poniedziałek, 31 lipca 2023 10:30, aktualizacja rok temu

Od hulaki do świętego patronującego matkom. Kim był założyciel jednego z najbardziej wpływowych zakonów?

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
Od hulaki do świętego patronującego matkom. Kim był założyciel jednego z najbardziej wpływowych zakonów?

31 lipca Kościół Katolicki wspomina św. Ignacego Loyolę. O tym, kim był nawrócony hulaka, który dziś patronuje kobietom oczekującym potomstwa, w rozmowie z Głos24 opowiada dk. Michał Maciejny, jezuita i youtuber.

Towarzystwo Jezusowe (skrót polski TJ, ang.: SJ/ The Society of Jesus) to zakon w Kościele Katolickim założony przez Baska, św. Ignacego Loyolę (1491-1556). Zgromadzenie zostało zatwierdzone przez papieża Pawła III w 1540 r. Na przełomie wieków zakon wydał uczonych we wszystkich gałęziach wiedzy, wielkich teologów, doktorów Kościoła (Piotra Kanizego i Roberta Bellarmina), 44 świętych (wśród nich Polacy: Andrzej Bobola, Melchior Grodziecki i Stanisław Kostka) oraz 137 błogosławionych.

Dziś jezuici są najliczniejszym zgromadzeniem męskim na świecie. W ponad 100 krajach działa ok. 18 tys. doskonale wykształconych kapłanów, którzy wydają książki i prasę oraz prowadzą szkoły, uniwersytety, a także instytuty badawcze.

31 lipca Kościół Katolicki wspomina założyciela Towarzystwa Jezusowego – św. Ignacego Loyolę. Jego kult rozwija się w wielu miejscach w Polsce, m.in. w sądeckiej Parafii Kolejowej.

– W każdą trzecią środę miesiąca mamy nabożeństwo do św. Ignacego. Podczas niego szczególnie modlimy się za mamy, które oczekują potomstwa oraz za kobiety, które nie mogą, a bardzo chciałyby mieć dzieci. To wynika z historii – św. Ignacy jest patronem kobiet rodzących. Na nabożeństwach wystawiona jest woda św. Ignacego

– mówi w rozmowie z Głosem24 ks. Bogdan Długosz SJ i dodaje:

– W okresie Wielkiego Postu organizujemy też rekolekcje “W życiu codziennym” prowadzone metodą św. Ignacego. Nie są to typowe rekolekcje ignacjańskie - to taka odpowiedź na potrzeby osób, które nie mogą wylogować się ze swojego życia, bo chodzą do pracy, mają dzieci itd. Ich uczestnicy dodatkowo poświęcają wolny czas na modlitwę. Proponujemy medytacje ignacjańskie, rachunek sumienia.

O świętym Ignacym Loyoli porozmawialiśmy z Michałem Maciejnym SJ, studentem teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, twórcą internetowym związanym z projektem godfullness, który od 6 lat prowadzi swój kanał na YouTube (“Brat Michał”), gdzie stara się przybliżać duchowość w zwykłej, rutynowej codzienności.

ks. Michał Maciejny SJ/ Fot. jezuici
ks. Michał Maciejny SJ/ Fot. jezuici

Św. Ignacy był zwyczajnym człowiekiem. Nieco porywczym i kochliwym. Jak wyglądała jego droga do świętości?

– Ignacy marzył o sławie. Chciał być wielkim rycerzem na królewskim dworze. Chciał również, by jego życie potoczyło się jak jeden z rycerskich romansów. Wszystko miał poukładane i nie dopuszczał innej możliwości niż spełnienia tych pragnień. Choć Loyolowie byli wierzący, to w tych planach nie było miejsca dla Pana Boga. Jego życie przed nawróceniem było przeciwieństwem świętości. Sam w autobiografii napisał, że prowadził „życie grzeszne”. Co to dokładnie oznacza? Nie mamy wielu świadectw, ale np. wiemy o barowej awanturze, za którą groziła mu kara śmierci... to dość obrazowo oddaje powagę „grzechów”, o których Ignacy wspomina.

Momentem kluczowym w jego przemianie była obrona twierdzy w Pampelunie. Ignacy jako jedyny nie chciał się poddać i zagrzewał innych do walki. Szybko jednak pożałował tej decyzji, gdy kula armatnia, przelatując mu między nogami, pogruchotała kości. To był koniec walk. Ignacy powrócił do domu, ale rehabilitacja była długa i bolesna, a rezultaty nie były idealne. Jednak moment, gdy nie mógł wstać, był pierwszym, gdy spotkał się z samym sobą. I to zapoczątkowało jego nawrócenie.

Kiedy był przykuty do łóżka sięgał po żywoty świętych. To dało mu do myślenia.

– Ignacemu najbardziej doskwierała nuda. Wcześniej na dworach rozczytywał się w romansach rycerskich. Okazało się, że w jego rodzinnym zamku są tylko dwie książki – „Żywoty świętych” i „Życie Chrystusa”. Musiał wziąć, co było. W pewnym momencie zauważył, że, wspominając historie romansów rycerskich, jego serce goreje. Jako rycerz również chciał bronić swojej wybranki serca. Zauważył jednak, że czytanie o dokonaniach świętych, także rozbudzało pragnienie czynienia tego, co św. Dominik lub św. Franciszek. Różnica polegała na tym, że, czytając romanse, te uczucia szybko gasły, a czytając o świętych, to trwało dłużej. Rozważał, dlaczego tak jest i w ten sposób zaczął „badać poruszenia” swojego serca.

W życiu św. Ignacego nie brak ciekawych wydarzeń. Nic dziwnego, że na podstawie jego życiorysu powstał film. Miał m.in. dosyć nietypową przygodę z pewnym Maurem. Przed zabiciem swojego rozmówcy uratowało go… zwierzę.

– Faktycznie tak było. [śmiech] Ignacy uznał, że podczas rozmowy Maur obraził Matkę Bożą. A po nawróceniu to właśnie Maryję uznał za wybrankę swego rycerskiego serca. Nie mając pewności, czy za taką zniewagę zabić Maura, czy pozostawić go przy życiu, postanowił puścić cugle mulicy, na której jechał. Jeśli zwierzę wybrałoby drogę za Maurem, to go dogoni i wymierzy mu „sprawiedliwość”. Gdy wybierze inną drogę, to pozostawi go przy życiu. Na szczęście dla bohaterów tej opowieści, mulica wykazała więcej rozsądku od Ignacego.

Inna historia, której Ignacy nie przemyślał, to gdy postanowił ubrać się w wór pokutny, a swoje bogate ubrania oddał żebrakowi. Ruszył w drogę, ale dogonił go posłaniec, ogłaszając, że znaleźli tego złodzieja, który go okradł... Znany wszystkim żebrak, nagle ubrany w szlacheckie stroje musiał wzbudzić niemałą sensację. Ignacy ze wstydem wytłumaczył pomyłkę i odebrał lekcję, by pomagać z rozwagą.

św. Ignacy Loyola/ Fot.: Wikipedia
św. Ignacy Loyola/ Fot.: Wikipedia

Św. Ignacy po nawróceniu był bardzo bezpośredni - do wszystkich mówił na “ty”. Co jeszcze zmienił w swoim życiu?

– Nasz bohater był przekonany, że Jezus tak się zwracał do wszystkich. I postanowił robić to samo, przez co czasem uznawano go za szaleńca. Przecież nikt nie ośmieli się zwracać do władcy w taki sposób, jeśli jest o zdrowych zmysłach, ale on na to nie zważał. Ignacy musiał nauczyć się, że skrajności nie są dobrą drogą. Np. początkowo postanowił zaniechać tego, co kojarzyło mu się z dawnym życiem. Przestał obcinać włosy i paznokcie, i się nie mył, ponieważ kiedyś zbyt dużo uwagi przykładał do wyglądu. Potrzebował czasu, by zobaczyć, że to nie pomaga mu w służbie Panu Bogu. Można powiedzieć, że główną jego zmianą to uważność na to, co pomaga, a co przeszkadza w służbie Panu Bogu.

Św. Ignacy kochał nie tylko Boga, ale i człowieka, któremu bardzo kibicował.

– Niejednokrotnie Ignacy pokazywał, że drugi człowiek jest dla niego ważniejszy niż on sam. Po pierwsze, nie chciał pozostawiać tego, co duchowo doświadczył tylko dla siebie. Nauczał wszędzie, gdzie był. Nawet gdy trafił do więzienia, to przychodziły do niego osoby na rozmowy duchowe. Po drugie zawsze troszczył się o potrzebujących i chorych. Zazwyczaj, gdy dotarł do nowego miasta, to zatrzymywał się w szpitalu, aby pomagać w pielęgnacji chorych. Chociaż sam żył z tego, co otrzymał, to dzielił się jałmużną z innymi. To, co pchało go do działania, to połączenie miłości do Boga i do człowieka. Nigdy oddzielnie.

Warto wspomnieć, że Św. Ignacy wprowadził rachunek sumienia, ale nie w zwyczajnej formie wieczornych rozważań.

– Jesteśmy przyzwyczajeni, że rachunek sumienia to zbiór pytań mających pomóc w wyliczeniu i nazwaniu grzechów. Ignacy swój rachunek zaczyna inaczej - od dziękczynienia. Na początek dziękuje za to, co dobrego go spotkało, dostrzegając, że każde dobro ma swoje pochodzenie w Bogu. To całkowicie zmienia perspektywę. Już nie skupiam się na grzesznym upadku, ale Bożym miłosierdziu i jak na tę miłość odpowiadam. To spojrzenie jest o wiele szersze, bo, patrząc na swój dzień, dostrzegam, gdzie mogłem bardziej postąpić tak, jakby chciał Bóg. To droga do coraz większej bliskości z Bogiem, a nie jedynie unikania grzechu.

Czy można powiedzieć, że św. Ignacy na tamtejsze czasy był kimś w rodzaju coacha?

– Na pewno potrafił zapalać innych do działania, ale nie ośmielę się go nazywać coachem. Ignacy jak nikt inny potrafił zebrać metody duchowego rozwoju i zamknąć je w jednej książeczce nazwanej Ćwiczeniami Duchowymi. Podprowadzał do tego, by inni doświadczyli indywidualnego spotkania z Bogiem poprzez ten „program” i dopiero to było momentem przełomowym dla jego towarzyszy. Powiedziałbym, że Ignacy pomagał odkryć, że tym coachem może być sam Pan Bóg.

Każdy z nas ma konkretną funkcję do spełnienia. Jak powiedział jeden z papieży, św. Ignacy był pewnym novum w Kościele. Co dokładnie Loyola wniósł do wspólnoty?

– Poza nowym spojrzeniem na duchowość i rekolekcje Ignacy wprowadził nowy typ życia zakonnego. Zakładając zakon jezuitów, Ignacy zabiegał o to, by jego członkowie nie mieli obowiązku wspólnej modlitwy w ciągu dnia. To była powszechna praktyka w każdym zakonie, ale ograniczała działania poza klasztorem. Jezuita miał działać samodzielnie i w różnych miejscach, a byłoby to utrudnione w klasycznym modelu życia zakonnego. Kiedyś zakony były też bardziej sprofilowane. Jezuici od początku nie mieli wpisanego jednego modelu działania, ale badali, co jest potrzebne w obecnym czasie. Ta gotowość uwidacznia się w ślubie: „bezpośredniego posłuszeństwa papieżowi w sprawach misji” składanego, by papież mógł szybko podejmować decyzje, co do kierunku działań.

Kiedy św. Ignacy angażował się w coś, to wchodził w to na 100%. Czym jeszcze może nam dziś imponować?

– On zawsze chciał dzielić się z innymi tym, co było dla niego najcenniejsze. Dziś znany jest jako wielki założyciel zakonu, ale w swojej historii niejednokrotnie był przesłuchiwany przez inkwizycję i zabraniano mu działalności z powodu braku wykształcenia. On jednak się nie poddawał i, nie widząc innego rozwiązania, rozpoczął naukę. Najpierw w jednej ławce z dziećmi, by nauczyć się podstaw języka, a potem, po latach ukończył studia na Sorbonie. On nie widział przeszkód, tylko szanse i możliwości. A przecież jego działania to nie były same sukcesy. Mimo to dalej kierował się swoimi pragnieniami.

Św. Ignacy pokazuje nam, że wydarzenia druzgocące można przekuć w coś budującego, ważnego. Co brata najbardziej zachwyca w tej postaci?

– Najbardziej zaskakujące jest dla mnie to, że z porażek można wyciągnąć tak wielkie dzieła. Może to zaskakujące, ale samo założenie zakonu jest wynikiem porażki Ignacego. Pierwotnie wraz z towarzyszami chciał wyruszyć do Ziemi Świętej, by tam służyć i katechizować. Ale przez rok nie wypłynął żaden statek. Nie widząc szans na realizację tego pomysłu, postanowili oddać się na służbę papieżowi. By grupa przyjaciół nie została rozbita, założyli zakon. Gdyby skupić się tylko na swoich planach, nic by z tego nie było. Może do końca życia czekaliby na statek? I choć bali się, co papież powie na ich pomysł, to podjęli ryzyko. Ta cała historia jest dla mnie naprawdę inspirująca.

św. Ignacy Loyola/ Fot.: wikipedia
św. Ignacy Loyola/ Fot.: Wikipedia

Coraz większą popularnością cieszą się ostatnio tzw. rekolekcje ignacjańskie. To dość nietypowe rekolekcje.

– To, co wyróżnia tę propozycję, to zachowanie całkowitego milczenia. Wyłączamy telefony i nie rozmawiamy z innymi uczestnikami. To milczenie jest nam potrzebne, by w końcu się zatrzymać. Nasza codzienność, praca i media społecznościowe potrafią skutecznie zagłuszyć to, co jest w nas, a cisza pomaga, by usłyszeć, co siedzi w naszym sercu. Większość uczestników mówi, że najtrudniejsze nie jest nie mówić, ale wyciszyć się wewnętrznie. Bo nagle brak nam tych wszystkich bodźców, które nas otaczają. Rekolekcje mogą kojarzyć się z długim nauczaniem, ale to nie jest charakter rekolekcji ignacjańskich. Większość czasu uczestnicy spędzają na indywidualnej medytacji w oparciu o fragment Pisma Świętego, poprzedzonej krótkim wprowadzeniem prowadzącego. Niektórzy wierzący patrzą podejrzliwie na słowo „medytacja”, ale tradycje medytacji chrześcijańskiej sięgają setek lat. Stałym punktem każdego dnia rekolekcji jest również spotkanie z tzw. „Towarzyszem duchowym”, czyli osobą duchowną lub świecką, która pomaga dobrze przeżyć ten czas.

To, co mnie zawsze zaskakiwało, to fakt, że na rekolekcje prowadzone przez katolicki zakon przyjeżdżają osoby, które nie są katolikami, ale np. protestantami. Pamiętam też sytuację, gdy uczestniczka określała się ateistką, a przyjechała tylko, bo mama ją o to poprosiła. I wszystkie te osoby coś dla siebie z tego czasu wyciągnęły.

Pewnie nie każdy wie, że św. Ignacy to patron kobiet w ciąży. Ciężarnym proponuje się modlitwę za wstawiennictwem świętego, a także tzw. wodę św. Ignacego.

– Kult Ignacego jako patrona kobiet oczekujących potomstwa wziął się od historii jednej z dam, której duchowo towarzyszył. Jej ciąża była zagrożona i Ignacy prosił Boga o szczęśliwe rozwiązanie. W momencie porodu modlił się w kaplicy i, czując, że życie dziecka może być zagrożone, udał się, by je ochrzcić. Urodziły się bliźniaki. Pierwsze dziecko zostało ochrzczone przez położną, niestety w niedługim czasie zmarło. Drugie zdążył ochrzcić Ignacy. W późniejszym czasie dziecko to zostało zapamiętane jako Aleksander Farnese czy książę Parmy. Matka nie zapomniała o wielkiej gorliwości Ignacego i ta historia rozeszła się po świecie. Już u samych początków kultu zaczęto błogosławić wodę, wzywając wstawiennictwa Ignacego. Woda ta jest zewnętrznym wymiarem prośby o szczególne wstawiennictwo Ignacego w okresie ciąży oraz o szczęśliwy poród.

Woda św. Ignacego/ Fot.: archiwum prywatne
Woda św. Ignacego/ Fot.: archiwum prywatne

Dlaczego św. Ignacy jest patronem na dzisiejsze czasy?

– Nie znam lepszego kandydata. Nikt bardziej nie potrafił żyć swoją pasją i zarażać nią innych. Ignacy wyprzedzał swoje czasy, a jego intuicje odnajdziemy obecnie w zarządzaniu i psychologii. Aktualnie, wobec tempa rozwoju technologii oraz dynamicznie zmieniających się czasów, ktoś tak otwarty i gotowy do działania jak Ignacy, jest najlepszym wyborem na patrona.

Czytaj również:

Gdy zabijali ją Niemcy, zaczęła rodzić. Ta beatyfikacja będzie fenomenem w Kościele Katolickim
10 września w Markowej (woj. podkarpackie) odbędzie się beatyfikacja zamordowanej przez Niemców rodziny Ulmów. Wykonana prze hitlerowców egzekucja była karą za pomoc, jakiej Ulmowie udzielili Żydom. W rozmowie z Głosem24 o nowych błogosławionych opowiada Maria Elżbieta Szulikowska.
Nowy Sącz

Nowy Sącz - najnowsze informacje

Rozrywka