Czasowe zawieszanie kursów komunikacji miejskiej sprawi, że tysiące mieszkańców straci możliwość dojazdu do pracy. W niewielkich widełkach kiedy transport będzie funkcjonował zmieszczą się nieliczni, którzy bardzo wcześnie zaczynają zmianę. Decyzja miasta stawia w bardzo trudnej sytuacji sporą rzeszę osób. Nie każdy przecież może wykonywać pracę zdalnie. A dla wielu alternatywne metody transportu są niedostępne.
Od wczorajszego popołudnia kontaktowało się ze mną sporo mieszkańców. W rozmowach i wiadomościach powtarzały się pytania od zaniepokojonych ludzi, co teraz mają zrobić? Dzisiaj zwróciłem się z apelem do prezydenta Jacka Majchrowskiego o zmniejszenie planowanych ograniczeń.
Teoretycznie komunikacja nie będzie kursowała tylko poza godzinami szczytu. Problem polega na tym, że w niebyt przemyślany sposób został zdefiniowany czas kiedy rzekomo obłożenie jest największe. W efekcie osoby pracujące w dosyć typowych godzinach jakimi są 8 - 16 czy 9 - 17 nie będą mogły już liczyć na miejski transport. A nawet jeżeli ktoś trochę wcześniej kończy zmianę to może zapomnieć o zrobieniu zakupów po pracy. Trudno jest zrozumieć jakimi kryteriami kierowano się wybierając godziny kursów. Autobusy i tramwaje nie będą już jeździć chwilę po 8-mej czy 16-tej. Natomiast w samo południe kiedy najwięcej ludzi jest w pracy komunikacja ma działać na pełnych obrotach.
W ostatnich dniach dużo się mówi o solidarności. Za wzniosłymi słowami jak widać nie zawsze idą czyny. W tych bardzo trudnych czasach sporą grupę mieszkańców pozbawia się możliwości prowadzenia aktywności zawodowej. Wiele osób naprawdę nie ma tego komfortu, żeby móc zostać w domu. Być może miasto oszczędzi trochę pieniędzy. Pytanie jakim kosztem jednak to się stanie? Wydatki zresztą można po prostu redukować w mądrzejszy sposób. Nie bez powodu władze żadnego innego samorządu w Polsce nie zdecydowały się na wprowadzenie aż daleko idących restrykcji.
Kuriozalne i nie przemyślane decyzje rządu stawiają w trudnym położeniu lokalne władze. Problematyczne jest chociażby uzależnienie maksymalnej liczby osób w pojazdach od miejsc siedzących, a nie od powierzchni pojazdu, co postuluje wielu ekspertów. Bez wątpienia władze miasta czeka teraz wiele trudnych decyzji. Jasne jest, że trzeba dostosować siatkę połączeń do obecnej sytuacji. Tyle, że do przeprowadzenia skomplikowanej operacji na żywym organizmie jakim jest komunikacja zarządzający transportem zdecydowali się użyć topora zamiast skalpela. A sam zabieg jest wykonywany chyba na oślep…
Krzysztof Kwarciak
radny Dzielnicy Zwierzyniec