niedziela, 11 czerwca 2023 18:00, aktualizacja rok temu

Jako jeden z dwóch Polaków weźmie udział w najtrudniejszym biegu na świecie. Na czym polega Badwater?

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
Jako jeden z dwóch Polaków weźmie udział w najtrudniejszym biegu na świecie. Na czym polega Badwater?

Już 4 lipca Kornel Miszczak (jako jeden z dwóch Polaków) stanie na linii startu najtrudniejszego biegu na świecie. O przygotowaniach do Badwater135 Ultramaraton oraz swoich oczekiwaniach po starcie opowiada w rozmowie z Głosem24 sportowiec z Kleczy Dolnej (powiat wadowicki).

Badwater 135 Ultramaraton to najtrudniejszy bieg na świecie, który odbywa się w Dolinie Śmierci w Kalifornii w USA przy około 50 stopniach. Najwyższa odnotowana temperatura w historii w tym miejscu wyniosła 56,7 C. Na pokonanie 135 mil (czyli 217 km) uczestnicy mają 48 godzin. W tym czasie można robić dowolną ilość przerw, jednak żadna z nich nie powoduje zatrzymania czasu. Zaczynająca się w największej depresji Ameryki Północnej Badwater Basic (85 m p.p.m), a kończąca u podnóża najwyższego szczytu w kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych Mount Withney Portal (2533 m. n.p.m), trasa prowadzi wyłącznie po asfalcie. Ten z kolei w lipcu rozgrzewa się do około 75/80 stopni. Uczestnicy mają do pokonania 4450 metrów pionie, a najdłuższe podejście ma około 26 kilometrów.

4 lipca na linii startu najtrudniejszego biegu na świecie stanie dwóch Polaków: Tomasz Zyśko i Kornel Miszczak z Kleczy Dolnej (powiat wadowicki).

"Elbląg ma Roberta Karasia, a Wadowice mają Kornela Miszczaka! Zapamiętajcie to nazwisko. Już za nieco ponad miesiąc Kornel Miszczak z Kleczy Dolnej leci do Kalifornii, gdzie jako jeden ze stu zakwalifikowanych uczestników z całego świata i jako jeden z dwóch Polaków weźmie udział w Badwater 135! Jeśli zobaczycie w pobliżu Kleczy człowieka biegnącego w zimowych kurtkach i czapkach, to nie zdziwcie się, bo z dużym prawdopodobieństwem będzie to Kornel, aklimatyzujący się do warunków, które spotka w Kalifornii" – przekazał Bartosz Kaliński, burmistrz Wadowic. "W minionym tygodniu nasz ultramaratończyk przybiegł do… Magistratu, gdzie otrzymał od nas na wyjazd naszą koszulkę, flagę Wadowic i umowę na wsparcie finansowe Jego wyjazdu do Kalifornii. Gorąco trzymam kciuki za to, aby 5 lipca, kiedy to zaplanowane jest dotarcie do mety, Kornel przesłał nam zdjęcie z wadowicką flagą prosto spod Mount Whitney" - dodał

Kornel Miszczak przygotowuje się do Badwater od kilkunastu miesięcy. Trenuje między innymi w Hipoksyjnej Komorze Termoklimatycznej na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Podczas seansów saunowych w ciągu 2 godzin jest w stanie stracić do 10 litrów wody. O swoich przygotowaniach do startu w Badwater 135 Ultramaraton Kornel Miszczak opowiada w rozmowie z Głos24.

Kornel Miszczak podczas treningu/ Fot.: archiwum prywatne Kornela
Kornel Miszczak podczas treningu/ Fot.: archiwum prywatne Kornela

Już za niespełna miesiąc weźmie pan udział w Badwater 135. Jak wyglądały kwalifikacje do biegu?

– Sposobów na kwalifikację jest kilka, najpopularniejszym z nich jest ukończenie minimum trzech 100-milowych lub dłuższych biegów w ciągu ostatnich 3 lat. Od przyszłego roku będą to już cztery biegi. Jest to minimalny wymóg, ale nie gwarantuje on miejsca w biegu. Innym sposobem jest wygranie niektórych biegów, takich jak Brazil 135 czy UTMB. Można też przekazać pewną kwotę na cele charytatywne. Ja zakwalifikowałem się, kończąc minimum 3 biegi 100-milowe. Dodatkowym bonusem w mojej aplikacji było to, że w tamtym roku byłem na tym biegu, pomagając innemu biegaczowi ukończyć trasę.

Jak zaczęła się pana przygoda ze sportem? Co uznaje pan za swój największy (do tej pory) sukces?

– Przygoda zaczęła się od wspaniałego sportu, jakim jest karate. Po kilku latach doszło do tego bieganie i tak od wielu lat łączę jedno z drugim. Po skończeniu 18 lat, gdy tylko mogłem, to zapisałem się na pierwszy maraton, a rok później pierwsze górskie ultra. Wtedy już wiedziałem, że chcę zrobić Badwater w przyszłości, pomogła w tym książka Scotta Jurka "Jedz i biegaj", w której jest sporo opisów jego rywalizacji na tej trasie. Największym sukcesem jest dostanie się na Badwater, bo wiele rzeczy się zmieniło przez ostatnie kilka miesięcy. Sam bieg w sobie jest legendarny, określany jako „Święty Graal Ultra Biegania”. Biegną w nim zawodnicy z całego świata i jest to wspaniałe uczucie pobiec w biegu, o którym czytałem lata temu, że buty topiły się od gorącego asfaltu, a trasa po wielu zmianach prowadzi ponownie z Badwater Basin położonego 86 metrów p.p.m, a kończy się na wejściu na górę Whitney na wysokości ponad 2500 m n.p.m.

Jak przygotowuje się pan do startu w Kalifornii? Podobno można pana spotkać w słoneczny dzień, przemierzającego kilometry w puchowej kurtce?

– Najważniejsze dwie rzeczy to oczywiście bieganie oraz przygotowanie organizmu do ciepła. To pierwsze jest dość oczywiste trzeba biegać, jednak to drugie już mniej, bo jak do tego podejść w odpowiedni sposób. Jest wiele różnych teorii i praktyk. Ja zacząłem już w listopadzie przygotowywać się z myślą o tym biegu i zacząłem korzystać regularnie z sauny, podobno wystarczą tylko 4 tygodnie, ale ja nie chciałem tego sprawdzać i zacząłem wcześniej. Poza tym, aż do końca maja, kiedy pogoda nie sprzyjała przygotowaniom, dość ciepło się ubierałem, długie spodnie, koszulka, bluza, kurtka i zimowa czapka. Dalej w czerwcu na niektóre treningi tak się ubieram, więc jeżeli ktoś zobaczy biegacza w ciepły słoneczny dzień całego ubranego, jakby było -10 stopni, całego spoconego, jakby dopiero co wyszedł ze Skawy, to będę to ja przygotowujący się do Badwater, śmiało zapraszam do zbicia piątki. Zapraszam także na swojego Instagrama @kornel_ius oraz fanpage na Facebooku Kornel Miszczak Ultra, gdzie pokazuję część treningów oraz gdzie będzie relacja z samego biegu.

Kornel Miszczak w saunie/ Fot.: archiwum prywatne Kornela
Kornel Miszczak w saunie/ Fot.: archiwum prywatne Kornela

Ćwiczy pan również w Hipoksyjnej Komorze Termoklimatycznej na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Jak wygląda taki trening?

– Trening wygląda podobnie jak na innej bieżni, różnica polega na innych warunkach klimatycznych. Po pierwsze sprzęt jest profesjonalny, normalne bieżnie na siłowni nie są w stanie sobie poradzić z nadmierną ilością potu i buty szybko zaczynają się ślizgać. Na AWF bieżnia pochłania wodę, przez co cały czas jest sucha i nie ma możliwości, żeby się poślizgnąć. Druga rzecz to warunki, w komorze można sterować wysokością, temperaturą oraz wilgotnością. Pozwala to poddać ciało dużemu obciążeniu, co nie byłoby osiągalne, biegając po ulicy czy nawet w górach. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem przegrzania w takim stopniu, że mózg przestaje racjonalnie funkcjonować, a tam jest to możliwe i wcale nie zajmuje tak dużo czasu. Taki stan dobrze mi pokazał, co może się wydarzyć i jak reaguje mój organizm w tak skrajnych warunkach.

Kornel Miszczak przed treningiem w w Hipoksyjnej Komorze Termoklimatycznej na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie/ Fot.: archiwum prywatne Kornela
Kornel Miszczak przed treningiem w w Hipoksyjnej Komorze Termoklimatycznej na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie/ Fot.: archiwum prywatne Kornela

Co podczas przygotowań sprawia panu największą trudność?

– Największa trudność to pogoda, cały kwiecień i maj były zimne jak na przygotowania do takiego biegu, bo nawet bierna ekspozycja na ciepło w jakimś stopniu pomaga. Jednak na ten czynnik nie miałem wpływu, więc kompensowałem go odpowiednim ubiorem. W Dolinie Śmierci już jest ponad 40 stopni i niektórzy zawodnicy już trenują na trasie biegu od kilku tygodni.

Przygotowania do Badwater to spore koszty.

– Tak, taka wycieczka do Stanów to spore koszty, bo na ten bieg nie mogę lecieć sam, przebiec i wrócić, muszę mieć drużynę. Będzie ona ze mną przez cały czas trwania wyścigu, tak więc musi się do tego przygotować, bo jednak bieg odbywa się na pustyni. Część kosztów, typu loty, noclegi, rezerwacja samochodu czy sprzęt, trzeba pokryć wcześniej. Druga część kosztów, taka jak lodówki, spryskiwacze czy 300 litrów wody oraz lodu, będzie już na miejscu. Tych ostatnich nie może nam braknąć na pustkowiu, więc, jeżeli będziemy musieli dokupić, na pewno zapłacimy kilkukrotnie wyższą cenę niż normalnie. Jako mieszkaniec gminy Wadowice będę reprezentował nasz region. Otrzymałem wsparcie finansowe od burmistrza Wadowic oraz jeszcze nieogłoszona w social mediach współpraca z firmą Łysoń także pomaga mi w realizacji. Wspierają mnie również osoby prywatne, które za pośrednictwem portalu zrzutka.pl przyczyniają się do całego przedsięwzięcia. Jeżeli ktoś chciałby mnie wesprzeć finansowo, to do 19 czerwca jest prowadzona zrzutka https://zrzutka.pl/ga5h86 . Tak, jak inni mnie pomagają, tak ja pomagam grupie biegowej Runner's Power, która w tym roku wspiera Alicję Wesołek.

Kornel Miszczak wspiera Alicję Wesołek/ Fot.: archiwum prywatne Kornela
Kornel Miszczak wspiera Alicję Wesołek/ Fot.: archiwum prywatne Kornela

Badwater to najtrudniejszy bieg na świecie. Skąd taka opinia?

– Zacznę od tego, co jest proste w tym biegu, dystans. Większość osób biegających ultra to taki dystans, 217 kilometrów, robi na obiad, czyli nic specjalnego. Oczywiście, że są dłuższe biegi, ale jeżeli rozpatrywalibyśmy trudność biegu tylko pod względem dystansu, to zawsze można zrobić bieg o kilometr dłuższy, biegając kolejną pętlę na stadionie. Poza tym wszystko jest wymagające i każda z tych rzeczy na normalnym biegu jest do zniesienia i można jakoś kontynuować bieg, na Badwater przeważnie źle się to kończy. Zaczynając od temperatury. Ciało musi być gotowe, aby radzić sobie z wysoką temperaturą przez długi czas, co za tym idzie nie można biec na szybko, bo można się szybko przegrzać (dla zainteresowanych: pierwszy najszybszy, względnie płaski odcinek najlepszy biegacz pokonuje w tempie około 5 min/km), nie można biec za wolno, bo na poszczególnych punktach są limity czasowe. Nie można pić za dużo, ponieważ można się przewodnić oraz nie można pić za mało, bo można się odwodnić. Do przyswajania płynów żołądek musi być przygotowany, ponieważ rozmawiałem z osobą, którą nie skończyła w tamtym roku właśnie przez brak możliwości przyswajania płynów. Nie można jeść za mało, bo wysiłek w cieple wymaga więcej kalorii, co nie jest takie intuicyjne, a przeważnie łaknienie jest zmniejszone w wysokich temperaturach. Trzeba także uważać, co się je, bo jedzenie na pustyni może się szybko zepsuć, a najgorsze, co może być, to musieć skończyć bieg przez zjedzenie zepsutego jedzenia, będąc już na samym końcu. Jeżeli chodzi o sprzęt, to jego dobór jest ważny, ja prawie całość kupiłem specjalnie na ten bieg. Cała trasa jest w słońcu, tak więc dobrze mieć białe rzeczy lub przynajmniej jasne, w żadnym sklepie nie znalazłem długich białych spodni przylegających do ciała, czarne są w każdym, ale nie białe. Do tego dochodzi koszulka lub bluzka, nie może być za cienka, bo nie będzie trzymać wody, ale też nie może być za gruba, bo będzie grzać. Najciekawiej jest z butami i stopami, asfalt, który jest nagrzany do 80 stopni, mocno oddaje temperaturę, co może spowodować rozklejenie się butów. Choć obecne buty są wytrzymalsze, to trzeba być na to przygotowanym. Do tego każdy najmniejszy odcisk szybko może się zmienić w duży, co uniemożliwia przemieszczanie się. Dlatego trzeba mieć kilka par butów i skarpetek oraz dokładnie dbać o stopy. Ostatnie i najważniejsze to jest bieg zespołowy, pomimo tego, że biegnie się samemu. Każdy biegacz musi mieć swój zespół, który będzie mu towarzyszył przez całą trasę w samochodzie, będzie dbał o picie czy jedzenie. Musi także zapewnić odpowiednie chłodzenie itp., a od około 60. kilometra jedna osoba z zespołu może biec jako wsparcie koło biegacza. Jest też taka zasada, że zespół nie może wygrać biegu, ale może go przegrać, dlatego wybrałem zaufane osoby. Obserwując bieg, wnioskuję, że w poprzednich latach kłótnie między członkami jednego zespołów były częste. Tak więc jest to ważne, żeby dobrać odpowiednie osoby do swojego zespołu, które są w stanie sprostać takiemu zadaniu. Śledząc social media, zauważyłem, że na tę chwilę już dwóm biegaczom odpadły doświadczone osoby z zespołów i poszukują pilenie osób w zastępstwie.

Kornel Miszczak i burmistrz Wadowic Bartosz Kaliński/ Fot.: archiwum prywatne Kornela
Kornel Miszczak i burmistrz Wadowic Bartosz Kaliński/ Fot.: archiwum prywatne Kornela

Dlaczego zdecydował się pan na start w tak wymagającym biegu?

– Ponieważ jest najtrudniejszy. Robiąc trudne rzeczy potem łatwiej jest zrobić łatwiejsze, jest to dość logiczna i prosta ale nie łatwa zasada.

Czy jest coś, czego się pan obawia na trasie?

– Niczego się nie obawiam. Są jedynie rzeczy, których nie chciałbym, żeby się wydarzyły, są nimi burze piaskowe, gęsty dym z pożarów, zbyt bliskie spotkanie ze skorpionem lub kojotem. Jest na to mała szansa, ale jednak nie chciałbym, żeby aż takie losowe rzeczy wpływały na bieg.

A o co jest pan spokojny?

– O wszystko, mam opracowane rozwiązania na różne sytuacje, więc jestem spokojny. O to, o czym teraz nie wiem, że może się wydarzyć, też jestem spokojny, bo na wielu biegach sobie poradziłem i wiem, że jestem w stanie poradzić sobie w każdej sytuacji.

Kornel Miszczak w 2022 r. na Furnace Creek, ok. 27. kilometr trasy, zdjęcie wykonane około 11:40 przy słynnym termometrze/ Fot.: archiwum prywatne Kornela
Kornel Miszczak w 2022 r. na Furnace Creek, ok. 27. kilometr trasy, zdjęcie wykonane około 11:40 przy słynnym termometrze/ Fot.: archiwum prywatne Kornela

Czego pan oczekuje po tym starcie?

– Dobrze się bawić i delikatnie się zmęczyć. Dolina Śmierci jest najgorętszym miejscem na Ziemi z odnotowaną rekordową temperaturą 56,7 stopni w 1913 roku, więc chciałbym, aby w tym roku w czasie biegu została przekroczona ta temperatura lub aby był to najgorętszy bieg w historii. W końcu nie jadę na najtrudniejszy bieg po to, aby był łatwy.

Jakie są pana sportowe marzenia?

– Tylko ukończenie Badwater znajduje się na tej liście.

Czytaj również:

Gdy zabijali ją Niemcy, zaczęła rodzić. Ta beatyfikacja będzie fenomenem w Kościele Katolickim
10 września w Markowej (woj. podkarpackie) odbędzie się beatyfikacja zamordowanej przez Niemców rodziny Ulmów. Wykonana prze hitlerowców egzekucja była karą za pomoc, jakiej Ulmowie udzielili Żydom. W rozmowie z Głosem24 o nowych błogosławionych opowiada Maria Elżbieta Szulikowska.
Wadowice

Wadowice - najnowsze informacje

Rozrywka