czwartek, 20 marca 2025 11:33, aktualizacja 7 dni temu

"Narasta ludzka głupota". To wina antyszczepionkowców? Lekarka z Krakowa komentuje

Autor Mirosław Haładyj
"Narasta ludzka głupota". To wina antyszczepionkowców? Lekarka z Krakowa komentuje

W jednym z wrocławskich szpitali na oddziale intensywnej terapii przebywa 6-letni chłopiec, u którego zdiagnozowano błonicę – chorobę, która w ostatnich dekadach była niemal niewidoczna dzięki skutecznym szczepieniom. – Od pewnego czasu obserwujemy niepokojący spadek poziomu wyszczepień wśród najmłodszych. Trwa to już od kilku lat. Dodam tylko, że cały czas mamy kontakt z dziećmi rodziców antyszczepionkowców, bo to one wymagają hospitalizacji u nas na oddziale – mówi w rozmowie z Głosem24 dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. – Narasta poziom aktywności antyszczepionkowców, ale narasta też ludzka głupota i to jest największy problem – dodaje.

Dr n. m. Lidia Stopyra ze szpitala im. Stefana Żeromskiego w Krakowie zamieściła poruszający wpis w mediach społecznościowych w związku z wykryciem błonicy u sześcioletniego chłopca. Dziecko wróciło niedawno z wakacji w Afryce, gdzie najprawdopodobniej doszło do zakażenia. Nie było zaszczepione przeciwko tej chorobie.

W swoim poście na Facebooku lekarka zwróciła uwagę na powrót choroby, która dzięki szczepieniom była niemal wyeliminowana. Podkreśliła też tragiczne skutki zakażenia, przywołując swoje doświadczenia z pobytu w Afryce. "W ostatnich dniach dotarła do nas wiadomość, że na Oddziale Intensywnej Terapii hospitalizowany jest 6-letni pacjent z błonica – chorobą, którą niewielu z obecnie praktykujących lekarzy widziało. Udało się ją wyeliminować dzięki szczepieniom, ale niestety ostatnio coraz więcej osób odmawia szczepień. I jak należało się spodziewać choroba wróciła. Ja widziałam pacjentów z błonica w Afryce. Straszna choroba…Straszne umieranie…. Rodzice, którzy modlą się o śmierć dla dziecka, aby nie cierpiało. Nie zamieszczę zdjęć chorych, bo są zbyt drastyczne" – napisała, apelując przy tym, o regularne szczepienia, szczególnie u dorosłych, i przypominając, że podróże są bezpieczne jedynie dla osób zaszczepionych. "Pacjent z błonica może trafić do pediatry, internisty, lekarza rodzinnego, laryngologa, intensywisty, tak naprawdę do każdego lekarza. Pamiętajmy o tym rozpoznaniu u każdej nieszczepionej osoby z objawami. Osoby dorosłe powinny się szczepić szczepionką Tdap co 10 lat. Zalecajmy te szczepienia. Okręgowa Izba Lekarska w Krakowie refunduje szczepienia dla lekarzy. Osoby zaszczepione są w pełni bezpieczne. Podróże są bezpieczne, ale tylko dla osób zaszczepionych" – dodała krakowska lekarka.

Wrocławscy lekarze podejrzewali, że błonicą mogła zarazić się również osoba dorosła, która miał kontakt z chłopcem. Z tego powodu przebywał on pod obserwacją i otrzymał surowicę antybłoniczą. Na szczęście, po przeprowadzeniu badań okazało się, że u mężczyzny, nie wykryto obecności bakterii maczugowca błonicy, wywołującego tę groźną chorobę. Pacjent pozostaje jednak nadal pod opieką Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.

W międzyczasie Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) rozpoczął szeroko zakrojone śledztwo epidemiologiczne, aby dotrzeć do osób, które mogły mieć kontakt z zakażonym dzieckiem. Po identyfikacji polskich pasażerów trzech międzynarodowych lotów, którymi chłopiec podróżował z Zanzibaru do Polski, dochodzeniem objęto około 500 osób. Wszyscy potencjalnie narażeni na zakażenie otrzymali nadzór epidemiologiczny. Główny Inspektor Sanitarny, dr Paweł Grzesiowski poinformował w środę (19 marca) w rozmowie z TVP, że działania profilaktyczne wobec tych osób, w tym podawanie antybiotyków, są niemal zakończone.

To nie jest tak, że nie ma problemu

Dr Lidia Stopyra, specjalistka chorób zakaźnych, podkreśliła, że odnotowanie zakażenia błonicą nie powinno być bagatelizowane. – To nie jest tak, że ten przypadek z Wrocławia, to tylko jedno zakażenie, w dodatku przywiezione z zewnątrz – pojedyncza sytuacja i nie ma problemu. Jest wręcz przeciwnie, to ma znaczenie dlatego, że błonica jest chorobą zakaźną i od tego pacjenta, który przyjechał z Afryki, mogą zarazić się osoby nieszczepione tutaj, w Polsce. To nie jest też tak, że trzeba jechać za granicę, żeby się zarazić błonicą – tłumaczy ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii.

Zdaniem dr Stopyry, problemem jest brak szczepień dorosłych, którzy tracą nabytą odpornośc wraz z wiekiem. – Mamy około 90% wyszczepialności szczepionką przeciw błonicy, co oznacza, że 10% dzieci jest nieudpornionych. Do tego dochodzi mnóstwo nieudpornionych dorosłych, bo osoby dorosłe powinni szczepić się co 10 lat, ale tego nie robią. Zakładając, że ostatnie szczepienie mieli wg obowiązkowego kalendarza szczepień ochronnych, to odbyło się ono w momencie, gdy byli w wieku 18-19 lat. I owszem, to nie jest tak, że po 10 latach od zaszczepienia jest się od razu nieodpornym i w stu procentach podatnym na zakażenie. Ale po 20 latach od podania ostatniej dawki, czyli w wieku lat 40 i więcej, bez dawki przypominającej traci się odporność po szczepieniach przebytych w dzieciństwie. Więc jeżeli nie doszczepiamy się regularnie co 10 lat, stajemy się wrażliwi na zakażenie.

Taka sytuacja jest zdaniem lekarki szczególnie niebezpieczna dla małych dzieci. – Niedoszczepiani dorośli mogą być też potencjalnym zagrożeniem dla najmłodszych. Więc nie powinniśmy bagatelizować sytuacji z Wrocławia, ponieważ może ona stanowić pewien zapłon. To prawda, mamy do czynienia z pierwszym pacjentem, ale nic nie wyklucza wtórnych zakażeń – zaznacza.

Narasta ludzka głupota

W rozmowie z redakcją Głos24 ekspertka po raz kolejny odnotowała, że wzrost liczby odmów szczepień prowadzi do powrotu chorób, które przez lata udało się niemal całkowicie wyeliminować. – Od pewnego czasu obserwujemy niepokojący spadek poziomu wyszczepień wśród najmłodszych. Trwa to już od kilku lat. W zeszłym roku około 90 tysięcy osób odmówiło szczepień, przy liczbie urodzeń w Polsce na poziomie niecałych 300 tysięcy rocznie. To pokazuje skalę tego, co się dzieje. Dodam tylko, że cały czas mamy kontakt z dziećmi rodziców antyszczepionkowców, bo to one wymagają hospitalizacji u nas na oddziale z powodu powikłań chorób, na które teoretycznie powinny już być odporne, poprzez odpowiednio wczesne szczepienie. Z takimi przypadkami mamy do czyniania codzinnie i to właśnie niezaszczepione dzieci stanowią większość naszych pacjentów – stwierdziła lekarka, dodając: – Warto tu zauważyć, że nie mamy dzieci, które były zaszczepione i zgłaszają się do nas z krztuścem, kleszczowym zapaleniem mózgu czy z odrą. Wszystkie dzieci, które przychodzą, które hospitalizujemy z chorobami zakaźnymi, to są dzieci niezaszczepione przeciw tym chorobom.

W opinii Stopyry, za taki stan rzeczy odpowiada antyszczepionkowa dezinformacja. – Narasta poziom aktywności antyszczepionkowców, ale narasta też ludzka głupota i to jest największy problem. Ludzie zamiast wierzyć profesjonalistom z rzetelną wiedzą, ufają komuś, kto dla kliknięć w internecie potrafi napisać wszystko, co wpasuje się w nastroje społeczne. Najgorsze jest to, że cierpią na tym biedne dzieci – podsumowuje.

  • Czytaj także:
Liczba zachorowań na odrę i krztusiec rośnie. Zagrożone małe dzieci
Ponad siedmiokrotny wzrost zachorowań na odrę i krztusiec! Eksperci alarmują o spadku szczepień. Dowiedz się, jak chronić najmłodszych przed niebezpiecznymi chorobami.

Bez konsekwencji

Zdaniem krakowskiej lekarki przepisy prawne dotyczące szczepień powinny być bardziej rygorystyczne. Dr Stopyra zwróciła uwagę na kwestię odpowiedzialności rodziców, porównując brak szczepienia dziecka do sytuacji przemocy fizycznej. Zaznaczyła, że w obu przypadkach dochodzi do zagrożenia zdrowia, a nawet życia dziecka. – Powiem szczerze, choć może to będzie niezbyt popularne stwierdzenie w dzisiejszych czasach, w sprawie szczepień regulacje prawne powinny być ostrzejsze. Dlaczego? Dla przykładu: jeżeli rodzic pobije dziecko to wkracza prokurator. Ale, jeśli nieszczepione dziecko przebywa na oddziale intensywnej terapii (tak, jak to jest w przypadku 6-latka z Wrocławia), to na razie nie słychać, aby ktoś stanął w jego obronie. A w obu przypadkach doszło do narażenia zdrowia, a w przypadku niezaszczepienia przeciw błonicy również życia, dziecka – stwierdziła lekarka.

Tragiczne skutki błonicy

Lekarka w rozmowie z Głosem24 wyjaśniła, że w przypadku błonicy, jeśli dziecko otrzyma pełne leczenie – antybiotyki oraz antytoksynę, której zdobycie bywa trudne – śmiertelność wynosi około 10-15%, pod warunkiem, że pacjent trafi do szpitala na czas. Wspomniała również o swoich doświadczeniach z Afryki, gdzie antytoksyna jest niedostępna, co skutkuje śmiertelnością na poziomie 50-60%. – W przypadku błonicy, jeżeli dziecko dostaje pełny zestaw leków, czyli antybiotyk i antytoksyny (przy czym antytoksyna nie jest taka łatwa do zdobycia), to poziom śmiertelności jest rzędu 10-15%, pod warunkiem, że pacjent na czas trafi do szpitala. Ale widziałam dzieci w Afryce, gdzie antytoksyna jest całkowicie niedostępna i tam śmiertelność jest rzędu 50-60%. To jest choroba naprawdę śmiertelna. Trzeba zaznaczyć, że mało mamy takich chorób, które w momencie, gdy zaczynamy je leczyć najlepiej jak możemy, wszystkimi dostępnymi lekami, mają wśród dzieci śmiertelność na poziomie 10-15% – podkreśliła dr Stopyra.

Opisując przebieg choroby, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Żeromskiego w Krakowie, zwróciła uwagę na ciężki przebieg, który może mieć tragiczne skutki. – W pierwszym okresie choroby, dochodzi do zapalenia górnych dróg oddechowych, ale w jego trakcie tworzą się błony (stąd nazwa choroby), które zatykają drogi oddechowe na poziomie gardła, krtani czy tchawicy. Wówczas może dochodzić tam do obrzęku i produkcji gęstej wydzieliny. W momencie, gdy błona się odrywa, zaczyna się krwawienie, więc występują krwotoki z dróg oddechowych i może dojść do ich zamknięcia. Dziecko się dusi – opisuje lekarka. – Natomiast toksyna działa również na mięsień sercowy, i może doprowadzać do niewydolności krążenia, może dojść do uszkodzenia nerek i może dojść do objawów neurologicznych. W tym ostrym okresie choroby pacjent może umrzeć. Do tego trzeba pamiętać, że mózg dziecka jest bardzo wrażliwy na niedotlenienie i taki przebieg choroby rzutuje później na rozwój dziecka – dodaje.

Błonica – groźna choroba, która wraca z powodu spadku wyszczepialności

Błonica to wysoce zakaźna choroba bakteryjna, która przez lata była skutecznie eliminowana dzięki szczepieniom. Niestety, wraz ze wzrostem liczby osób rezygnujących ze szczepień, choroba zaczyna ponownie stanowić zagrożenie. Jak się objawia, jakie są jej konsekwencje i jak można się przed nią chronić?

Czym jest błonica?

Błonicę wywołują bakterie maczugowca błonicy, przenoszone drogą kropelkową lub przez kontakt z zakażonymi przedmiotami i wydzielinami chorego. Głównym źródłem zakażenia jest człowiek – zarówno osoby chore, jak i nosiciele, którzy nie mają objawów, ale mogą przenosić bakterie.

Okres wylęgania błonicy wynosi od 1 do 7 (czasem nawet 10) dni. Niektóre szczepy maczugowca produkują toksynę błoniczą, która może prowadzić do poważnych powikłań, takich jak uszkodzenie serca, mózgu czy nerek.

Objawy i przebieg choroby

Najczęściej bakterie atakują górne drogi oddechowe, powodując zapalenie gardła i krtani. W początkowej fazie pojawiają się gorączka, dreszcze, ból gardła, trudności z połykaniem oraz bóle głowy.

W miarę postępu choroby węzły chłonne ulegają znacznemu powiększeniu, a szyja puchnie. Na migdałkach i błonie śluzowej gardła tworzą się charakterystyczne biało-szare naloty, które mogą prowadzić do zwężenia dróg oddechowych, a w skrajnych przypadkach – uduszenia. Z tego powodu w przeszłości błonica była nazywana „duszącym aniołem”.

W cięższych przypadkach może dojść do zaburzeń rytmu serca, drgawek, porażeń mięśni, a nawet zgonu.

Kto jest najbardziej narażony?

Choroba najczęściej występuje w krajach o niskim poziomie wyszczepialności, głównie w Afryce, Azji i Ameryce Południowej. Może zostać zawleczona do innych państw przez podróżnych lub migrantów.

Szczególnie narażone na zakażenie są osoby nieszczepione, osoby z obniżoną odpornością oraz pacjenci po przeszczepach narządów.

Diagnostyka i leczenie

Rozpoznanie błonicy opiera się na wywiadzie lekarskim oraz charakterystycznych objawach klinicznych. Potwierdzenie zakażenia następuje po wykonaniu badań laboratoryjnych – poprzez wyizolowanie bakterii z wymazu z gardła lub testy na toksynotwórczość.

Leczenie wymaga hospitalizacji i polega na podaniu antybiotyków oraz antytoksyny błoniczej, czyli surowicy neutralizującej toksynę. W przypadku braku odpowiedniego leczenia, śmiertelność może wynosić nawet 30-50%.

Szczepienia – najlepsza ochrona

Najskuteczniejszym sposobem zapobiegania błonicy są szczepienia, które w Polsce są obowiązkowe od lat 50. XX wieku. Pełny cykl szczepień obejmuje:

  • 4 dawki podstawowe podawane dzieciom do 1,5 roku życia,
  • 3 dawki przypominające w wieku 6, 14 i 19 lat.

Szczepionka zapewnia ochronę na poziomie 87-99%. Dorosłym zaleca się co 10 lat dawkę przypominającą, łączoną ze szczepieniem przeciwko tężcowi i krztuścowi.

Błonica to choroba, którą dzięki szczepieniom niemal wyeliminowano, jednak jej powrót w ostatnich latach jest wynikiem rosnącej liczby osób odmawiających szczepień. To groźna infekcja, która może prowadzić do poważnych powikłań i śmierci. Najlepszym sposobem ochrony jest terminowe przyjmowanie szczepionek, co pozwala uniknąć zakażenia i jego tragicznych konsekwencji.

Fot.: Facebook, dr Lidia Stpyra/Zygmunt Put, wikipedia

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka

Używamy informacji zapisanych za pomocą plików cookies w celu zapewnienia maksymalnej wygody w korzystaniu z naszego serwisu. Polityka Prywatności i warunki korzystania z serwisu