Łącznie dwadzieścia osób, które miało ważne bilety lotnicze na Maltę, nie zostało wpuszczone na pokład samolotu. Chociaż przeszli wszelkie procedury bezpieczeństwa, to nie polecieli na wymarzony urlop.
Historia z Balic rozegrała się w środę 13 sierpnia. Jak informują Gazecie Wyborczej poszkodowani pasażerowie, mieli oni ważne bilety na konkretny lot. Część z nich miała nawet priorytetowe wejściówki, które są droższe, ale jednocześnie zapewniają one między innymi wejście bez kolejki.
Jak relacjonują Gazecie Wyborczej pasażerowie, samolot miał odlecieć o 17:30 w kierunku Malty. Pani Magdalena mówi, że czekała wraz z rodziną na lotnisku już na 2,5 godziny przed wylotem. Chociaż wszelkie procedury przeszły sprawnie, po przejściu bramek bezpieczeństwa na ekranach miał pojawić się napis "lot będzie opóźniony o godzinę i pięć minut". Ponadto z głośników również taką informację podano jeden raz.
Nie wpuścili ich na pokład
Po wyznaczonym czasie zirytowana brakiem jakichkolwiek nowych wieści w sprawie lotu, pani Magdalena skierowała się wraz z mężem do punktu informacji. Zapytała, pod jaką bramkę ma się kierować. Usłyszeli jednak, że te są zamknięte, a wejście na pokład jest niemożliwe.
— Próbowaliśmy się dowiedzieć czegokolwiek, nikt nie chciał nam udzielić żadnych informacji.
— wspomina pasażerka cytowana przez "Wyborczą".
Poszkodowana stała wcześniej w kolejce, będąc przekonana, że to lot, na który miała bilet.
— Byłam przekonana, że to kolejka na lot na Maltę, bo taka była informacja, że w bramce numer 1 odprawiani są pasażerowie na Maltę. Na ekranie był komunikat, o której godzinie jest odlot, przyszłam 45 minut wcześniej. Po pewnym czasie moje dzieci podeszły do pracownic Ryanaira zapytać, co z odprawą, a panie na to, że bramki są już zamknięte i to już kolejka do innego lotu. Zamknięto je na naszych oczach!
- dodaje pani Magdalena.
Niestety pani Magdalena nie była jedyną poszkodowaną tamtego lotu. Łącznie przy punkcie informacji dla pasażerów zjawiło się dwadzieścia osób, które także miały polecieć na Maltę. Jak dodała w rozmowie z Gazetą Wyborczą pokrzywdzona, linie lotnicze miały przekazać, że to wina pasażerów, że zbyt późno pojawili się na lotnisku. W ramach alternatywy zaproponowano przebookowanie na loty z innych miast, za dodatkową opłatą.
Stanowisko Ryanaira
— Bramka została zamknięta o godzinie 17:55, a samolot odleciał o 18:18. Chcielibyśmy podkreślić, że bramka nie została zamknięta wcześniej, niż planowano, a 162 pasażerów, którzy stawili się w wyznaczonym czasie, zostało przyjętych na pokład.
— brzmi oświadczenie Ryanaira przesłane Gazecie Wyborczej.
Osobny komentarz wystosowała także rzecznik lotniska w Balicach Monika Chylaszek. Przekazała, że odpowiedzialność za komunikaty spoczywa na firmie handlingowej, która obsługuje Ryanaira. Pasażerowie, którzy mieli wykupione bilety, poszukali alternatywnych linii lotniczych, gdzie musieli nabyć nowe wejściówki i tym sposobem trafili w końcu na Maltę. Jedna z pasażerek twierdzi, że na miejscu spotkała osoby lecące pierwszym lotem. Te miały przekazać, że na pokładzie były wolne miejsca.
Co zrobić w takiej sytuacji?
Jeżeli pasażer nie został wpuszczony na pokład z przyczyn od niego niezależnych, sytuację można zakwalifikować jako „odmowę przyjęcia na pokład” w rozumieniu rozporządzenia (WE) nr 261/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 11 lutego 2004 r. W takim przypadku pasażerowi przysługuje prawo do złożenia reklamacji oraz uzyskania odszkodowania.
Odmienne zasady obowiązują, gdy linia lotnicza wykaże, że pasażer nie stawił się na odprawę lub do wejścia na pokład w wyznaczonym czasie (np. faktycznie się spóźnił). Wówczas prawo do odszkodowania nie przysługuje. Sporne sytuacje pojawiają się najczęściej wtedy, gdy przyczyną spóźnienia pasażera były komunikaty lub działania ze strony lotniska bądź obsługi handlingowej.
Fot: Mateusz Łysik / Głos24