W czwartek (22 września) po godzinie 19:00 w Centrum Handlowym M1 młodą kobietę zaczepił nachalny mężczyzna. Nikt ze świadków nie zareagował na prośby zaatakowanej o pomoc. Sytuacja nie zakończyła się w galerii handlowej.
Jak donosi w mediach społecznościowych koleżanka poszkodowanej kobiety, do sytuacji doszło w czwartek (22 września) o 19:24 na wysokości sklepu H&M.
Mężczyzna (na oko 30-45lat, blond włosy, niebieskie oczy, widoczne zmarszczki) prawdopodobnie był nietrzeźwy.
– Gdy byłam w przymierzalni, pech chciał, że dosiadł się do mojej przyjaciółki. Przedstawił jej się jako Grzesiek. Po krótkiej chwili bez najmniejszych skrupułów objął ją i zarzucił bukietem ohydnych komentarzy, tekstów, pytań i propozycji. W międzyczasie wyciągnął z "nerki/saszetki" dwa gumowe dilda - chwaląc się nimi i tym "jak mu stoi". Wszystko to wydarzyło się w bardzo krótkim czasie, przez calutki który moja (mniejsza od niego ze dwa razy) przyjaciółka wyrywała się, szarpała i prosiła ludzi dookoła o pomoc, ALE NIKT NIE REAGOWAL
– relacjonuje przejęta koleżanka i dodaje:
– Od razu, gdy tylko udało jej się wyswobodzić, uciekła i przybiegła do mnie, gdzie dopiero ja, byłam pierwszą osobą, która jakkolwiek zareagowała.

Koleżanka poszkodowanej kobiety zwraca uwagę na to, że nietrzeźwy mężczyzna ubrany w kominiarkę bezkarnie chodził po centrum handlowym.
– Naokoło dzieci czy też zwyczajnie kobiety, które w większości nawet we dwie, A TYM BARDZIEJ NIE SAME - nie miałyby szans, gdyby on wybuchł agresją. Ludzie wookół - udają, że nie widzą. Pracownicy sklepów - brak reakcji pomimo próśb z naszej strony. Mężczyźni proszeni o wsparcie - odwracali głowy. Ochrona - jakikolwiek pracownik ochrony wychylił łebek zza winkla po jakichś 15 minutach od wszczęcia jakiegokolwiek postępowania w celu unieszkodliwieniu jegomościa. Pomimo monitoringu i jasnych wytycznych odnośnie wyglądu, to ten chuderlawy dziadeczek z ochrony szukał nas, a nie jego. Czemu? Nie wiem
– skarży się kobieta.
Po ok. 30/40 minut spędzonych na bezcelowej próbie zdziałania czegokolwiek panie opuściły galerię i udały się na przystanek, na którym nastąpiła kolejna konfrontacja z mężczyzną.
– Był agresywny, wulgarny i dalej nieprzerwanie obleśny i zboczony we wszystkim co robił i mówił. Oczywiście historia zatacza koło, a znieczulica ludzka znowu pięknie nam się ukazała, gdy na przystanku pełnym ludzi; malutką (bo około 1,60m) drobną, straumatyzowaną i wystraszoną dziewczynę, przed tym oblechem broniłam ja - podczas gdy jedyna reakcja ludzi, która dała się zauważyć, to były śmiechy i parsknięcia, kiedy z ust tego patafiana padały nazwy miejsc intymnych
– wspomina kobieta.

Jak mówi w rozmowie z Głosem24 koleżanka poszkodowanej, "pomimo iż w udzielonych informacjach padły słowa m.in.: nietrzeźwy, agresywny, nachalny oraz fakt, że dalej usilnie próbował się przystawiać", na policję czekały ponad pół godziny. Ostatecznie nie doczekały się przyjazdu funkcjonariuszy, więc zrezygnowały z interwencji.
Ostatecznie mężczyzna zatrzymał przejeżdżający samochód, wsiadł do niego i pojechał w kierunku Nowej Huty.
– Puszczam posta w internet, bo czasem potrafi zdziałać cuda. A nawet jeśli nie, to może wzbudzi waszą czujność i zapobiegnie nieszczęściu - może nawet ratując czyjeś życie
– podsumowuje kobieta.
Nasza redakcja skontaktowała się zarówno z rzecznikiem prasowym M1, jak i z policją. Czekamy na komentarze w tej sprawie.
Inf.: FB