czwartek, 18 stycznia 2024 11:59

Śledztwo w sprawie śmierci pani Ewy trudniejsze niż się wydaje? Prokurator: toczy się szeroko zakrojone śledztwo

Autor Mirosław Haładyj
Śledztwo w sprawie śmierci pani Ewy trudniejsze niż się wydaje? Prokurator: toczy się szeroko zakrojone śledztwo

12 stycznia w Krakowie zniknęła 60-letnia pani Ewa. Kobieta, wracając z pracy, miała złamać nogę wysiadając z autobusu. Policja znalazła jej ciało następnego dnia na terenie Luborzycy (powiat krakowski, gmina Kocmyrzów-Luborzyca). – Wyniki, które posiadamy, wskazują wychłodzenie jako przyczynę śmierci zmarłej. W toku sekcji nie ujawniono złamania kończyny o której była mowa wcześniej – powiedział w rozmowie z Głosem24 rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie prokurator Janusz Kowalski, który przyznał także, że w tej sprawie toczy się szeroko zakrojone śledztwo.

12 stycznia około godziny 14:30 60-letnia pani Ewa zakończyła pracę na Placu Targowym Tomex przy ul. Bieńczyckiej 168. Kobieta, jak każdego dnia, miała udać się autobusem w kierunku swojego miejsca zamieszkania na ul. Darwina. Tam planowała spotkanie z mężem i synem. Niestety, nie dotarła na miejsce. W internecie pojawiły się apele z prośbą o pomoc w odnalezieniu 60-latki, która około godziny 17:30 miała skontaktować się z mężem. Z zamieszczonych w sieci informacji wynikało, że kobieta przekazała mężowi, iż po wysiadce z autobusu złamała nogę. Poszkodowana, niezdolna do samodzielnego poruszania się, miała leżeć w zaspie śniegu. Rozmawiając z synem, płakała i prosiła o pomoc, mówiąc, że leży w zaspie z bolącą nogą i nie może wstać. Niestety, 60-latka nie podała dokładnej lokalizacji. To właśnie wtedy rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem. Niestety, pomimo starań, nie udało się uratować kobiety. Jej ciało znaleziono następnego dnia na terenie Luborzycy.

– Sądowo-lekarska sekcja zwłok, która została zlecona w poniedziałek 15 stycznia, została przeprowadzona w ten sam dzień. W dniu wczorajszym (16 stycznia) poznaliśmy jej wstępne wyniki, przy czym podkreślam, są to wyniki wstępne i na bardziej szczegółową i kompleksową opinię będziemy musieli jeszcze poczekać. Natomiast wyniki, które posiadamy, wskazują wychłodzenie jako przyczynę śmierci zmarłej. W toku sekcji nie ujawniono złamania kończyny o której była mowa wcześniej – powiedział w rozmowie z Głosem24 rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie prokurator Janusz Kowalski. – Informacja o tym, że kobieta ma złamaną nogę rzeczywiście pojawiła się toku działań, natomiast jest ona dopiero weryfikowana w prowadzonym postępowaniu przez prokuratora prowadzącego to śledztwo. I tak jak powiedziałem, wstępne wyniki sekcji wykluczyły, jakby miała być ona złamana. Na razie nie wiemy też, czy kobieta znajdowała się pod wpływem jakiś środków odurzających, to będziemy wiedzieli po przeprowadzeniu badań toksykologicznych – dodał.

„Śledztwo od samego początku prowadzone jest szeroko”

Sprawa zaginionej mieszkanki Krakowa wywołała niepokojące skojarzenia z tragicznymi wydarzeniami z Andrychowa, gdzie pod koniec listopada w samym centrum miasta z wychłodzenia zmarła 14-letnia Natalia. Nastolatka, poczuła się źle, gdy opuściła dom, aby udać się do szkoły. Miała się udać na przystanek autobusowy, skąd miała jechać do liceum w oddalonych o 7 km Kętach. Zaczęła jednak odczuwać ból brzucha, pojawiły się "mroczki przed oczami". Zdołała powiadomić o tym swojego ojca, mówiąc mu, że nie wie, gdzie się znajduje i co się z nią dzieje. Ojciec Natalii rozpoczął jej poszukiwania na własną rękę. Co do reakcji policji, powiadomionej o zaginięciu dziewczyny, istnieją rozbieżności, które w tym momencie są wyjaśniane przez prokuraturę.

14-latka przez około sześć godzin siedziała na parkingu przed ruchliwym centrum handlowym, zanim ostatecznie udzielono jej pomocy. Niestety, przez ten czas jej ciało zdążyło się wychłodzić i z objawami głębokiej hipotermii trafiła do szpitala uniwersyteckim w Krakowie. Tam dzień później zmarła. Wstępne wyniki sekcji zwłok wskazały, że przyczyną śmierci były krwotok śródmózgowy i obrzęk mózgu, a nie mocne wychłodzenie organizmu, co potwierdziła prokuratura. W sprawie poddano w wątpliwości działania policji, co doprowadziło do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko czterem funkcjonariuszom z Andrychowa.

A przypadku 60-letniej mieszkanki Krakowa działania policji również wzbudziły wątpliwość. Radosław Potok, syn zmarłej, nie ukrywał żalu wobec działań funkcjonariuszy. W rozmowie z "Faktem" stwierdził, że poszukiwania nie zostały przeprowadzone prawidłowo. Jego zdaniem, kierujący akcją policjanci zbyt późno zwrócili się do MPK o dostęp do monitoringu, podobnie, jak w przypadku sprowadzenia urządzenia do namierzania telefonu, który poszukiwana cały czas miała włączony. Kontakt telefoniczny utrzymywali z nią mąż i syn. Rozmawiała też z policjantami biorącymi udział w poszukiwaniach. Według relacji syna pani Ewy, osoby uczestniczące w poszukiwaniach były blisko jej odnalezienia, przechodząc około 300-400 metrów od miejsca, gdzie zmarła, leżała w zaspie.

Jak to się stało, że 60-latka wyjechała z Krakowa? Dlaczego policji nie udało się zlokalizować telefonu zmarłej? I czy ktoś celowo utrudnił służbom poszukiwania? Na te pytania odpowie prokuratura. – Śledztwo od samego początku prowadzone jest szeroko, z art. 155 Kodeksu Karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci. Natomiast w ramach tego śledztwa badany też będzie wątek zasadności i skuteczności działań prowadzonych przez policję, mam tutaj na myśli działania poszukiwawcze. Na tym etapie postepowania trudno jest przesądzać, czy były one prawidłowe, czy nieprawidłowe, czy były one obciążone jakimiś uchybieniami. Na te pytania odpowie dopiero prowadzone dochodzenie – powiedział prokurator Janusz Kowalski.

Policja wydaje oświadczenie

W odpowiedzi na pojawiające się w mediach artykuły, które podważały zasadność działań policjantów w sprawie poszukiwań zaginionej mieszkanki Krakowa, policja opublikowała oficjalne oświadczenie na swojej stronie internetowej.

„12 stycznia br. o godzinie 18:23 przyjęto telefoniczne zgłoszenie dot. zaginięcia 60-letniej kobiety, która wyszła z pracy i nie dotarła do domu. Z relacji męża kobiety, który poinformował służby o jej zaginięciu wynikało, że gdy nie wróciła do domu, skontaktował się z nią telefonicznie, a żona przekazała mu, że wracając do domu, miała się przewrócić, złamać nogę i leżeć w zaspie śniegu, ale nie potrafiła podać miejsca, w którym się znajduje” – piszą we wstępie policjanci.

„Policjanci natychmiast wszczęli poszukiwania. W pierwszej kolejności sprawdzając trasy, którymi kobieta miała w zwyczaju wracać z pracy do domu. Jednocześnie zadysponowano przewodników z psami służbowym oraz podjęto działania zmierzające do ustalenia położenia telefonu, który kobieta posiadała przy sobie.
Policjanci stopniowo rozszerzali rejon poszukiwań, kierując się na bieżąco pojawiającymi się nowymi informacjami. Angażowane były coraz większe siły i środki policyjne. Finalnie w akcji poszukiwawczej brało udział ponad 360 policjantów, kilkudziesięciu strażaków, ochotnicze grupy poszukiwawcze, oraz funkcjonariusze SOK (łącznie ponad 400 osób). Z czasem pojawiały się informacje przekazywane przez zaginioną, z którą nawiązywany był kontakt o punktach, które widzi, jednak są one charakterystyczne dla wielu miejsc w rejonie miasta lub są widoczne z bardzo dużych odległości. Wszelkie informacje uzyskane od kobiety były weryfikowane, jednak nie były na tyle precyzyjne, aby pozwoliły na ustalenie miejsca w którym się znajdowała. W sprawdzanych miejscach  policjanci rozpytywali napotkane osoby czy nie widziały kobiety odpowiadającej rysopisowi zaginionej. W pierwszej kolejności sprawdzony został monitoring w pojazdach komunikacji miejskiej, na liniach, którymi według relacji rodziny kobieta wracała z pracy do domu. Dzięki współpracy z MPK możliwe  było sprawdzenie zapisu monitoringu bezpośrednio z autobusów, które znajdowały się na zajezdni. Nawiązano również kontakt z kierowcami autobusów, którzy mogli widzieć zaginioną, jednak żaden z nich nie kojarzył takiej osoby. Funkcjonariusze przeglądali zapisy monitoringów z budynków instytucji, lokali handlowo-usługowych i budynków prywatnych. Podczas prowadzonych czynności poszukiwawczych kilkukrotnie zostały sprawdzone szpitale, dyspozytornie pogotowia oraz inne instytucje. Już na samym początku poszukiwań zostały podjęte czynności mające na celu zlokalizowanie telefonu kobiety. W celu zmaksymalizowania efektywności działań podjęto współpracę z policjantami z sąsiednich województw, którzy udzielili krakowskim funkcjonariuszom wsparcia w zakresie ustalenia położenia telefonu.
Wszystkie pojawiające się lokalizacje  były sprawdzane przez zaangażowanych w poszukiwania policjantów. Ponadto do działań użyto drona z kamerą termowizyjną.
Należy podkreślić, że akcja poszukiwawcza rozpoczęła się już po zmroku, co znacznie utrudniało działania, które prowadzone były również poza terenami zabudowanymi, gdzie warunki były niesprzyjające, nie było oświetlenia ulicznego.
Formalne zawiadomienie dotyczące zaginięcia 60-latki zgłoszone zostało w Komisariacie Policji VII w Krakowie w dniu 13 stycznia br. we wczesnych godzinach rannych. Wówczas po uzyskaniu zgody na publikację wizerunku i danych kobiety opublikowano i rozesłano do mediów komunikat o zaginięciu 60-latki.
Czynności poszukiwawcze zakończone zostały 13 stycznia br. o godzinie 13:50. Wówczas zwłoki kobiety zostały znalezione przez policjantów Komisariatu Policji VII w Krakowie na terenie powiatu krakowskiego na granicy miejscowości Kocmyrzów i Luborzyca czyli około 8 km od miejsca zamieszka zaginionej i ponad 10 km od jej miejsca pracy.
W sytuacji kiedy zagrożone jest życie człowieka, policjanci dokładają wszelkich starań i wykorzystują wszystkie dostępne środki, aby odnaleźć osobę żywą. Czynności poszukiwawcze prowadzone były na bardzo szeroką skalę, zarówno jeśli chodzi o wykorzystanie sił, jak i środków” – możemy przeczytać w oświadczeniu.

„W związku z doniesieniami medialnymi, w których kwestionowana jest prawidłowość wykonywanych przez policjantów działań poszukiwawczych za osobą zaginioną, w Komendzie Miejskiej Policji w Krakowie wszczęte zostały czynności, podczas których wyjaśniane będą te kwestie.
Jest to nasze ostateczne stanowisko do czasu zakończenia postępowania wyjaśniającego” – zaznacza na koniec opublikowanego oświadczenia policja.

Fot. poglądowe/Policja

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka