wtorek, 16 sierpnia 2022 08:32, aktualizacja 2 lata temu

Jarubas: Dla PiS UE to wróg. Tłumaczę jak działa Unia [FELIETON]

Autor Marzena Gitler
Jarubas: Dla PiS UE to wróg. Tłumaczę jak działa Unia [FELIETON]

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że w strategii rządzących głównym wrogiem Polski znowu stała się Unia Europejska. Zachęciło mnie to do tego żeby podjąć się rozszyfrowania tego jak działa to zewnętrzne mocarstwo, które nam zagraża, jak zapadają tam decyzje i kto faktycznie stoi za tym antypolskim spiskiem.

Bardzo często bowiem w narracji PiS, Unia czy „Bruksela” przedstawiana jest jako zewnętrzny twór, który z założenia ma ciemiężyć nasz bohaterski naród. Nie ma sporu co do tego, że Unia stanowiąc wspólnotę suwerennych państw sama w sobie jest też sumą interesów i polem często brutalnego starcia państw członkowskich w imię osiągania własnych interesów. Wpływy w instytucjach UE zależą oczywiście od wielu czynników jak wielkość populacji (głosy w radzie) czy siła gospodarki, ale przede wszystkim od umiejętności budowania koalicji dla uzyskiwania swoich celów i sprawnej dyplomacji.

Pozycja, którą już kilka lat temu przyjął PIS niestety postawiła nas poza zasadniczym jądrem większości decydującej o kierunkach rozwoju wspólnoty. Na własne życzenie osłabiliśmy Trójkąt Weimarski (format współpracy: Niemcy, Francja, Polska) a Grupa Wyszechradzka jest tak wewnętrznie podzielona, że nie stanowi już dzisiaj żadnego pola siłowego do odgrywania twórczej roli w strukturach UE. Odpowiedź na pytanie kto rządzi UE, jak zapadają w niej decyzje w pełni obnaża mizerotę naszej strategii na wieczne bycie w kontrze do reszty. Wymownym i bezprecedensowym tego obrazem w historii UE było słynne veto (27:1) B. Szydło przeciw powołaniu D. Tuska na szefa Rady Europejskiej. Na dodatek wskazano to jako sukces polskiej dyplomacji.

Dla wyjaśnienia tej dość złożonej struktury podejmowania decyzji trzeba wskazać, że podstawą prawną funkcjonowania UE są traktaty. Opisują one relacje między instytucjami i państwami członkowskimi, które są zaangażowane w kreowanie prawa europejskiego.

Mamy 3 kluczowe instytucje zaangażowane w stanowienie prawa europejskiego: Komisja Europejska, Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski. Dodatkowo dla podjęcia najważniejszych strategicznych rozstrzygnięć dotyczących przyszłości UE (zmiany traktatów, rozszerzenia UE, wielkości budżetu wieloletniego, nominacji kandydatów na komisarzy) głowy wszystkich państw członkowskich spotykają się w najważniejszym formacie czyli Rady Europejskiej (z prawem veta dla pojedynczego państwa). To szefem tego gremium przez 2 lata był D. Tusk. Obecnie funkcję te pełni były Premier Belgii Charles Michel.

Proces stanowienia prawa unijnego angażuje przede wszystkim 3 instytucje. Jedynym organem uprawnionym do przedłożenia projektu aktu prawnego jest Komisja Europejska (na bazie propozycji państw, wniosków PE, inicjatywy obywatelskiej). Odróżnia to zasadniczo ten model od ustrojów państw gdzie z inicjatywą ustawodawczą mogą wystąpić również posłowie.

Następnie taki akt prawny jest procedowany równolegle przez PE i Radę (czytaj Radę Unii Europejskiej) złożoną z przedstawicieli ( ministrów) każdego państwa członkowskiego. Po przejściu przez złożoną formułę konsultacji przy udziale KE (tzw. trilogów) staje się prawem obowiązującym w UE. W zależności od tego czy jest to dyrektywa czy rozporządzenie wchodzi w życie albo natychmiast po przyjęciu (rozporządzenie), albo jak w przypadku dyrektywy po jej zaimplementowaniu do porządku prawnego państwa członkowskiego.

O ile głosowanie w PE jest zrozumiałe i oparte o funkcjonujące w nim rodziny polityczne (m.in chadecja, socjaliści, zieloni, liberałowie, konserwatyści i reformatorzy) to głosowanie w ramach rady jest dość skomplikowane i oparte o tzw. większość kwalifikowaną głosów, gdzie każde państwo w zależności od liczby ludności ma przypisana ilość głosów. Za przyjętą w radzie decyzję uznaje się taką, za którą opowie się w sumie 55% i 65% obywateli ( tzw. podwójna większość). Państwa, które nie zgadzają się z daną propozycją mogą próbować budować tzw. mniejszość blokującą złożona z min. 4 państw zamieszkiwanych przez co najmniej 35% obywateli UE. Dla porównania podaję określoną w Traktacie lizbońskim liczbę głosów przypisanych wybranym państwom: Polska, Hiszpania – 27, Niemcy, Francja, Włochy – 29, Belgia, Czechy, Grecja, Portugalia, Węgry – 12, Łotwa, Estonia, Słowenia – 4.

Jak widać o ostatecznym kształcie decyzji „Brukseli” decydują wszystkie państwa członkowskie poprzez swoich przedstawicieli ( po 1 z każdego państwa w KE, wg liczby obywateli w PE i Radzie). Unii nie da się zatem zarzucić braku oparcia w demokratycznym mandacie z wyboru. Innym natomiast problemem jest skuteczność i efektywne dbanie o interesy państw w ramach wspólnoty. Pójcie na wojnę z tak zorganizowaną strukturą w istocie oznacza odesłanie się do narożnika i skazanie z góry na przegraną. UE jest wspólnotą oparta na ciągłym osiąganiu kompromisu i dyplomatycznym przekonywaniu do swoich racji. Często przywoływana fraza „Niemcy rządzą UE” jest zarzutem typu „zazdrości szewc prałatowi, że biskupem został”. Strategia oparta na głośnym obrażaniu się prowadzi donikąd i robi coraz mniejsze wrażenie na kimkolwiek w Europie. Bardziej efektywne, być może nie dla robienia polityki w kraju, ale działania dla jego interesów jest pragmatyczna współpraca z innymi państwami. Paradoksalnie pozycja Polski w dzisiejszej wojennej sytuacji mogłaby sprzyjać wykorzystaniu naszego potencjału i położenia, ale wymagałoby to odesłania Jarosława Kaczyńskiego na emeryturę polityczną i przejęcia władzy przez obóz, który potrafi wznieść się ponad poziom historycznych połajanek z sąsiadami i zdecydować na współpracę, która przynosi dobre efekty wszystkim (jak np. wspólne zakupy gazu na co pozwala świeżo znowelizowane prawo europejskie). Jeśli nie wykorzystamy tego strategicznego momentum, kiedy gruntownie reorientuje się geopolityka, to na wiele lat stracimy szanse na umocnienie pozycji i „boksowanie ponad wagę” jak mawiał Marek Prawda b. polski ambasador przy UE.

Wbrew temu co mówią nasi rządzący to w interesie takich państw jak Polska leży instytucjonalne wzmocnienie KE vs. pozostawienie biegu spraw do rozstrzygnięć na szczeblu najmocniejszych państw. W tym drugim przypadku interesy słabszych zawsze będą skazane na przegraną.

Przykłady takich rozwijających się polityk jak europejska unia energetyczna to dowód na to, że zacieśniona współpraca leży w interesie słabszych. Należy wykorzystać osłabienie Niemiec, które realizując projekty energetyczne z Rosją w istocie dużej mierze przyczyniły się do obecnych problemów własnych i Europy, aby rozpocząć kolejny etap faktycznie solidarnej polityki energetycznej UE.
Wobec tak ogromnych wyzwań geopolitycznych, szalejącej drożyzny, kłopotów z energią, zapaści w ochronie zdrowia nie potrzebujemy polityków kompromitujących Polskę na świecie, dla których głównym problemem są dzieci z in vitro i niemieckie reparacje. Historia nie zapomni nam jeśli nie odsuniemy teraz nie znoszącego zachodu i nowoczesności, owładniętego antyunijnymi obsesjami J. Kaczyńskiego od władzy i nie postawimy na realizację konkretnego programu, który otworzy Polskę na wykorzystanie szans rozwojowych i tworzenie perspektyw dla kolejnych pokoleń Polaków. Szukajmy przyjaciół, a nie wskazujmy wrogów.

***

Adam Jarubas od 2019 roku jest europosłem z listy Koalicji Europejskiej. Zagłosowało na niego blisko 139 tys. mieszkańców województwa małopolskiego i świętokrzyskiego.

W Europarlamencie jest członkiem Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci). Pracuje w Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności oraz m.in w Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.

Jest wiceprezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego. W latach 2006- 2018 był marszałkiem województwa świętokrzyskiego. Ubiegał się też o urząd prezydenta RP w wyborach w 2015 roku.

Europa i świat

Europa i świat - najnowsze informacje

Rozrywka