czwartek, 18 grudnia 2025 08:00, aktualizacja 2 godziny temu

[NOWY CYKL – BOHATEROWIE MAŁOPOLSKI] Gdy okupant groził śmiercią, on wybrał siebie. Historia Romana Sichrawy

[NOWY CYKL – BOHATEROWIE MAŁOPOLSKI] Gdy okupant groził śmiercią, on wybrał siebie. Historia Romana Sichrawy

Był prawnikiem, samorządowcem i społecznikiem, ale przede wszystkim człowiekiem wielkiego serca i odwagi. Gdy hitlerowscy okupanci kazali mu wskazać dziesięciu mieszkańców Nowego Sącza, którzy mieli zginąć jako zakładnicy, wpisał na liście… własne nazwisko. Dziesięć razy. Roman Sichrawa – prezydent Nowego Sącza, adwokat, patriota – to postać, która do dziś budzi podziw i szacunek. Jego życie było świadectwem, że miłość do miasta i ludzi może przetrwać nawet najbardziej mroczne czasy.

Od Myślenic do Nowego Sącza

Roman Sichrawa urodził się 22 lipca 1869 roku w Myślenicach, w rodzinie o inteligenckich tradycjach. Po maturze rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, które zakończył doktoratem z prawa i administracji. Już wtedy dał się poznać jako człowiek sumienny, ambitny i niezwykle zaangażowany społecznie.

Na przełomie XIX i XX wieku osiadł w Nowym Sączu, gdzie rozpoczął praktykę adwokacką. Miasto szybko stało się jego prawdziwym domem. Sichrawa nie ograniczał się do pracy zawodowej – angażował się w działalność społeczną i kulturalną, współorganizował lokalne stowarzyszenia, działał w Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół” i wspierał inicjatywy obywatelskie. W jego kancelarii toczyły się dyskusje o rozwoju miasta, kulturze i przyszłości Polski.

Prezydent z wizją i sercem

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Sichrawa związał się z samorządem. Początkowo był radnym, później zastępcą burmistrza, aż w 1927 roku objął urząd prezydenta Nowego Sącza. Kierował miastem przez kolejne lata z ogromnym oddaniem. To za jego kadencji rozwijała się infrastruktura, wprowadzano nowe rozwiązania administracyjne, wspierano szkolnictwo i życie kulturalne.

Sichrawa wierzył, że miasto to przede wszystkim ludzie, dlatego wspierał ruchy społeczne i młodzieżowe. Był jednym z inicjatorów powstania klubu sportowego Sandecja, działał w Towarzystwie Przyjaciół Harcerstwa, kierował komitetem odbudowy zamku królewskiego i angażował się w działalność charytatywną. Znany był z niezwykłej pracowitości i empatii. W 1928 roku za swoje zasługi otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Polonia Restituta – jedno z najwyższych polskich odznaczeń państwowych.

Dziesięć nazwisk, jedna odwaga

Wybuch II wojny światowej w 1939 roku przyniósł Nowemu Sączowi dramat okupacji, a Sichrawie – najtrudniejszą próbę życia. Niemcy, którzy zajęli miasto, przez pewien czas pozwolili mu pozostać na stanowisku, jednak szybko odsunięto go od funkcji, a następnie objęto aresztem domowym. Wkrótce przyszło polecenie, które miało sprawdzić jego lojalność wobec okupanta.

Sichrawa otrzymał rozkaz sporządzenia listy dziesięciu zakładników spośród mieszkańców Nowego Sącza – ludzi, którzy w razie sabotażu mieli ponieść śmierć. Ten nakaz był nie tylko próbą zastraszenia, ale też testem charakteru. Roman Sichrawa, zamiast wytypować sądeczan, napisał na liście własne nazwisko dziesięć razy. „Nie wskażę nikogo – jeśli trzeba, ja odpowiem za wszystkich” – miał powiedzieć.

Ten gest przeszedł do historii miasta jako symbol niezłomnej postawy moralnej. Mieszkańcy wspominali go jako człowieka, który potrafił spojrzeć w oczy okupantom bez lęku, zachowując ludzką godność, gdy inni musieli wybierać między strachem a zdradą.

Pomagał, choć sam był pod nadzorem

Odwaga Sichrawy nie kończyła się na jednym geście. Mimo że pozostawał pod nadzorem niemieckich władz, nie zrezygnował z działalności pomocowej. W jego domu i kancelarii funkcjonował punkt kontaktowy, przez który przerzucano osoby uciekające na Węgry. Pomagał więźniom politycznym, wspierał rodziny aresztowanych, organizował żywność i dokumenty. Współpracował z miejscowymi harcerzami i działaczami niepodległościowymi, ryzykując życiem każdego dnia.

Ta działalność nie była spektakularna, ale niezwykle skuteczna. Sichrawa działał cicho, rozsądnie, z pełną świadomością zagrożenia. Współpracujące z nim osoby – m.in. siostry Stefaniszyn, które trafiły później do obozu w Ravensbrück – wspominały go jako człowieka spokojnego, skromnego, ale zdecydowanego.

Ostatni rozdział i pamięć, która trwa

Kiedy w styczniu 1945 roku Nowy Sącz został wyzwolony spod okupacji niemieckiej, Roman Sichrawa ponownie objął urząd prezydenta miasta. Był już wtedy człowiekiem schorowanym, ale nie odmówił służby. Chciał pomóc w odbudowie administracji i przywróceniu porządku po wojennej zawierusze. Nie zdążył jednak długo pełnić funkcji – zmarł 13 kwietnia 1945 roku. Pochowano go na Cmentarzu Komunalnym w Nowym Sączu, gdzie jego grób do dziś jest miejscem pamięci i zadumy.

Roman Sichrawa zapisał się w historii nie tylko jako prezydent czy adwokat, lecz przede wszystkim jako człowiek, który potrafił zachować człowieczeństwo w czasach, gdy było to najtrudniejsze. Jego postawa to przykład odwagi cywilnej i odpowiedzialności za innych. Dla współczesnych sądeczan jest symbolem służby publicznej opartej na wartościach – uczciwości, empatii i poświęceniu.

Grób rodziny Sichrawów/Foto: Urząd Nowy Sącz

Dziś, gdy coraz częściej mówimy o znaczeniu lokalnych bohaterów, historia Romana Sichrawy przypomina, że prawdziwe bohaterstwo nie wymaga rozgłosu – wymaga tylko odwagi, by pozostać wiernym sobie, nawet gdy świat wokół pogrąża się w mroku.

Foto główne: Depositphotos/Narodowe Archiwum Cyfrowe (Edycja własna)

Obserwuj nas w Google News

Nowy Sącz - najnowsze informacje

Rozrywka