środa, 9 marca 2022 10:30

"W miejscu, gdzie miała marchewkę - teraz stoi czołg." Uchodźcy z Ukrainy znaleźli schronienie w 800-letnim opactwie

Autor Marzena Gitler
"W miejscu, gdzie miała marchewkę - teraz stoi czołg." Uchodźcy z Ukrainy znaleźli schronienie w 800-letnim opactwie

– Przyjeżdżają tu osoby zmarznięte, zmęczone. Jest to tak naprawdę ich pierwszy punkt postoju poza granicami – mówi Anną Front, wolontariuszka w ośrodku dla ukraińskich uchodźców w klasztorze benedyktynek w Staniątkach. – Wczoraj trafiły do nas osoby z okolic Mariupola, które przeżyły bombardowanie. Jedna z pań opowiadała nam, że w jej domu, w miejscu, gdzie miała marchewkę, pietruszkę – teraz stoi czołg. Opowiadają o tym, jak uciekali przed bombardowaniem.

Blisko siedemdziesięciu ukraińskich uchodźców znalazło schronienie w domu gości przy klasztorze benedyktynek w Staniątkach. O tym, jak tutaj trafili, jak funkcjonuje ten ośrodek, rozmawiam z Anną Front, zastępcą dyrektora Powiatowego Centrum Rodziny w Wieliczce, a tutaj po prostu wolontariuszką.

Pani Anno zadziałaliście błyskawicznie. Ośrodek powstał tego samego dnia, którego wybuchłą wojna w Ukrainie. Kto do was trafia?

– Pierwsze osoby pojawiły się u nas 24 lutego, więc szybciutko. Pomysłodawcą była pani Kasia Słomczyńska z Przychodni "Serce Sercu". Skontaktowała się z siostrą (z opactwa - przyp. red.). Otwartość na potrzeby uchodźców wykazała też gmina (Niepołomice - przyp.red.), która uznała, że należy zabezpieczyć te osoby.

Na początku mieliśmy kilka osób: 5, 6, 12, 20, 30. Dzisiejszej nocy (z 7 na 8 marca - przyp. red.) jest mały rekord - 68 osób.

Specyfika tego miejsca jest taka, że przyjeżdżają tu osoby zmarznięte, zmęczone. Jest to tak naprawdę ich pierwszy punkt postoju poza granicami. Niewiele osób deklaruje chęć pozostania tutaj, przynajmniej na dzień dzisiejszy. Większość z nich to miejsce traktuje jako miejsce, gdzie łapią oddech, gdzie myją się, kąpią się, przebierają się, otrzymują od nas ciepły posiłek. Otrzymują miejsce, gdzie mogą posiedzieć, porozmawiać chwilę z innymi, poczekać na innych, bo tak traktują to miejsce - że ktoś inny dojedzie. My ze swojej strony staramy się, żeby mieli czysto, ciepło, żeby mogli poczuć chociaż namiastkę domu. Ale to wszystko jest tylko i wyłącznie dzięki ogromnemu wsparciu zarówno mieszkańców nie tylko Staniątek, ale całej gminy i całej Polski. Odzew z jakimi się spotykamy, jest trudny do ocenienia i jedyne to, co możemy powiedzieć, to naprawdę: Szanowni Państwo, z całego serca wam dziękuję. Dziękuję wam w imieniu właśnie tych małych dzieci, tych matek, tych osób przestraszonych, które tutaj, dzięki temu, że wy nam pomagacie, są i my możemy im pomagać. To jest taki łańcuch dobrych serc i to nie jest tak, że tutaj są wolontariusze z tej gminy. My byśmy bez was, bez waszego wsparcia, bez firm, które też tutaj przyjeżdżają i dają nam wsparcie, zarówno finansowe, jak i rzeczowe, niewiele moglibyśmy zrobić. Nikt z nas nie jest w stanie nakarmić 70 osób, ale dzięki ogromnemu wsparciu, dzięki też otwarciu sióstr benedyktynek na potrzeby innych osób, jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić dla innych.

Skąd przyjeżdżają tutaj te osoby. Czy to są osoby zachodniej części Ukrainy, czy są też tacy, którzy w podróży spędzili wiele dni, żeby tutaj dotrzeć?

– Generalnie są to osoby z Kijowa, Lwowa, Wczoraj trafiły do nas osoby z okolic Mariupola, które przeżyły bombardowanie. Jedna z pań opowiadała nam, że w jej domu, w miejscu, gdzie miała marchewkę, pietruszkę - teraz stoi czołg. Opowiadają o tym, jak uciekali przed bombardowaniem. Opowiadają jak są mile zaskoczeni postawą nas, Polaków. Opowiadają o przejściu granicznym, że są bezinteresownie przewożeni, tutaj, do nas.

Pierwsze transporty były zorganizowane dzięki oddolnej inicjatywie osób z Niepołomic, gdzie zebrała się grupa kierowców i pojechali przywieźć osoby (na granicę - przyp. red.), a potem to już tylko już zaczęło się tak dziać.

Jesteśmy w tej chwili praktycznie zapełnieni. Mamy ciągle telefony. Nasze telefony ładujemy 2 - 3 razy dziennie, bo tak dużo jest informacji formie SMS-ów, przez messengera. Ludzie dzwonią, pytają co potrzebujemy dla tych osób. Dzwonią osoby i pytają jak mogą pomóc. Budujące dla nas jest to, że nawet osoba, która mówi, że nie stać ją wspomóc finansowo czy kupić coś, ofiaruje pracę. Dla nas to jest najważniejsza rzecz. Ten czas poświęcony dla tych osób, możliwość bycia tutaj.

Wolontariusze są tutaj 24 godziny na dobę, więc większość z nas pracuje też w nocy. A przecież każdy z tych wolontariuszy na swoje rodziny, domy. I tu też przy okazji podziękowanie dla rodzin tych wolontariuszy, które to wytrzymują, bo to trwa już któryś dzień z kolei. To nie jest jednodniowa akcja, tylko to trwa i perspektywa tego jest taka, że będzie trwały coraz dłużej.

Mówiła pani, że przyjeżdżają tutaj rodziny z dziećmi. Widzieliśmy też tutaj mnóstwo zebranych przyborów szkolnych, zabawek, całe regały wypełnione rzeczami dla dzieci. Widzieliśmy dzieci, które już mają zajęcia, czymś się zajmują. Jakie są w tej chwili największe potrzeby osób, które tu przybywają? Przed naszym nagraniem wspomniała pani, że była tutaj ekipa, która przebadała wszystkich, sprawdzając w jakim są stanie i jakie są ich potrzeby.

– Wczoraj dzięki Przychodni "Serce sercu" z Wieliczki pojawiły się tutaj dwie panie lekarki - Ukrainki, które przebadały wszystkie osoby. Okazało się, że musimy kilka osób skierować do specjalistów. Już dzisiaj te osoby są zaopiekowane. Dzięki otwarciu i postawie jednej z mieszkanek Staniątek panie są już po pierwszej lekcji języka polskiego, a szkoła w Staniątkach udostępniła nam salę lekcyjną. Dzisiaj od godziny 17:00 i w każdą środę, czyli w poniedziałki i środy będą się odbywać lekcje dla tych osób, które chcą nauczyć się języka polskiego, czyli dla osób, które zadeklarowały, że będą chciały pozostać na naszym terenie.

Czy ten ośrodek jest powiązany z pobliskim klasztorem, który tu funkcjonuje?

– Tak. Jesteśmy na terenie klasztoru. Jest to też specyfika tego miejsca. Musimy pamiętać o zachowaniu dwóch rzeczy. Jedna to są potrzeby naszych uchodźców, ale z drugiej strony jest to 800-letnie opactwo, które też zmaga się z ogromnymi trudnościami finansowymi, ale mimo wszystko potrafiło odtworzyć swoje serce na uchodźców. Musimy też pamiętać o tym, że są tutaj są pewne zasady, bardzo rygorystycznego życia w regule benedyktyńskiej i też jest dla nas pewnym wyzwaniem. Ograniczenia, jeśli chodzi o poruszanie się, jeśli chodzi o zachowanie. Na pewno są to trudne wyzwania, ale chyba dajemy wszyscy radę.

A kto tu gotuje? Siostry, wolontariusze czy może uchodźcy już sami sobie tutaj, w tej kuchni gotują?

– Obiady mają przez firmę cateringową. Natomiast panie, które przyjeżdżają, bo większość osób stanowią tutaj kobiety z dziećmi, po dwóch - trzech dniach gotują nam ukraińskie jedzenie. Przedwczoraj mieliśmy placki serowe, więc zaczynamy poznawać ukraińską kuchnię. Próbując same coś gotować, a w związku z tym, że otrzymaliśmy sporo darów, panie śniadania i kolację robią sobie same i pokazują nam swoją kuchnię. To chyba taka minimalna radość, jaka nas tutaj spotyka.

Szkoła Futbolu w Staniątkach zorganizowała zajęcia dla dzieciaków. Bardzo dużo osób tutaj proponuje nam pomoc, zorganizowanie czasu wolnego, także raz jeszcze: Szanowni Państwo, bardzo, bardzo wam dziękuję.

Jakieś są w tej chwili największe potrzeby? Jeżeli ktoś, kto chciałby, mógłby to jakiej pomocy państwo potrzebujecie?

– W tej chwili jesteśmy po wysyłce dwóch transportów zarówno żywności, jak i ubrań na front - tak musimy to powiedzieć. Dzielimy się tymi rzeczami, których dla nas jest zbyt wiele. Ściśle współpracujemy też z Centrum Koordynacji w Niepołomicach, które koordynuje i tak naprawdę od nich się zaczęła cała akcja.

Na dzisiaj potrzebujemy rąk chętnych do pracy. Potrzebujemy artykułów spożywczych, bo tego nigdy za dużo. Potrzebujemy środków opatrunkowych, żebyśmy mogli to wysłać dla tych dzielnych żołnierzy, którzy tam walczą. Zbieramy buty kurtki, czapki zimowe dla żołnierzy. Będziemy to wysyłać. Zbieramy żywność o przedłużonym terminie przydatności, środki opatrunkowe, bo takie też są potrzeby, leki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, takie, które mogą być w podręcznej apteczce. Ubrania mamy.

***

Funkcjonowanie ośrodka dla uchodźców w Staniątkach można wspomóc wpłacając pieniądze na: PKO Bank Polski I Oddział Kraków 49 1020 2892 0000 5802 0118 6170

Jak dowiedzieliśmy się już po nagraniu - jedną z najpilniejszych potrzeb jest telewizor dla dzieciaczków. Kontakt z koordynatorka ośrodka: 609 666 784.

Wieliczka - najnowsze informacje

Rozrywka