Krakowskie „zielone przystanki” miały przynieść ulgę pasażerom i upiększyć miejską przestrzeń. Dziś w większości odstraszają swoim stanem. Gdy miasto rozkłada ręce, mieszkańcy biorą się do pracy.
Dobra idea
W przestrzeni miejskiej Krakowa pojawiły się kilka lat temu z ambitnym założeniem: miały dawać cień, poprawiać estetykę otoczenia i wprowadzać więcej zieleni do betonowych osiedli. Mowa o tzw. „zielonych przystankach” – wyposażonych w donice z roślinami oraz pergole, które w teorii miały tworzyć przyjazne mikroklimaty dla pasażerów komunikacji miejskiej. Niestety, praktyka daleko odbiega od idei.
Panie Prezydencie Aleksander Miszalski i Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie zobaczcie jak mogą wyglądać betonowe donice...
Opublikowany przez Łukasza Pułę Poniedziałek, 14 kwietnia 2025
Smutna rzeczywistość
Dziś większość z 17 „zielonych przystanków” w Krakowie przedstawia obraz zapomnienia. Donice pełne niedopałków papierosów i śmieci, uschnięte lub całkowicie znikające rośliny, łuszczące się pergole. Z wyjątkiem jednego, stan ich utrzymania można określić jako zły. Zarząd Zieleni Miejskiej, który odpowiada za ich pielęgnację, nie posiada ani harmonogramu podlewania, ani planu prac pielęgnacyjnych. Pytania mieszkańców pozostają bez echa, lub przekazują informację, iż zajmowanie się zielenią uzależnione jest od warunków atmosferycznych i decyzji pracowników terenowych.
To tłumaczenie budzi zdumienie wśród krakowian, którzy nie bez racji zauważają, że podstawowa wiedza ogrodnicza mówi jasno: każda roślina potrzebuje regularnego podlewania. Bez tego nie przetrwa żadnej suszy ani upału, których w ostatnich latach w Krakowie nie brakuje.

Ostoja pracy rąk
Na tle ogólnego zaniedbania wyróżnia się jeden przystanek – „Miechowity”. To przykład oddolnej inicjatywy mieszkańców, którzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Przez cały sezon letni 2024 roku dwoje sąsiadów regularnie podlewała rośliny w donicach – raz w tygodniu, używając zwykłego wiaderka z wodą.
Wspólnie z sąsiadką postanowiliśmy pokazać miastu, jak zielony przystanek powinien wyglądać.
- komentuje Łukasz Puła, jeden z zaangażowanych sąsiadów i działacz społeczny.
Efekt? Zielona, bujna roślinność, która pozytywnie wyróżnia się na tle innych przystanków. Niedawno posadzono tam także wiosenne kwiaty – bratki i stokrotki – oraz uzupełniono ziemię.

Ta oddolna akcja pokazuje, że wystarczy naprawdę niewiele, by zielone przystanki faktycznie stały się zielone. Systematyczne podlewanie, okazjonalne czyszczenie donic i odrobina zaangażowania wystarczą, by zmienić wizerunek tych miejsc. Dlaczego więc nie może tego zagwarantować miejska jednostka, której ten obowiązek został powierzony?

Co powie miasto?
Mieszkańcy nie oczekują cudów. Chcą jedynie, by miasto, które inwestuje w projekty „zielonej infrastruktury”, nie porzucało ich po realizacji. By nie były to jedynie elementy folderów promocyjnych, lecz realne korzyści dla mieszkańców. Odpowiedzialność za utrzymanie takich miejsc nie powinna spadać wyłącznie na barki lokalnych społeczników.
Czas, by władze miasta potraktowały temat poważnie – z poszanowaniem nie tylko dla roślin, ale przede wszystkim dla mieszkańców Krakowa.
Fot.: Łukasz Puła