Zawodniczka krakowskiego AWF-u i Startu Tarnów, szczucinianka Joanna Mazur opowiada o swoim sposobie na szczęście, planach i trudnej sytuacji niepełnosprawnych sportowców w Polsce.
Trenujecie z Michałem Stawickim razem trzy lata. Z paralekkoatletycznych ME w Berlinie w sierpniu tego roku przywieźliście złoto na 1500 metrów i 400 metrów, srebro na 200m i brąz na 100m. Jakie cele stawiacie na ten rok i na przyszłość? Przygotowujecie się do kolejnej olimpiady?
– Wykonujemy teraz czteroletni plan, którego głównym celem jest przygotowanie się do igrzysk paraolimpijskich w Tokio, a to jest jeden stopień z czterostopniowej piramidy, którą realizujemy. Był to zamierzony cel, aby każdy start zakończył się jak najlepszym rezultatem i medalem jak najcenniejszego koloru. Taki realizowaliśmy plan. Kończymy teraz odpoczynek i zaczynamy zaraz treningi – przygotowujemy się do Mistrzostw świata, które odbędą się w listopadzie w przyszłym roku w Dubaju. Na tych mistrzostwach świata bardzo chcielibyśmy zrobić już kwalifikacje na igrzyska paraolimpijskie.

Życie nauczyło Panią pokory. Jednak odnalazła się Pani w sporcie, w bieganiu, choć i tu nie brakowało trudnych doświadczeń. Próbowała Pani biegać sama, zanim odnalazła się w T11- niewidomi z przewodnikiem. W jednym z wywiadów spotkanie z Michałem Stawickim nazwała Pani przypadkiem, ale zaraz dodała, że nie wierzy Pani w przypadki. Skąd czerpie Pani siłę do odnalezienia się w trudnej rzeczywistości bycia osobą niepełnosprawną?
– Ja znalazłam w swoim życiu pasję. Była to trudna droga, z całym mnóstwem przeszkód i trudności, ale gdzieś tam we mnie jest radość z tego, co robię. Trafiłam na człowieka – zdecydowanie uważam, że nie był to przypadek – który jest ze mną w tym wszystkim, pomaga mi, prowadzi naszą dwójkę jako trener i jest przewodnikiem, a do tego wszystkiego jest jeszcze przyjacielem, na którego naprawdę zawsze można liczyć i to jest bardzo budujące. Dzięki temu, że mam takie wsparcie, że mam też duże wsparcie w rodzinie, w bliskich – dzięki temu wszystkiemu ja naprawdę mam siłę na każdy mocny trening, ja to po prostu lubię. Taki mocny trening, dobrze wykonany daje ogromną satysfakcję i to mnie po prostu cieszy. Robię coś co kocham i staram się robić to jak najlepiej.
Pani kariera rozwinęła się po spotkaniu z Michałem Stawickim. Pani dostaje od niego dużo, a on od Pani?
– Nasze starty to zdecydowanie współpraca. Każde z nas ma z tego korzyści, ale patrzymy przede wszystkim na cel, który nas łączy – igrzyska i walka tam o jak najlepsze rezultaty. To łączy nasze starania i naszą ciężką pracę na co dzień. To mnóstwo wyrzeczeń, ale jest to naszą wspólną pasją. Jesteśmy profesjonalistami, bardzo mocno angażujemy się w to, co robimy. Chcemy to robić naprawdę dobrze, dążymy do profesjonalizacji. Być może tego nie osiągniemy, ale z każdym treningiem, z każdym startem jesteśmy tego coraz bliżej i na tym bardzo nam zależy.

Podczas startu z racji niepełnosprawności nie wie Pani jak przebiega bieg, na którym jest Pani miejscu. Koncentruje się tylko na biegu. Czy mimo to zdarza się, że jest Pani z siebie niezadowolona?
– Oczywiście, że tak. Taka złość sportowa się pojawia i to pojawiło się teraz podczas mistrzostw Europy. Ja też popełniłam tam kilka błędów. Później, już po startach, na spokojnie usiedliśmy, przeanalizowaliśmy wszystko i wiem już, co trzeba zmienić, nad czym trzeba jeszcze pracować. I to daje nam rzetelny obraz. Każdy start, każdy moment, kiedy mamy szanse rywalizacji bezpośredniej z zawodniczkami z mojej grupy, jest niezwykle cennym doświadczeniem, na którym bardzo nam zależy. Ponieważ każdy taki start zbliża nas o kolejny krok w kierunku jeszcze większej profesjonalizacji.
Oboje postawiliście wszystko na jedną kartę. Zrezygnowaliście nawet z pracy, żeby razem trenować. Dziś bieganie to dla Pani ciągłe sukcesy, rozwój. Czy myśli Pani o dalszej przyszłości? Czy pozostanie w niej sport? Czy będzie nadal na pierwszym miejscu, czy ma Pani jeszcze inne priorytety?
– Ciężko jest mi teraz odpowiedzieć na takie pytanie, ponieważ całe nasze życie jest teraz podporządkowane pod przygotowania do igrzysk. To impreza czterolecia, najważniejsza i bardzo nam zależy, żeby przygotować się jak najlepiej. A co będzie po igrzyskach? To zależy jakie rezultaty osiągniemy. Wtedy będzie czas, podobnie jak po każdej imprezie sportowej, po każdym roku, żeby spokojnie podsumować starty i zdecydować, co dalej. Moją drugą pasją jest masaż i rehabilitacja. Na pewno będę chciała kiedyś wrócić do tego już tak na co dzień, ale na razie jest czas na starty i ten moment na to trzeba wykorzystać i trzeba to zrobić jak najlepiej i jak najmądrzej, dlatego staramy się to robić.

Zwycięstwo w plebiscycie na najlepszego niepełnosprawnego sportowca minionych 12 miesięcy w styczniu bieżącego roku to duże zobowiązanie. Czy Pani sytuacja zmieniła się pod wpływem sukcesów czy nadal jest trudna. Jak ocenia Pani kondycję sportu osób niepełnosprawnych w Polsce i czy zamierza Pani zabierać głos w tej kwestii?
– Statuetka, którą otrzymaliśmy i ogromne wyróżnienie – tytuł sportowca roku - było to coś, czego ja osobiście się nie spodziewałam. O ile co roku zakładam sobie pewne cele sportowe i staram się do nich dążyć, było to coś dodatkowego, wyróżnienie. Cieszyliśmy się bardzo, że nasze sukcesy, nasza praca, nasze zaangażowanie zostało tak naprawdę zauważone. Był to niesamowity moment, który będę bardzo długo wspominać. A czy zmieniła się sytuacja? Niestety nie. Kwestia ustaw, które zostały przyjęte czy rozporządzeń są dla sportowców z niepełnosprawnościami krzywdzące. Ja będę o tym mówić, bo wielu sportowców tego nie robi. I przez to myśli się, że nie ma takiego problemu. A ten problem jest ogromny.
Na czym on polega?
– My poświęcamy całe swoje życie, pracę zawodową, swoje życie osobiste po to, żeby reprezentować kraj, zdobywać medale, ciężko trenować. W moim przypadku ja poświęciłam także zdrowie, aby móc walczyć o medale. Niestety, z powodu przepisów które nie są dostosowane do aktualnych sytuacji. Jest mało zawodników, trudno jest znaleźć zawodników w grupie 11 – niewidomych, z ośmiu państw. Często jest też tak, że mniejsze kraje nie wysyłają zawodników np. na mistrzostwa świata, w momencie, kiedy nie są pewni medalu. W związku z tym brakuje tych zawodników, a kryterium, które jest uznawane za decydujące mówi, że aby otrzymać stypendium za zdobyty medal, w konkurencji musi wystartować co najmniej 12 zawodników z ośmiu państw. Jest to takie samo kryterium, jaki mają pełnosprawni zawodnicy, których populacja jest dużo większa niż osób niepełnosprawnych. I uważam, ze jest to bardzo krzywdzące. I w dużym stopniu blokuje nam rozwój i to by spokojnie trenować. Ciężko jest trenując sporty wytrzymałościowe, robiąc dwa lub trzy treningi dziennie tak jak w naszym wypadku jeszcze dodatkowo pracować. A nie mając stypendium, nie mając możliwości ubiegania się o to stypendium, my tak naprawdę martwimy się o podstawowe potrzeby, o to czy będziemy mieli co zjeść. Tak nie powinno być.
Pomimo naszych sukcesów sportowych z dobycia siedmiu medali mistrzostw świata i Europy zdobyliśmy nasza sytuacja nadal się nie zmienia. Została przyznana nagroda pół miliona złotych dla wszystkich medalistów, ale jeszcze nie nastąpił podział tych pieniędzy. A to tak naprawdę kropla w morzu potrzeb. Z jakim komfortem przygotowują się zawodnicy, którzy nie muszą się martwić o zwykłe, codzienne życie? A my, sportowcy z niepełnosprawnościami zdobywamy medale, pobijamy rekordy świata i zostajemy bez stypendiów.

Czy to kwestia prawodawstwa polskiego? Tu w Polsce widzi Pani potrzebę zmiany – jakichś konkretnych decyzji?
– Tak. Oczywiście. Należy zmienić kryterium przyznawania stypendiów. Dla medalistów mistrzostw świata, mistrzostw Europy, czy igrzysk. Jest to nie tylko nasz problem, to problem wielu innych zawodników. My wróciliśmy z trzema medalami i za żaden nie dostaliśmy nagrody, nie dostaliśmy stypendium. Przykro o tym mówić, ale nawet samorządy lokalne nie stanęły na wysokości, nie postawiły sobie za punkt honoru, żeby nas wesprzeć w tamtym momencie. I też był to problem.
Należymy do klubu Tarnowskie Zrzeszenie Sportowe Osób Niepełnosprawnych Start, gdzie Urząd Miasta Tarnowa przyznaje nagrodę o wysokości kilkaset złotych na osobę na okres jednego (!) miesiąca za medal mistrzostw świata.
To o czym Pani mówi wydaje nieprawdopodobne. W XXI wieku, kiedy tak dużo mówi się o znaczeniu sportu niepełnosprawnych, i nie tylko sportu wyczynowego, ale w ogóle sportu w życiu osób niepełnosprawnych, jako rehabilitacji nie tylko fizycznej, ale również motywacyjnej, psychicznej, że Państwo, którzy odnosicie tak duże sukcesy nie jesteście dostatecznie motywowani, przez wsparcie finansowe, gdzie macie spektakularne sukcesy i jesteście w stanie osiągnąć jeszcze więcej.
– Klub Start Tarnów stara się jak może. Organizuje nam dodatkowe zgrupowania, których my bardzo potrzebujemy, ponieważ jesteśmy z dwóch różnych miast i musimy trenować w tandemie. Musimy trenować na zgrupowaniach, żeby razem trenować. To praca dzień w dzień przez około 270 dni w roku. Start Tarnów jest niewielkim klubem. Nie mają tyle pieniędzy. Ile mogą tyle nam pomagają a resztę musimy zdobyć sami.
Nie macie wsparcia od województwa? Od Małopolski?
– Chcielibyśmy, tak jak w innych miastach, w Cieszynie, w Radomiu, w Siedlcach dostawać miesięczne stypendium. Niech będzie najniższe, ale niech będzie regularne, co miesiąc, żeby nie martwić się o takie podstawowe potrzeby – suplementy, odżywki, sprzęt. To wszystko naprawdę kosztuje mnóstwo pieniędzy i bardzo często my musimy płacić za to po prostu z własnej kieszeni. Mamy świetnego partnera – Sebastiana Noska – dealera Citroena w Tarnowie, który udostępnił nam samochód, którym możemy się przemieszczać na zgrupowania. Dla nas to ogromny już plus, ponieważ do tej pory musiałam jeździć na zgrupowanie pociągiem. Spotykałam się z Michałem, on mnie odbierał i dalej jechaliśmy jego samochodem Matizem. Proszę sobie wyobrazić i prędkość, i komfort podróży. Teraz mamy samochód, którym z komfortem dojeżdżamy w dzień startu na zawody. Mogę dojechać w dobrej formie, jestem wypoczęta, nie jestem zmęczona samą podróżą. Pan Sebastian to człowiek, który naprawdę bardzo dużo nam pomógł. Być może ktoś sobie pomyśli, że to niewielka pomoc – dla nas jest ogromna. My bardzo doceniamy każda taką rękę wyciągniętą w naszym kierunku.

Nie próbowaliście znaleźć sponsorów?
– Gdy wróciliśmy z mistrzostw świata codziennie wysyłaliśmy setki maili z prośbą o wsparcie, z propozycją nawiązania współpracy. Udało nam się uzyskać kilku sponsorów, ale są to wymiany barterowe. Tymczasem najbardziej potrzebne jest nam wsparcie finansowe, bo w pewnym momencie się okaże, że po prostu nie mamy za co żyć. Teraz po mistrzostwach Europu, na których zdobyliśmy 4 medale od stycznia zostaniemy bez jakiegokolwiek stypendium, bez niczego, i do przyszłego roku do listopada będziemy bez żadnego stypendium, bez żadnego wsparcia ze strony władz.
Na gali przyznania tytułu sportowca roku powiedziałam jaka jest sytuacja i poprosiłam o ponowne rozpatrzenie wniosku o stypendium specjalne, bo wiedziałam jaka będzie nasz sytuacja, że zostaniemy bez stypendium, bez nagród, bez niczego. Gdy odpowiadam, że nic nie padło formalnego do tej pory, ze strony ministerstwa bądź lokalnych samorządów, to wszyscy są w szoku, że tak można było rozwiązać tę sytuację.
Ja nie chcę wchodzić w jakieś spory polityczne, ale myślę, że miastu Tarnów powinno zależeć na promocji przez takich zawodników jak my. Uważam, że jest to jakieś wyróżnienie dla miasta, a tutaj się nic nie dzieje w tym kierunku i dla nas jest to demotywujące i nie ukrywam – przykre.
Choroba odebrała Pani beztroskie dzieciństwo. Szkołę wspomina Pani jako miejsce doświadczania dyskryminacji i upokorzeń z powodu utraty wzroku. Odnalazła się Pani dopiero w szkole specjalnej w Krakowie i tu nadal mieszka i trenuje. Mimo to często gości Pani w rodzinnych stronach. Czy czuje się Pani już krakowianką? Co dają Pani wizyty w Szczucinie?
– Kiedy jestem już tak bardzo zmęczona i fizycznie i psychicznie jadę choć na jeden dzień do domu, choć na jeden, dwa dni . To czas, kiedy faktycznie odpoczywam. Bardzo krótki czas, bo faktycznie nie mam czasu na odpoczynek, ja muszę normalnie zrobić trening zastępczy, i bardzo rzadko się zdarzają takie wyjazdy, do domu, w okresie treningów, ale pobyt w domu to czas, kiedy odpoczywam najbardziej. Jestem szczucinianką, zdecydowanie, jednak swoje życie i przyszłość wiążę z Krakowem, gdzie chcę kiedyś zamieszkać na stałe. Jest to miasto bardzo dostosowane dla osób z niepełnosprawnościami, mnóstwo możliwości, z brakiem stygmatyzacji, brakiem uprzedzeń i miasto i transport miejski i topografia miasta jest bardzo prosta, bardzo dobrze już ja znam, bardzo dobrze sobie radzę, świetnie czuję się w Krakowie i zdecydowanie to jest moje miejsce.
Dziękuję za rozmowę i życzę, żeby zdobyli Państwo upragniony złoty medal olimpijski. Mam też nadzieję, że Pani głos zostanie usłyszany i niepełnosprawni sportowcy w Palce doczekają się zmiany przepisów i stypendiów.
Marzena Gitler
Joanna Mazur urodziła się w 1990 roku. Pochodzi ze Szczucina w powiecie dąbrowskim. W wieku 7 lat zaczęła tracić wzrok na skutek, jak się później okazało, rzadkiej wady genetycznej. Jej sposobem na poradzenie sobie ze stresem związanym z postępującą chorobą stało się bieganie, które bardzo lubiła. W wieku 13 lat przeniosła się do szkoły specjalnej do Krakowa, gdzie mieszka do tej pory. Ukończyła pedagogikę terapeutyczną z rehabilitacją ruchową oraz szkołę masażu. Jest zawodniczką tarnowskiego Startu. Początkowo próbowała biegania w pojedynkę, ale gdy na zgrupowaniu poznała Michała Stawickiego, lekkoatletę, trenera lekkoatletycznego, byłego triatlonistę, razem stworzyli team w kategorii T11 niewidomi z przewodnikiem (zawodnicy biegną połączeni za pomocą opaski na ręce). W 2016 roku na mistrzostwach Europy osób niepełnosprawnych we Włoszech zdobyli złoto na 200 m i srebro na 100 m, w biegu na 200 metrów z czasem 26.73 (-1.6 m/s) ustanowili nowy rekord Europy. Zdobyli złoto w biegach na 200 m i 400 m podczas Turnieju International Meeting oraz na 400 m podczas Czech Open. Zajęli siódmą lokatę na dystansie 400 m na Igrzyskach Paraolimpijskich w Rio de Janeiro. Na lekkoatletycznych mistrzostwach świata osób niepełnosprawnych w Londynie w 2017 roku zdobyli złoto w biegu na 1500 m oraz srebro na 800 m i brąz na 400 m.