Doniesienia o fatalnym samopoczuciu pedagogów po podaniu preparatu firmy AstraZeneca zalały internet. To tylko jedna strona medalu. Drugą jest fakt, że zaszczepiony nauczyciel nie zawsze jest w stanie wrócić następnego dnia do pracy, co sprawia, że organizowanie przez szkołę opieki nad uczniami jest mocno utrudnione, a czasami wręcz niemożliwe.
O to, jak wygląda sytuacja, zapytaliśmy Jolantę Gajęcką, dyrektorkę Szkoły Podstawowej nr 2 im. św. Wojciecha w Krakowie. Gajęcka w październiku zeszłego roku zamieściła na swoim Facebooku wpis, w którym zwróciła się do premiera, w ostrych słowach krytykując zarówno obowiązujące wówczas restrykcje, jak i sam pomysł dalszego prowadzenia nauczania stacjonarnego w ówczesnej sytuacji epidemicznej. Dyrektor krakowskiej podstawówki zarzuciła wtedy szefowi rządu, że dalsza, normalna praca w trybie stacjonarnym i odebranie możliwości nauczania hybrydowego w szkołach ze stref czerwonych to "nie tylko skandal, to przestępstwo!". Komentując tamten wpis, dyrektor Gajęcka powiedziała, że teraz „ma gorzką satysfakcję, że się nie myliła”:
– Apelowałam wtedy o szybsze decyzje, o możliwość podejmowania decyzji na miejscu, w szkole. A potem okazało się, że w zasadzie wszystkie moje przewidywania spełniły się. Dlatego dalej jestem zniesmaczona tym, że nikt nie próbuje rozmawiać ze środowiskiem, zanim zostaną podjęte decyzje. I tak też jest w przypadku szczepień.
Chaos
Tę kwestię Gajęcka również skomentowała w social mediach, zaczynając wpis od słów: „Dzisiaj trochę o szczepieniach i... łatwości z jaką o wszystko obwinia się Dyrektorów przedszkoli i szkół. A my co? Trybiki w nienaoliwionej maszynie”. Organizacja szczepień dla nauczycieli to nie pierwszy dodatkowy obowiązek związany z epidemią, który zostały przerzucony na barki dyrektorów. Gajęcka zapytana, jak z jej perspektywy wygląda to przedsięwzięcie, stwierdziła, że trudno jej komentować to, co się dzieje:
– Już nawet nie wiem, jak to nazwać, bo trudno kategoryzować te decyzje, które są podejmowane przez rząd. Bez konsultacji ze środowiskiem, bez zapytania nas o to, czy jesteśmy w stanie pomóc, w jaki sposób jesteśmy w stanie pomóc.
Dzisiaj trochę o szczepieniach i... łatwości z jaką o wszystko obwinia się Dyrektorów przedszkoli i szkół. A my co?...
Opublikowany przez Jolantę Gajęcką Wtorek, 16 lutego 2021
Mówiąc o szczepieniach, dyrektor krakowskiej Dwójki zwróciła uwagę przede wszystkim na chaos panujący w tej kwestii:
– Stawia się nas przed faktem dokonanym, z decyzjami, które są ogłaszane na konferencjach prasowych, a w międzyczasie jeszcze zmieniane. Bo mail przesłany w czwartek niekoniecznie jest tej samej treści, co wiadomość umieszczona na stronie MEN-u w piątek. W związku z tym panuje wielki chaos informacyjny, widoczny jest brak szacunku do środowiska. A przecież my nie jesteśmy przeciw pomaganiu. Przeciwnie, każdy z nas chętnie się zaangażuje w pomoc. Ale niech ona będzie zorganizowana, rozsądna i prowadzona nie w takim chaosie, jak obecnie.
Nie zasługują na preparat z najwyższej półki?
Gajęcka zwróciła uwagę na fakt, iż nauczyciele zakwalifikowani byli do kategorii C pierwszej grupy i nie spodziewali się, że ich szczepienia nastąpią tak szybko:
– Napisano, że nauczyciele znajdują się w pierwszej grupie skierowanych do szczepienia w podgrupie C. Na razie jeszcze nie została wyszczepiona grupa zerowa. Spodziewaliśmy się, że nas ten proces będzie dotyczyć za jakiś czas, a w każdym razie nie od razu. Po czym nagle, z dnia na dzień, okazuje się, że zabrakło szczepionki Moderny i Pfizera, a mają być duże dostawy preparatu od AstraZeneca. W takim razie rząd postanowił zaszczepić „kogoś”, a więc najlepiej nauczycieli.
Sytuacji nie poprawia fakt, że wspomniany preparat został przedstawiony jako „gorszy” od produktu Moderny czy Pfizera. Rząd zdecydował, że będą nim szczepieni nauczyciele:
– Tym bardziej zrobiło się nam przykro. Okazało się, że nie zasługujemy na preparat z najwyższej półki? Gdyby nie opowieści o tym, jak super są te pierwsze dwie szczepionki, to pewnie nikt by się teraz nie zastanawiał nad kolejną.
Wokół szczepionki, która została dedykowana nauczycielom, pojawiało się wiele kontrowersji. Najpierw rekomendowano ją dla osób między 18. a 55. rokiem życia, później Rada Medyczna, która funkcjonuje przy Radzie Ministrów, zaleciła, by szczepionki firmy AstraZeneca były podawane osobom w wieku 18. a 60. rokiem życia. Ostatecznie ten sam organ zarekomendował ją dla osób do 65. roku. Mimo tego, w szkole zarządzanej przez dyrektor Gajęcką zdecydowana większość nauczycieli, bo 83%, zdecydowała się na zaszczepienie.
Stają na głowie
Podawanie preparatu trwa, a media donoszą o występowaniu u pedagogów niepożądanych odczynów poszczepiennych, które uniemożliwiają im podejmowanie pracy nierzadko przez kilka dni. Zwolnienia dostarczane przez świeżo zaczepionych często wystawiane są na cały tydzień, bo mniej więcej tyle zajmuje nauczycielom powrót do formy. Takie przypadki pojawiły się także w Szkole Podstawowej nr 2 im. św. Wojciecha w Krakowie, ale nie tylko.
– Nie są to odosobnione przypadki. Rozmawiam z koleżankami, potwierdzają, że tak jest. U nas w szkole na 23 zaszczepionych nauczycieli, 12 nie było w stanie przyjść do pracy. Mieli objawy typu ból głowy, ogólne osłabienie i inne grypopodobne dolegliwości. Korzystali ze zwolnień lekarskich, bo nie ma możliwości usprawiedliwienia nieobecności w pracy na okoliczność złego samopoczucia po szczepieniu. Z tego, co wiem, teraz już większość z nich czuje się dobrze, ale u niektórych jeszcze objawy nie ustąpiły
– relacjonuje Gajęcka i dodaje:
– My nie myślimy o skutkach, które dezorganizują pracę, ale o tym, że można było zorganizować to inaczej. To znaczy nie wysyłać nauczycieli w jednej grupie w tym samym czasie. Czyli na przykład wszystkich pedagogów ze świetlicy w tym samym dniu. Bo potem trzeba „łatać” braki.
Zdaniem naszej rozmówczyni problem braków w kadrze jest powszechny:
– Jeżeli w mojej szkole nieobecności sięgały 50%, to podejrzewam, że w innych placówkach było podobnie. U jednej z koleżanek na 46 zaszczepionych nauczycieli 41 nie przyszło do pracy. Oczywiście ona spodziewała się tego, że tak może być, bo o sytuacji po szczepieniach dowiedziała się od koleżanki, też dyrektorki, u której nauczyciele byli już szczepieni. Dzięki temu zawiesiła zajęcia na jeden dzień po szczepieniu. Teraz nauczeni tym doświadczeniem, wiemy, że kiedy będzie druga tura szczepień, to musimy rozważać również tego typu działania, czyli „profilaktyczne” zawieszenie zajęć w następny dniu, żeby nie było problemów organizacyjnych. Niestety nie da się inaczej. Jak mamy pod opieką dzieci w szkole, to musimy im zapewnić bezpieczeństwo. W naszej szkole, gdy zabrakło nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej, którzy byli zaszczepieni, to wspomogli mnie nauczyciele ze świetlicy, którzy mają kwalifikacje do pracy w klasach 1-3. I odwrotnie. Radzimy sobie, jak możemy. Stajemy na głowie, żeby się to wszystko udało. Przy czym, gdybyśmy mogli opiniować i doradzać w jakikolwiek sposób, to może uniknięto by właśnie tego typu sytuacji.
Dyrektor Gajęcka, zapytana o konkluzję do naszej rozmowy poświęconej sytuacji w szkolnictwie, powiedziała:
– Człowiek nabywa mądrości poprzez doświadczenie. Wydaje się, że podstawową umiejętnością, jaką powinniśmy nabywać, która powinna nas wzbogacać, jest właśnie umiejętność wyciągania wniosków. Z doświadczeń, z okoliczności, z przeszłości. Obserwując całą tę sytuację, mam wrażenie, że my się niczego nie uczymy. Mimo, że jesteśmy już w tej pandemii przez rok. A jeżeli chodzi o decydentów, odpowiadających za los dzieci, pracowników i rodziców, tak naprawdę ogromnej rzeszy ludzi zaangażowanych w oświatę w Polsce, to oni już w ogóle są odporni na wyciąganie wniosków.
