czwartek, 21 lutego 2019 16:13

Tramwaj niezgody

Autor Jakub Kwaśny - Przewodniczący Rady Miejskiej w Tarnowie
Tramwaj niezgody

Od jakiegoś czasu w Tarnowie dyskusja w przestrzeni publicznej skoncentrowała się na tramwaju. I to wcale nie byle jakim tramwaju.

Chodzi wszak o replikę tarnowskiej „biedronki” (nie, nie mylić ze sklepem), która od dłuższego już czasu stoi sobie na pl. Sobieskiego w Tarnowie i serwuje jedną z najlepszych kaw w mieście. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że od jakiegoś czasu jest to najlepsze (choć niezbyt dyskretne) miejsce do tego, aby napić się w mieście kawy. Bardzo szybko przypadł on (ów tramwaj) do gustu nie tylko turystom, ale także mieszkańcom Tarnowa. Zyskał sobie całe rzesze sympatyków i niejako wrósł już w krajobraz miasta i placu Sobieskiego.

Nie ma tygodnia, żeby ktoś nie sfotografował się na jego tle, nie „otagował” się w mediach społecznościowych, że pije tam kawę, czy zajada się pysznym deserem. Sam kiedy tylko mogę chętnie umawiam się właśnie tam. Nic dziwnego, że prócz fanów i wielbicieli bracia Bielakowie (jeden był kiedyś znanym dj’em) zyskali też swego rodzaju wrogów. Już na wstępnym etapie (a coś o tym wiem) młodym przedsiębiorcom, którzy zainwestowali – z trudem zarobione pieniądze – rzucano kłody pod nogi. Sam fakt, że tramwaj stanął w miejscu, w którym teraz stoi – z blisko rocznym opóźnieniem – o czymś świadczy. Tajemnicą poliszynela jest też fakt, że nie bardzo z tego powodu zadowolony był pobliski restaurator. Niektórzy (ci mniej życzliwi) twierdzą, że to właśnie on robił wszystko, aby „kawowa konkurencja” nie powstała. Na szczęście to się nie udało. Tramwaj stoi i dumnie się prezentuje, stanowiąc dodatkową atrakcję pięknej choć nieco zaniedbanej tarnowskiej Starówki.

Całej tej wrzawy pewnie by nie było, gdyby nie słowa nobliwego i wielce zasłużonego tarnowskiego historyka Antoniego, który jak sam kiedyś w prywatnej rozmowie stwierdził, „na stare lata trochę się radykalizuje”. Ów zasłużony historyk, autor wielu książek o Tarnowie i były tarnowski radny, wygłosił zdanie odrębne od większości (której tramwaj się bardzo podoba) i wywołał burzę w szklance wody. Jak inaczej bowiem nazwać dyskusję, której dalszy ciąg z mediów społecznościowych przeniósł się na jakże tradycyjne medium radiowe, a teraz na łamy prasy drukowanej. Dyskusję, której wynikiem będzie co najwyżej reklama i mobilizacja klientów Tramwaju. Nikt bowiem nie postuluje by ten tramwaj zniknął, nikt nie chce się go pozbyć, większość wręcz szczyci się z nowej atrakcji. A i władze miasta ów tramwaj zaakceptowały. Finał pewnie będzie taki, że woda w szklance się uspokoi, a bracia Bielakowie (czego im serdecznie życzę) sprzedadzą więcej kawy. Sam niebawem się do tego przyczynię. A i Antoniemu – mam nadzieję – fanów nie ubędzie, wszak zdanie własne (choć niepopularne) mieć każdy ma prawo.

Cała ta sytuacja jest jednak dobrą okazją, by przypomnieć o pomyśle, całkiem realnym, aby po Tarnowie znów jeździł tramwaj. A przynajmniej jego replika. Nie musi jeździć na szynach, może wszak poruszać się na kołach, a w dodatku ekologicznie bo z napędem elektrycznym. Taki oto pomysł badany jest obecnie w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym. Osobiście marzy mi się, aby w Tarnowie powstała nowa linia „trambusu” (a może kiedyś prawdziwej stylizowanej „biedronki” na szynach), której start i koniec byłby przy Dworcu Kolejowym. A dalej ulicą Krakowską, Targową, Bema, Bernardyńską, Szeroką, Wałową i na powrót Krakowską. „Trambus” byłby świetnym rozwiązaniem komunikacyjnym dla turystów (ich biletem mógłby być bilet kolejowy), a także dla mieszkańców, którzy nie narzekaliby już, że nie można dojechać na Wałową, albo, że daleko z Brodzińskiego na Targową, dlatego koniecznie muszą zaparkować na placu Kazimierza. Ciekaw jestem, czy i ten tramwaj wywołałby taką burze medialną, a może zyskałby sobie równie liczną liczbę zwolenników. Szkoda tylko, że nie serwowano by w nim tak dobrej kawy.

Tarnów - najnowsze informacje

Rozrywka