środa, 27 listopada 2024 07:48, aktualizacja 37 minut temu

Przesadzone i nierealne? Polacy o fińskich instrukcjach na wypadek wojny

Autor Marzena Gitler
Przesadzone i nierealne? Polacy o fińskich instrukcjach na wypadek wojny

– W instrukcji najbardziej podoba mi się to, że tak kompleksowo podchodzi do sprawy bezpieczeństwa. Przede wszystkim podkreśla się w niej to, że nie dlatego została stworzona, że stało się mniej bezpiecznie. Więc nie chodzi o sianie paniki, ale o to, żeby po prostu sobie poradzić – mówi Marek, Polak, który już 15 lat mieszka w Finlandii. W tym kraju od lat władze przygotowują dokładne instrukcje, jak poradzić sobie w sytuacji kryzysu. Właśnie zostały zaktualizowane. Zapytaliśmy, co sądzą o nich polscy emigranci.

Finlandia i Szwecja na poważnie wzięły zalecenia UE na temat przygotowania społeczeństwa na wypadek zagrożeń wynikających m.in. z wojny. Nic dziwnego, autorem raportu na temat gotowości cywilnej i wojskowej Europy, opublikowanego 30 października, jest były prezydent Finlandii Sauli Niinistö, pełniący funkcję specjalnego doradcy Ursuli von der Leyen  przewodniczącej Komisji Europejskiej. Zgodnie z raportem, mieszkańcy Unii Europejskiej powinni gromadzić zapasy na wypadek wybuchu wojny lub innej poważnej sytuacji nadzwyczajnej. W ubiegłym tygodniu broszury o tym, jak przygotować się na sytuacje nadzwyczajne, do mieszkańców zaczęła rozsyłać Szwecja. Z kolei Finlandia poinformowała o dedykowanym portalu, na którym znajdują się wszelkie niezbędne informacje o tym, jak przygotować się i poradzić sobie, gdy na przykład nie będzie łączności, prądu czy dostaw żywności. Takie instrukcje w tym kraju to nie jest żadne zaskoczenie. Funkcjonują tam od lat. Teraz po prostu po raz kolejny zostały zaktualizowane. Jak odbierają je mieszkający tam Polacy? Czy zamierzają się do nich zastosować i czy w ogóle są zaniepokojeni tym, że państwo zachęca do takiej gotowości?

O to, czy zapoznała się z charakterystyczną żółtą książeczką, którą władze Szwecji rozsyłają do mieszkańców, pytamy Marię, która od lat pracuje w stołówce szpitala w Lund w Szwecji. – Dostałam ją ale nie przeglądałam – szczerze odpowiada 69-latka. – Nie rozmawiamy o tym ze znajomymi. Za dużo tych poważnych wiadomości – dodaje kobieta.

Deptak ze sklepami w centrum Oulu/ fot. Marzena Gitler

Trudna historia

Inaczej jednak reagują nasi rozmówcy z Finlandii, która  bardzo troszczy się o przygotowanie społeczeństwa na wypadek wojny. Finlandia, która niepodległość uzyskała dopiero w 1917 roku, a w 1939 została zaatakowana przez armię ZSRR, która w ramach paktu Ribbentrop-Mołotow dostała zielone światło do aneksu państw bałtyckich, pamięta dobrze, czym jest wojna. W 1939 roku kampania zimowa trwała tu 105 dni. Finowie bronili się dzielnie. W 1941 roku do kraju wkroczyli również Niemcy, wraz z sowietami zajmując część terenów. Finlandia odzyskała je w 1944, ale nie w całości. Obroniła co prawda swoją niepodległość, ale została zmuszona oddać Rosji Karelię i Petsamo.

Agresja Rosji na Ukrainę i prowadzona na granicy fińskiej wojna hybrydowa sprawiają, że zagrożenie ze strony wielkiego i agresywnego sąsiada traktowane jest bardzo poważnie. W Finlandii jednak obowiązek działania na wypadek sytuacji awaryjnej solidarnie podzielony jest pomiędzy różne instytucje i organizacje. Przede wszystkim do zaangażowania się podczas ewentualnego kryzysu zachęcane jest społeczeństwo. Fińską obronę totalną coraz częściej stawia się za wzór innym państwom. Wydaje się, że właśnie rola i zaangażowanie Finów w obronność najbardziej odróżnia ich od Polaków.  „Przygotowanie i działania każdego człowieka wpływają na to, jak dobrze radzimy sobie w różnych sytuacjach. Władze i społeczeństwo radzą sobie z sytuacją, pomagając tym, którzy najbardziej potrzebują pomocy i utrzymując możliwie normalne życie codzienne. Władze nie są jednak w stanie zrobić wszystkiego same. Dlatego potrzebne jest własne przygotowanie każdego” – apeluje fiński rząd w instrukcji, która jest dostępna na dedykowanym obywatelom portalu.

Zima w środkowej Finlandii trwa od września do kwietnia i zawsze jest bardzo śnieżna / fot. Marzena Gitler

Nie tylko żywność i leki

O odbiór zaleceń pytam Piotra, który wraz z żoną Anną mieszka od niedawna w Helsinkach. On jest informatykiem, ona na razie nie pracuje, uczy się fińskiego. Mieszkają w wynajętym trzypokojowym mieszkaniu z dwójką dzieci – Martą i Kubą. Do Finlandii przeprowadzili się dwa lata temu i nie za bardzo przejmują się tym, jak przygotować się na sytuacje kryzysowe. – Przeczytałem instrukcję, która dostępna jest na oficjalnej stronie suomi.fi, ale szczerze mówiąc  moim zdaniem są trochę przesadzone i w naszych warunkach nierealne. W instrukcji apeluje się, aby przygotować i zgromadzić w domu wodę, żywność, lekarstwa i inne niezbędne artykuły, które pomogą nam przetrwać przez trzy dni, czyli 72 godziny. Niby tego nie jest dużo i może byśmy mogli zrobić takie zapasy „na czarną godzinę”, ale co potem? Czy w ciągu 72 godzin uda się rozwiązać kryzys, jakim może być wojna? Rozmawialiśmy o tym z żoną i w razie zagrożenia po prostu bierzemy dzieci, nasze paszporty, pieniądze i próbujemy jak najszybciej się ewakuować, niekoniecznie do Polski, bo tam może wtedy być już równie niebezpiecznie. Na szczęście znamy języki, więc będzie nam łatwiej – dodaje.

Oficjalny portal z informacjami dla obywateli / screen suomi.fi

Władze w Helsinkach apelują, aby w domach przygotować na wypadek kryzysu najbardziej przydatne rzeczy. Jest nawet konkretna lista – obejmuje wodę butelkowaną i czyste pojemniki z pokrywkami do przechowywania wody, produkty łatwe w przygotowaniu, które można spożywać w takiej postaci, w jakiej są, a które i tak wykorzystuje się w życiu codziennym, radio działające na baterie lub w inny sposób bez zasilania sieciowego, lampę lub inne źródło światła zasilane bateryjnie lub w inny sposób bez zasilania sieciowego, naładowany zasilacz rezerwowy, niezbędne leki, które będziemy stosować przez nieco dłuższy czas, jod w tabletkach (na wypadek promieniowania), artykuły higieniczne, dzięki którym można utrzymać czystość bez wody, niewielką ilość gotówki, taśmę klejąca do uszczelniania okien i otworów wentylacyjnych, a także karmę i wodę dla zwierząt domowych.

Władze przestrzegają jednak przed paniką i wykupowaniem wszystkiego w sklepach. „W niepokojących sytuacjach uczucie niepokoju i strachu może prowadzić do przesadnych działań. Na przykład możesz mieć ochotę na zakup konserw, papieru toaletowego lub innych artykułów w nadmiernych ilościach, czyli zacząć gromadzić zapasy” – czytam w instrukcji.

„Lepiej być przygotowanym”

Bardzo pozytywnie do tych zaleceń podchodzi Agnieszka, która w Finlandii mieszka od roku wraz z mężem, który jest Amerykaninem, i trójką dzieci: Sarą, Różą i Klarą. Jej mąż pracuje w dużej międzynarodowej korporacji w Turku, więc na wypadek konieczności przeprowadzki, zapewne znalazłby pracę w innym kraju, w którym ma ona swoją filię. Z amerykańskimi paszportami również czują się bezpiecznie. Zawsze mogą polecieć do Stanów, gdzie Arthur ma rodzinę. – Niedawno kupiliśmy dom. Właśnie się urządzamy i trudno byłoby pogodzić się z myślą, żeby go porzucić, dlatego zamierzamy przygotować się tak, jak radzą władze i po prostu przeczekać zagrożenie. Moim zdaniem to bardzo dobrze, że taka instrukcja powstała i że jest dostępna w wielu językach. Ja przeczytałam ją właśnie najpierw po angielsku i mamy zamiar się do niej zastosować. Nie mam wpływu na wiele rzeczy, ale na te akurat mogę mieć, a chodzi przecież nie tylko o mnie, ale i o nasze dzieci – mówi. – To bardzo przydatne, nie tylko na wypadek zaostrzenia się konfliktu z Rosją. W Finlandii przecież zdarzają się ekstremalne pogody, mrozy czy śnieżyce. Zimą dzień trwa zaledwie kilka godzin, więc trudno wyobrazić sobie życie bez prądu. Dlatego zawsze mamy w domu zapasy. Nie tylko jedzenie, ale też świece i przede wszystkim drewno. Nasz dom ogrzewany jest pompą ciepła, ale mamy też kominek z rozprowadzaniem ciepła i dogrzewamy się nim zimą. To bardzo praktyczne rozwiązanie, gdyby na przykład zabrakło nagle prądu – mówi 35-latka – Choć przyznam, że do tej pory nie zdarzyło się, żeby były jakieś wyłączenia, co często się zdarzało, kiedy mieszkaliśmy pod Warszawą. Lepiej być przygotowanym – dodaje.

Stare centrum Oulu / fot. Marzena Gitler

Zatroszczyć się o innych

Marek mieszka w Finlandii już 15 lat na przedmieściach Oulu. Ma żonę Węgierkę i trójjęzyczne, a nawet czterojęzyczne dzieci, bo oprócz języków rodziców mówią po fińsku i uczą się też angielskiego. On jest nauczycielem w pobliskiej szkole. – W instrukcji, o której mówiliśmy nawet na lekcjach, najbardziej podoba mi się to, że tak kompleksowo podchodzi do sprawy bezpieczeństwa. Przede wszystkim podkreśla się w niej to, że nie dlatego została stworzona, że stało się mniej bezpiecznie. Więc nie chodzi o sianie paniki, ale o to, żeby po prostu sobie poradzić. Jest tam ankieta, w której każdy może zaznaczyć, jakiej pomocy najbardziej by potrzebował i do jakiej grupy się zalicza. Są też ćwiczenia, w których każdy ma sobie wyobrazić, jak by przetrwał, gdyby np. nie było prądu zimą. W naszym klimacie to nie lada wyzwanie. Często przez dwa tygodnie jest blisko minus 30 stopni. Instrukcja zachęca nie tylko, żeby zadbać o siebie, ale też otworzyć dom dla sąsiadów, żeby zatroszczyć się o innych. Bardzo podoba mi się takie podejście – dodaje. A co go najbardziej martwi? – Chyba to, że jeździmy elektrykiem. Gdyby zabrakło prądu i dostaw bardzo trudno byłoby nam z całą rodzina przenieść się w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Elektryki są ekologiczne i nawet ekonomiczne, bo firma żony refunduje nam część doładowań, ale zimą nie sprawdzają się tak dobrze, jak samochody na benzynę czy Diesle – zauważa.

Zimą w środkowej Finlandii słońce utrzymuje się nisko nad horyzontem, a dzień trwa tylko kilka godzin / fot. Marzena Gitler

Polonijne wsparcie

Warto dodać, że Polacy w Finlandii, z którymi udało nam się porozmawiać, wbrew stereotypom o zamkniętych na przybyszów Finach, mają bardzo dobre relacje z fińskimi sąsiadami. W bloku czy na osiedlowej uliczce wszyscy uśmiechają się do siebie, pytają co słychać, a dzieci bawią się razem i odwiedzają się w domach. Wszyscy posyłają też dzieci do polskiej szkoły, którą za rządowe pieniądze prowadzą stowarzyszenia polonijne. Mają więc kontakt z innymi Polakami, a dzieci uczą się polskiego i kultywują polskie zwyczaje. Teraz na przykład są już zaproszenia na mikołajki, a przed świętami odbędzie się wspólne śpiewanie kolęd i tradycyjny opłatek. Taka więź sprawia, że łatwiej znieść trudne informacje, choć większość z nich dociera tu z polskich portali. – Mam wrażenie, że tylko polskie media sieją panikę i straszą wojną. Gdy czytam serwisy międzynarodowe, na przykład BBC, to tam o sytuacji z Rosją i o ostatnich wypowiedziach Putina mówi się w zdecydowanie spokojniejszym tonie i raczej uspokaja, że nie grozi nam nuklearne zagrożenie ani III wojna światowa, co można było przeczytać na mainstreamowych portalach w Polsce – dodaje Marek. – Na szczęście możemy czerpać wiedzę o sytuacji międzynarodowej z różnych źródeł. To sprawia, że jesteśmy znacznie bardziej doinformowani i mamy większy dystans do mediów, które szukają sensacji.

Rynek w Oulu często jest miejscem wydarzeń kulturalnych / fot. Marzena Gitler

fot. Marzena Gitler

Europa i świat

Europa i świat - najnowsze informacje

Rozrywka