9 grudnia pani Krystyna zaczęła się źle czuć. Po dwóch dniach jej stan pogorszył się na tyle, że trafiła do Szpitala Specjalistycznego Rydygiera w Krakowie. Po kilku godzinach czuła się już lepiej, zdiagnozowano u niej grypę typu A, ale pozostawiono ją na obserwacji. Niestety, jak podaje portal uwaga.tvn.pl, pobyt w szpitalu zakończył się dla pani Krystyny tragedią.
Pacjentka przez pomyłkę otrzymała leki przeznaczone dla innej osoby, co doprowadziło do jej śmierci. Rodzina pani Krystyny wspomina, że w dniu tragedii kobieta czuła się dobrze i rozmawiała przez telefon. – W ten dzień, kiedy to się wydarzyło, ona się śmiała, gadałyśmy o głupotach – wspomina w rozmowie z "Uwagą" synowa zmarłej, pani Marta. Jednak później pani Krystyna podzieliła się z bliskimi z niepokojącą informacją. – Zadzwoniłam do niej potem o 13:40 i mówiła, że zażyła inne leki, że dostała leki innego pacjenta. Że dopiero jak połknęła leki, to zobaczyła, że na kubeczku jest inne imię i nazwisko – dodaje synowa.
Rodzina pacjentki od razu zaczęli interweniować. Pan Paweł, syn zmarłej, wielokrotnie próbował skontaktować się z personelem, aż w końcu pielęgniarka Katarzyna S. przyznała się do błędu. – To była młoda dziewczyna, miły głos. Mówi: "Ja bardzo pana przepraszam, faktycznie doszło do pomyłki. Podałam złe leki, inne niż miałam podać" – relacjonuje pan Paweł. Zapewniła rodzinę, że leki nie zagrażają życiu pacjentki. – Powiedziała, że to uzupełnienie magnezu i potasu oraz lek nasenny, więc co najwyżej mama będzie senna – dodaje syn.
Rodzina zaufała pielęgniarce.
Śmierć pani Krystyny
Wieczorem, gdy synowie odwiedzili panią Krystynę, zauważyli, że jest bardzo senna. Lekarka zapewniła ich, że to nic groźnego. – Pytam, co będzie z mamą, bo nie mogę jej dobudzić. Usłyszałem: "Prześpi się i rano będzie w porządku" – opowiada pan Paweł. Mężczyźni wyszli ze szpitala przekonani, że stan ich mamy nie budzi obaw.
Kilka godzin później rodzina otrzymała tragiczną wiadomość. – Około północy próbowała się do mnie dodzwonić siostra. Kątem oka zobaczyłem, że miga mi lampka w telefonie. Dostałem SMS, że mama nie żyje – wspomina pan Sebastian, drugi syn zmarłej. Lekarze przekazali, że około godz. 23:00 nastąpiło zatrzymanie akcji serca, a mimo godzinnej reanimacji pacjentka zmarła.
Rodzina wstrząśnięta tragedią domagała się wyjaśnień. Dopiero wtedy dowiedzieli się, że pani Krystyna otrzymała aż siedem tabletek przeznaczonych dla innego pacjenta – osoby chorej psychicznie, przyjmującej silne leki psychotropowe i nasenne.
Szpital unika odpowiedzi
Początkowo prezes szpitala zapewnił o transparentności i współpracy, jednak później wycofał zgodę na upublicznienie rozmowy. Szpital potwierdził, że pielęgniarka Katarzyna S. pomyliła leki i nie zgłosiła tego lekarzowi. Kobieta została zwolniona dyscyplinarnie. Pielęgniarka nie odpowiedziała na wiadomości od dziennikarzy "Uwagi".
Ekspertka ds. pielęgniarstwa Jolanta Garbecka podkreśla, że przed podaniem leku należy go trzykrotnie sprawdzić. – Jeżeli dojdzie do pomyłki, lekarz powinien natychmiast powiadomić dział jakości, ustalić, jakie leki przyjął pacjent i jak najszybciej zareagować. Może być konieczne płukanie żołądka – wyjaśnia.
Sprawa trafiła do prokuratury
Rodzina pani Krystyny, reprezentowana przez mecenas Jolantę Budzowską, walczy o wyjaśnienie sprawy. – Źródłem wszystkich problemów jest pielęgniarka, która błędnie podała leki i zataiła pomyłkę. Nikt nie ustalił, jakie dokładnie leki i w jakich dawkach przyjęła pacjentka – mówi mecenas Budzowska. Rodzina podkreśla, że ich celem jest poznanie prawdy. – Do dzisiaj nie wiemy, co kierowało tą pielęgniarką i dlaczego postanowiła zataić pomyłkę – dodaje prawniczka.
Śledztwo trwa.
Inf.: uwaga.tvn.pl
Fot.: Szpital Specjalistyczny Rydygiera w Krakowie