– Tam, gdzie nie ma legalnej aborcji, kobiety umierają w szpitalach, bo personel medyczny zamiast ratować nasze życie i zdrowie czeka aż wojewódzki konsultant przyjdzie do pracy i łaskawie zezwoli na zabieg. Żeby potem można było na kogoś zrzucić – nie kryją oburzenia organizatorzy protestu, który w najbliższą środę (14 czerwca) odbędzie się również w Krakowie.
Tragiczna historia 33-letniej Doroty chwyciła za serce miliony Polaków. 33-latka wraz ze swoim mężem Marcinem pobrali się we wrześniu. Szczęśliwe małżeństwo na co dzień mieszkało w Bochni. Para na Podhale przyjechała w odwiedziny do matki kobiety. To właśnie tam, w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu doszło do niewyobrażalnej tragedii, która wstrząsnęła całą Polską. Wojtuś (takie imię otrzymał zmarły chłopczyk) miał być ich pierwszym dzieckiem. – Dorota chciała być matką, ale nie za wszelką cenę – powiedziała kuzynka nieżyjącej 33-latki na łamach portalu Onet.pl.

"Skazana na śmierć"
"Była w piątym miesiącu ciąży. Na oddział trafiła z bezwodziem. Zamiast leczyć Dorotę i ratować ją przed sepsą pielęgniarki kazały jej leżeć z nogami w górze, bo to miało pomóc przywrócić wody płodowe. Dorota skarżyła się na ból głowy, a wskaźniki świadczące o stanie zapalnym w organizmie rosły. Zaczęły się wymioty. Leżąc z nogami w górze Dorota spędziła ostatnie doby swojego życia. Gdy stwierdzono zgon płodu o 5.20 rano, lekarze ze szpitala im. Jana Pawła II zamiast bezzwłocznie ratować życie Doroty, zadzwonili do wojewódzkiego konsultanta po d*p*kryjkę. Dorotę zakwalifikowano do operacji dopiero po konsultacji z prof. Hubertem Hurasem, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie ginekologii i położnictwa w dniu 24 maja 2023 o godz. 7.30. Czyli kolejne dwie godziny czekania i skazywanie Doroty na śmierć. Dorota zmarła o 9.39" – informują organizatorzy wydarzenia.
W najbliższą środę (14 czerwca) w kilkudziesięciu miastach w całej Polsce, w tym również w Krakowie (o godzinie 18:00 na Rynku Głównym pod Wieżą Ratuszową), odbędą się protesty organizowane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet. – Spotkamy się, by wykrzyczeć, że "Ani Jednej Więcej" – zapewniają organizatorzy protestu.

"Nie żyje, bo..."
– Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo nie rozważano przerwania ciąży żeby zapobiec sepsie, której objawy zlekceważono. Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo przy bezwodziu leżała trzy doby z nogami w górze, bo powiedziano jej, że tak może wody powrócą. Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo ją okłamano. Ją i jej rodzinę. Bo nikt im nie powiedział, że w 20 tygodniu ciąży bezwodzie to praktycznie żadne szanse na żywe urodzenie i duże ryzyko dla jej życia i zdrowia. Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo polskie prawo antyaborcyjne zabija, a z lekarzy czyni politycznych sługusów zamiast ekspertów od ochrony zdrowa. Dorota nie żyje, bo lekarze się nie buntują. Ile razy napiszemy na kartonach "Nie jestem inkubatorem!"??? Ile razy będziemy musiały jeszcze pisać "Żądamy lekarzy, nie misjonarzy!"??? Ile jeszcze osób umrze z powodu płodocentryzmu w medycynie, prawie i polityce? Ile jeszcze matek straci córki? Ile jeszcze dzieci straci matki?
Ile jeszcze mężów i partnerów straci żony i partnerki? Jeszcze za mało umarło nas?
Przestańcie nas zabijać! – pytają organizatorzy wydarzenia, powołując się na tekst Natalii Broniarczyk.
Źródło: Ogólnopolski Strajk Kobiet - Kraków/Facebook
Fot. Mateusz Łysik/Głos24
Czytaj również:
