Kajdanki dla 13-latka, czy zakład wychowawczy w wieku zaledwie 10 lat - tak może wyglądać rzeczywistość po wejściu w życie ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich, która obecnie czeka na podpis prezydenta. – To kolejny bubel prawy autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości – ocenia Tomasz Urynowicz, były wicemarszałek województwa Małopolskiego. Dzisiaj w Krakowie wraz z posłem Stanisławem Bukowcem zwracał uwagę na szkodliwość nowych przepisów, które zamiast pomóc dzieciom, będą im szkodzić.
Ustawa o wspieraniu i resocjalizacji od początku wzbudzała duże kontrowersje. Projekt Ministerstwa Sprawiedliwości zakłada m.in. możliwość stosowania wobec dzieci i młodzieży przebywających w placówkach resocjalizacyjnych środków przymusu bezpośredniego, tj. siły fizycznej, kajdanek, pasów bezpieczeństwa czy karnych izolatek. Ponadto ustawa ustala wiek odpowiedzialności dziecka za demoralizację od 10 lat. Oznacza to, że 10-latek będzie mógł stanąć przed sądem rodzinnym i zostać osadzonym w placówce wychowawczej. Projekt zakłada również wzrost uprawnień dyrektorów szkół, którzy będą mogli teraz określać przejawy demoralizacji i kierować wnioski do sądu. Ustawa pomimo sprzeciwu senatu została przegłosowana przez sejm i czeka na podpis Prezydenta Andrzeja Dudy.
Na dzisiejszej konferencji prasowej Tomasz Urynowicz podkreślał, że to nie jest droga odpowiednia dla prawidłowego rozwoju dziecka. Radny Sejmiku Województwa Małopolskiego, który sam jest ojcem 10-letniej dziewczynki, zwracał uwagę, że po wejściu nowych przepisów w życie, ocenę, czy zachowanie dziecka ma cechy demoralizacji będzie wystawiał nie sąd, a dyrektor szkoły. – Definicja demoralizacji jest dość płynna. To mogą być słabe wyniki w szkole, to mogą być złe zachowania rówieśnicze, czy koleżeńskie. To może być cały katalog, ale o tym, co jest niewłaściwe rozstrzygać będzie nie polski sąd, a dyrektor szkoły. To nie jest dobre rozwiązanie od tego mamy sądy całe postępowanie – mówił radny. Polityk Porozumienia wypowiedział się również o możliwości stosowania środków przymusu bezpośredniego, na przykład zakuwaniu w kajdanki. – Stosowanie środków fizycznych wobec tak małych dzieci jest absolutne i skandaliczne. Uważam, że w pierwszej kolejności powinniśmy szukać pytań dlaczego, wyciągać rękę, pokazywać dobre rozwiązanie, a nie traktować małego, dziesięcioletniego dziecka na równi z jakimiś łobuzami chuliganami. To nie jest dobra ustawa i mam nadzieję, że prezydent Duda posłucha naszych apeli i zdecyduje się ją zawetować – zaznaczył Tomasz Urynowicz.
Swoje zdanie o propozycji nowych przepisów wyraziła również Anna Stachowicz, adwokat z 20-letnim doświadczeniem, specjalizująca się m.in. w prawie karnym. Mecenas podkreśliła, że obecnie funkcjonujące przepisy są archaiczne, jednak propozycja Ministerstwa Sprawiedliwości, to olbrzymi krok w tył. Stachowicz zwróciła uwagę również, że nie można stwierdzić czy osoba w wieku 10 lat jest rzeczywiście zdemoralizowana. – Demoralizacja to nie jest jeden czyn, tylko ciąg czynów, więc żeby ocenić, czy dziesięciolatek jest zdemoralizowany, to należałoby jeszcze zwrócić uwagę, co on zrobił wcześniej. Aby oceniać takie czyny przed wiekiem 10 lat, to jest to już naprawdę absurd – kwitowała krakowska adwokat. Zwróciła ona również uwagę na fakt, że zwiększanie kar (szczególnie w tak młodym wieku) jest bezcelowe i nie przynosi zamierzonych efektów. – Niewątpliwie należy zauważyć, że dominujący jest prymat środków karnych nad izolacyjnymi. Mówimy tu o tendencji światowej. Czyli te ośrodki wychowawcze, zakłady poprawcze, one się nie sprawdziły żaden sposób. To jest trochę tak jak z więzieniem. Nikt chyba nie uważa, że to jest jakaś wielka resocjalizacja, jak jak ktoś pójdzie do więzienia, należy karać tak w miarę możliwości – zaznaczała Anna Stachowicz
Ustawa o o wspieraniu i resocjalizacji trafiła teraz na biurko prezydenta, który zadecyduje o jej dalszym losie.