa.
Pani Krystyna mieszka na jednym z krakowskich osiedli. Zwykle jest uśmiechnięta i wesoła, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że jest podenerwowana. Z rozmowy wynika, że przyczyną złości jest jej synowa.
– Moja synowa przesadziła. Co na to powie ksiądz? – komentuje pod nosem ostatnie wydarzenia do jakich doszło w ich domu.
Nie byłam zachwycona wyborem syna
Monika jest synową naszej rozmówczyni od kilku miesięcy i, jak słyszymy, „gdzie się nie pojawi, tam sieje spustoszenie”.
– Nie byłam zachwycona wyborem mojego syna, ale to jego życie. O gustach się zresztą nie dyskutuje. Monika nie jest taką kobietą, jaką wymarzyłam sobie dla Adasia – zwierza się seniorka.
Pan Adam, syn naszej rozmówczyni, ma 43 lata, z kolei jego wybranka 26.
– Różnica wieku między nimi jest dość spora. Adaś traktuje ją momentami jak dziecko. I pewnie dlatego ze wszystkim jej pobłaża – żali się pani Krystyna.
„Pół dnia się stroi”
Pani Monika jest kosmetyczką, ale pracuje na pół etatu, przez co częściej w domu jest niż jej nie ma. Z relacji naszej rozmówczyni wynika, że jej synowa nie potrafi gotować jak Magda Gessler, ale za to sprząta niczym Małgorzata Rozenek.
– Pół dnia się stroi, a drugie pół biega ze ścierką. Taka z niej „perfekcyjna” pani domu spod Nowego Sącza – wspomina krakowianka i dodaje: – Dzieci by jej się przydały, ale, jak mówi, ma jeszcze czas. A syn jest już po 40 i dobrze by było, gdyby wreszcie urodziły mu się maleństwa. Może zrozumiałby, że żona to żona, nie dziecko. Zaraz wkroczy wiek, w którym mój tata został dziadkiem, ale synowa chce się wyszaleć.
Młode małżeństwo mieszka z rodzicami Adama, oczekując na klucze do wymarzonego domu, który, jak wyjaśnia pani Krystyna, będzie gotowy jesienią.
Postępowa synowa sprawiła, że osłupiała
– Nie przepadam za moją synową, ale to nie ma nic do rzeczy. Jej zachowanie, obiektywnie patrząc, jest nienormalne – mówi pani Krystyna. Przyczyną rozgoryczenia naszej rozmówczyni jest choinka, a właściwie jej… brak.
– Monika jest postępowa. Idzie z duchem czasu, ale co to za pomysł, by tak się zachowywać. W moim rodzinnym domu choinkę ubierało się w Wigilię. Dziś wszystko jest postawione na głowie, ale żeby w listopadzie dekorować dom?
Z rozmowy dowiadujemy się, że synowa pani Moniki tuż po Wszystkich Świętych rozpoczęła przystrajanie domu – lampkami i kocami. 1 grudnia wraz z odpakowaniem pierwszego okienka czekoladowego kalendarza adwentowego, który kupił jej mąż, rozpoczęła strojenie choinki.
– Mieliśmy dwie, bo ta pierwsza zaczęła się sypać po trzech tygodniach i po kilku dniach zapadła decyzja, by kupić nową. Przed Wigilią pojechaliśmy do sklepu po nową. Wybieraliśmy ją z mężem dosyć długo, była piękna – wspomina pani Krystyna.
Dzień po świętach wyjechała z mężem w góry – Chcieliśmy zostawić młodych samych, ale też trochę od nich odpocząć – wyjaśnia i dodaje: – Gdy 1 stycznia wróciliśmy do domu mało nie osłupiałam.
„Co na to powie ksiądz?
Jak się okazuje pani Monika podczas nieobecności teściów przeprowadziła gruntowne porządki.
– Wyrzuciła choinkę. Pocięła ją i wyniosła do śmieci – mówi pani Krystyna wskazując niebieski worek i dodaje: – I co ja teraz zrobię? Siódmego stycznia mamy kolędę. Co na to powie ksiądz? Zawsze zostawał u nas na kolacji, kolędowaliśmy przy choince, co roku robiliśmy pamiątkowe zdjęcia...
Pani Krystyna powiedziała synowej, że jest rozczarowana jej zachowaniem, ale nie spotkała się ze zrozumieniem. – „Wiosenne porządki, mamo. Wiosna w sercu, wiosna w domu” czy jakoś tak mi smarkula powiedziała – krzywi się pani Krystyna i dodaje: – Nie wiem, za co los pokarał mnie taką synową, a syna taką żoną. Nawet mój mąż, który jest zachwycony Moniką i uważa, że wnosi ona do naszego domu powiew świeżości, nie spodziewał się, że wiosna w tym roku przyjdzie tak szybko… Cóż mi pozostaje? Jadę po trzecią choinkę. Mój dom – moje kolędowanie.