Dzielna i waleczna, jak współczesna kobieta, staje w obronie inność pojmowanej na różne sposoby i naraża się na krytykę. Ta jest jej wiadoma, ale jest świadoma swoich poglądów. Z kolei jako dyrektorka odważna jak na dzisiejsze czasy, a takich już mniej - nie waha się wyrażać w przestrzeni publicznej, wytykając zmiany w polskim szkolnictwie, które bywają ze szkodą dla uczniów.
Jolanta Gajęcka dyrektor jednej z krakowskim szkół podstawowych powie jak zawsze otwarcie, co sądzi o pandemii, o zmianach w szkolnictwie, o "zakazanym" spektaklu i decyzjach które już za nami, a być może o tych, przed którymi dopiero staniemy.
Taki Dyrektor w obecnych czasach to skarb, nie wnika, nie narzuca. Spotkała się Pani z złośliwymi komentarzami pod swoich wypowiedziach na FB czy po wywiadach, których Pani udzieliła?
Co do „skarbu”, to mam wątpliwości (śmiech). A poważnie? Nie. Nie dotarły do mnie żadne złośliwe komentarze, co nie znaczy, że ich nie ma. Jestem myślącym człowiekiem, w związku z tym podejmując jakąś aktywność, liczę się z konsekwencjami. Tak rozumiem wolność i odpowiedzialność za własne wybory.
Szalone czasy powodują błędne decyzje, czego nie widzi rząd, ani obecny Minister Edukacji? Jakie bolączki ma aktualnie polska szkoła? (zajęcia kompensacyjne, stawki nauczycielskie, program nauczania, wsparcie psychologiczne dla dzieci?)
Szkole przede wszystkim potrzebny jest spokój, a tego brakuje od wielu lat. Kolejne reformy, których głównym celem jest realizacja partyjnych wizji (dotyczy to zarówno poprzednich, jak i obecnie rządzących), nie pomagają w realizacji zadań szkoły. Ciągłe zmiany pożerają czas dyrektorów, nauczycieli, pracowników szkół wymuszając zapoznawanie się z nowymi programami, podręcznikami, aktami prawnymi i dostosowanie pracy szkoły do nowych wymagań. Wynagrodzenia nauczycieli to temat zastępczy, który wyciągany jest wtedy, gdy rządzący chcą uzyskać efekt skłócenia społeczeństwa, bo łatwo manipulować tymi danymi. Najgorsze jest upartyjnianie i ideologizacja polskiej szkoły, bo to zagraża stabilności procesu kształcenia i wychowania dzieci i młodzieży. Mamy różne rodziny, różne style wychowania, różne poglądy i doświadczenia, różne systemy wartości, a w związku z tym szkoła staje się dla uczniów pierwszym poligonem doświadczania życia. Tutaj powinniśmy uczyć tego, jak się szanować mimo różnic, jak korzystać z własnej wolności respektując wolność drugiego człowieka, jak radzić sobie z trudnymi emocjami, jak kulturalnie dyskutować, jak wyciągać wnioski z popełnionych błędów, gdzie stawiać granice, jak tworzyć wspólnotę różnych ludzi. Tutaj młody człowiek powinien mieć możliwość wzrastać w wiedzy i mądrości w poczuciu, że nie ma głupich pytań, że warto się uczyć, że nauczyciel jest z nim i dla niego. Każdy w szkole powinien czuć się bezpiecznie i każdy ma prawo znaleźć w niej warunki do indywidualnego rozwoju. Konsekwencją upartyjnienia i ideologizacji jest zawsze wykluczenie – osoby, grupy, kogoś, kto nie pasuje lub nie chce tak, jak chcą decydenci w imię nawet najpiękniejszych idei.
W kwestii szczepień prywatnie jest Pani za, a jako dyrektor nie chce i nie może wnikać, ale mam wrażenie, że zarówno nauczyciele jak i rodzice współpracują, czy boją się mówić na ten temat?
Tak, jestem „za” dlatego, że bardziej zależy mi na innych, niż na sobie. To może zaskakująca motywacja, ale naprawdę wierzę, że mój organizm szybciej zareaguje na ewentualne zakażenie, a w związku z tym wirus nie znajdzie we mnie idealnych warunków do namnażania, co spowoduje, że będę stanowić mniejsze zagrożenie dla innych, bo będę krócej zakaźna. Moja osobista ochrona jest taką wartością dodaną (śmiech). Tak, jak wielu, chcę, abyśmy wyszli z życia w cieniu pandemii.
Przykro mi, że nawet kwestia szczepień tak mocno podzieliła nasze społeczeństwo i że w obliczu ludzkich tragedii, nie potrafimy się zjednoczyć. Niestety to sprawiło, że o szczepieniach w szkole mówimy jedynie realizując podstawę programową i wtedy, gdy uczniowie zapytają, a i wtedy trzeba się wykazać niezwykłym taktem. Jestem wdzięczna rodzicom i nauczycielom za to, że nie pozwoliliśmy, aby nasza szkoła stała się areną agresywnej walki tych co „za” i tych co „przeciw”.
Wiedza o szczepieniach pracowników szkoły czy uczniów na co dzień nie jest mi do niczego potrzebna, ale zdarzają się sytuacje, gdy chciałabym wiedzieć. Tak jest w przypadku, gdy zostanie potwierdzone zakażenie w szkole. Sanepid w ramach prowadzonego dochodzenia epidemiologicznego żąda przekazania informacji o osobach z kontaktu, aby nałożyć na nie kwarantannę. Wiem, że kwarantanna nie będzie dotyczyć np. osób zaszczepionych, ale nie mam wiedzy, kogo. To utrudnia organizowanie pracy pracowników, ale i uczniów.
“Gen buntu” jak Pani nazywa własne podejście do różnych rządowych pomysłów, co podpowiada po Nowym Roku. Teraz szkoły nie wiadomo z jakich przyczyn zamknięte będą dopiero od 20 grudnia, w planach do 9 stycznia. Zaraz po tym mamy w Małopolsce ferie, czy nie byłoby logiczny, zrobić ten wielki powrót uczniów już po feriach?
„Gen buntu” to nie moje sformułowanie, ale Pana Prezydenta Andrzeja Dudy. Bardzo mi się spodobało (śmiech), bo rzeczywiście jest we mnie niezależnie od tego, czy rządzą „moi”, czy „inni”. Objawia się zawsze wtedy, gdy widzę coś niepokojącego, gdy czuję, że muszę wyrazić sprzeciw. „Gen buntu” podpowiada, że nie wolno się zgodzić na „lex Czarnek”, „lex Wójcik” i inne „lex”, które nie mają nic wspólnego z dobrym prawem. „Gen buntu” przynagla, aby powiedzieć „dość!” upartyjnianiu polskiej szkoły i aby szukać ponadpartyjnych porozumień, które zapewnią szkole spokój przez kolejne lata bez względu na to, kto będzie rządził. Wreszcie „gen buntu” domaga się, aby przyszłość polskich dzieci stawiać ponad egoistyczne potrzeby chwili konkretnych ludzi władzy.
Zarządzanie kryzysem w pandemii to w zasadzie brak zarządzania. Obserwujemy już drugi rok szereg działań, pozorowanych lub spóźnionych, brak konsekwencji, doraźne gaszenie pożarów podporządkowane strategiom „jakoś to będzie” i „w miarę możliwości”. Oczywiście w oświacie, wg Pana Ministra Czarnka, jest idealnie, dlatego właśnie takie decyzje. Tak troszkę zarządzić, ale nie za wiele, bo runie cała opowieść o odpornej na pandemię polskiej szkole. Zgadzam się, że nauczanie zdalne to niedoskonały substytut szkoły, ale w określonych warunkach – konieczny. Nie mam dostępu do danych, dlatego opieram się jedynie na prognozach ekspertów. Jeżeli prawdopodobny jest wzrost zachorowań w styczniu, to osobiście wydłużyłabym nauczanie zdalne w Małopolsce o pięć dni - do ferii.
Pani Dyrektor, czy ma Pani wrażenie, że kompetencje kuratora (B. Nowak) zostały przekroczone, czy nie wydaje się Pani że nadużywa ona swojego głosu w przestrzeni publicznej? Paradoksalnie jest zakaz chodzenia na “ Dziady” spowodował większe zainteresowanie spektaklem?
Pani Kurator mocno się pogubiła i już chyba sama nie wie, kiedy jest osobą prywatną - „Barbarą Nowak”, a kiedy „Barbarą Nowak - Małopolskim Kuratorem Oświaty”. Takie pomieszanie ról nie sprzyja racjonalnemu działaniu. Widzimy tego skutki. Każdy ma prawo do wypowiadania własnego zdania, dlatego korzysta z tego prawa „Barbara Nowak”. „Barbara Nowak – Małopolski Kurator Oświaty” powinna częściej zdobyć się na refleksję i przypomnieć sobie, że polska szkoła ma „wspierać” rodziców w wychowaniu dzieci. „Wspierać” a nie zastępować i wyręczać. Wszystkich. Tych z lewej i tych z prawej. Wierzących i niewierzących. Bawiących się w Halloween i na Balu Wszystkich Świętych. Oglądających „Dziady” w Teatrze im. J. Słowackiego i „Jasełka” w Kalwarii Zebrzydowskiej. Tych, których przodkowie walczyli o wolność i tych, których przodkowie zachowali się niegodnie. Wszystkich! Taka refleksja wystarczyłaby, aby wyzbyć się radykalizmu, wybaczać częściej niż karać, szukać porozumienia a nie wojny, jednoczyć a nie dzielić, nie szukać władzy, zasłużyć na powszechny szacunek... Tak sobie myślę, że największym wrogiem głoszonych przez Panią Kurator wartości, jest ona sama...