Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt w Krakowie złożyło do Rady Miasta Krakowa petycję wprowadzającą zakaz handlem żywymi rybami na terenie krakowskich targowisk. - To, co dzieje się w okresie przedświątecznym na placach miejskich woła o pomstę do nieba. Ryby są przewożone w wodzie z krwią, zabijane przez przypadkowych ludzi, o transporcie w plastikowych reklamówkach nie wspominając. Rada miasta może tę sytuację zmienić, ponieważ place miejskie podlegają właśnie radzie – mówi Agnieszka Wypych, prezes KSOZ.
Co roku w okolicy świąt Bożego Narodzenia powraca debata nad tym, czy handel żywymi rybami powinien być dozwolony. Wielkie sklepy i hipermarkety wycofały się już tego rozwiązania. Mimo to, na lokalnych targowiskach handel żywymi rybami wciąż ma się dobrze. – Biorąc pod uwagę obserwację z zeszłego roku, to niestety interes kwitnie. W okresie przedświątecznym monitorowaliśmy, badaliśmy i robiliśmy zdjęcia dotyczące tego właśnie, w jakich warunkach te zwierzęta przebywają. Proszę mi wierzyć, że są one naprawdę wstrząsające – mówi Agnieszka Wypych - prezes Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt w Krakowie. – Jest to problem bardzo realny. W głowie się nie mieści, że w 21 wieku, w sytuacji, kiedy jest tak rozwinięta wiedza w dziedzinie biologii, ale również psychiki zwierząt do takich sytuacji dochodziło. Ryby to zwierzęta kręgowe, a więc to, że one nie krzyczą, nie znaczy, że one nie cierpią – dodaje Prezes KSOZ.
Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt w Krakowie złożyło do Rady Miasta Krakowa petycję wprowadzającą zakaz handlem żywymi rybami na terenie krakowskich targowisk. Jak podkreśla prezes KSOZ, jest to zmiana, która powinna wejść w życie już dawno temu. – Składając petycję kierowała nami wrażliwość na cierpienie zwierząt. Nie od dzisiaj ta sprawa bulwersuje opinię publiczną. To, co dzieje się w okresie przedświątecznym na placach miejskich woła o pomstę do nieba. Ryby są przewożone w wodzie z krwią, zabijane przez przypadkowych ludzi, o transporcie w plastikowych reklamówkach nie wspominając. Rada miasta może tę sytuację zmienić, ponieważ place miejskie podlegają właśnie radzie – mówi Agnieszka Wypych, jedocześnie zwracając uwagę, że w innych miastach nowe przepisy udało się już wprowadzić. – To jest możliwe. Tutaj dobrym przykładem może być Poznań, gdzie w zeszłym roku na skutek mądrej decyzji wprowadzono zakaz handlu żywymi żywymi rybami na targowiskach miejskich. Mamy nadzieję, że Rada Miasta Krakowa bez zbędnej zwłoki zajmie się naszą petycją i doprowadzi do tego, że tereny miejskie nie będą już miejscem kaźni ryb – podkreśla Prezes KSOZ.
Nasza rozmówczyni zwraca uwagę na fakt, że handel żywymi rybami udało się już wyeliminować z dużych sklepów i hipermarketów. – Decyzja dużych sieci handlowych o wprowadzaniu zakazu handlu żywymi rybami jest czymś, co w dwudziestym pierwszym wieku powinno być standardem. Z pewnością stało się to pod wpływem decyzji Sądu Najwyższego, który orzekł, że ryby to są zwierzęta kręgowe, a więc odczuwają ból i cierpienie. Myślę, że opinia publiczna z każdym rokiem jest coraz bardziej świadoma tego, że nie powinno się dokładać cierpienia zwierzętom. Ryby są transportowane często w wodzie ociekającej krwią w dużym zagęszczeniu. Następnie są niesione w workach do domów i zabijane przez osoby niemające pojęcia o tym, jak to zrobić poprawnie i nie dokładając rybom cierpienia. Mamy nadzieję, że te makabryczne sceny, które widzieliśmy w latach ubiegłych na placach miejskich, też przejdą do historii – przekonuje Agnieszka Wypych.
Obecnie wciąż funkcjonuje wiele mitów i przekonań, jeśli chodzi o sprzedawanie żywych ryb. W sieci można znaleźć komentarze typu "Przecież ryby nie czują" albo "To kolejne urojenia ludzi, przecież przez tyle lat tak było, a teraz nagle jest problem?". Jak więc jest naprawdę? – Prawda jest taka, że zwierzęta kręgowe. Mimo to jest przyzwolenie na zabijanie ryb, które są takimi samymi zwierzętami jak psy i koty. W rozumowaniu niektórych psa czy kota młotkiem zabijać nie wolno, bo będą piszczeć, czyli je boli. Natomiast ryba nie wydaje odgłosów, czyli nie cierpi. Wniosek? Można tak zabijać – podsumowuje Agnieszka Wypych. – Ryby to zwierzęta, które z racji tego, że należą do kręgowców, posiadają system nerwowy i system przeżywania bólu, jak również doświadczają emocji. Lecz to nie wszystko. Element oczywiście bólu fizycznego, element strachu i dyskomfortu na poziomie psychicznym - to wszystko jest udowodnione. Mamy ogromną wiedzę w tym temacie, czas najwyższy, aby jej użyć. Dopuszczając handel żywymi rybami, przyczyniamy się do zupełnie niepotrzebnego cierpienia zwierząt. Obecnie, ryby są zabijane młotkiem i takie makabryczne sceny są po prostu przerażające. Nie ma innej możliwości jak wprowadzenie zakazu - dodaje.
W Polsce obowiązuje Ustawa o ochronie zwierząt. Coraz częściej sprawy znęcania się nad zwierzętami mają swoje finały w sądzie. Jednak w przypadku ryb panuje zmowa milczenia. – Jedynym skutecznym środkiem zapobiegania cierpieniu zwierząt jest wprowadzenie natychmiastowego zakazu handlu żywymi rybami. Tak po prostu musi być. Uważamy, że nie ma innego środka, aby zakończyć cierpienie ryb i nie ma się co tutaj pocieszać czy oszukiwać, że jeżeli wprowadzimy kary, to problem zniknie. Krakowscy radni znają prawo. Powinni zachować się tak, jak podpowiada im sumienie i wprowadzić ten zakaz – zaznacza prezes KSOZ.
Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt 12 października złożyło petycję zakładającą zakaz handlu żywymi rybami na krakowskich placach i targowiskach do Rady Miasta Krakowa. Teraz jej los zależy od krakowskich radnych.
fot. KSOZ