czwartek, 23 stycznia 2025 12:19, aktualizacja 5 godzin temu

Służba zdrowia upada po cichu, a rządzący udają, że problemu nie ma

Autor Krzysztof Kwarciak - Radny dzielnicowy
Służba zdrowia upada po cichu, a rządzący udają, że problemu nie ma

Szpitale zamykają kolejne oddziały, dostępność badań jest coraz mniejsza, a kolejki do lekarzy są największe od czasu, kiedy zaczęto prowadzić statystyki.

Pogłębiająca się zapaść służby zdrowia sprawia, że o szansach na wyleczenie często przesądza grubość portfela i posiadane znajomości. Przyczyną problemów jest nie tylko brak pieniędzy. Wiele kłopotów wynika z archaicznych rozwiązań i słabego nadzoru nad wydatkami. Negatywne zmiany postępują stopniowo, a upadkowi systemu nie towarzyszą spektakularne wydarzenia, które mogłyby przykuć uwagę społeczeństwa. Rządzący państwem wolą udawać, że problemu nie ma. Zamiast naprawiać służbę zdrowia, po cichu ogranicza się działanie kolejnych sfer medycyny, a nikt nie próbuje nawet tworzyć planów jakiś szerszych reform. To tak jakby złamaną rękę leczyć przeprowadzając amputację.

Koszty działania ochrony zdrowia nieustannie rosną, a Narodowy Fundusz Zdrowia jest w stanie proporcjonalnie pokrywać coraz mniejszą część wydatków ponoszonych przez placówki medyczne, które często są na granicy bankructwa. Według wyliczeń wielu ekspertów samo utrzymanie obecnego już bardzo niskiego poziomu usług będzie wymagało dopłacenia w tym roku ponad 30 miliardów złotych w stosunku do planowanych wydatków, które zostały określone na poziomie około 180 miliardów złotych. W kolejnych latach dziura budżetowa ma być coraz większa. Jeżeli pieniądze się nie znajdą albo nie nastąpią jakieś zmiany organizacyjne, to czekają nas kolejne drastyczne cięcia. Wielu  mieszkających w Polsce Ukraińców jeździ do swojego kraju, żeby się tam leczyć, bo u naszego sąsiada często dużo łatwiej można uzyskać pomoc. To, że służba zdrowia w kraju ogarniętym wojną działa lepiej niż u nas bardzo dobitnie pokazuje, jak bardzo jest źle.

Sytuacja w Krakowie nie odbiega specjalnie od tego co się dzieje w reszcie kraju. W naszym mieście na szczęście, póki co nie słychać o zamykaniu szpitalnych oddziałów na dużą skalę, więc pod tym względem jest trochę lepiej niż w wielu miejscowościach. Długi placówek jednak szybko rosną, a nie ma perspektyw na poprawę sytuacji. W dodatku wielu powiatach kliniki ograniczyły swoją działalność, więc sporo pacjentów szuka teraz pomocy w stolicy Małopolski, co zwiększa kolejki. Służba zdrowia jest systemem naczyń połączonych. Problemy w jednym miejscu szybko przenoszą się na kolejne obszary.

Nie wszystko się jednak rozbija o pieniądze. Sporo rzeczy można by poprawić, ulepszając działanie systemu. W wielu placówkach sposób rejestracji pacjentów nie zmienił się praktycznie od czasów PRL-u. I nadal podstawową formą zapisów jest bezpośredni kontakt, a nowinki technologiczne jak internet bardzo powoli pojawiają się w świecie medycyny. W efekcie uzyskanie pomocy często wymaga odstania w długiej kolejce, a prawdopodobieństwo dodzwonienia się do recepcji jest czasem mniejsze niż wygrana na loterii. Problem szczególnie dotyczy małych placówek w mniejszych miejscowościach. Według danych NFZ-etu w 2023 roku prawie milion wizyt przepadło ze względu na nieobecność pacjentów, co stanowi około 5% wszystkich terminów. Problem dotyczył jednak często bardzo obleganych specjalistów.

W wielu placówkach odwołanie terminu nie jest łatwe, więc nie zawsze zmarnowanie wizyty stanowi winę niefrasobliwych chorych. W dodatku pacjenci pilnie potrzebujący konsultacji u specjalisty lub ważnego badania muszą się bawić w detektywa, obdzwaniając dziesiątki placówek. Problem mogłaby rozwiązać powszechna e-rejestracja za pośrednictwem rządowych systemów. Wystarczyłoby wtedy kilka kliknięć, żeby znaleźć wolny termin. Można by wprowadzić listy rezerwowe, jak zwolni się jakieś miejsce, co zwiększyłoby szanse na szybkie uzyskanie pomocy przez ciężko chorych. Rejestracja dla osób, które nie poruszają się sprawnie w sieci, mogłaby się dalej odbywać w recepcjach, ale wszystkie dane byłyby w spójnym systemie, co również zmniejszałoby ryzyko korupcji. Dlatego od dawna się mówi o potrzebie pilnego wprowadzenia e-rejestracji. Skomplikowanego systemu nie da się wdrożyć z dnia na dzień, ale można odnieść wrażenie, że Ministerstwo Zdrowia zupełnie odpuściło temat. Uruchomione systemu przewidziano dopiero w 2029 roku, co jest po prostu rozmyciem sprawy. Również nie słychać o jakieś większych zmianach, mogących ograniczyć gigantyczną biurokrację czy uszczelnić system, z którego wyciekają spore pieniądze.

Jednym ze 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej, które miały być zrealizowane w ciągu pierwszych 100 dni rządzenia, była zapowiedź zniesienia limitów wizyt do lekarzy. Obietnica została zrealizowana zupełnie na opak, bo zamiast zwiększyć dostępność leczenia, pacjenci muszą się teraz mierzyć z jeszcze większymi ograniczeniami. W czasie kampanii wielu ekspertów mówiło, że pomysł jest nierealny, na co w odpowiedzi oburzona obecna ministra zdrowia Izabela Leszczyna mówiła, że po wygraniu wyborów problemy znikną ,,jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”.  Teraz można usłyszeć, że winny jest poprzedni rząd. I dużo jest racji, w tym, że działania PiS-u doprowadziły do zapaści służby zdrowia. Szkoda jednak, że aktualna władza ogranicza się głównie do krytykowania wcześniejszych decyzji. Nawarstwiających się od dekad problemów polskiej medycyny nie da się rozwiązać w prosty sposób. Zupełnie jednak nie widać nawet żadnych starań, żeby wypracować jakieś rozwiązania systemowe, a temat jest po prostu zbywany. Rząd Donalda Tuska zachowuje się trochę jak pracownik, który na rozmowie kwalifikacyjnej obiecywał, że będzie bardzo zaangażowany w wykonywanie swoich obowiązków, a już po przyjęciu przychodzi do biura, kładzie nogi na stole i bawi się telefonem, mając pretensje, że ktoś od niego czegoś chce. Jeżeli obecne władze nie przestaną się zajmować tematami zastępczymi i nie zaczną przeprowadzać realnych reform dotykających podstaw funkcjonowania państwa to się źle skończy zarówno dla Polski jak i aktualnie rządzących, którym wyborcy wystawią rachunek przy urnach wyborczych.

Krzysztof Kwarciak

fot: Pixabay / Zdjęcie ilustracyjne

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka