poniedziałek, 27 stycznia 2025 14:28, aktualizacja 2 dni temu

Dlaczego Wisła nie robi transferów i dlaczego to źle?

Autor Krystian Kwiecień
Dlaczego Wisła nie robi transferów i dlaczego to źle?

Przez miesiąc kluby z Polski mają okazję do wzmocnienia lub uzupełnienia kadr swoich zespołów. Wisła Kraków wedle słów swojego prezesa zrezygnowała z tej możliwości.

Jarosław Królewski na zmianę swojej decyzji w sprawie zimowego okienka transferowego ma około miesiąc, bo do 22 lutego. Na ten moment wygląda na to, że na R22 nie pojawi się nikt nowy, kto miałby pomóc w powrocie klubu do Ekstraklasy.

"Nie będzie żadnych transferów na siłę-jeśli te, które chcemy zrealizować nie uda się zamknąć-możliwe, że innych po prostu nie zrobimy. Dokonaliśmy 8 transferów w tym sezonie i wierzymy, w których ludzi pozyskaliśmy-nie będziemy eksperymentować dla samych eksperymentow." - napisał prezes Królewski

Co do zasady podejście wydaje się być słuszne. Nie ma sensu ściągać w tym momencie przykładowo bramkostrzelnej dziewiątki, bo gdy Angel Rodado jest w gorszej dyspozycji, zawsze jest Łukasz Zwoliński, którego forma eksplodowała pod wodzą trenera Jopa. Tak samo ściąganie przykładowo czwartego bramkarza też wydaje się ruchem na siłę.

Czy kadra jest dobrze zbudowana?

Ale co w sytuacji, gdy obecna kadra Wisły ma newralgiczne pozycje, które proszą się o wzmocnienie? Od przyjścia do klubu Bartosz Jaroch ma prawdopodobnie za sobą najgorszą rundę, a Dawid Szot to jedyna alternatywa za niego, w dodatku podatna na kontuzje. Rafał Mikulec jest wręcz uparcie stawiany na lewą stronę, więc zostaje wspomniana dwójka.

Może przydałby się ktoś, kto pobudziłby Jarocha do rywalizacji o miejsce w 11-nastce, lub zweryfikował jego umiejętności. Kto wie, może z 30-latka będzie jeszcze najlepszy piłkarz na tej pozycji w lidze, bo potencjał i doświadczenie to coś, czego odmówić mu nie można. Do tego jednak potrzeba jakiejś konkurencji, bo ewidentnie forma jest zniżkowa.

Prawa strona obrony to tylko przykład, bo można się zastanowić też nad nowym pomocnikiem. W ostatnim meczu 2024 roku wypadł Marc Carbo,  przez kontuzję kostki. Ma wrócić dopiero na koniec marca. Lidera środka pola ciężko będzie od razu zastąpić, ale może chociaż wypożyczenie powinno zostać wzięte pod uwagę. Marzec oczywiście jest za nie długo, ale 1 liga wraca w lutym, a kończy się w maju. Czyli przez połowę rundy zabraknie Carbo, a klub chce po prostu na niego cierpliwie poczekać.

Transfery będą, ale nie teraz

"Pierwszy transfer ogłosimy już wkrótce na nowy sezon (niezależnie od ligi). (...) Nowy. Młody Polak. Obserwowany dość długo. Tak na złość tym, którzy twierdzą, że nie patrzymy przyszłościowo — mimo że sporo w tym zakresie robimy." - dodał prezes Królewski na portalu X.

Zapewne wpis ma być ironizowaniem z wytykania transferów z innych krajów, szczególnie Hiszpanii. To, co można na pewno wziąć na poważnie, to że po sezonie przyjdzie młody Polak. Nie wiadomo na jaką pozycję, ale przyjdzie.

Jeżeli to jednak nie była ironia, to można się pogubić. Teraz nie będzie transferów, ale za pół roku będzie jeden konkretny i to taki któremu wszyscy przyklasną. Dlaczego zatem nie da się takiego zrobić teraz? Kadra Wisły oczywiście jest teraz warta najwięcej z ekip na zapleczu Ekstraklasy. Blisko 7,5 miliona jest warty cały skład Białej Gwiazdy, a tylko Miedź Legnica jest jakkolwiek blisko pod tym kątem, bo ich wycena to 7,3 mln euro. Trzecia Arka Gdynia, to lekko ponad 6,5 mln.

Cena kadry nie oznacza jednak z automatu sukcesów. Wisła ma kadrę droższą od Puszczy Niepołomice i nie wiele tańszą od GKS-u Katowice, czyli co by nie było, dwóch klubów z Ekstraklasy. Na koniec dnia najważniejsze nie jest to, ile warta jest kadra, a to jak jest zbudowana. Widocznie jednak na Reymonta nic się nie zmienia jeśli chodzi o podejście. Grunt, że za pół roku zobaczymy młodego Polaka "na złość tym którzy twierdzą, że nie patrzą przyszłościowo".

fot: Mateusz Łysik / Głos24

Sport

Sport - najnowsze informacje

Rozrywka