Jest już opinia biegłych w sprawie tragicznej śmierci lekarza, 35-letni sprawca nie odpowie za zabójstwo. Jak stwierdzili biegli, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że mężczyzna – z powodu choroby psychicznej – mógłby w przyszłości dopuścić się podobnego ataku.
Biegli: to choroba
Prokuratura Okręgowa w Krakowie poinformowała, że otrzymała kluczową opinię sądowo-psychiatryczną dotyczącą Jarosława W., podejrzanego o zabójstwo lekarza ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Z ustaleń biegłych wynika, że w chwili czynu mężczyzna miał zniesioną zdolność rozpoznania jego znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem – a więc był niepoczytalny w rozumieniu przepisów.
To oznacza zasadniczą zmianę w kierunku postępowania: prokurator zapowiada złożenie do Sądu Okręgowego w Krakowie wniosku o umorzenie postępowania z powodu niepoczytalności sprawcy w chwili czynu. Jednocześnie śledczy będą wnosić o zastosowanie wobec niego środka zabezpieczającego – umieszczenia w odpowiednim zakładzie psychiatrycznym. W uzasadnieniu wskazano na „wysokie prawdopodobieństwo” popełnienia w przyszłości podobnego czynu związanego z chorobą psychiczną.
Brutalny atak w szpitalu
Do tragedii doszło 29 kwietnia 2025 roku, około godz. 10:30, w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Do gabinetu, w którym ortopeda dr Tomasz Solecki (47 lat) przyjmował pacjentkę, wtargnął mężczyzna i zaatakował lekarza nożem. Mimo natychmiastowej reakcji i podjętych działań ratunkowych, lekarz zmarł. Napastnikiem był 35-letni funkcjonariusz Służby Więziennej.
Zmarły lekarz był uznanym specjalistą, cenionym przez pacjentów i współpracowników. Jego śmierć wstrząsnęła środowiskiem lekarskim oraz mieszkańcami Krakowa. Szpital w wydanym oświadczeniu podkreślił, że był to człowiek pełen dobroci i życzliwości – lekarz z powołania.
Tragedii można było uniknąć?
Po tragedii pojawiło się pytanie, czy tej tragedii dało się uniknąć: już w styczniu 2025 r. dr Tomasz Solecki przekazał policji informację, że mężczyzna domaga się od niego 20 tys. zł „zadośćuczynienia” za rzekomo źle przeprowadzony zabieg, prosząc jednocześnie funkcjonariuszy, by nie wszczynać postępowania, tylko potraktować to jako zgłoszenie informacyjne.
Do tego – jak wynika z relacji świadków przytaczanych po ataku i późniejszych ustaleń dziennikarskich – napastnik wzbudzał niepokój jeszcze przed wejściem do gabinetu, a wcześniej miał przejawiać zachowania uznawane za alarmujące, co dziś tylko zaostrza dyskusję o tym, jak wcześnie system powinien wyłapywać takie sygnały.
Potrzeba zmian systemowych
Sprawa wywołała dyskusję o bezpieczeństwie personelu w placówkach ochrony zdrowia. W samym Szpitalu Uniwersyteckim w dniu ataku wprowadzono natychmiastowe działania organizacyjne: placówka poinformowała m.in. o czasowym wstrzymaniu pracy poradni ortopedycznej i przełożeniu wizyt pacjentów zaplanowanych na kolejne dwa dni.
Już po tragedii – zaczęły padać konkretne propozycje zmian systemowych, które mają ograniczyć ryzyko podobnych ataków w przyszłości. Wśród postulatów pojawiają się m.in. procedury zgłaszania aktów agresji, skuteczniejsze ściganie gróźb, większa ochrona danych osobowych medyków, a także reglamentacja dostępu do części szpitali tak, by nie utrudniać leczenia pacjentom, ale jednocześnie ograniczyć „wolny wstęp” tam, gdzie nie jest konieczny. W debacie wracają też rozwiązania stricte techniczne – od przycisków alarmowych w gabinetach po bramki wykrywające metal przy wejściach.
fot. Mateusz Łysik










![Niebo, które łączy pokolenia. 100 lat Lotniczej Akademii Wojskowej [FOTO]](https://cdn.glos24.pl/2025/12/DSC_3811-1_w300.webp)








