– Już po kilku dniach walk widać było, po tym, co się dzieje na froncie, że niedługo Oświęcim stanie zajęty. Tym niemniej w obozie więźniowie wychodzili w dalszym ciągu do pracy, choć było to w gruncie rzeczy bezsensowne. Władze Auschwitz wydawały się nie zauważać sowieckiej ofensywy. Stąd niemalże do ostatniej chwili wyprowadzano komanda do pracy, a życie w obozie toczyło się zwykłym trybem – mówi w rozmowie z portalem Głos24 dr Piotr Setkiewicz, kierownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz–Birkenau w Oświęcimiu, i dodaje, że Sowieci nie wiedzieli o istnieniu obozu: – Żołnierze sowieccy byli bardzo zaskoczeni tym, co zobaczyli. Nikt za bardzo nie wiedział, jak zareagować.
27 stycznia 1945 r. żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego otworzyli bramy obozu KL Auschwitz. Więźniowie przyjęli ich jako wybawicieli. Ironią historii jest fakt, że armia reprezentująca stalinowski totalitaryzm uwolniła ofiary reżimu hitlerowskiego.
Sowieckie wojska zdobyły szczegółowe informacje o Auschwitz dopiero po zajęciu Krakowa, co uniemożliwiło im wcześniejsze dotarcie do obozu. W momencie wyzwolenia w Auschwitz, Birkenau i Monowitz przebywało około 7 tysięcy więźniów. Przed 27 stycznia żołnierze wyzwolili około 500 osób w okolicznych podobozach, takich jak Stara Kuźnia, Blachownia Śląska, Świętochłowice, Wesoła, Libiąż, Jawiszowice i Jaworzno.
Podczas walk o wyzwolenie obozów oraz miasta Oświęcim i jego okolic zginęło ponad 230 żołnierzy Armii Czerwonej, w tym dowódca 472. pułku, pułkownik Siemen Lwowicz Biesprozwannyj. Większość z nich spoczywa na cmentarzu miejskim w Oświęcimiu.
Na terenie Auschwitz i Birkenau żołnierze sowieccy znaleźli około 600 ciał więźniów, którzy zostali zastrzeleni przez esesmanów podczas odwrotu lub zmarli z wycieńczenia.
Do momentu wyzwolenia przez Armię Czerwoną około 7 tysięcy więźniów, niemieccy naziści zamordowali w Auschwitz około 1,1 miliona ludzi – głównie Żydów, ale także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i przedstawicieli innych narodowości.
Uroczyste obchody
27 stycznia obchodz0na jest 80. rocznica wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Główne uroczystości rozpoczną się o godzinie 16:00 w specjalnym namiocie zlokalizowanym nad bramą do Auschwitz II-Birkenau. Symbolicznym elementem obchodów będzie wagon towarowy umieszczony przed bramą. W wydarzeniu wezmą udział Ocalałe osoby, delegacje państwowe oraz przedstawiciele różnych instytucji.
Transmisję telewizyjną, przygotowaną przez Telewizję Polską, udostępniono globalnie, zachęcając instytucje na całym świecie do organizacji miejsc wspólnego oglądania. Muzeum Auschwitz-Birkenau 26 i 27 stycznia będzie zamknięte dla zwiedzających, jednak dla osób chcących wziąć udział w uroczystościach udostępniony zostanie specjalny sektor.
Auschwitz jest dziś symbolem Zagłady i zbrodni II wojny światowej. W 2005 roku ONZ ustanowiła 27 stycznia Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Wspomnienia o historii obozu są przekazywane m.in. poprzez lekcje internetowe, podcasty „O Auschwitz” oraz wirtualne zwiedzanie Miejsca Pamięci za pośrednictwem platformy "Auschwitz. In Front of Your Eyes".
O okolicznościach, w jakich doszło do wyzwolenia KL Auschwitz, w rozmowie z Głosem24 opowiada dr Piotr Setkiewicz, kierownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz–Birkenau w Oświęcimiu.
Panie doktorze, do kiedy trwało przyjmowanie transportów ludzi do obozu koncentracyjnego Auschwitz? Niemcy mieli świadomość, że Rosjanie znajdują się w ofensywie?
– Wiedzieli, że zajmują przyczółek w rejonie Baranowa-Sandomierza, ale mówienie o Rosjanach w kontekście ofensywy i zagrożenia przełamaniem frontu było odbierane jako sianie defetyzmu. Pomimo to Auschwitz stopniowo ewakuowano, więźniów w obozie było coraz mniej i ten stan maksymalny, który został osiągnięty późnym latem 1944 roku, wynoszący ponad 130 tys. więźniów, systematycznie spadał do ok. 70 tys. na przełomie '44 i '45 roku. A więc mniej więcej połowę więźniów wywieziono koleją z Auschwitz jeszcze przed końcem roku. Birkenau powoli się wyludniało i tam niektóre sektory zostały praktycznie w całości opróżnione, więźniów komasowano w mniejszych częściach obozu, w innych zaczęto rozbierać baraki. I ostatecznie Birkenau ponownie podporządkowano komendantowi Auschwitz. Także widać, że proces likwidacji obozu stopniowo zachodził. Natomiast jeśli chodzi o transporty Żydów kierowane na zagładę – istnieje dokument, z którego wynika, że pod koniec października '44 Wydział Administracji Mieniem Więźniarskim, czyli tak zwana Kanada (była to część obozu w Birkenau pełniąca funkcję magazynu, w którym przechowywano zrabowane mienie ofiar), zdał już do magazynu wagę do ważenia złota. Czyli należało przyjąć, że nie będzie już potrzebna. To był sygnał wskazujący na to, że mordowanie ludzi w komorach gazowych zostanie zaprzestane i transporty przestaną przybywać. I rzeczywiście ostatnie z nich docierają do KL Auschwitz końcem października, po czym już w listopadzie transporty, które przybywają, nie są już poddawane selekcji. To są względnie nieduże grupy, głównie więźniów ze Słowacji, Żydów, których SS-mani schwytali po Powstaniu Narodowym. Jest też jeszcze trochę transferów z innych obozów i to właściwie tyle, jeżeli chodzi o nowe transporty ludzi do Auschwitz. Oczekiwano zatem już tylko na nadejście rozkazów ewakuacyjnych. Przygotowano nawet wstępne procedury, które miały temu służyć. W ich założeniu więźniowie mieli być ewakuowani dwiema głównymi trasami. Pierwsza, południowa, prowadziła w kierunku Wodzisławia Śląskiego, druga, przez Mikołów w kierunku Gliwic. W obu tych miejscach zamierzano załadować więźniów, którzy tam dotarli, do wagonów kolejowych i wywieźć ich do innych obozów w Niemczech (do czego zresztą doszło). W Oświęcimiu zmobilizowano batalion Volkssturmu (oddział o charakterze pospolitego ruszenia, tworzony przez Niemców podczas końcowego etapu II wojny światowej) i oczekiwano na dalszy bieg zdarzeń.
Wspomniał pan o przenosinach więźniów do innych obozów, ale czy był to też czas wzmożonej aktywności niemieckiej fabryki śmierci?– Już nie. W momencie, kiedy zaprzestano selekcji do komór gazowych, o czym wspomniałem, właściwie nie były one używane. Jednocześnie przystąpiono do stopniowego demontowania krematoriów. W Birkenau były wówczas trzy krematoria, bo czwarte zostało wcześniej zniszczone podczas powstania Sonderkommando (z niem.: grupa specjalna, oddział do wykonania specjalnych zadań; w tym przypadku chodzi o grupę żydowskich więźniów, która zajmowała się wyciąganiem zagazowanych ciał i spopieleniem ich w piecach krematoryjnych). Tak więc z pozostałych trzech krematoriów dwa większe zaczęto demontować – rozebrano ich dachy, założono ładunki wybuchowe i wysadzono je w powietrze kilka dni po rozpoczęciu sowieckiej ofensywy. Ostatnie, piąte krematorium zniszczono w przeddzień przybycia Rosjan. Także widać, że pewne przygotowania były czynione, a tempa nabrały na początku listopada '44 roku.
Wspomniał pan o wysadzaniu krematoriów. Co jeszcze próbowano ukryć lub zniszczyć?
– Przede wszystkim postarano się o spalenie dokumentów obozowych. Jeżeli pan sięgnie do jakiejkolwiek relacji byłego więźnia, który był wtedy w obozie, to najczęściej pamięta on wielkie stosy papierów, które wyrzucano na skrzyżowanie dróg obozowych i podpalano. Najważniejsze dokumenty dotyczące liczebności transportów Żydów, które przybywały do Auschwitz, były niszczone dość systematycznie już wcześniej. Dlatego z archiwów obozowych ocalały jedynie ułamki, aczkolwiek, biorąc z kolei pod uwagę skalę niemieckiej biurokracji i fakt, iż na przykład niektóre dokumenty były przepisywane w kilku czy nawet kilkunastu egzemplarzach, siłą rzeczy część z nich musiała ocaleć w różnych zakamarkach biur obozowych. I tak też było – zostały one po wojnie odnalezione. Poza tym, poza terenem obozu znajdowały się jeszcze dwie duże placówki SS-mańskie. Był to Instytut Higieny Waffen-SS i Policji w Auschwitz oraz Centralne Biuro Budowlane SS. I wydaje się, że tam żadnej akcji zacierania śladów nie przeprowadzano, dzięki czemu tamtejsze dokumenty ocalały. Stąd jesteśmy teraz w stanie np. dokładnie określić, jak wyglądały prace budowlane przy wznoszeniu obozowych obiektów, jak wyglądały prace planistyczne. Zachowała się nawet korespondencja dotycząca budowy krematoriów i komór gazowych, przebiegu napraw gwarancyjnych, bo i takie były wykonywane przez firmę Topf w Auschwitz. Więc liczne dokumenty z tych placówek ocalały i są obecnie podstawą dla prowadzenia badań naukowych.
Jak w tej kwestii wyglądają proporcje? Więcej dowodów ocalało czy zostało zniszczonych?
– Zdecydowanie więcej zostało zniszczonych. Nie jesteśmy w stanie tego dokładnie określić, ale znacząca większość dokumentów została spalona. Na przykład ocalało tylko 69 tys. aktów zgonu, które obejmują okres do '43 r. Ocalały też m.in. listy nowo przybyłych za rok '41 i po części za rok '42, dość obszerna dokumentacja szpitali. Te dokumenty są niekompletne, aczkolwiek przeważnie czasowo zachodzą na siebie. Także jeśli nawet jakaś część dokumentów z danego zespołu nie ocalała, to mamy inne archiwalia, dzięki którym można dość dokładnie zrekonstruować historię obozu.
Do kierownictwa obozu docierają informacje o zbliżającej się ofensywie, o czym pan wspomniał. Jak w tej sytuacji zachowuje się załoga obozu?
– Nastroje paniczne są, ale raczej w mieście, wśród niemieckich cywilów, których kilka tysięcy sprowadzono do pracy przy budowie fabryki IG Farben w Oświęcimiu. Natomiast zachował się rozkaz, w którym jest mowa o tym, że zbliża się mongolska nawała i trzeba wszelkie siły postawić do dyspozycji i utrzymywać w pogotowiu. I rzeczywiście został on wykonany – nie doszło bowiem do załamania dyscypliny, ucieczek czy liczniejszych dezercji esesmanów z załogi obozu. W momencie, kiedy Sowieci zbliżali się do Oświęcimia, ich główną osią natarcia był odcinek frontu znajdujący się na północ od miasta. Zatem wojska Pierwszego Frontu Ukraińskiego szły w rejon Częstochowy, na lewym skrzydle jego celem był Górny Śląsk i obszar przemysłowy, w dalszej kolejności Wrocław. W rezultacie główna masa wojsk rosyjskich otaczała Oświęcim od północy, skręcając później na południe, w kierunku Katowic. Już po kilku dniach walk widać było, po tym, co się dzieje na froncie, że niedługo Oświęcim zostanie zajęty. Tym niemniej w obozie więźniowie wychodzili w dalszym ciągu do pracy, choć było to w gruncie rzeczy bezsensowne. Władze Auschwitz wydawały się nie zauważać sowieckiej ofensywy. Jak już wspomniałem, cały czas czekano na rozkazy. Stąd niemalże do ostatniej chwili wyprowadzano komanda do pracy, a życie w obozie toczyło się zwykłym trybem.
Kiedy ten porządek został zakłócony?
– Ewakuacja ma miejsce dopiero w dniach 17–18 stycznia. Pamiętajmy, że Auschwitz było konglomeratem różnych obozów. Mamy obozy I, II i III, położone w bezpośredniej bliskości miasta Oświęcim, ale istniało też bardzo wiele podobozów, które znajdowały się na Górnym Śląsku. Dlatego rozkazy o ewakuacji nie dotarły do wszystkich jednocześnie. W podobozach ewakuacja odbywała się przeważnie na własną rękę, w zależności od decyzji lokalnych lagerführerów. Ogółem, w momencie, kiedy rozpoczęła się ewakuacja, w Auschwitz znajdowało się ponad 4 tys. SS-manów. Z obozu wyprowadzano kolejno kolumny więźniów, każdą z nich pod strażą wartowników. Wprawdzie na koniec nakazano jeszcze jednej kompanii batalionu wartowniczego zostać na miejscu, ale wydaje się, że SS-mani z tego oddziału doszli do wniosku, że nie ma na co czekać i niebawem uciekli. Przez kolejne 9 dni, już po wyprowadzeniu więźniów, a przed nadejściem Rosjan, w obozie panował swego rodzaju "stan zawieszenia". We wszystkich częściach obozu zostało łącznie ok. 7 tys. więźniów, którzy byli chorzy i niezdolni do marszu. Tu warto zaznaczyć, że wcześniej bardzo wielu z chorych, nawet tych wycieńczonych, decydowało się na wyjście z obozu, gdy mieli taką możliwość, ponieważ istniało powszechne przekonanie, że ci, którzy zostaną, będą przez Niemców rozstrzelani. Tak więc za drutami zostali jedynie najbardziej chorzy i całkowicie niezdolni do poruszania się. Oni usiłowali sobie jakoś radzić, to znaczy wykorzystywali deski z opuszczonych baraków, prycz do palenia w piecach, rozbijali magazyny żywnościowe, które były jeszcze w miarę dobrze zaopatrzone, zbierali koce z Kanady, itp. Od czasu do czasu pojawiały się na terenie obozu jakieś niemieckie luźne oddziały, chociaż z relacji więźniów trudno wywnioskować, kim oni byli. To znaczy są informacje, że były to grupy jakichś żołnierzy albo SS-manów. W tym czasie Niemcy ci rozstrzelali w obozie kilkuset więźniów, choć nie wiadomo, z jakiego powodu. Interpretowane jest to w ten sposób, że rzeczywiście jakieś rozkazy tyczące rozstrzelania, przynajmniej Żydów, nadeszły i usiłowano je wprowadzić w czyn, ale ze względu na zbliżających się Sowietów po prostu ci SS-mani, którzy dokonywali zbrodni, w pewnym momencie uciekli.
Przejdźmy do samego wejścia do KL Auschwitz 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego. Jak przebiegło zajmowanie obozu?
– Sowieci, a dokładniej 60. Armia Pierwszego Frontu Ukraińskiego, jak wspomniałem, nacierała frontem mniej więcej wzdłuż rzeki Wisły. Jako pierwsza do Oświęcimia zbliżyła się 100. Dywizja Strzelecka. Być może pan słyszał, że ostatnio pojawiły się dyskusje na temat tego, czy można powiedzieć, że to Ukraińcy wyzwalali obóz, bo ta dywizja wchodziła w skład Pierwszego Frontu Ukraińskiego, a skoro front z nazwy "ukraiński", to można przyjąć, że wyzwolicielami byli Ukraińcy. Jednak to nie jest takie oczywiste, jak się wydaje. Istnieje dokument ze stanami osobowymi 60. Armii z początku roku '45; wynika z niego, że wśród jej żołnierzy szeregowych przeważali nieco Ukraińcy. Natomiast jeśli chodzi o korpus oficerski, podoficerów, zapewne też pododdziały artylerii, służby medyczne, tyłowe, to z kolei większość z nich była Rosjanami. Jest to logiczną konsekwencją tego, iż ta dywizja walczyła dość długo na froncie i była odtwarzana. W momencie, kiedy jej pierwszorzutowe bataliony strzeleckie, które ponosiły największe straty, znalazły się na terenie Ukrainy, to po prostu uzupełniano niedobory ludzi powoływanymi pod broń poborowymi z Ukrainy. Zatem można przypuszczalnie przyjąć, że wśród piechurów, którzy pierwsi dotarli do obozu, przeważali Ukraińcy. Aczkolwiek osobiście nie sądzę, żeby ta dyskusja miała jakiś większy sens. Po prostu w składzie tych oddziałów byli i Ukraińcy, i Rosjanie, i inni jeszcze żołnierze z różnych republik Związku Sowieckiego.
Ofensywa, jak powiedziałem, szła od wschodu. Późnym wieczorem 26 stycznia Sowieci byli niemalże na przedmieściach Oświęcimia. Zatrzymali się tam na noc i rankiem 27 stycznia pierwsi żołnierze wkroczyli na teren obozu w Monowicach, Auschwitz III. Zastali tam około 600 niezdolnych do marszu więźniów. Do popołudnia zarówno Auschwitz, jak i Birkenau zostały wyzwolone. Niemcy stawiali tam opór, ale w sumie w samym mieście nie doszło do poważniejszych walk. Wojska niemieckie były dość poważnie rozbite i osłabione.
Czy Rosjanie wiedzieli o obozie koncentracyjnym na tym obszarze?
– Nie. Na podstawie dokumentów, które Rosjanie upubliczniali w latach 90–tych, wynika, że lokalni sowieccy dowódcy mieli za zadanie kontynuować natarcie na Śląsk, na Katowice, i to był główny ich cel. Natomiast nie mieli w ogóle świadomości o tym, że na osi natarcia będzie obóz koncentracyjny. Dysponowali jakąś polską mapą, chyba jeszcze przedwojenną, ponieważ w ówczesnych sowieckich rozkazach dziennych mowa jest o tym, że miejsce, gdzie znajdował się obóz koncentracyjny, było określane słowem "baraki". Pewnie dlatego, że przed wojną były to koszary polskiego batalionu piechoty. Ewidentnie z tych wspomnień, które żołnierze sowieccy pozostawili, wynika, że byli bardzo zaskoczeni tym, co zobaczyli. Nikt za bardzo nie wiedział, jak zareagować. Oczywiście dochodziło do scen powitania, więźniowie płakali z radości, żołnierze ze swej strony zapewniali ich, że niebezpieczeństwo minęło, wyciągali z plecaków kawałki chleba, puszki z mięsem czy słoniną. Jednak na terenie obozu pozostali dosyć krótko, bo rozkazy nagliły, mieli w dalszym ciągu atakować na zachód. Przyznać jednak trzeba, że wyzwolonym obozem dość prędko okazało zainteresowanie dowództwo Pierwszego Frontu Ukraińskiego, wysyłając tam dwa szpitale polowe. I medycy sowieccy starali się rzeczywiście, w miarę posiadanych możliwości, jakoś więźniom pomóc. Wkrótce potem na terenie obozu pojawiła się liczna grupa polskich ochotników z Krakowa, z Polskiego Czerwonego Krzyża, którzy też założyli w blokach byłego obozu swój własny szpital. Także okoliczni mieszkańcy, z Oświęcimia i Brzeszcz, zorganizowali dwa niewielkie szpitale.
***
Dr Piotr Setkiewicz (ur. 1963) – polski historyk, specjalizujący się w badaniach nad historią obozu Auschwitz-Birkenau. Od 1988 roku związany z Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, gdzie pełnił różne funkcje, w tym kierownika Archiwum (2001–2007). Od 2008 roku jest kierownikiem Działu Naukowego, który w 2014 roku przekształcono w Centrum Badań.
W 1999 roku obronił pracę doktorską pt. IG Farben - Werk Auschwitz 1941–1945 na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Jego badania koncentrują się na historii podobozów Auschwitz-Birkenau ze szczególnym uwzględnieniem zatrudniania więźniów w niemieckim przemyśle. Jest redaktorem naczelnym „Zeszytów Oświęcimskich” oraz autorem wielu publikacji, w tym Auschwitz od A do Z. Ilustrowana historia obozu (2013) i Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz (2024).
Za swoje osiągnięcia naukowe otrzymał liczne nagrody, w tym Srebrny Krzyż Zasługi (2004), Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2007) oraz nagrodę „Światło Pamięci” (2024).
Fot.: Autorstwa Stanisław Mucha, wikipedia