wtorek, 18 kwietnia 2023 17:05

"Czuję, że zapraszam klientów do swojego domowego zacisza". Niezwykła księgarnia na Rynku Podgórskim [FOTO]

Autor Patryk Trzaska
"Czuję, że zapraszam klientów do swojego domowego zacisza". Niezwykła księgarnia na Rynku Podgórskim [FOTO]

Sami o sobie mówią, że są pasjonatami, którzy tą pasją chcą dzielić się z innymi. De Revolutionibus Books, ponieważ o nich mowa łączy na krakowskim Rynku Podgórskim funkcję księgarni oraz kawiarni. – Osobiście czuje, że zapraszam klientów do swojego domowego zacisza, a oni są moimi gośćmi – mówi w rozmowie z Głos24 Milena Gumienny, właścicielka De Revolutionibus Books.

Już od pierwszych chwil od przekroczenia progu lokalu, znajdującego się przy Rynku Podgórskim 8 można poczuć niepowtarzalny zapach. Jest to mieszanina dobrej książki oraz...kawy. Samo miejsce posiada niezwykłą atmosferę. Przy regałach stoją ludzie żywo dyskutujący o swoich ulubionych pozycjach, a przy stolikach ci, którzy do dobrej literatury lubią wypić kawę bądź herbatę.  Jak udało się stworzyć takie miejsce, w którym człowiek czuje się jak w domowym zaciszu? O tym i wielu innych rzeczach rozmawiamy z właścicielką De Revolutionibus Books – Mileną Gumienny.

Jak powstało De Revolutionibus Books? Skąd zrodził się pomysł, aby połączyć księgarnię z kawiarnią?

– Księgarnia powstała w 2013 roku z inicjatywy Fundacji Centrum Kopernika i w założeniu miała mieć charakter księgarni połączonej właśnie z kawiarnią. Chcieliśmy, aby była to przestrzeń dedykowana swobodnej rozmowie bądź wykładom naukowym i filozoficznym. Myślę, że do dziś, pomimo upływu lat, ta idea przetrwała. Przez 10 lat działaliśmy pod adresem Bracka 14 i sukcesywnie rozwijaliśmy to miejsce pod kątem czytelników.

W pewnym momencie księgarnia mocno się sprofilowała. Otrzymaliśmy etykietę „księgarni ambitnej/naukowej”, w której można znaleźć bardzo wyselekcjonowaną literaturę beletrystyczną lub popularnonaukową. Dodatkowo zaczęliśmy pozyskiwać środki na przeróżne wydarzenia kulturalne, które pozwalały nam wzbogacić ofertę działalności całorocznej. Otrzymywaliśmy dofinansowanie z programu „Partnerstwo dla książki”, które przeznaczyliśmy na cykl wydarzeń pod hasłem „Podróż w literaturze, filozofii i nauce” i inne spotkania, które się u nas regularnie odbywały i kumulowały dużą publikę. Jednak po tych 10 latach musiała nastąpić jakaś zmiana i dlatego teraz znajdujemy się pod adresem Rynek Podgórski 8.

Wspomniała Pani o zmianach. Czy mimo to, miejsce zachowało swój urok znany z początków działalności?

– Główna idea, która przyświeca naszej działalności ocalała. Jest to przestrzeń księgarni połączonej z kawiarnią, w której nadal będziemy organizować kameralne spotkania. Czujemy się społecznością, swego rodzaju rodziną. Na Brackiej mocniej odczuwaliśmy dystans między pracownikami a klientami. Teraz skróciliśmy ten dystans, co wyszło wszystkim na plus.

Trzeba pamiętać, że to miejsce nie jest ukończone w 100%. Wciąż się rozwijamy. Chcemy, aby oferta pozycji była jeszcze szersza i dotowana do potrzeb najbardziej wymagających czytelników, dlatego mam nadzieję, że wciąż będziemy udoskonalać to miejsce.

Jak ludzie reagują, gdy tu przychodzą? Ludzie kojarzą książki z bibliotecznym klimatem, gdzie nie wolno jeść i pić.

– Kultura swobodnego łączenia ze sobą kawiarni z księgarnią nie jest już nietypowym zjawiskiem. Takich miejsc w Krakowie jest kilka. Atmosfera, która u nas panuje, sprzyja swobodnemu zapoznaniu się z literaturą, na co ludzie reagują bardzo optymistycznie. Sporo osób kojarzy nas z poprzedniej lokalizacji, wiedzą, jakim miejscem jesteśmy. Przychodzą do nas również zupełnie nowi goście i równie dobrze odbierają charakterystykę tego miejsca. Nasi klienci to studenci, uczniowie liceów i szkół muzycznych, spacerowicze z dziećmi, seniorzy. Jednym słowem mieszkańcy Podgórza.

Często można się spotkać ze stwierdzeniem, że książki są wypierane przez technologię. Jak Pani, jako właścicielka księgarni na to patrzy? Czy wydania papierowe nadal cieszą się zainteresowaniem wśród ludzi?

– Naturalnie technologia wciąż się rozwija, ale książka cały czas jest „żywa”. Istnieje tak zwany „głód czytelniczy” i materialna chęć posiadania książki, aby umieścić ją w swojej domowej biblioteczce bądź potrzymać ją w ręce. Tablet bądź komputer nigdy nie zastąpi tego uczucia, jest to zupełnie inny środek przekazu.

Atmosfera, która tu panuje, zdecydowanie różni się od tej znanej w „zwykłych” księgarniach. Czy zdarzają się Państwu klienci, którzy przychodzą tu porozmawiać o literaturze? Tacy, którzy chcą zostać na dłużej?

– Prawie wszyscy klienci tacy są. Przez ostatnie 3 tygodnie, nie robimy nic innego, tylko z każdym indywidualnie rozmawiamy i opowiadamy historię tego miejsca. Jestem bardzo szczęśliwa tym, jaką społeczność udało nam się zebrać. Kilka dni temu, jeden z klientów zostawił mi kilka złotych w gratisie, przy zakupie książki. Takie sytuacje nie zdarzają się w księgarniach, dlatego jest to takie miłe, ponieważ pokazuje, że ktoś chce nas wesprzeć, że podoba mu się to miejsce.

Jesteśmy bardzo pozytywnie odbierani przez mieszkańców i mam wrażenie, że czują się wyróżnieni, że znajdujemy się w ich okolicy. Uważam, że podnosimy prestiż okolicy i nie mówię tego „zadzierając nosa”.

Ma Pani swoje ulubione pozycje wśród tych wszystkich książek?

– Uwielbiam powieści oraz beletrystykę. Wraz ze mną pracuje tu jeszcze pięć innych osób i każdy z księgarzy ma swoje ulubione pozycje i zaopatrują księgarnie również pod siebie. To bardzo ważna zasada, by dobrze prowadzić księgarnie — muszą się tu znajdować książki, które księgarze czytają i potrafią je zarekomendować klientom.

Czym jest dla Pani ta praca? Gdy się tu przebywa widać i czuć ogrom pasji.

– Zdecydowanie nie traktuję tego, jak pracę, a bardziej jako rozwój osobisty. Przebywanie tutaj pozwala mi obcować z tym, co kocham najbardziej, czyli z literaturą. Stworzyliśmy to miejsce na wzór domowego salonu. Mamy gramofon i dwie duże kolumny, które roznoszą dźwięk po całej księgarni, nadając klimatyczny nastrój.

Osobiście czuję, że zapraszam klientów do swojego domowego zacisza, a oni są moimi gośćmi. Nie wstaje do pracy rano, z poczuciem obowiązku przepracowania 8 godzin. Wychodzę z domu i jadę do miejsca, w którym się rozwijam i które kocham. Gdy patrzę na półki, widzę w nich cząstkę siebie i wszystkich tych, którzy przyczynili się do powstania tego miejsca.

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka