wtorek, 2 stycznia 2024 14:43

Psycholog: Często postanowienia noworoczne nie są tym, czego naprawdę potrzebujemy

Autor Mirosław Haładyj
Psycholog: Często postanowienia noworoczne nie są tym, czego naprawdę potrzebujemy

– Często bywa tak, że nasze postanowienia są wyobrażeniami na temat naszego własnego życia, niedopasowanymi do tego, jacy w rzeczywistości jesteśmy. Mocno wpływa na to problem dotyczący zwłaszcza młodych osób, czyli porównywanie się z ludźmi z social mediów, często tymi, których w ogóle nie znamy. Podróżują po całym świecie, czytają po 10 książek miesięcznie, jedzą zdrowe i wyszukane posiłki, otwierają co rusz nowe biznesy, kupują tony rzeczy, które są im niezbędne do życia. A my chcemy dokładnie tak samo. Bez zastanowienia się, czy naprawdę tego pragniemy i potrzebujemy – mówi psychoterapeutka Urszula Węgrzyk-Basiaga, dodając: – Poczucie, że jesteśmy wartościowi tylko wtedy, kiedy mamy lub robimy coś, co posiadają lub robią inni, jest jednym z najbardziej zgubnych uczuć naszych czasów. Nie pozostawia miejsca na indywidualność i spojrzenie do wnętrza samych siebie. „Nowy rok – nowa/y ja” brzmi dobrze, ale nie zapominajmy, że jesteśmy tylko, a raczej aż, sobą.

Zazwyczaj przed nadejściem sylwestra wielu z nas ma już sprecyzowane plany na nadchodzący rok i określa, jakie zmiany chce wprowadzić w swoim życiu, aby je ulepszyć. Wszystko w myśl idei "nowy rok, nowa/y ja". Utrata wagi, zdrowe odżywianie, czytanie większej liczby książek, rozpoczęcie biegania czy nawet rzucenie palenia to popularne postanowienia, które często umieszczamy na liście naszych celów na kolejne dwanaście miesięcy. Ambitnie podejmowane próby wprowadzenia do swojego życia nowego nawyku (to develop a new habit) lub pozbycia się jakiegoś złego przyzwyczajenia (to get rid of a bad habit) na początku nowego roku często kończą się porażką. Niestety, jak pokazują statystyki, zapał do realizacji tych postanowień często opada już po zaledwie dwóch, trzech tygodniach. To jest powszechne zjawisko, które otrzymało swoją nazwę i znane jest jako "efekt noworocznego postanowienia" (New Year's Resolution Effect). Jak zatem utrzymać motywację i wprowadzić trwałe zmiany w swoim życiu? O tym porozmawialiśmy z Urszulą Węgrzyk-Basiagą, psychoterapeutką pomagającą indywidualnie dorosłym i młodzieży, a także parom w prywatnym gabinecie psychoterapeutycznym w Krakowie. Ekspertka na co dzień pracuje z osobami w kryzysie życiowym, doświadczającym trudności w nawiązywaniu relacji, cierpiącymi z powodu nadmiernego stresu, nerwic, depresji, zaburzeń lękowych, zaburzeń osobowości i objawów somatycznych.

Pani Urszulo, podejmowała pani postanowienia noworoczne? Jak pani szło ich dotrzymywanie?
– Zdarzało się, ale od kilku lat już tego nie robię. Postanowienia noworoczne mają to do siebie, że chcemy zacząć już, teraz, zaraz, od poranka pierwszego stycznia. To spora presja, zwłaszcza po okołoświątecznym rozleniwieniu. Kiedy ją sobie narzucałam, czułam, że wejście w nowy rok jest dla mnie ogromnie stresujące. Spalałam się, a przez to realizacja planu zupełnie mi nie wychodziła.

A może planuje pani w nadchodzącym roku jakieś podjąć?
– Zależy, jak na to spojrzeć. Nie mam postanowień noworocznych, które mają magicznie „zaskoczyć” od 1 stycznia. Ale mam pewne cele, które chcę osiągnąć w tym roku. I kiedy nadejdzie na nie pora, po prostu zacznę je realizować – bez presji czasu w postaci pierwszego dnia roku. Wyznaję zasadę, że na wszystko jest odpowiedni moment w życiu.

Proszę wybaczyć, że tak dopytuję o tę kwestię, ale Nowy Rok z pewnością jest czasem, w którym szereg osób próbuje coś w swoim życiu zmienić. Pani zdaniem podejmowanie nowego wyzwania w życiu wraz z 1 stycznia jest dobrym pomysłem?
– Jest, ale pod jednym warunkiem – jeśli mamy pewność, że to nie sprawi, iż poczujemy się wykończeni i sfrustrowani już na starcie. Motywacja jest kwestią umowną. Często robimy rzeczy nie po coś, a pomimo czegoś. Jeśli na samym początku drogi pojawi się zmęczenie, poczucie przytłoczenia i totalny brak chęci, to nasze szanse są nikłe. W początku nowego roku jest coś symbolicznego i magicznego. Liczymy, że nowa data w kalendarzu nas odmieni. Zazwyczaj jest to, niestety, jedynie myślenie życzeniowe.

Jak zatem formułować cele/postanowienia noworoczne? Lepiej jest z czegoś rezygnować czy kłaść nacisk na wypracowanie nowego nawyku? A może te dwie rzeczy naraz?
–  Warto formułować je tak, żeby były dobrze do nas dopasowane. Wtedy nie ma znaczenia, czy sobie czegoś odmawiamy, czy staramy się wdrożyć nowy nawyk. Dobre dopasowanie oznacza kilka kwestii: przeanalizowanie tego, co jest dla nas w życiu ważne i czy noworoczny cel jest częścią realizacji naszego stylu życia, a w tym naszych wartości, priorytetów oraz potrzeb; sformułowanie celu w sposób możliwy do realizacji – czyli konkretne zaplanowanie, rozbicie na mniejsze, dokładnie określone kroki, rozważenie, ile czasu możemy poświęcić na ich realizację i czy jest to w ogóle możliwe w naszym aktualnym życiu; wzięcie pod uwagę swoich słabości – skonfrontowanie się z nimi pozwoli nam przewidzieć porażki i zaakceptować fakt, że możemy mieć gorsze momenty, które nie muszą oznaczać całkowitego poddania się.

Noworoczne postanowienia w większości przypadków są przemyślane - raczej wiemy, co chcielibyśmy zmienić w swoim życiu. Zdarza się jednak, że niektóre z nich podejmowane są spontanicznie. Możemy stwierdzić, czy któraś z tych dwóch metod jest lepsza?
– Tu muszę zaprotestować. Wydaje mi się jednak, że często są one właśnie nieprzemyślane. Chociażby w sytuacji, kiedy wiemy, co chcemy zmienić, ale totalnie nie mamy planu, jak to zrobić. Jest tylko cel, np. schudnąć 5 kg. Ale jak? Tylko przy pomocy diety, a może też ćwiczeń? Ile czasu możemy na to poświęcić? Czy nie mamy jakichś problemów zdrowotnych, które w tym przeszkodzą? Wzięcie pod uwagę jak największej liczby elementów składających się na szczegółową realizację celu sprawi, że będziemy mieć o wiele większą szansę na jego osiągnięcie. Spontaniczność sprawdza się, kiedy mamy zrobić jednorazowo coś, co nie wymaga zbyt wielu kroków i tygodni pracy. Skok na bungee? Super, po prostu umawiam się i skaczę. I tutaj sprawdzi się spontaniczność.

Rozmawiamy o sposobie podejmowania postanowień, bo statystyki są bezwzględne. Z badań wynika, że odsetek ludzi, którzy potrafią wytrwać w celach noworocznych, jest niski i waha się w przedziale 5-8%. Z niektórych źródeł wynika też, że aż 80 proc. osób rezygnuje ze swoich  postanowień dość szybko, ponieważ wytrzymują do końca lutego… Jesteśmy dla siebie zbyt wymagający czy też cele, które podejmujemy, są zbyt ambitne?
– Kiedy przedstawił pan te statystyki, pomyślałam sobie, że to fajnie, że tym kilku procentom się udaje i nawet dla takiego wyniku warto jest podejmować wyzwania. Z drugiej strony, bazując na swoim zawodowym doświadczeniu i przypadkach pacjentów, którzy przychodzą do mojego gabinetu, myślę o tej większości, której się nie udaje, a która jest wykończona realizowaniem stawianych przez siebie celów. I rzeczywiście, często powodem rezygnacji jest to, że podejmowane cele są zbyt ambitne, a ludzie są wobec siebie zbyt wymagający i do tego mało wyrozumiali w stosunku do siebie, kiedy im nie wychodzi. Przykro jest patrzeć na to, jak spalają się, pomimo ogromnego potencjału, jaki w nich drzemie. Bądźmy dla siebie łaskawsi, bardziej wyrozumiali  – to moja rada.

Czy więc robienie postanowień ma sens?
– Powiedziałabym, że sens ma raczej stawianie sobie dobrze zaplanowanych celów. Postanowienia noworoczne często są nieprzemyślane, zbyt ambitne, wybrakowane i  wzorowane na krążących po social mediach przykładach. Są niedopasowane do nas – a powinny. Miałyby wtedy o wiele większą szansę na realizację. Planując postanowienia, uwzględniajmy, jakimi ludźmi jesteśmy i to, jak naprawdę wygląda nasze życie. Zmieniajmy się, bo zdrowe zmiany są ważne. Zdrowe znaczy przemyślane i skrojone na miarę naszych potrzeb i możliwości. „Nowy rok – nowa/y ja” brzmi dobrze, ale nie zapominajmy, że jesteśmy tylko, a raczej aż, sobą.

Często rzecz, którą chcemy zmienić, stanowi sprawę bardzo intymną… Pani zdaniem powinniśmy być w naszym postanowieniu sami?
– Sprawami intymnymi bardzo często dzielimy się z najbliższymi. I jeśli mamy taką przestrzeń, żeby o naszych postanowieniach z kimś porozmawiać, to warto zbudować sobie zespół wsparcia. Składa się on z osób wspierających nas bezwarunkowo, które dodadzą nam otuchy zrozumieniem i ciepłym słowem oraz partnerów, którzy są zaangażowani w realizację naszych celów i mają nas mobilizować do działania. Istotni są też mentorzy, czyli osoby, które podziwiamy. Nie musimy ich nawet znać osobiście, ale inspirują nas swoim stylem życia i kompetencjami. Kiedy nie chcemy z nikim dzielić się naszym planem, to właśnie oni mogą okazać się najlepszymi motywatorami.

To na koniec zapytam nieco prowokacyjnie: może nasze założenia i postanowienia nie są tym, czego naprawdę potrzebujemy?
– Rzeczywiście. Często bywa tak, że nasze postanowienia są wyobrażeniami na temat naszego własnego życia, niedopasowanymi do tego, jacy w rzeczywistości jesteśmy. Mocno wpływa na to problem dotyczący zwłaszcza młodych osób, czyli porównywanie się z ludźmi z social mediów, często takimi, których w ogóle nie znamy. Podróżują po całym świecie, czytają po 10 książek miesięcznie, jedzą zdrowe i wyszukane posiłki, otwierają co rusz nowe biznesy, kupują tony rzeczy, które są im niezbędne do życia. Mogłabym tak długo wymieniać. A my chcemy dokładnie tak samo. Bez zastanowienia się, czy naprawdę tego pragniemy i potrzebujemy. Poczucie, że jesteśmy wartościowi tylko wtedy, kiedy mamy lub robimy coś, co posiadają lub robią inni, jest jednym z najbardziej zgubnych uczuć naszych czasów. Nie pozostawia miejsca na indywidualność i spojrzenie do wnętrza samych siebie.


Psychoterapeutka psychodynamiczna i systemowa Urszula Węgrzyk-Basiaga/ Fot. gł.: Urszula Węgrzyk-Basiaga, archiwum prywatne
Psychoterapeutka psychodynamiczna i systemowa Urszula Węgrzyk-Basiaga/ Fot. archiwum prywatne

Urszula Węgrzyk-Basiaga – psychoterapeutka psychodynamiczna i systemowa, aktualnie na ostatnim roku kursu ,,Psychoterapia ze szczególnym uwzględnieniem terapii rodzin” pod kierownictwem prof. dr hab. med. Bogdana de Barbaro. Ukończyła Psychologię Stosowaną na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz szkolenie „Podstawy psychoterapii psychoanalitycznej” w Krakowskiej Szkole Psychoterapii Psychoanalitycznej. Członkini Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Prowadzi prywatną praktykę w swoim gabinecie w Krakowie.

Fot. gł.: Urszula Węgrzyk-Basiaga, archiwum prywatne

Małopolska - najnowsze informacje

Rozrywka