W Krakowie oficjalnie ruszył jarmark wielkanocny — Wielu lokalnych twórców po prostu nie stać na udział, a przecież taki jarmark powinien być miejscem promocji rzemiosła — komentuje Łukasz Gibała, radny miasta.
Dziś na krakowskim Rynku Głównym ruszył długo wyczekiwany Jarmark Wielkanocny. Tegoroczna edycja przyciąga nie tylko zapachem wędlin, świeżych wypieków i grzanego wina, ale również różnorodnością dekoracji świątecznych i rękodzieła. Na miejscu stanęło aż 95 stoisk, oferujących wszystko – od malowanych pisanek, przez ceramikę i biżuterię, po regionalne przysmaki.
- Zobacz też:

Ceny z kosmosu
Ceny, jak co roku, niektóre potrafią zwalić z nóg:
zupa grzybowa – 30 zł,
zapiekanka z pieczarkami – 35 zł,
klasyczny burger – 50 zł,
pierogi z mięsem (10 szt.) – 50 zł,
kiełbasa w bułce – 50 zł,
pajda chleba ze smalcem – 22 zł,
pajda z dodatkiem kiełbasy – już 37 zł.
Skąd tak wysokie ceny? Według Łukasza Gibały, lidera stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców, źródła tej sytuacji można szukać w organizacyjnych kulisach jarmarku. Od ponad dwóch dekad za wydarzenie odpowiadać ma ta sama grupa – Krakowska Kongregacja Kupiecka. Ma ona tak na prawdę monopol na organizację tego typu imprez w mieście. Samorząd ogranicza swoje zaangażowanie do minimum, co w praktyce oznacza przekazanie pełnej kontroli nad wydarzeniem jednej organizacji.
Wysoka poprzeczka
Wysokie ceny wynajmu stoisk, które automatycznie przekładają się na ceny dla klientów sprawiają, że wielu lokalnych rzemieślników i twórców zwyczajnie nie stać na udział, a przecież jarmark powinien być miejscem promocji lokalnej kultury, nie tylko źródłem zysku.
Po ubiegłorocznej fali krytyki świątecznego jarmarku bożonarodzeniowego, organizatorzy zapowiadają zmiany. W tym roku każdy wystawca miał zostać zobowiązany do wprowadzenia jednej pozycji w „bardzo przystępnej cenie”, choć jak na razie niełatwo ją znaleźć w gąszczu drogich specjałów.
Mała ulga dla krakowian
Dobrą wiadomością dla mieszkańców jest jednak zniżka 15% dla posiadaczy Karty Krakowskiej – to może być niewielkie, ale mile widziane wsparcie dla domowego budżetu. Choć i to nie jest mile widzianym udogodnieniem — To nie Kraków dla mieszkańców, tylko dla turystów — komentuje jedna z internautek. — Nie dam zarobić nawet złotówki... — przyznaje inny krakowianin.
Mimo kontrowersji, warto zajrzeć na Rynek – choćby po to, by poczuć klimat zbliżających się Świąt Wielkanocnych.
Fot.: FB/Łukasz Gibała