wtorek, 1 listopada 2022 13:10

To nie pierwszy taki atak. Historia wybuchowych łodzi jest długa

Autor Tomasz Stępień
To nie pierwszy taki atak. Historia wybuchowych łodzi jest długa

Atak ukraińskich dronów nawodnych na bazę Rosyjskiej Marynarki Wojennej w Sewastopolu wprawił w lekkie osłupienie dowództwo rosyjskiej floty. Nic dziwnego — wypełnione materiałami wybuchowymi motorówki okazały się zabójczo skuteczne — uszkodziły co najmniej dwa okręty. Ale historia wybuchowych łodzi jest dużo dłuższa. Wykorzystywano je co najmniej od wojny secesyjnej praktycznie w każdym konflikcie, aby sparaliżować flotę przeciwnika.

W sobotę, 29 października bazą rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu wstrząsnęły silne eksplozje. Ruch statków w porcie został wstrzymany, a – jak się później okazało – w wyniku ataku uszkodzeniu uległy trałowiec Iwan Gołubiec i fregata rakietowa Admirał Makarow. Obe jednostki są bardzo cenne dla Floty Czarnomorskiej.

Pierwszy okręt, przeznaczony do poszukiwania i niszczenia min, a także osłony konwojów i operacji desantowych wyposażony jest w wiele bardzo skomplikowanych systemów. Ale ważniejsza jest druga jednostka — fregata Admirał Makarow, która po zatopieniu w maju krążownika Moskwa, przejęła po nim funkcję okrętu flagowego. Jak to się stało, że stosunkowo proste, wypełnione materiałami wybuchowymi i wyposażone w zestaw czujników i kamerę zamontowane na małym maszcie motorówki mogły dokonać takich zniszczeń w jednej z ważniejszych baz rosyjskiej floty? Na zamieszczonych w mediach społecznościowych filmach widać, jak przedzierają się przez ogień prowadzony ze statków, łodzi motorowych, a nawet helikopterów. Nic z tego, łodzie — kamikadze docierają do celu. Ale wybuchowe łodzie były wykorzystywane już dużo wcześniej. Z różnym skutkiem.

Jedna z największych eksplozji tamtych czasów

W kwietniu 1585 r. oblegana przez Hiszpanów Antwerpia jest już całkowicie pozbawiona dostaw i posiłków. W lutym dowodzący Hiszpanami Aleksander Farnese wybudował most na rzecze Skalda, który składał się z połączonych ze sobą i zakotwiczonych łodzi, wyposażonych w działa. Nikt płynący rzeką nie mógł się przecisnąć. Antwerpia jest odcięta. Trwa właśnie wojna wojna osiemdziesięcioletnia, w trakcie której Niderlandy składające się z Holandii, Belgii, Luksemburga oraz części Północnej Francji wchodziły w skład państwa hiszpańskiego chcą się wyzwolić spod panowania hiszpańskiego. Holendrzy nie mają wyjścia – muszą zaatakować most. Próbują uszkodzić go ogniem - 5 kwietnia dowodzący obroną Jacob Jacobzon wysłał 32 płonące łodzie w dół Skaldy. Łodzie uderzyły w chroniące most tratwy, ale Hiszpanie w większości zdołali odepchnąć płonące statki. Ale to dopiero przygrywka do właściwego ataku na most. Zbliża się do niego duży statek – Fortuna – który jest załadowany prochem. Niestety - osiada na mieliźnie, a eksplozja, która na niej nastąpiła, była niewielka. W chwilę później z nurtem rzeki nadpłynęła Nadzieja, która uderzyła i wbiła się w most. Hiszpanie nie wiedzieli, że jest ona wypełniona beczkami z prochem – weszli na statek, gasząc płomienie. W chwilę potem nastąpiła jedna z największych w tamtych czasach eksplozja, w wyniku której unicestwieniu uległ most, okoliczne forty, groble i część nadbrzeża. Na miejscu zginęło ponad 1000 hiszpańskich żołnierzy, a ich ciał nie odnaleziono nigdy. Zapadły się pobliskie domy, a wielu ludzi obaliła potężna fala uderzeniowa. Z nieba spadały umieszczone na okręcie kule armatnie, kamienie i szczątki ofiar. Podobno jeden z oficerów siłą podmuchu przeleciał pół mili przez rzekę, spadając bezpiecznie na drugim jej brzegu. Pomimo tego wielkiego sukcesu, Holendrzy nie ruszyli do szturmu i nie wykorzystali wielkiej szansy na zwycięstwo. Farnese nakazał odbudowę zniszczonego mostu. Antwerpia padła 17 sierpnia 1585 r.

Nadzieja eksploduje na moście blokującym statki podczas oblężenia Antwerpii w 1585 roku - fot: Rijksmuseum

Wojna secesyjna

Była noc 5 października 1863 roku, gdy CSS David, dowodzona przez porucznika Williama T. Glassella konfederacka łódź opuściła port Charleston i zbliżała się niezauważona do służącego w marynarce Unii USS New Ironsides. A to był to łakomy kąsek. Opancerzony parowiec z 450 marynarzami na pokładzie, uzbrojony 11-calowe działa USS New Ironsides skutecznie blokował porty Konfederacji w Karolinie Południowej i Północnej.

USS New Ironsides - Wikimedia Commons

Nic więc dziwnego, że Marynarka Wojenna Stanów Skonfederowanych chciała z nim zrobić porządek. Do zadania wyznaczono CSS David. Ten nietypowy okręt można w zasadzie uznać za protoplastę łodzi torpedowych. Miał kształt cygara, 15 m długości i zbiorniki balastowe. Gdy zalewał je wodą, pływał półzanurzalny – ponad lustro wody wystawał tylko kiosk i komin kotła. Załogę stanowiło 4 marynarzy. Przypominał nieco okręt podwodny, ale nim nie był - całkiem zanurzać się nie mógł. A że jego kocioł opalano tylko węglem antracytowym, który pali się niemal bez dymu, mógł w ciemne noce podpłynąć niezauważony całkiem blisko jednostek Unii. Było to konieczne – wyrzucanych torped jeszcze wtedy nie wynaleziono, ale CSS David miał inne zmyślne urządzenie, dzięki któremu mógł niszczyć wrogie statki. Z dziobu wystawał mu kilkumetrowej długości drewniany drąg, na końcu którego umieszczono ładunek wybuchowy w postaci 61 kg prochu.

CSS David - schemat - Wikimedia Commons

Wystarczyło podpłynąć z dużą prędkością do wrogiego statku i wbić mu tę „torpedę” w burtę. Po oddaleniu się na bezpieczną odległość detonowano ładunek za pomocą liny. 5 października wszystko szło zgodnie z planem. David zbliżył stojącego na kotwicy New Ironsides, dostrzeżono go dopiero, gdy był 45 m przed okrętem. Natychmiast ruszył do szarży, wbił ładunek w pancernik i wycofał się, aby uniknąć skutków wybuchu. I tu zaczęły się komplikacje. Eksplozja wyrzuciła wysoką kolumnę wody, która spadła na statek Konfederacji, wlała się do środka przez otwarty kioski... zgasiła kocioł. Na łodzi zapanowała lekka panika, dowódca i dwóch członków załogi wyskoczyli do morza i uciekali, sądząc, że okręt zaraz zatonie. Na pokładzie został tylko pilot, który na dodatek nie umiał pływać. Ale chwilę później jeden z marynarzy zorientował się, że CSS David jednak na dno nie pójdzie. Wrócił na pokład, razem z pilotem zdołał rozpalić z powrotem kocioł i popłynął wzdłuż kanału w bezpieczne miejsce. Porucznik  Glassell i marynarz z którym uciekał zostali schwytani. New Ironsides został uszkodzony przez eksplozję, ale nie na tyle mocno, aby zatonąć. Służył do kwietnia 1865 r., gdy został wycofany ze służby, ale w nocy 16 grudnia tego roku wybuchł na nim pożar więc odholowano go na płytkie wody, gdzie spłonął i zatonął.

I wojna światowa

Monitor Królewskiej Marynarki Wojennej HMS Erebus patrolował właśnie wybrzeże  Flandrii, gdy marynarze zauważyli szybko zbliżającą się do okrętu motorówkę. Był  28 października 1917 r., trwała I wojna światowa. HMS Erebus zwodowany ledwie rok wcześniej, jak inne okręty typu monitor nie był ani specjalnie ani szybki, ani mocno opancerzony, ale posiadał solidny atut w postaci dużych, 15-calowych dział.

HMS Erebus I02 - Wikimedia Commons

Feralnego dnia Erebus nie płynął sam, towarzyszyła m u eskorta - kontrtorpedowce, trałowce i patrolowce. Mimo, że Marynarze królewskiej Royal Navy nie mieli wcześniej do czynienia z tego typu atakami, otworzyli ogień. Ale nie zdołali jej zatrzymać. W kierunku monitora z prędkością 30 węzłów zbliżała się łódź „Ferrilenkboot”, znana też jako FL-boat. Zaraz po wybuchu wojny światowej firma Siemens, a także inne zwróciły się do niemieckiego Ministerstwa Wojny i Urzędu Marynarki Wojennej Rzeszy z propozycją udostępnienia swoich patentów i wynalazków, które mogłyby przysłużyć się niemieckiej armii. Komisja zainteresowała się między innymi projektem zdalnie sterowanej łodzi. W ten sposób powstała 13-metrowa motorówka zasilana 210-konnym silnikiem. W rejonie dziobu znajdował się 700-kilogramowy ładunek wybuchowy, który detonował przy użyciu prostego zapalnika uderzeniowego. Problem stanowiło sterowanie. Rozwiązania szły w dwóch kierunkach: sterowania radiowego – te modele wyposażone były w wysokie maszty anten radiowych z przodu i z tyłu. Ale było ono dość podatne na zakłócenia – dlatego rozwijano także sterowanie kablowe. Bęben z 20 km liny ważył 800 kg! We wrześniu 1915 Kriegsministerium zleciło budowę 12 łodzi. Cztery miały zostać poddane dalszym próbom i testom na morzu, a osiem miało zostać natychmiast przeniesionych do Flandrii, aby tam atakować Brytyjskie monitory.

Fernlenboot - Wikimedia Commons

I właśnie motorówkę o oznaczeniu FL 12, najprawdopodobniej kierowaną przez radio (niektóre źródła mówią o sterowaniu z samolotu zwiadowczego) zauważyli marynarze  HMS Erebus. Nie zdołali jej zatrzymać. Uderzyła w monitor na wysokości śródokręcia. Ale zniszczenia były niewielkie.  Erebus utracił 15 m wybrzuszenia przeciwtorpedowego, które chroniło kadłub okrętów przed uderzeniem torpedy – miało brać na siebie impet podwodnego wybuchu.

Ten nieudany atak nie był jedynym problemem wybuchowych łodzi niemieckich - cały program „Ferrilenkboot” był średnio udany. Łodzie FL-boat nękały awarie systemu sterowania, były zatapiane przez ostrzał artyleryjski czy pożary silników. Większość z nich skończyła służbę przez samozniszczenie. W końcu, ze względu na wysokie koszty i ciągły brak sukcesów łodzi FL, na początku 1918 roku zdecydowano o wstrzymaniu programu budowy. HMS Erenus służył jeszcze długo. Zdążył wziąć udział w II wojnie światowej i swoimi działami bombardował wybrzeża Normandii lądowania 6 czerwca 1944 roku. Służbę zakończył w lipcu rok później.

Operacja Frankton

Ta akcja to gotowy scenariusz na film. Zresztą w 1955 rzeczywiście zekranizowano scenariusz, który został oparty na wydarzeniach związanych z wykonywaniem misji. Kajakowy rajd na Bordeaux brytyjskiego komando podczas II wojny światowej może niezupełnie mieści się w kategorii wybuchowych łodzi, ale warto go odnotować. Zwłaszcza że, zdaniem Winstona Churchilla skrócił on II wojnę światową o około 6 miesięcy. Teoretycznie plan był prosty – brytyjska łódź podwodna miała wyrzucić komandosów z jednostki specjalnej Royal Marines u wybrzeży okupowanej Francji w sześciu składanych kajakach – po dwóch żołnierzy w każdym. Komandosi mieli szybko dopłynąć kajakami do Bordeaux, wyładować z nich sprzęt, zaminować i wysadzić stojące w porcie statki, pełne oleje roślinnych, zwierzęcych czy surowej gumy. Brzmi dobrze? No właśnie...

Brytyjscy marynarze podczas operacji Frankton - Wikimedia Commons

Kłopoty zaczęły się już na samym początku. Okręt podwodny HMS „Tuna”, który 30 listopada 1942 wypłynął z Holy Loch w Szkocji, a na pokładzie którego znajdowało się 13 komandosów i sześć kajaków Mark II, ze względu na słabą pogodę i napotkane pole minowe do wyznaczonego miejsca okręt dopłynął dzień później niż planowano, czyli 7 grudnia. Gdy okręt okręt wynurzył się około 16 km od ujścia rzeki Żyrondy i rozpoczęto wyładunek kajaków, jeden z nich został uszkodzony podczas opuszczania włazu łodzi podwodnej. To wyeliminowało jego załogę z udziału w misji. Zostało pięć kajaków, ale dalej było jeszcze gorzej. Plan zakładał, że komandosi będą wiosłować, odpoczywając przez pięć minut co godzinę. Pierwszej nocy, z 7 na 8 grudnia, jeden z kajaków walcząc z silnymi przypływami i bocznymi wiatrami poszedł pod wodę. Kolejny podzielił jego los na falach o wysokości 1,5 m. Jego załoga trzymała się pozostałych kajaków, dopływając bliżej brzegu. Komandosi przeżyli chwile grozy, gdy natknęli się na trzy niemieckie fregaty ale leżąc płasko na kajakach i wiosłując w ciszy, udało im się przedostać bez wykrycia. Pierwszej trzy pozostałe kajaki pokonały 20 mil w pięć godzin i wylądowały w pobliżu St Vivien du Medoc. Gdy ukrywali się w ciągu dnia doszło do kolejnej tragedii – dwóch Brytyjczyków zostało schwytanych przez niemiecką żandarmerię o świcie w pobliżu latarni morskiej Pointe de Grave. Pod koniec drugiej nocy, 8/9 grudnia, dwa pozostałe kajaki przepłynęły kolejne 35 km w ciągu sześciu godzin. Trzeciej nocy, 9/10 grudnia, przepłynęli 15 mil, a czwartej nocy, 10/11 grudnia, z powodu silnego odpływu zdołali pokonać tylko 9 mil (14 km). W końcu, w nocy z 11 na 12 grudnia dotarli do Bordeaux. Podpływali do kolejnych statków i zakładali na nich miny – jeden zespół umieścili osiem min na czterech statkach, drugi - osiem min na dwóch statkach, pięć na dużym statku towarowym i trzy na małym liniowcu.

Po wykonaniu zadania wycofali się do Saint-Genès-de-Blaye. Tam ukryli kajaki i ruszyli drogą lądową ku Hiszpanii. Ale nadal nie mieli szczęścia. Załoga jednego z kajaków została schwytana w Montlieu-la-Garde i tylko jednej udało się przekroczyć granicę i dotrzeć ostatecznie na Gibraltar, skąd zostali zabrani do Wielkiej Brytanii. Z 10 mężczyzn, którzy wystartowali z łodzi podwodnej, przeżyło kajakowy rajd na Bordeaux: Herbert 'Blondie' Hasler i Bill Sparks. Z pozostałych ośmiu sześciu zostało rozstrzelanych przez Niemców, a dwóch zmarło z powodu hipotermii. Jedyny ocalały kajak Cockle Mark II, wraz z oryginalnym wyposażeniem, można zobaczyć w Muzeum Połączonych Sztabów, mieszczącym się w Maldon, Essex.

Atak na USS Cole

12 października 2000 r., jeszcze mało kto wiedział co oznacza nazwa  Al-Kaida. Dopiero za 11 miesięcy po zamachach na World Trade Center i Pentagon rozpocznie się wojna z terroryzmem. USS Cole - amerykański niszczyciel Aegis typu Arleigh Burke wersji Flight I, właśnie zacumował w porcie Adenie w Jemenie na rutynowy postój w celu zatankowania paliwa. USS Cole to silnie uzbrojony okręt – ma na wyposażeniu przeciwpodwodne torpedy, pociski przeciwlotnicze, pociski manewrujące woda-ziemia, czy przeciwokrętowe pociski manewrujące Harpoon. Do tego armaty 127 mm i wielolufowe artyleryjskie systemy obrony bezpośredniej Vulcan.

USS Cole holowany po ataku przez holownik - Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych

O 11:18 czasu lokalnego w stronę okrętu płynie mała łódź z włókna szklanego, a dwaj siedzący w niej mężczyźni machają i wykonują przyjazne gesty w kierunku załogi. Nikt nie wystrzelił do nich nawet jednego pocisku. Gdy zbliżyli się do lewej burty USS Cole, okrętem wstrząsa potworna eksplozja. Łódka wyładowana była około 300 kg silnego materiału wybuchowego C4 uformowanego w ładunek kumulacyjny, a mężczyźni byli zamachowcami-samobójcami. Eksplozja wyrwała w burcie okrętu dziurę o średnicy około 12 metrów zabijając 17 amerykańskich marynarzy i raniąc 39.

USS Cole po ataku - Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych

To największa liczba ofiar amerykańskiej marynarki od czasu incydentu z USS Stark podczas wojny irańsko-irackiej, gdy 17 maja 1987 roku, iracki samolot wystrzelił dwa pociski w amerykańską fregatę. Impet wybuchu  poszedł na przestrzeń pod kambuzem statku, rozerwał pokład, zabijając członków załogi, którzy ustawiali się w kolejce na lunch. W celu ratowania ciężko uszkodzonego okrętu, służby ratownicze wycięły dziurę po przeciwległej stronie na sterburcie aby zrównoważyć okręt, zapobiegając w ten sposób jego przewróceniu się na lewą burtę. Po 14 miesiącach napraw niszczyciel powrócił do czynnej służby w 2002 roku. Do zamachu przyznała się Al-Kaida.

Historia

Historia - najnowsze informacje

Rozrywka