– Są sytuacje, które pamięta się do końca życia. Nie są częste, ale gdy się zdarzą, trzeba się z nimi zmierzyć – mówi Przemysław Wszołek, Prezes OSP Moszczenica. Jednostka ta w tym roku zdobyła zaszczytny tytuł najlepszej w Małopolsce. Więcej o służbie strażaków-ochotników w wywiadzie.
W tym roku OSP Moszczenica zdobyła tytuł „Najlepszej Jednostki OSP Województwa Małopolskiego”. To niebywały sukces. Jak tego dokonaliście?
Przemysław Wszołek, Prezes OSP Moszczenica:
– Co roku samorząd Województwa Małopolskiego wraz z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie przy współpracy z Zarządem Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP organizują konkurs na najlepszą jednostkę OSP w Małopolsce. Zgodnie z regulaminem jednostki oceniane są według określonych z góry kryteriów, takich jak: współpraca z samorządami, z instytucjami czy innymi organizacjami, promowanie jednostki za pomocą wydawnictw, materiałów w Internecie czy angażowanie samych członków do udziału w lokalnych wydarzeniach. Ważne są też inwestycje w zakresie przygotowania jednostki do pełnienia funkcji. A trzeba podkreślić, że my przeprowadziliśmy kapitalny remont remizy, począwszy od dachu, przez wymianę okien, elewację, po remont każdego z pomieszczeń. Mamy też dwa fabrycznie nowe samochody.
Każda jednostka przygotowuje pracę konkursową, w której wszystko musi być udokumentowane. Nasze dokonania jury oceniło najwyżej. W nagrodę dostaliśmy 50 tys. zł. Czek odebraliśmy podczas Dożynek Wojewódzkich w Radziszowie.
Na co przeznaczyliście te środki?
– Jeszcze ich nie wydaliśmy. Musi to być przemyślany zakup i co ważne, jeśli dostajemy daną kwotę, wszystkie swoje działania ukierunkowujemy na jej pomnożenie. Historia pokazała, jak przy zakupie jednego z poprzednich samochodów kwotę dotacji w wysokości również 50 tys. zł potroiliśmy do blisko 150 tys. zł. Teraz nie mamy aż tak wygórowanych planów, ale trwają już czynności, by pomnożyć te środki.
A wiecie już, co zakupicie?
– Chcemy kupić samochód ratowniczy z napędem 4x4. Marzy nam się fabrycznie nowe auto.
A jakimi pojazdami dysponujecie w tym momencie? Wspomniał Pan o dwóch.
– Mamy dwa samochody ratowniczo-gaśnicze. Pierwszy z nich to samochód średni marki MAN z 2017 roku. To typowy pojazd, którym wyjeżdżamy do pożarów, ma zbiornik z wodą, autopompę, węże gaśnicze itd. Drugi natomiast – Renault Master (rocznik 2014) wykorzystujemy do likwidacji miejscowych zagrożeń, takich jak wypadki komunikacyjne, zdarzenia drogowe, powalone drzewa, usuwanie gniazd szerszeni.
Do jakich zdarzeń najczęściej wyjeżdżacie?
– Co roku prowadzimy szczegółową statystykę. Średnio, na przestrzeni ostatnich lat jesteśmy wzywani do czterdziestu zdarzeń rocznie. Wśród nich około dziesięć to pożary, w tym pożary traw. Najwięcej jest ich w miesiącach wiosennych i letnich. Poza wyjazdami do różnych kolizji, gdzie np. doszło do rozlania oleju czy innych płynów eksploatacyjnych, bardzo częste są akcje związane z usuwaniem gniazd owadów błonkoskrzydłych, czyli po prostu – walka z szerszeniami.
Ilu członków liczy jednostka OSP Moszczenica?
– Nasza jednostka zrzesza 86 członków, z czego aż 31 osób ma wszelkie uprawnienia do udziału w działaniach ratowniczo-gaśniczych.
W ramach OSP działa Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza, skupiająca 23 osoby. Ponadto grupa czynna (osoby w wieku 18-65 lat) skupia 55 członków. Mamy też 8 członków honorowych.
Przy OSP Moszczenica aktywnie działa też Klub Honorowych Dawców Krwi, zrzeszający 80 osób. Na każdą akcję krwiodawstwa przychodzi średnio 40-50 osób. W ubiegłym roku ustanowiliśmy rekord 75 krwiodawców. W tym roku z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości planowaliśmy, że pojawi się 100 krwiodawców. Tymczasem przyszło prawie 150! Ostatecznie 108 osób oddało krew. Zebraliśmy łącznie 48,6 litra krwi! To rekord. Nie zdarzyło się to do tej pory na terenie obsługiwanym przez Gorlickie Centrum Krwiodawstwa.
Domyślam się, że oddawanie krwi to nie wszystko.
– Każdy miesiąc obfituje w ważne dla lokalnej społeczności wydarzenia. Przykładowo, przed Świętami Wielkanocnymi strażacy wykonują 10-metrową palmę. Przygotowujemy ołtarz na Boże Ciało, mamy też swój wieniec podczas dożynek, organizujemy opłatek, święto strażaka, zawody sportowo-pożarnicze itd.
OSP Moszczenica to głównie mężczyźni? Czy macie w swoim gronie też kobiety?
– W zdecydowanej większości to faceci, ale mamy też kobiety w drużynie. Komisję Rewizyjną, czyli nasz wewnętrzny organ kontroli tworzą same kobiety.
To dobrze czy źle?
– To dobrze, kobiety czuwają nad facetami.
A biorą też udział w akcjach?
– Dwie dziewczyny przeszły wszystkie kursy (podstawowy i specjalistyczny) i mogą uczestniczyć w akcjach ratunkowo-gaśniczych.
Kto może zostać członkiem drużyny? Przyjmujecie wszystkich chętnych, czy są specjalne wymagania?
– U nas są drzwi otwarte dla wszystkich. Trzeba złożyć wniosek, który musi być poparty przez co najmniej dwóch członków OSP. Później Zarząd głosuje nad przyjęciem danej osoby do jednostki. Następnie składa ona uroczyste ślubowanie i zostaje przyjęta w poczet członków czynnych. Nie oznacza to jednak, że od razu może jeździć na akcje. Aby to było możliwe, musi przejść jeszcze szkolenia. Ich program został przygotowany przez Komendę Główną PSP, a same szkolenia są nadzorowane przez poszczególne komendy powiatowe i miejskie. W stopniu podstawowym jest to ponad 100 godzin kursu (w tym teoria i praktyka), zakończone egzaminem.
Czy członkowie OSP muszą odbywać też treningi co jakiś czas?
– Regularnie spotykamy się, by przypomnieć sobie podstawowe zasady obsługi sprzętu ratowniczo-gaśniczego, tj. motopompa itp. Zawsze musimy być w pełnej gotowości.
Służba w straży to także trudne momenty… Takie zdarzają się często?
– Każdy ze starszych strażaków ma taką historię, którą będzie pamiętał do końca życia. Takie trudne momenty na szczęście nie zdarzają się nam zbyt często, ale gdy się pojawią, trzeba się z nimi zmierzyć.
Kilka lat temu pojechaliśmy do wypadku, w którym pięć osób zginęło, a dwie w stanie ciężkim trafiły do szpitala. To była straszna katastrofa. Kilka dni później zostaliśmy wszyscy przez Komendę Powiatową PSP w Gorlicach wysłani do psychologa. Do dzisiaj ci, którzy brali udział w tej akcji, pamiętają to zdarzenie. Zginęła wtedy matka i dwoje dzieci oraz dwóch młodych chłopców z drugiego samochodu. Jeden z naszych strażaków do tej pory, jak kładzie się spać, to sprawdza, czy jego dzieci są w domu.
Bywają też przypadki samobójców, ale na szczęście nie są to częste sytuacje. Niemniej głęboko zapadają w pamięć...
Oby tych zdarzeń nie było wcale. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Anna Piątkowska-Borek
fot. OSP Moszczenica