poniedziałek, 30 marca 2020 10:19

Dębica: Pamiętajmy o...(50): Publiczna egzekucja w Dębicy Cz.3

Autor Bernard Szwabowski
Dębica: Pamiętajmy o...(50): Publiczna egzekucja w Dębicy 
Cz.3

Po zamordowaniu Dzięgiela i Kosydara „Mściciel” skierował swój oddział w kierunku Przecławia. Zanim jednak do niego dotarli zalegli w lesie w rejonie wsi Blizna, by poczekać na wsparcie, jakie miał im udzielić oddział dowodzony przez „Olka” [Aleksander Rusin].

Faktycznie, według zeznań z procesu z 1946 roku dołączyło do ich grupy ośmiu ludzi. Wtedy to, wieczorową porą 18 lutego 1946 roku w liczbie 36 ludzi udali się do Przecławia. Głównym celem był dom Alojzego Popiela, ówczesnego zarządcy majątku Reyów z ramienia nowych władz. Ludzie „Olka” przerwali łączność telefoniczną, by nie udało się szybko powiadomić milicji o napadzie. Jednocześnie niemałą ciekawostką jest fakt, że opodal stacjonował oddział saperów, którzy ubezpieczali most na Wisłoce i mimo, że musieli zdawać sobie sprawę z tego co się dzieje, nie zareagowali.

Ludzie „Mściciela” zatrzymali komendanta posterunku MO [Milicja Obywatelska] w Przecławiu Michała Wolińskiego, którego zaprowadzili na posterunek MO, dotkliwie pobili, a sam posterunek zdemolowali. Przybyłych następnie funkcjonariuszy MO rozbroili i zastraszyli, tak że nie stawiali oni żadnego oporu. Potem udali się pod dom Alojzego Popiela, którego Jan Stefko uważał za osobistego wroga. Popiela nie było wówczas w domu, gdyż przebywał w Rzeszowie [na swoje zresztą szczęście]. Jego żona, Bronisława Popiel, słysząc łomotanie do drzwi, nie otworzyła ich. Po kilkunastu minutach usłyszała znany sobie głos komendanta Michała Wolińskiego mówiący, żeby je otworzyła, co też uczyniła. Nie wiedziała ona o tym, że Woliński został pobity i sterroryzowany groźbą użycia broni przez ludzi „Mściciela”. Po wejściu do środka rozpoczął się rabunek. Pierwszą ofiarą była Bronisława Popiel, której ściągnięto z palców wszystkie pierścionki. Kobietę wraz z matką i dziećmi położono pod bronią twarzami do podłogi mieszkania i zaczęto plądrowanie wszystkiego co się da. Zabierano wszystko: gotówkę, zegarki, teczki skórzane, obrazy, maszynę do pisania i maszynę do liczenia, rowery, futra, sukienki, dywany, pościel, bieliznę damską i męską, garnki kuchenne czy też obrusy, jak też obuwie. Podczas rabunku okradziono również przebywającego w tym domu Władysława Szlachtę z Dębicy. Na jego szkodę zabrano mu: futro, buty, kapelusz i pieniądze. Ponieważ Jan Stefko był wściekły, że nie zastał Alojzego Popiela, dlatego też uprowadził jego żonę Bronisławę, mimo jej protestów i powoływania się na opiekę nad dziećmi.

Kiedy część oddziału dokonywała rabunku w domu Popiela inny oddział zajął się rozkradaniem sklepu spółdzielczego oraz pobiciem Józefa Moskala mieszkającego po sąsiedzku. On również został jako zakładnik uprowadzony. Następnie grupa przeniosła się kilkaset metrów dalej, gdzie w upaństwowionym przecławskim dworze mieszkał miejscowy agronom Stanisław Sobkowicz. Tutaj także dokonano rabunku, zarówno mienia prywatnego [biżuteria, pieniądze, pościel i odzież], jak i mienia państwowego [furmanki, bryczki, konie, świnie, kaczki i kury]. Po zakończeniu kradzieży grupa „Olka” oddzieliła się od grupy „Mściciela” i zgarnąwszy swoją część łupów oddzieliła się, zakończyła współpracę i udała się w swoją drogę.

Tymczasem oddział Stefki udał się w kierunku południowym. Jego trasa wiodła przez Korzeniów, Bobrową, Dębicę, którą grupa jadąca na pięciu furmankach ulicami Kościuszki, Wielopolską i Gawrzyłowską pokonała nocną porą, a następnie Stasiówkę w kierunku Brzezin. 19 lutego oddział zatrzymał się w Grudnej Górnej. Stefko na kwaterę wybrał dom tamtejszego sołtysa, Stanisława Pocicy. Mimo, iż „Mściciel” powinien sobie zdawać sprawę, że oddziały Wojska Polskiego i Bezpieczeństwa Publicznego zaczęły na dużą skalę poszukiwania jego oddziału, jakby na przekór zaczął opóźniać marsz swojego oddziału. Tam też spożyli obiad i ruszyli w kierunku Brzezin. Zaraz potem zobaczyli, że zostali wykryci i ostrzelani przez siły WP, MO i UB. Ludzie „Mściciela” odpowiedzieli ogniem, ale przeciwnik miał przewagę taktyczną. Dziewięciu z nich zostało wziętych do niewoli. Sam Jan Stefko, podobno ranny, uciekł w cywilnym przebraniu. Podczas walki zginęło czterech jego ludzi. Reszcie udało się zbiec.  Ciekawostką jest fakt, że mimo ostrzeliwania funkcjonariuszy służb mundurowych nikt z nich nie został nawet ranny. Józef Moskal i Bronisława Popiel zostali uwolnieni, niemniej ta ostatnia nie odzyskała zrabowanych przedmiotów. [cdn]

Opr. Jacek Dymitrowski ,

Foto: Józef Stec - Wejście do Wojskowej Komisji Uzupełnień - Dębica 1946

Historia

Historia - najnowsze informacje

Rozrywka