poniedziałek, 5 września 2022 08:19

Sądecka Jesień Kulturalna: „Imprezy kulturalnej o takiej skali nie ma nigdzie indziej w Polsce”

Autor Głos 24
Sądecka Jesień Kulturalna: „Imprezy kulturalnej o takiej skali nie ma nigdzie indziej w Polsce”

Już za kilka dni w Nowym Sączu rozpocznie się Sądecka Jesień Kulturalna. O tym wyjątkowym (również w skali kraju) wydarzeniu rozmawiamy z Benedyktem Juliuszem Polańskim, dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury i organizatorem wydarzenia.

Od 9 września do 9 października Nowy Sącz będzie gościł plejadę znanych i lubianych artystów sceny i estrady. Dla sądeckiej (i nie tylko) publiczności przygotował pan 42 spektakle, 12 koncertów i Stand Up. Czym jest dla pana Sądecka Jesień Kulturalna, której jest pan dyrektorem?

– To niewątpliwie największa taka impreza w regionie, ale pokuszę się o śmiałą tezę, że imprezy kulturalnej o takiej skali nie ma nigdzie indziej w Polsce. Owszem, są imprezy o budowanym przez lata prestiżu i renomie, jak Festiwal w Sopocie, Opolu, czy Poznańska Malta ze swoim repertuarem teatralnym, ale jeżeli zestawimy kryterium czasu trwania oraz ilości wydarzeń i różnorodności form, to trudno nie zauważyć, że Sądecka Jesień Kulturalna w każdej kategorii wyraźnie wyprzedza konkurentów. Oczywiście mam swój wielki sen, żeby Nowy Sącz osiągnął status miasta wyznaczającego trendy w kulturze, gdzie zjeżdżają turyści ze wszystkich stron na to doroczne święto teatru, muzyki i folkloru, aby zobaczyć spektakle i koncerty z udziałem największych gwiazd i uznanych artystów: muzyków, tancerzy i aktorów. Taki poziom wymaga czasu i środków, ale co roku staramy się doskonalić i jestem święcie przekonany, że Nowy Sącz i jego mieszkańcy zasługują na to, aby takie wydarzenie stało się ich udziałem.

To już kolejny festiwal w Nowym Sączu. Czym tegoroczna edycja będzie się różniła od poprzedniej i czy można je w ogóle porównywać?

– Historycznie to tak naprawdę trzecia edycja, a w rzeczywistości dopiero druga, gdyż pandemia istotnie pokrzyżowała nam plany i pomimo zapiętego na ostatni guzik programu, wiedziony przeczuciem podjąłem decyzję o odwołaniu edycji SJK 2020. Okazało się, że „miałem nosa” bo zaledwie tydzień później z zielonej strefy, która dawała jako takie nadzieje na realizację, chociaż w mocno ograniczonej formie, przeszliśmy na prawie 2 miesiące w strefę czerwoną, co ucięło jakiekolwiek spekulacje i pogrzebało nadzieję. To był dla nas, jak i dla wszystkich ludzi sceny i estrady najtrudniejszy czas, ale wykorzystaliśmy go dobrze dopieszczając szczegóły kolejnej edycji, która udała się wyśmienicie i zaostrzyła apetyty – nasze i widzów – na następne lata.

Jasna sprawa, że nie ma takiej rzeczy, której nie można zrobić lepiej i parę rzeczy już poprawiliśmy, ale pomysły na ulepszanie na pewno nigdy się nie skończą. Ja osobiście bardzo lubię ten stan „niespełnienia”, jest w nim coś podobnego do wieczornego grzebania w garażu przy motocyklu, w którym zawsze można coś zrobić lepiej i to jest duża frajda, jak się coś tam poprawi, coś tu podkręci… No bo przecież niby jeździ, ale jakby mu jakiegoś chipa czy innego boostera zamontować, to byłby jeszcze fajniejszy. I tak jak przy motocyklu, zwykły zjadacz chleba nie zorientuje się, że ma przed sobą mocno tuningowaną (po nocach) jednostkę, tak samo zwykły odbiorca kultury nie dostrzeże tej finezji organizacyjnej. Jedynie czasem, mimochodem skonstatuje fakt, że jakoś tak miło, dobrze, atrakcyjnie korzysta się, ogląda, słucha, czyta o tym i przeżywa to, co ci ludzie z SJK przygotowali w repertuarze. I to jest moje zadanie, aby działać na zapleczu sceny, usuwać przeszkody, docierać do coraz to większego grona odbiorców i maksymalnie ułatwiać, i uprzyjemniać widzom odbiór tego, co w pocie czoła przez cały rok przygotowujemy, z niewielkim przecież zespołem pracowników Miejskiego Ośrodka Kultury.

Liczba wydarzeń w ramach Sądeckiej Jesieni Kulturalnej robi wrażenie, ale niektórzy mogą pytać, w jaki sposób finansowana jest impreza i jak procent kosztów pokryją wpływy z biletów. Czy opłaca się inwestować w kulturę w Nowym Sączu?

– Ależ pytać można i trzeba, bo nie ma tu nic do ukrycia. Budżet tego przedsięwzięcia w 2021 roku znacznie przekroczył milion złotych, a biorąc pod uwagę wzrost cen paliwa, kosztów osobowych i kosztów pośrednich, to raczej w tym roku zbliżymy się do granicy 2 milionów, lub nawet ją przekroczymy. Znaczący wpływ na niższą wartość sumaryczną zeszłorocznej imprezy miała większa skłonność do negocjacji cenowych przez impresariaty i menadżerów, ze względu na znaczny stopień post-pandemicznego wygłodzenia i niepewności, co dalej z tym fatalnym okresem, który dla świata kultury był bardzo ciężki. W tegorocznej edycji mamy zgoła odmienną sytuację, ponieważ popyt na wydarzenia wywindował apetyty artystów na trudny do wyobrażenia poziom. Mamy tu do czynienia z kulturowym efektem „jojo”, gdy po przymusowej kuracji odchudzającej pustoszymy lodówkę w środku nocy, wyrzucając przez okno kalkulator do liczenia kalorii. I w takim „niezdrowym” i zgubnym procesie bierzemy teraz udział. Tylko dzięki pewnego rodzaju zapobiegliwości udało się nam zagwarantować jako takie ceny, ale już pół roku później musieliśmy bronić zdobytych raz przyczółków, bo byłem bombardowany próbami renegocjacji warunków i przysyłano mi sterty aneksów do podpisu, jak Państwo rozumiecie wcale nie z bonifikatą…

Ale co do pytania o słuszność inwestycji w kulturę to odpowiem, że zdecydowanie tak. Powiem więcej, że ta inwestycja to dla państwa, czy w mniejszej skali samorządów, rodzaj obligacji, czyli nikt się na tym specjalnie nie wzbogaci, ale zainwestowane środki w tożsamość i świadomość kulturową, a przez to narodową, to długoterminowa inwestycja, którą mieszkańcy docenią i w dwójnasób zwrócą w odpowiednim miejscu i czasie rządzącym. Poza tym to świetny i bezpieczny wentyl na odreagowanie napięć w tym dynamicznie zmieniającym się świecie, za którym coraz trudniej nadążyć. A my, w nowosądeckim MOK dbamy, aby była to propozycja nie tylko spod znaku „chleba i igrzysk”. Dlatego przygotowaliśmy coś bardziej metafizycznego niż jeno pusta rozrywka…

W jakich lokalizacjach będą odbywać się koncerty i spektakle w ramach SJK? Ile osób może je w sumie obejrzeć? Ile biletów łącznie przygotowaliście dla publiczności?

– Sądecka Jesień Kulturalna odbywa się pomiędzy Amfiteatrem w Parku Strzeleckim, a Salą Widowiskową Miejskiego Ośrodka Kultury w Nowym Sączu. Obie te lokalizacje położone są od siebie w odległości zaledwie kilkuset metrów w linii prostej, a dojazd do nich środkami komunikacji miejskiej jest bardzo przystępny, niemal „pod same drzwi”. Dodatkowo w Parku Strzeleckim po koncertach zostanie podstawionych kilka bezpłatnych autobusów kursowych, w porze, w której normalnie już komunikacja miejska nie kursuje, czyli około godz. 22.00, zaopatrzonych w plan trasy do najbardziej zaludnionych i odległych dzielnic Nowego Sącza. Staramy się nie zapominać o tych, którzy nie posiadają własnych środków lokomocji i mają kłopot z powrotem do domu.

W ramach Sądeckiej Jesieni Kulturalnej w Nowym Sączy zobaczymy m.in.: Marię Pakulnis, Dorotę Stalińską,  Joannę Liszowską, Andrzeja Nejmana, Adriannę Kalską, Kazimierza Kaczora, Krzysztofa Tyńca, Piotra Gąsowskiego, Rafała Królikowskiego, Mikołaja Roznerskiego, Annę Dereszowską, Pawła Wawrzeckiego, Hannę Śleszyńska, Annę Korcz, Aleksandrę Szwed, Wojciecha Wysockiego, Bartłomieja Topę, Cezarego Żaka i wielu innych artystów. Kogo pan osobiście szczególnie ceni i dlaczego?

– Te wszystkie nazwiska, przytoczone naraz w jednym miejscu, to rzeczywiście wcale nielekkie oszołomienie. Jeszcze większe wrażenie zrobi może informacja, że wielu z nich wystąpi razem, 21 września w Amfiteatrze Parku Strzeleckiego, w doskonałym spektaklu „Piękna Lucynda” Teatru 6. piętro Michała Żebrowskiego. A co do indywidualnych sympatii, to może się trochę odkryję, ale w sumie co mi tam, będę szczery. Bardzo lubię Joannę Liszowską za jej urodę, niezwykły kobiecy magnetyzm i bujną naturalną figurę oraz oczywiście, za talent. Kolejność atutów można zmieniać dowolnie, dla mnie wszystkie są równie ważne i składają się na niepowtarzalną całość.

Sądecka Jesień Kulturalna

Bardzo cenię Piotra Gąsowskiego, za umiejętność znalezienia się w każdej sytuacji, nienaganny szarmancki styl, interdyscyplinarność, bo to i aktor, i kabareciarz, i prezenter, i śpiewak, za urok osobisty, i takie zwykłe bycie sobą, bez tego celebryckiego zadęcia. Ogromnie też doceniam to, jak rozwija się jego kariera i on sam, cały czas trzymając poziom i bycie na fali, bez uciekania się do afer pudelkowo-pomponikowych dla potrzeb taniej popularności. Lubię też jak aktor wykazuje talenty z różnych od swojej profesji, bardziej „twardych” obszarów działania, a za taką uważam umiejętność bycia dobrym menadżerem, zarządcą i strategiem marketingowym. I na tym polu niezwykle imponuje mi Andrzej Nejman w roli dyrektora Teatru Kwadrat. Naprawdę ogromny szacun. W tej klasyfikacji zestawiłbym go na jednym poziomie z Emilianem Kamińskim, właścicielem i dyrektorem Teatru Kamienica. To absolutna czołówka. Oczywiście obaj dyrektorzy są niezwykle utalentowani aktorsko, lecz w tym przypadku odrobinę szalę przechyliłbym w stronę Emiliana, zupełnie subiektywnie i bardzo emocjonalnie za rolę Bociana w filmie „U Pana Boga w ogródku” i moje wyidealizowane, młodzieńcze wspomnienia z uroczego serialu „Szaleństwa Panny Ewy”.

Sądecka Jesień Kulturalna to też koncerty Lady Pank, Starego Dobrego Małżeństwa, Golec uOrkiestry, Michała Szpaka, Roksany Węgiel, Eleni, Grażyny Brodzińskiej, Marka Piekarczyka, Krzysztofa Cugowskiego i Felicjana Andrzejczaka z największymi swoimi przebojami. Z zaproszenia którego artysty czy zespołu jest pan szczególnie dumny? Którego pozyskanie wymagało od pana najwięcej zabiegów?

Sądecka Jesień Kulturalna

– Koncerty to bardzo silny atut Sądeckiej Jesieni Kulturalnej i to nie jest tylko dodatek do wspaniałych teatrów, ale pełnoprawna i znacząca część imprezy, której charakterystyczną cechą jest jak największa przekrojowość i dostosowanie do możliwie najszerszego przedziału wiekowego widzów. Osią tegorocznej edycji są: Roksana Węgiel dla najmłodszych, Michał Szpak reprezentujący repertuar dla dość obszernego wiekowo zbioru odbiorców, bo i trafiały nam się i ponad siedemdziesięcioletnie fanki Michała, czym wprawiały koleżanki w kasie biletowej w niemały szok… Na przeciwległym do  Roksany biegunie znajduje się Eleni, gdzie już znacznie łatwiej spozycjonować i wyodrębnić wielbicieli tego gatunku muzycznego. Swoją drogą zastanawiam się, czy szacowne i dystyngowane starsze panie, które zakupiły bilet na Michała Szpaka będą migrować korzystając z okazji na koncert Eleni? Popuszczając jeszcze bardziej wodze fantazji nasuwa się podejrzenie, że pewien odsetek pań, nazwijmy to w mocno balzakowskim wieku, nie chcąc się narażać na ideologiczną demaskację, kupowało bilet w kasie MOK tłumacząc się gęsto, że to „dla wnuczka”?. Chyba poniosła mnie fantazja, ale kto wie? A co do pozostałych punktów programu, to bardzo się cieszę, że pomimo wielu zawirowań udało się zrealizować koncert operowo-operetkowy z udziałem Grażyny Brodzińskiej i międzynarodową reprezentacją fantastycznych śpiewaków i śpiewaczek. To będzie prawdziwa uczta dla melomanów, jak za starych dobrych czasów Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy, gdy dobrym duchem tego wydarzenia był śp. Bogusław Kaczyński. W Nowym Sączu rolę tę będzie pełnił nie mniej znany i lubiany Artur Andrus. Inna osobowość i ciężar gatunkowy żartu i erudycji, ale niewątpliwie to również klasa sama dla siebie. Osobiście bardzo lubię to niewymuszone, trochę dobrotliwie, cyniczne poczucie humoru Artura Andrusa.

Jeżeli chodzi o jakieś szczególne zabiegi w kontekście pozyskania gwiazd, to największy kłopot sprawia ustalenie kalendarza i sensowne oraz logiczne poukładanie wydarzeń w dość napiętym i ograniczonym czasie. Choć SJK trwa wydawałoby długo – cały miesiąc – to jednak spięcie terminów wszystkich wykonawców tak, aby nie robić wewnętrznej konkurencji pomiędzy wydarzeniami, to jest chyba największa woltyżerka organizacyjna.

Czy SJK będzie okazją do promowania lokalnych twórców? Kogo na niej zobaczymy/usłyszymy?

– Nie wyobrażam sobie Sądeckiej Jesieni Kulturalnej bez sądeckich akcentów, a takim niewątpliwie jest obchodzący w tym roku swoje 100-lecie Teatr Robotniczy im. Bolesława Barbackiego w Nowym Sączu, który od 1953 roku związany jest nieprzerwanie ze swoją stałą od tego czasu siedzibą, czyli Miejskim Ośrodkiem Kultury (wcześniej Domem Kultury Kolejarza). Sądecki MOK jest też naturalnym patronem i opiekunem tej społecznej inicjatywy, która działa od 1922 roku, z chwilowymi przerwami w czasie II wojny światowej. Przez te 100 lat przewinęło się przez niego tysiące mieszkańców Sądecczyzny: reżyserów, scenografów, kostiumologów, a przede wszystkim aktorów. Aktorów amatorów dodajmy, ponieważ wyjątkowość tego teatru polega na tym, że grają w nim wyłącznie amatorzy. Zdarzy się, że pod okiem profesjonalnego reżysera, ale w szeregi aktorów może wstąpić niemal każdy.

W tym roku przygotowując się do uroczystych obchodów przygotowaliśmy 8 premier dla uczczenia tej pamiętnej rocznicy i właśnie jedną z nich zaprezentujemy 11 września. „Wszystko w rodzinie” to spektakl do którego scenariusz popełnił Rey Cooney, ten sam który napisał słynny „Mayday” czy „Okno na parlament”. To już jest gwarancja świetnego materiału, a świeże spojrzenie na tego klasyka komedii rzucą aktorzy Teatru Robotniczego. Zresztą poprzednia, lipcowa premiera, zagrana dotychczas ledwie jeden raz, stała się takim hitem, że dostawałem raz prośby, a raz groźby żeby wznowić ten spektakl. Mowa o „Pomocy domowej” zagranej z takim rozmachem i dezynwolturą przez naszych aktorów, że publiczność przez kilka minut oklaskiwała ich po ponad dwóch godzinach trwania przedstawienia. I co miałem zrobić? Program SJK wypełniony po brzegi musiał jeszcze zmieścić 4 (sic!) spektakle, żeby ledwo pokryć pełne zapotrzebowanie zgłaszane przez sądeczan. Szokiem było rozejście się 1 200 biletów w ciągu bez mała 3 tygodni od wrzucenia sztuki na afisze. Nieskromnie powiem, że warszawskie uznane teatry nie odnotowały takiej dynamiki sprzedaży w tegorocznym repertuarze. Okazuje się, że nasz amatorski teatr to w żadnym wypadku nie jest amatorszczyzna! Mam nadzieję, a właściwie pewność, że „Wszystko w rodzinie” to będzie kolejna „petarda”.

To niesamowite uczucie, gdy widzimy jak nasi przyjaciele, znajomi, rodzina oglądając na scenie ludzi, których kojarzą z zupełnie innych profesji i zawodów na co dzień, bawią się, wzruszają, śmieją, zapominając zupełnie, że przecież jutro Mariusz ze sceny wróci znów do montowania okien, Paweł do uczenia dzieci wf-u, Marcin na kolejną rozprawę sądową z klientem, a Magda znowu będzie ważną dyrektorką w urzędzie, ale to jutro… jutro… dziś jest przecież wyłącznie „sceniczną kochanką”. W amatorskim teatrze każda rola jest główna, bo też każdy amator gra całym sobą na 100 procent, a wtedy drobne braki warsztatowe, czy perfekcyjna wymowa przestają mieć znaczenie. Zresztą zapraszam każdego, żeby się sam przekonał, jeśli zdąży zanim rozejdą się ostatnie bilety…

Wybór wydarzeń podczas Sądeckiej Jesieni Kulturalnej jest olbrzymi. Których wydarzeń nie można absolutnie przegapić?

– No i tu zaczyna się problem… Faktycznie, podaż jest ogromna, ale z mojego subiektywnego punktu widzenia, uwzględniając mój PESEL i upodobania, do absolutnej czołówki zaliczyłbym obowiązkowo: potężny, „epicki” spektakl jakim jest „Piękna Lucynda” w wykonaniu Teatru 6. Piętro, z przyprawiającą o zawrót głowy listą grających w nim sław, przepojony humorem, z delikatną nutą erotyzmu i sarkastycznego humoru, przeplatany piękną muzyką i tańcami. Będzie on zagrany tylko jeden raz, ale za to w Amfiteatrze w Parku Strzeleckim, który może pomieścić ponad 3000 widzów.

Sądecka Jesień Kulturalna

Kolejną perełką w zestawie jest „Nietoperz, czyli dwoistość” w wykonaniu Teatru Witkacego z Zakopanego, spektakl pełen nieoczywistego humoru czyli niezawodny tandem: absurd i groteska, jako gwarancja niezapomnianych wrażeń. Idąc dalej tym tropem dochodzimy do oferty warszawskiego Teatru Dramatycznego z wyśmienitym, autobiograficznym, niegdyś zakazanym przez cenzurę scenariuszem Vaclava Havla, ukazującym mechanizmy i kulisy świata polityki w krzywym zwierciadle. Myślę, że w naszej sytuacji geopolitycznej każdy świadomy Polak powinien to obowiązkowo obejrzeć dla złapania dystansu do otaczającej rzeczywistości. No i oczywiście nieśmiertelna „Kolacja dla głupca” w gwiazdorskiej obsadzie, między innymi  z Małgorzatą Pieczyńską, Cezarym Żakiem, Bartłomiej Topą.

Co do muzycznych gustów to nie będę zbyt oryginalny ponieważ Krzysztof Cugowski i Felicjan Andrzejczak to od zawsze moja definicja starego dobrego rocka, a przede wszystkim zawsze chciałem usłyszeć w oryginale „Jolkę” i „Czas ołowiu”. „Jolka” wiadomo - …z autobusem Arabów zdradziła go… ale „Czas ołowiu” nieodmiennie wywołuje u mnie ciarki i porusza jakieś głębsze pokłady wrażliwości. Kompletnie nie wiem dlaczego, ale ten utwór uważam osobiście za jeden z najwybitniejszych w przebogatym zestawie przebojów Budki Suflera, a drugi mój ulubieniec, który mam nadzieję usłyszeć to „Cisza jak ta” w przepięknym wykonaniu Krzysztofa Cugowskiego. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że oba te utwory to piosenki o… śmierci i przemijaniu, a ja kocham życie. Może też dlatego tak lubię to memento w nich zawarte. Nie wiem.

Drugi przystanek muzyczny to występ Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej, 9 października. Co prawda, kończy on naszą przygodę z Sądecką Jesienią Kulturalną w tym roku, ale zawsze ciepło wspominam każdy koncert tej niezwykłej formacji ponieważ: po pierwsze to profesjonaliści, po drugie to „nasze chłopaki”, a ja jestem lokalnym patriotą i zawsze uważam, że najważniejsze są nasze „małe ojczyzny”, tam gdzie żyjemy, mieszkamy, pracujemy, a to jest elementarny przykład takiego swojskiego, naszego „dobra narodowego”, z którego sądeczanie są, byli i zawsze będą dumni. A po trzecie, co tu dużo gadać… jest w orkiestrach dętych jakaś siła… jak śpiewała Halina Kunicka. Starałem się ograniczać, a i tak się nazbierało tych stacji kulturalnych. Ale każdy ma wolny wybór i pewnie też inny zestaw, który go najsilniej porusza.

Często barierą w dostępie do kultury są ceny biletów. Jak będzie na SJK? Czy przewidujecie również wydarzenia dla szerszej publiczności w bardziej przystępnych cenach? A może nawet otwarte?

– Kalkulując ceny biletów na SJK analizowaliśmy bardzo dokładnie ceny biletów na te same występy tych samych artystów w różnych miejscach kraju, i praktycznie we wszystkich punktach zastosowaliśmy wariant dolnej granicy widełek cenowych, czasem nawet jeszcze zaniżając tę dolną wartość o około 10 do 15 procent, uwzględniając czynniki społeczno-socjologiczne, strukturę i zaludnienie oraz możliwości tzw. „przeciętnego portfela”. Proszę również uwzględnić, że decyzją Prezydenta Ludomira Handzla, mieszkańcy Nowego Sącza mogą skorzystać z 25-procentowej bonifikaty, wykorzystując program Karty Nowosądeczanina. To są bardzo duże promocje, a z drugiej strony nie da się zrobić imprezy tej skali za przysłowiowe „pół darmo” ponieważ koszty są ogromne. Zresztą w mojej opinii i po dokładnej analizie budżetu podobnych imprez, to obecnie, chociaż zabrzmi to dla niektórych szokująco, jesteśmy największą i najtańszą relatywnie imprezą w Polsce. Jasne, że są Orange Warsaw Festival, czy Polsat Superhit Festiwal, ale już po samych nazwać można domniemywać jakim budżetem dysponują organizatorzy. Wobec takich środków zaangażowanych w przedsięwzięcie to my jesteśmy „małe żuczki” z tymi niemal 2 milionami, którymi się tak zachłystuję (chociaż ich właściwie nie mam). Ale dla porównania, biorąc pod uwagę czas trwania i cenę, to Opener Festiwal za 4 dni żąda za karnet około 800 zł, a już bilety na Polsat Superhit Festiwal za 1 (!) dzień to kwota od 115 zł w najgorszym sektorze, do 800 zł za najlepsze miejsca! Jeśli tak na to popatrzymy to okaże się, że SJK to naprawdę przyjazna cenowo impreza. I już całkiem z kalkulatorem w ręce, to jeżeli chcielibyśmy jechać do Warszawy do Teatru Kwadrat, Dramatycznego, Kamienicy, czy Gudejko zobaczyć swoich ulubieńców z małego ekranu, to przeliczmy: bilet IC tam i z powrotem około 200 zł, bilet do teatru (droższy niż w Nowym Sączu na ten sam spektakl), jakaś kolacyjka lub obiad, może nocleg? I już zbliżyliśmy się do magicznej granicy 1000 zł, a za tą kwotę można mieć bilety na wszystkie spektakle jakie gramy w Miejskim Ośrodku Kultury, do którego mieszkańcy dojadą bezpłatną komunikacją miejską. I jeszcze na 3 koncerty zostanie. Nie ma o czym gadać, popełnię plagiat i powtórzę za jedną znaną ogólnopolską siecią firm – „nikomu nie damy pobić naszych cen”.

Impreza zapowiada się imponująco, ale zawsze pozostaje pewien niedosyt. Czy ma już pan plany, marzenia, kogo chciałby pan zaprosić w kolejnych edycjach?

– Święta racja. Człowiek syty i najedzony nie tworzy i nie myśli, tylko idzie spać. Dlatego lekki głód jest wskazany. Lubię być głodny, choć pewnie nie wyglądam jakbym zbyt często głodował, ale umówmy się, że to tak bardziej metaforycznie. Oczywista rzecz, że mam plany i marzenia, bo tak trzeba, jak i częściowo przygotowany repertuar. Nie chciałbym zdradzać zbyt wiele w tym zakresie z powodu zapisów prawnych w umowach z twórcami, ale też zupełnie zwyczajnie, żeby nie odkrywać się przed konkurencją, bo i w kulturalnej branży bywają zgoła niekulturalne zachowania i działania, wedle maksymy, że pod latarnią najciemniej. Mogę zapewnić jedynie, że młodsze pokolenie 20 – 30-latków będzie godniej reprezentowane, no i będzie trochę bardziej niepokornie. Stawiamy ostrą granicę pokoleniową, ale będzie też koncert dla „Babci i wnuczka”. Tym razem postaramy się zmotywować wnuczęta, żeby nie drenowały emerytur i rent babci i dziadka tylko zabrali ich na weekend familijny. Trochę to robię pod siebie, bo jako nominalny dziadek chciałbym z moim wnuczkiem, który podczas SJK 2023 będzie miał aż 1,5 roku, pójść na koncert bajek Disneya, obojętnie kto wystąpi, a wystąpi konkretna gwiazda. Ale na razie ani mru, mru. Też może wystąpi zresztą.

Na koniec naszej rozmowy pragnę gorąco podziękować sponsorem Sądeckiej Jesieni Kulturalnej, gdyż bez nich nigdy nie odbyła się impreza tej rangi i tej wielkości. Prezentowana przez nich tak potrzebna i pożyteczna idea społecznej odpowiedzialności biznesu, wyrażona we wsparciu finansowym i organizacyjnym, manifestuje się właśnie w tych punktach programu i repertuarze, o którym rozmawialiśmy. Dlatego w podzięce za ten gest chciałbym wymienić ich jednym tchem.

Dziękuję po stokroć firmie: Koral, Newag, Podatki Meritum Maciej Wawrzyniak, Tokai Cobex, Piwniczanka, Dako, Epicup Nikodem Bulanda, IBCS Poland, Browar i Kuchnia Trzy Korony, SGL Carbon, Profil Anna i Piotr Baziak, XTON, Wiśniowski, Trzy Korony, Prospona, Winnica Fritz, Gosdrob Family, Betasi, PZU Oddział w Nowym Sączu, Hotel Beskid, DK Prof, Drukarnia Netrium, Technobud Nowy Sącz, Restauracja i Pub Bohema, Bank Spółdzielczy w Nowym Sączu, Łacki Bank Spółdzielczy, Ersbet, Pyzik, Wojewodzic.

Dziękuję również partnerom wydarzenia: RTK Nowy Sącz, Super Nova, DTS24, Koncertowy Tarnów, Nowy Sącz info, Informator Brzeski, Starostwo Powiatowe, Urząd Miasta Nowego Sącza.

Dziękuję za rozmowę.

Podpis do zdjęcia: Prowadząca SJK Sylwia Iwańska Szczepaniak i  Benedykt Juliusz Polański – dyrektor MOK i twórca Sądeckiej Jesieni Kulturalnej – fot. Piotr Droździk / arch. MOK ( SJK 2021)

Patronem honorowym Sądeckiej Jesieni Kulturalnej jest Prezydent Miasta Nowego Sącza Ludomir Handzel. Głos24 jest patronem medialnym wydarzenia.

Nowy Sącz

Nowy Sącz - najnowsze informacje

Rozrywka