środa, 26 stycznia 2022 06:00

Krakowska restauratorka: "Nie mamy już żadnych rezerw, żadna restauracja nie ma rezerw"

Autor Patryk Trzaska
Krakowska restauratorka: "Nie mamy już żadnych rezerw, żadna restauracja nie ma rezerw"

– Na początku pandemii braliśmy pożyczki. Później spłacaliśmy długi. Teraz natomiast nie mamy już żadnych rezerw, żadna restauracja nie ma rezerw – mówi  Ewa Piątek, właścicielka krakowskiej restauracji "Wesołe Gary". Wyższe podatki, ciągle podnoszone ceny, niepokój o utrzymanie biznesu to jedne z wielu jej zmartwień po wprowadzeniu Polskiego Ładu.

Nowe wyzwanie na horyzoncie

Temat Polskiego Ładu jest w ostatnim czasie bardzo gorący. Nie trzeba długo szukać, aby usłyszeć życiową historię z tym programem w roli głównej. Szczególnie duży niepokój widać po stronie przedsiębiorców. Czy mogą być spokojni o przyszłość, czy może muszą powoli pakować walizki? Jak w tym wszystkim odnajdują się pracownicy i klienci? W ocenie Ewy Piątek, właścicielki restauracji "Wesołe Gary" położonej przy ulicy Generała Urbanowicza w Krakowie słychać sporą rezerwę. – Nie wygląda to optymistycznie – mówi, i dodaje: – Ledwo udało nam się wyjść z długów po pandemii, choć i tak nie jesteśmy na plusie, to teraz musimy się mierzyć z nowym wyzwaniem jakim jest Polski Ład.

Inflacja zbiera swoje żniwo

Czy można ocenić skutki nowej reformy przed końcem miesiąca, zanim jeszcze spłyną wszystkie rachunki, a podatki i daniny zostaną policzone? Zwłaszcza, że rząd Polski Ład ciągle poprawia, sztukuje i dodaje nowe łatki – pytamy panią Ewę. – To prawda, ale już teraz można wstępnie wyliczyć, ile wyniosą podwyżki – odpowiada. – Wszystkie restauracje podnoszą ceny około 20%. Niestety ucierpią klienci. Ale efekt może też być taki, że przestaną tak często nas odwiedzać. Nie jest to nasza wina, a smutna konieczność. Za gaz już teraz płacimy 5000zł miesięcznie, koszt prądu to z kolei 7000 zł miesięcznie, a to wszystko przed podwyżkami, które mogą wynosić wzrost nawet o 300%. Poza piecem opalanym drewnem do pizzy cały lokal funkcjonuje na energii elektrycznej i gazie. Można sobie tylko wyobrazić jaki to koszt – mówi Ewa Piątek.  

Jednak czy podwyżki cen prądu i gazu to jedyne problemy, z jakimi boryka się restauracja. – Najbardziej dotyka nas inflacja, która nie ma nic wspólnego z tą 8-procentową podawaną przez GUS. My realnie podwyżki odczuwamy na poziomie 30 proc. Widać głównie w cenach żywności. Ostatnio dzwonił do nas przedstawiciel z browaru, z którego przywozimy piwo. Musiał podnieść ceny, ponieważ koszty produkcji piwa wzrosły o 40%. A jeszcze przecież trzeba doliczyć koszty transportu, paliwo nie jest tanie – mówi właścicielka "Wesołych Garów". I, jak dodaje, innego wyjścia nie ma. Trzeba będzie podwyżki przenieść na klientów. Efekt - goście lokalu, chcący coś zjeść, będą musieli zapłacić więcej za to samo danie.

Jak radzą sobie pracownicy?

Cierpią przedsiębiorcy, cierpią konsumenci, a co z pracownikami? Czy ich praca uległa zmianie? – Większość naszych pracowników jest zatrudnionych na umowę zlecenie. Ale przez cały okres pandemii nie zwolniliśmy żadnego człowieka. Zmniejszaliśmy im ilość godzin, co na zarobkach się odbiło, ale nie zwalnialiśmy. Tak samo robimy teraz - po prostu zmniejszamy liczbę godzin tak, żeby nas było stać na pensje, ale równocześnie każdy coś zarobił – mówi Ewa Piątek.

Pomoc ze strony państwa?

W mediach można wiele usłyszeć o "Tarczach" czy innych środkach pomocowych dla przedsiębiorstw. Niektóre, jak zerowa stawka VAT na artykuły żywnościowe, która zgodnie z deklaracją rządu może wejść w życie już od 1 lutego, ma być jednym ze sposobów walki z inflacją i drożyzną. Czy to może poprawić sytuację restauratorów? – Przez cały okres pandemii dostaliśmy 5000zł z Urzędu Miasta. Nie ma żadnej pomocy. To samo tyczy się zerowego VAT-u na żywność. Dla mnie jest to bez większego znaczenia, ponieważ ja tego później nie mogę wrzucić w koszty. W ramach Polskiego Ładu nie dostaniemy żadnej pomocy, wręcz przeciwnie. Dostajemy większe podatki. Oczywiście mogę kupić mięso w niższej cenie o VAT, ale po podwyżkach spowodowanych przez inflację jest ono i tak droższe, czyli dla mnie to jest pomoc zerowa – mówi pani Ewa.

Polski Ład - Kraków przedsiębiorcy
fot. fb Wesołe Gary 

W jakich barwach patrzeć w przyszłość?

Ciosów, jakie spadły w ostatnim czasie na restauratorów było sporo. Pandemia koronawirusa, lockdowny, wzrost cen spowodowanych inflacją, a teraz zapisy Polskiego Ładu mogą skutecznie zniechęcić do prowadzenia biznesu. Nawet w takim mieście jak Kraków, gdzie choćby z racji dużej liczby turystów zapotrzebowanie na usługi gastro jest duże. Jak więc właściciele patrzą w przyszłość? – Na początku pandemii braliśmy pożyczki. Później spłacaliśmy wszystkie długi. Nie mieliśmy nawet płynności na to, żeby płacić faktury. Utrzymaliśmy się między innymi dzięki naszym kilku dystrybutorom, którzy dostarczali nam towar za gotówkę, więc tylko dlatego w ogóle funkcjonowaliśmy – mówi właścicielka Wesołych Garów. – Teraz natomiast nie mamy już żadnych rezerw, żadna restauracja nie ma rezerw. Wierze, że uda nam się tak, jak udało nam się podczas lockdownów, ale nie wygląda to optymistycznie – dodaje.

Polski Ład - Kraków przedsiębiorcy
fot. fb Wesołe Gary 

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka