W rejonie Mostu Dębnickiego w Krakowie, w miejscu, w którym doszło do tragicznego wypadku, mieszkańcy miasta oraz turyści stawiają znicze. – Chociaż w ten sposób mogę okazać współczucie rodzinom, które straciły swoich bliskich – powiedziała chwilę po zapaleniu lampki pani Barbara, mieszkanka Krakowa.
W nocy z piątku na sobotę (z 14 na 15 lipca) w rejonie Mostu Dębnickiego w Krakowie doszło do tragicznego wypadku, w którym śmierć poniosło czterech młodych mężczyzn. Kierujący Renault Megane jadący Aleją Krasińskiego stracił panowanie nad pojazdem, potrącił słupki zawężające jezdnię, przejechał przez skrzyżowanie w lewą stronę uderzając w słup sygnalizacji świetlnej i lampę oświetlenia ulicznego, a następnie zjechał, dachując, po schodach na Bulwar Czerwieński, gdzie z kolei uderzył w betonowy murek okalający ścieżkę dla pieszych. Na miejscu wypadku szybko zjawiły się służby. Strażacy, przy pomocy narzędzi hydraulicznych, wyciągnęli poszkodowanych z pojazdu. Przybyły na miejsce Zespół Ratownictwa Medycznego wraz ze strażakami rozpoczął walkę o ich życie. Niestety, mimo prowadzonej reanimacji nie udało się przywrócić funkcji życiowych mężczyzn. Zmarli mieli od 20 do 24 lat.
Dziesiątki palących się zniczy
Przez cały weekend gromadzący się w miejscu tragedii mieszkańcy Krakowa i okolic zwracali uwagę zaciekawionych turystów, przyciągając ich za sobą. – Przed chwilą turysta z Francji zapytał mnie po angielsku, co się stało, dlaczego w tym miejscu gromadzone są znicze. Gdy opowiedziałam mu, do jakiego nieszczęścia doszło minionej nocy, uronił łzę. Był poruszony tym, że w wypadku życie stracili tak młodzi ludzie. Mężczyzna chwilę się pomodlił ze swoją rodziną, a następnie odszedł w milczeniu – powiedziała pani Karolina, jedna z osób, które postanowiły odwiedzić miejsce wypadku.
W niedzielne popołudnie (16 lipca) w rejon Mostu Dębnickiego udali się również mieszkańcy powiatu wielickiego, z którego pochodzili tragicznie zmarli mężczyźni. – Osobiście znaliśmy jednego z uczestników wypadku, to był kolega naszego wnuka, udzielał się charytatywnie, Boże, taka tragedia. Tacy młodzi ludzie, mieli przed sobą całe życie. Co za nieszczęście, co za nieszczęście... Początkowo aż człowiek nie chciał wierzyć, że coś takiego mogło się stać, a gdy zobaczył zdjęcia, to… Ah. Wraz z córką przyjechaliśmy tutaj, by postawić symboliczny znicz i zmówić modlitwę za dusze tych biednych chłopaków – nie kryje wzruszenia pan Zbigniew, mieszkaniec Ochmanowa w powiecie wielickim.
Fala hejtu
W mediach społecznościowych pod postami informującymi o wypadku pojawiły się setki nieprzychylnych komentarzy, skierowanych w stronę zmarłych uczestników. Jedna z internautek w swojej wypowiedzi zaapelowała o zaprzestanie atakowania ofiar oraz ich rodzin. – Czy wy wszyscy jesteście normalni? Pisząc te brednie poczuliście się lepiej, zrobiło wam to dzień? Gdzie wy macie serca… Tam zginęli ludzie, młodzi ludzie. To jest tragedia nie jednej rodziny, a czterech. Kto wam dał prawo do wypisywania tak podłych rzeczy? To był czyjś syn, czyjś brat czy chłopak. Niezależnie czyja to była wina, już nic im życia nie zwróci. Apeluję o bycie człowiekiem i uszanowanie rodzin, które ostatnie czego w tym momencie potrzebują to czytania waszych podłych słów – nie kryła oburzenia internautka.
Przypomnijmy, Prokurator Prokuratury Rejonowej Kraków–Krowodrza w Krakowie w sobotę (15 lipca) wydał postanowienie o wszczęciu śledztwa w sprawie umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i nieumyślnego spowodowania wypadku w dniu 15 lipca 2023 roku w Krakowie przez kierującego pojazdem marki Renault tj. Patryka P. – Odnosząc się do doniesień medialnych, mówiących, że kierowcą była inna osoba, informujemy, iż wszystkie ustalenia wskazują, że to Patryk P. kierował wskazanym samochodem. W szczególności wskazują na to czynności identyfikacyjne na miejscu zdarzenia, materiał fotograficzny i nagranie z monitoringu ulicznego, na którym widać jak Patryk P. chwilę przed wypadkiem wsiada za kierownicę swego samochodu – poinformowano w oświadczeniu.
Fot. Katarzyna Jamróz/Głos24
Czytaj również: