– Każde spotkanie z umierającym człowiekiem to dla mnie nie tylko wyzwanie zawodowe, ale również głęboko emocjonalne doświadczenie. W tych intymnych momentach, często pojawiają się słowa, które pozostają w pamięci człowieka już na zawsze... – mówi w rozmowie z portalem Głos24 Janina Wiśniewska, emerytowana pielęgniarka, przez lata pracująca z pacjentami paliatywnymi.
Śmierć, choć nieuchronna, pozostaje tematem, który budzi w nas zarówno lęk, jak i fascynację. To graniczny moment, wywołujący refleksję na temat życia, jego wartości oraz tego, co może czekać nas po drugiej stronie. W obliczu zbliżającego się końca pacjenci często dzielą się swoimi myślami i emocjami, które mogą być nie tylko osobiste, ale także uniwersalne. Słowa wypowiadane w tych ostatnich chwilach stają się lustrzanym odbiciem ich przeżyć, pragnień i niezrealizowanych marzeń. To, co mówią, może dostarczyć cennych wskazówek dla tych, którzy pozostają, a także stać się inspiracją do głębszej refleksji nad tym, co w życiu jest najważniejsze.
Pani Janina, jako doświadczona pielęgniarka, miała okazję być świadkiem momentów, kiedy pacjenci dzielili się w obliczu śmierci swoimi myślami i emocjami. Kobieta całe zawodowe życie poświęciła opiece nad chorymi. Jak sama mówi, od dziecka czuła potrzebę pomocy tym najbardziej potrzebującym. – Pracowałam na wielu oddziałach, jednak najwięcej czasu spędziłam z pacjentami paliatywnymi. Trudno mi powiedzieć, „dlaczego” wybrałam akurat tę drogę. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, jestem najstarsza z rodzeństwa i sama mam czwórkę dzieci. Opieka nad innymi była wpisana w moje życie od zawsze – opowiada z zainteresowaniem emerytowana pielęgniarka.
„Jej twarz emanowała spokojem”
– Gdybym miała się zastanowić, to momentem przełomowym, który utwierdził mnie w przekonaniu, że na pewno chce zostać pielęgniarką, była śmierć mojej babci. Wraz z mamą opiekowałyśmy się nią przez ostatnie miesiące jej życia. Babcia traciła kontakt z rzeczywistością, ostatnie tygodnie spędzała już w łóżku, jej życzeniem było zostać w domu. Powtarzała, że jak ma umrzeć, to we własnych “czterech ścianach”. Trzeba było ją myć, przebierać, przewijać, nigdy nie czułam, że to mi uwłacza, że robię coś, wbrew sobie, a na ciele babci przecież pojawiały się odleżyny... Gdy byłam mała, lubiła, jak czytałam jej gazety. To babcia nauczyła mnie czytać, wiedziała, że składanie liter nie było moją mocną stroną i postanowiła zrobić wszystko, bym się tego nauczyła. Na starość, gdy babcia zachorowała i już nie miała siły czytać, każdego dnia czytałam jej ulubioną prasę. Robiłam to nawet wtedy, gdy mimowolnie przesypiała całe dni. Wierzyłam, że mnie słyszy i że właśnie tego by chciała – wspomina pani Janina.
Babcia naszej rozmówczyni odeszła prawie 40 lat temu, w święto zmarłych. Jak sama mówi, wraz z najbliższą rodziną towarzyszyli jej do ostatniej chwili. – Pamiętam, że tego dnia jej twarz emanowała spokojem, który mówił więcej niż jakiekolwiek słowa. W pewnym momencie, gdy otworzyła oczy, spojrzała na nas i wyszeptała ostatkiem sił, trochę niezrozumiale: „Idę do mamy”, a po chwili odeszła. Te słowa, mimo towarzyszącego mi bólu, utwierdziły w przekonaniu, że babcia Danusia była gotowa – opowiada.
„W jego oczach dostrzegłam ogromny smutek”
Pani Janina, która przez ostatnich kilka lat pracowała z pacjentami paliatywnymi, towarzyszyła wielu osobom w ich ostatnich chwilach. Miejsce to koncentruje się nie tylko na łagodzeniu bólu i cierpienia, ale również na zapewnieniu wsparcia emocjonalnego pacjentom oraz ich bliskim w najtrudniejszym dla nich czasie. Pielęgniarka na swojej drodze zawodowej, jak sama mówi, spotkała wiele niezwykłych osób, które nauczyły ją, jak ważne są relacje i szczere wyznania. – Jednym z najbardziej przejmujących doświadczeń była noc, kiedy towarzyszyłam samotnemu mężczyźnie w jego ostatnich godzinach. Przez wiele lat prowadził życie z wyboru, izolując się od rodziny, przyjaciół i bliskich. Gdy zbliżał się do końca swojego żywota, jego twarz była pełna spokoju, ale w jego oczach dostrzegłam ogromny smutek. W trakcie naszej rozmowy mężczyzna otworzył się przede mną, dzieląc się wspomnieniami z przeszłości. „Zostawiłem ich, by żyć dla siebie, ale teraz czuję, że straciłem wszystko, co naprawdę miało znaczenie” – powiedział. Jego głos drżał, a łzy spływały po jego policzkach. W tamtej chwili zrozumiałam, że czasem największym żalem jest ten, który przychodzi z braku miłości. Mężczyzna żałował, że nie powiedział swoim bliskim, jak bardzo ich kocha, jak bardzo pragnął ich obecności w swoim życiu. W ostatnich chwilach przed śmiercią wyszeptał słowa, które pozostały w moim sercu na zawsze: „Przepraszam, że was zawiodłem.” – opowiada z widocznym na twarzy wzruszeniem.
„Myślałam, że zawsze będzie czas”
Podobne uczucia towarzyszyły kobiecie, gdy opiekowała się młodą dziewczyną, która walczyła z nieuleczalną chorobą. – To nie był wiek na umieranie, miała przed sobą całe życie. I choć otaczała ją miłość najbliższych, czuła, że nie wyraziła wystarczająco swojego uczucia. „Nie mówiłam im, jak bardzo ich kocham. Myślałam, że zawsze będzie czas” – mówiła. W tych ostatnich chwilach nie bała się mówić o swoich uczuciach. Prosiła mnie, bym wezwała jej rodziców, by mogła im powiedzieć to, co tak długo chowała w sercu. Obserwując, jak z oczu jej matki płyną łzy, zrozumiałam, że w miłości nie ma czasu na zwłokę. I tego też uczę i uczyłam własne dzieci. Te słowa, wyrażone z taką siłą i szczerością, pozostaną w mojej pamięci na zawsze – mówi.
„Niech pamiętają o mnie”
– Jako pielęgniarka mam zaszczyt być świadkiem tych intymnych momentów, ale ciężar tej roli bywa ogromny. Wielu pacjentów, zanim odejdzie, często powtarza, że pragną, by ich bliscy żyli dalej, szczęśliwie, mimo ich nieobecności. Słyszałam również tych, którzy opowiadali o swoich marzeniach, o miejscach, które chcieli odwiedzić, ale zabrakło czasu, o ludziach, których kochali. „Niech pamiętają o mnie jako o kimś, kto zawsze się śmiał” – powiedziała jedna z umierających kobiet. To była jej prośba, aby zapamiętano ją w najpiękniejszy możliwy sposób. Czasami, w ostatnich momentach, pacjenci mówią słowa, które mogą się wydawać banalne, ale mają w sobie ogromne znaczenie – dodaje.
Pani Janina, patrząc na umierających pacjentów, czuje, że ich ostatnie słowa to nie tylko pożegnanie, ale i lekcja dla nas wszystkich, tym bardziej że nie każdy ma to szczęście, by spędzić ten czas wśród najbliższych. – Pacjenci uczą nas, jak ważne jest, aby kochać bezwarunkowo, aby nie żałować, aby wybaczać i aby pamiętać, że życie jest piękne, nawet gdy jest przepełnione cierpieniem. Każde spotkanie z umierającym człowiekiem to dla mnie nie tylko wyzwanie zawodowe, ale również głęboko emocjonalne doświadczenie. W tych intymnych momentach często pojawiają się słowa, które pozostają w pamięci człowieka już na zawsze... – podsumowuje.
*Na prośbę rozmówczyni wrażliwe dane zostały zmienione.
Fot. Ilustracyjne/Unsplash