Rosną słupki zakażeń na koornawirusa w kraju i regionie. Do wtorku 3 listopada na Podhalu, od początku epidemii, zachorowało już 4256 osób. Liczba aktywnie chorych wynosi prawie 2 tys. Ilość zachorowań niepokoi, sprawia bowiem, że rośnie odsetek osób wymagająca hospitalizacji. A sytuacja w służbie zdrowia, mówiąc delikatnie, nie jest najlepsza. W nowotarskim szpitalu funkcjonowanie placówki jest możliwe jedynie dzięki heroicznej ofiarności jej pracowników.
O tym, że sytuacja epidemiczna jest poważna chyba nikogo nie trzeba przekonywać – wystarczy spojrzeć na słupki zachorowań. Niestety, w rzeczywistości sytuacja jest jeszcze gorsza. Dzienne ilości zakażeń sięgające 20 tysięcy, to jedynie szczyt góry lodowej. Ponieważ ilość testów jest ograniczona, podawane statystyki nie odzwierciedlają stanu faktycznego. O ile koronawirus przeważnie przechodzony w sposób nie wymagający hospitalizacji, o tyle tak duża skala zachorowań sprawia, że mocno zwiększyła się liczba osób, które wymagają specjalistycznej opieki medycznej. System służby zdrowia jest wystawiony na bardzo ciężką próbę. Należy przy tym zaznaczyć, że jej pracownicy, podobnie jak inni, również chorują. Brak personelu to obecnie chyba najpoważniejszy problem z jakim muszą mierzyć się już działające jednostki i nowo otwierane szpitale polowe.
Problem braku personelu bardzo dobrze zna dyrektor nowotarskiego szpitala powiatowego, Marek Wierzba, który podobnie jak duża część pracowników także zachorował na Covid-19. Choć w jego przypadku zakażenie ma przebieg łagodny, o tyle tego samego nie może powiedzieć jego zastępca, dr Aleksandra Chowaniec-Sibiga, która musiała zostać poddana hospitalizacji. Mimo przebywania na urlopie zdrowotnym, dyrektor Wierzba praktycznie od początku choroby czynnie bierze udział w funkcjonowaniu placówki i jest świetnie zorientowany w tym, co się w niej dzieje. Z dyrektorem Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II w Nowym Targu porozmawialiśmy na temat stanu jego zdrowia, trudnej sytuacji w placówce oraz o tym, czy służbie zdrowia w regionie grozi paraliż w związku z ilością chorych na Covid-19.
Panie Dyrektorze w ostatnich dwóch tygodniach przybyło ponad 1000 nowych zakażeń. Czy lokalnej służbie zdrowia grozi zapaść?
– Nie jesteśmy w stanie precyzyjnie przewidzieć jaka będzie dynamika wzrostu i ilości zachorowań. Nie jesteśmy też w stanie precyzyjnie przewidzieć, ile spośród tych zachorowań, które będą w najbliższej przyszłości, to będą pacjenci z poważnymi powikłaniami, wymagający specjalistycznej hospitalizacji. Nie wiemy tego i pod tym względem na pewno jest to dla nas duże zagrożenie. Jest to coś, co pan nazwał ewentualnym stanem jakiejś zapaści w systemie zdrowia. Realnie takie niebezpieczeństwo występuje. Natomiast, patrząc na druga stronę medalu, to trzeba przyznać, że pomimo mnóstwa problemów i wielu niedoskonałości organizacyjnych, które w tej chwili wszyscy mamy okazję obserwować, małopolski system ochrony zdrowia jednak jakoś sobie radzi i to nawet nie najgorzej, z hospitalizacją pacjentów. Faktem jest, że zdarzają się sytuacje oczekiwania karetek po kilka godzin przed szpitalnymi drzwiami oddziałów ratunkowych. Natomiast do tej pory, dzięki Bogu i dzięki ogromnemu zaangażowaniu wszystkich pracowników całego systemu zdrowia, udało się póki co uniknąć takiej sytuacji, że ktoś nie mógł w danym momencie być hospitalizowany, albo, że zupełnie odmówiono mu miejsca w szpitalu. Takich sytuacji jeszcze nie było, pomimo, że system „trzeszczy w szwach”. Najbliższe dwa tygodnie będą jeszcze trudne dla nas, natomiast po tym okresie mam nadzieję i liczę na to, że ilość zachorowań będzie jednak mniejsza, że spadnie oscylująca dzisiaj w graniach 20 tysięcy ilość zakażeń i będziemy mogli złapać trochę oddechu. Również nowe rozwiązania organizacyjne, które są wdrażane powinny jeszcze trochę ten problem złagodzić. Chodzi o funkcjonowanie tych szpitali, które mają w strukturze oddziały tzw. „Covidowe”, jak również szpitali dedykowanych wyłącznie dla pacjentów covidowych (będziemy taki mieli w Zakopanem), czy decyzje o otwieraniu kolejnych izolatoriów i obejmowania w nich opieką pacjentów, którzy nie muszą już być hospitalizowani. Miejmy nadzieję, że te najbliższe dwa, może trzy tygodnie, które w mojej ocenie będą najcięższe, jakoś przetrwamy.
Panie Dyrektorze, przebywa pan obecnie w domu, ponieważ, niestety, koronawirus zaatakował i pana. Jak się pan czuje?
– Czuję się dobrze. Dzięki Bogu jakoś wyjątkowo lekko przechodzę tę chorobę. Owszem, czuję ogólne osłabienie i jeszcze ogólną niedyspozycję, także w sensie psychicznym, natomiast wszystkie parametry, wszystkie wskaźniki są dobre. W najbliższą środę (4 listopada – dop. red.) o północy kończy mi się okres izolacji domowej. Zamierzam od czwartku wrócić do codzienności i wszystkich aktywności z tym związanych a przede wszystkim do pracy. Nie mniej choroba jest, stan zagrożenia zdrowia i życia, szczególnie jeżeli chodzi o ludzi starszych i ludzi, którzy mają problemy odpornościowe, istnieje. Stąd te wszystkie przebijające się tu i ówdzie w mediach akcje mające na celu dezawuowanie pandemii, czy wręcz zaklinanie rzeczywistości twierdzeniami, że nie ma żadnego koronawirusa, są w tym momencie bardzo niepoważnie, by nie powiedzieć śmiesznie. Ilość osób, która na tę chwilę przechorowała, lub w tym momencie choruje na Covid, jest już tak duża, że nie ma już co tracić czasu na zbędne dyskusje. Mamy poważny problem jako społeczeństwo z pandemią i teraz powinniśmy robić wszystko, co możliwe, aby z jednej strony ją ograniczać i minimalizować na ile się to da, a z drugiej strony, aby Ci którzy pracują w systemie ochrony zdrowia mogli nieść pomoc tym, którzy je potrzebują i żeby uzyskiwali ją na czas.
Nawiązując do pana słów o ograniczaniu i minimalizowaniu zagrożenia koronawirusem chciałbym pana zapytać o to, co pan sądzi o planach pogłębienia lockdownu przez rząd, o którym z ust różnych polityków słychać od dawna, a który miałby wejść w życie w środę (3 listopada). Czy jest to rozwiązanie w tej sytuacji?
– Na pewno mają sens działania w wyniku których dojdzie do spadku ilości zakażeń, czyli działania, które mają na celu ograniczenie transmisji koronawirusa w społeczeństwie. Na pewno takie inicjatywy są potrzebne i są zasadne. Nie podejmuję się oceniać konkretnych, już proponowanych rozwiązań, bo nie wiem, czy i jakie skutki mogą przynieść. Na tę chwilę z pewnością bardziej wiarygodniej i obiektywnie wypowiedzieli by się ci, którzy dysponują wiedzą na temat różnych modeli symulacji, również matematycznych, które wskazują na pewne skutki, albo ich brak, w zależności od tego jakie działania zostaną podjęte. Nie chcę wdawać się w dyskusje w materii na której się nie znam, na temat której mam mało wiedzy. Jedno wiem. Nasz system ochrony zdrowia nie wytrzyma jeżeli ilość zakażeń i zachorowań będzie rosnąć w dalszym ciągu w takim tempie, jak dotychczas. Powiem więcej. Nie ma takiego systemu zdrowia w żadnym kraju w Europie, ani na świecie, który byłby w stanie przyjąć taką ilość pacjentów, bez żadnych działań prewencyjnych. To po prostu nie jest możliwe i we wszystkich krajach – u naszych sąsiadów i nie tylko – działania ograniczające swobody obywatelskie są podejmowane i konkretnie cel tych działań jest taki, jak wcześniej powiedziałem. Natomiast takie pytania, jak na przykład, czy należało zamknąć cmentarze, albo należy wprowadzić kolejne elementy tego lockdownu, czy inne –nie będę się wypowiadał, bo po prostu nie mam takiej wiedzy.
Panie Dyrektorze, jak wygląda sytuacja w szpitalu, ze szczególnym uwzględnieniem chorych na Covid? Nie jest tajemnicą, że pomimo choroby i przebywania w domu na zwolnieniu, stara się pan pomagać i koordynować zdalnie jego działalność.
– Rzeczywiście, przez cały okres mojej choroby jestem w kontakcie telefonicznym z moimi współpracownikami. W ostatnich dniach w trochę większym zakresie podejmuję różne działania, ponieważ mój zastępca ds. medycznych dr Aleksandra Chowaniec-Sibiga jest też chora i hospitalizowana. Natomiast co do sytuacji w szpitalu: nowotarska placówka aktualnie ma określone w decyzji wojewody utrzymanie 97 łóżek dla pacjentów „covidowych” w tym siedem łóżek obserwacyjnych. Realnie tych pacjentów mamy w szpitalu znacznie więcej, jest to ciągle liczba przekraczająca sto osób – do stu dwudziestu, które wymagają hospitalizacji. Sytuacja jest trudna, dlatego, że podobnie jak w innych sektorach społeczeństwa i gospodarki, również wśród personelu medycznego zdążają się zakażenia. Chorujemy jak wszyscy inni. Mamy więc w tym momencie nieobecnych lekarzy, pielęgniarki, salowe… W zasadzie z każdej grupy specjalistów mamy większe lub mniejsze braki i to są problemy, które bardzo utrudniają nam funkcjonowanie. Natomiast, przynajmniej, jak do tej pory, udało się nam utrzymać obsadę lekarską i pielęgniarską. Co prawda w minimalnych zakresach, ale na tyle, że pacjenci są dopilnowani, są diagnozowani i proces leczenia jest realizowany prawidłowo. Bardzo liczę na to, że wszyscy, którzy w tej chwili chorują, jeżeli skończy się im okres 10-dniowej izolacji a ich stan zdrowia na to pozwoli, będą wracać i będą podejmować pracę. Dotychczasowe doświadczenia wskazują na to, że ludzie jednak chcą pracować i chcą się dalej angażować. Wspomnę tutaj doktora Jancelewicza, który sam na ochotnika zgłosił się jako kandydat na koordynatora oddziału covidowego w nowotarskim szpitalu. Po trzech tygodniach pracy niestety zachorował i musiał być hospitalizowany, gdyż jego stan był dość poważny. Od poniedziałku jednak wrócił do pracy, jest słaby i jeszcze nie czuje się, jak to powiedział: „na 100%”, ale właśnie ta sytuacja ogromnych niedoborów kadrowych z jednej strony, a z drugiej z ogromnego poczucia odpowiedzialności za swoich kolegów, koleżanki i pacjentów sprawiła, że doktor Jancelewicz do pracy wrócił. Takie przykłady mógłbym tutaj mnożyć również wśród innych lekarzy: anestezjologów, internistów oraz personelu pielęgniarskiego. Jestem ogromnie wdzięczny paniom pielęgniarkom, które często nadludzkim wysiłkiem biorą kolejne dyżury i sprawują opiekę nad pacjentami. Bardzo liczę na to, że ten stan nie potrwa długo, bo wszyscy jesteśmy bardzo wyczerpani i fizycznie, i psychicznie. Liczę, że poprzez te ograniczenia, niestety bardzo dla nas bolesne, liczba zachorowań w naszym powiecie i województwie będzie spadać, co pozwoli nam złapać trochę oddechu.
Na koniec chciałem zapytać, czy szpital czegoś potrzebuje?
– Jeżeli chodzi o zaopatrzenie w środki ochrony osobistej i dezynfekcyjne, to jest ono na dobrym poziomie. Te problemy zostały dawno pokonane. Jeżeli chodzi o niedobory, to one kiedyś występowały, ale nigdy nie było tak, żeby zabrakło środków ochrony. Mieliśmy bardzo niskie stany magazynowe, mieliśmy problemy z zakupem, przepłacając nieraz horrendalnie za potrzebne kombinezony, czy fartuchy, czy rękawiczki, ale udało się uniknąć sytuacji w której personel nie byłby zabezpieczony. W tej chwili tego, co nam potrzeba to rąk do pracy. Mamy ogromne problemy z kadrą lekarską i pielęgniarską. Natomiast jeśli chodzi o środki ochrony osobistej, jeżeli chodzi o środki do dezynfekcji – to wszystko jest. Oczywiście to kosztuje ogromnie dużo, zużywamy tego masę, ale braków nie ma. Nie mniej, jeżeli są darczyńcy, którzy chcieliby w jakiś sposób nas wesprzeć, to z wielką wdzięcznością przyjmiemy wszelką pomoc. Taka akcja była szeroko prowadzona w kwietniu i maju, ale i teraz jeszcze zdarzają się i różnego rodzaju instytucje, i podmioty prywatne, i fundacje, które takiego wsparcia nam udzielają, więc jeżeli tylko ma ktoś taką wolę, ma ktoś taką potrzebę to, jak powiedziałem, z wielką wdzięcznością przyjmiemy każde wsparcie.
Rozumiem, że na wolontariat również?
– Jeżeli będą osoby chętne, jeżeli będą wolontariusze, którzy chcieli by popracować przy chociażby opiece nad pacjentami z Covidem, przy takich prostych czynnościach, jak sprzątanie, jak pomoc pacjentowi w toalecie, czy przy karmieniu, to oczywiście taką umowę z osoba zainteresowaną podpiszemy. Pokryjemy koszty jego ubezpieczenia i oczywiście wyposażymy go we wszystkie środki ochrony osobistej. No i zapraszamy, gdyby ktoś chciał, to oczywiście chętnie podejmiemy współprace w tym zakresie.
Fot.: Podhalański Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II w Nowym Targu