niedziela, 21 maja 2023 10:15, aktualizacja 2 lata temu

Unikalny portret mieszkańców Krakowa. To nie tylko "same mordki"

Autor Patryk Trzaska
Unikalny portret mieszkańców Krakowa. To nie tylko "same mordki"

Mówią o nim, że jest profesjonalistą w każdym calu. Nic więc nie ma dziwnego w tym, że robił zdjęcia największym. W swoim gwiazdozbiorze ma fotografie Jana Peszka, Izabeli Scorupco, Doroty Segdy czy Sebastiana Fabijańskiego. Po skończonej sesji agentka tego ostatniego powiedziała, że zdjęcia wyglądają jakby siedzieli w studio ze dwa dni. – A siedzieliśmy godzinę – kwituje Fabijański. Ale ten projekt to co innego.

Paryżanie uważają, że ich miasto to centrum świata, nowojorczycy są otwarci i tolerancyjni, właściwie na wszystko, a zabiegani londyńczycy z kubkiem kawy w ręku przemierzają City. Duże miasta potrafią być stresujące. W Krakowie jest inaczej. I trudno powiedzieć, czy to miasto zmienia tych, którzy tu żyją, czy też tylko przyciąga osoby takie, które odnajdują się w krakowskim klimacie. Tak jak inni Polacy chodzą do pracy, płacą podatki i mają swoje życie prywatne. Krakowianie i krakowianki są też specyficzni. „Poranek przechodzi w po'udni, Bezwładnie mijają godziny, Czasem zabrzęczy mucha, W sidłach pajęczyny” – tak, to krakowski spleen, o którym śpiewała Kora. Jacy właściwie są krakowianie? Lubią narzekać na warszawiaków, wychodzą „na pole”, czasem trochę poskąpią. Można też ich opisać inaczej. Pokazując twarze, postacie, zajęcia, które wykonują. Poprzez zdjęcia. Taką drogę do stworzenia przekrojowego portretu mieszkańców, a poprzez nich też miasta, wybrał krakowski fotograf Paweł Wodnicki.

Paweł Wodnicki

Dlaczego Kraków i jego mieszkańcy?

W projekcie @krakowianie pojawiają się różne osoby, począwszy od prezydenta miasta, przez aktorów, muzyków, pisarzy, którzy w tym projekcie są jak rodzynki w cieście. Ale są także zwykli ludzie – dzieci, rodzice, a łączy ich przywiązanie do swojego miasta. A do każdego zdjęcia – krótka historia. Paweł Wodnicki, fotografując i opisując mieszkańców na Instagramie tworzy przekrojowy portret miasta. "Krakowianie" szybko zyskują coraz większą rozpoznawalność i popularność wśród mieszkańców miasta, którzy chętnie dołączają do projektu. W tej chwili profil "krakowian" na to już ponad tysiąc postów, a śledzi go ponad 8,5 tys. obserwujących. Skąd ten sukces?

Jest wiele albumów, zdjęć czy wystaw, które pokazują Kraków od strony zabytków i charakterystycznych budowli. Oglądając je, pomyślałem że brakuje projektu który pokazywałby mieszkańców tego miasta. Pierwszy raz o realizacji tego pomysłu pomyślałem 12 lat temu (wtedy w nieco innym kształcie), ale z uwagi na kwestie zdrowotne dopiero trzy lata temu zdecydowałem się wystartować i tak to się toczy aż po dziś dzień. – mówi fotograf. – Przy kwalifikacji osoby do projektu nie ma dla mnie znaczenia miejsce urodzenia. Uważam, że, to jest kwestia przypadku, na którą nie mamy żadnego wpływu. Czy ktoś się tu urodził, czy do Krakowa przyjechał jest pełnoprawnym krakowianinem. Szczególnie dla osób przyjezdnych to miasto musiało być w szczególny sposób istotne, skoro zdecydowali się tu pozostać. Związek z miastem, czyli mieszkanie, nauka, praca, spędzanie tu czasu to jest jedyne kryterium, jakie biorę pod uwagę podczas realizacji projektu – dodaje Paweł Wodnicki.

Krakowianie - fot. Paweł Wodnicki 

Ktoś wrzucał fotkę na Instagrama, jego znajomi reagowali i mówili „też taką chcę"

Swego czasu w Polsce pojawiało się wiele projektów mających na celu pokazanie społeczności danego miasta, czy regionu. Może się wydawać, że w ogromie różnych inicjatyw taki projekt jak "krakowianie" będzie miał trudność w przebiciu się. Sam autor projektu mówi, że łatwo nie było, ale udało się stworzyć coś oryginalnego na skalę ogólnopolską. – Na początku nikt nie wiedział o projekcie, więc ludzie nie zgłaszali się sami, tak jak ma to często miejsce teraz. Obawiałem się, że ludzie będą się wstydzić i odmawiać. Wydawało mi się, że Polacy nie są bardzo śmiali, dlatego na początku postawiłem na znajomych i to oni albo ich znajomi są na pierwszych zdjęciach. Pozwoliło mi to zbudować portfolio i zacząć. Później to już się potoczyło. Ludzie zaczęli się do mnie zgłaszać. Ktoś wrzucał fotkę na Instagrama, jego znajomi reagowali i mówili „też taką chcę". Powiem szczerze, nie spotkałem się do tej pory z podobną skalą projektu, przynajmniej w Polsce. "krakowianie" funkcjonują już blisko trzy lata, jest ponad 1000 postów i regularnie pojawiają się nowe. Ludzie mają możliwość poznawać to miasto takim, jakim jest razem z jego mieszkańcami. Różne projekty pojawiały się oczywiście w Polsce, ale uważam, że udało mi się stworzyć coś oryginalnego na niespotykaną wcześniej w Polsce skalę. - przyznaje twórca projektu.

Krakowianie - fot. Paweł Wodnicki 

Przekrojowy portret miasta

Członkowie każdej społeczności zawsze mają ze sobą wiele wspólnego, ale również tak samo dużo ich różni.  Nie inaczej jest z mieszkańcami Krakowa. Czy to oznacza, że każdy może zostać częścią "krakowian"? – Od początku chciałem, aby projekt miał charakter egalitarny. Pojawiają się w nim różne osoby, począwszy od prezydenta miasta, przez aktorów, muzyków, pisarzy, którzy  w tym projekcie są jak rodzynki w cieście. Są urozmaiceniem, kimś fajnym kogo chce się oglądać i poznać. Nie ograniczam się jednak wyłącznie do takich osób. Zależy mi na tym, aby tam byli też zupełnie zwykli krakowianie: dzieci, rodzice, studenci czy emeryci. Każda z tych osób wnosi coś, co razem tworzy przekrojowy portret miasta. Nie ma żadnych zasad wyboru ludzi do projektu. Czasem ktoś mi się spodoba bo np. ma fajną stylówkę w innym przypadku widzę, że ktoś maluje pastelami albo robi coś ciekawego. W takich momentach podchodzę i pytam czy mogę zrobić zdjęcie - opowiada Paweł Wodnicki.

Krakowianie - fot. Paweł Wodnicki 

Gdyby to były same mordki, to już po 2 tygodniach by mu się znudziło  

Paweł Wodnicki nie ogranicza się tylko do wrzucania zdjęć. Do każdego z nich dołącza opis, który pozwala lepiej poznać osobę, uwiecznioną na fotografii. Jest to oryginalny pomysł, czy celowy? - Lubię poznać ludzi, dlatego chciałem przemycać takie krótkie historie do projektu, by dawać tą samą możliwość innym. Zawsze chciałem też, aby wokół projektu wyrosła jakiegoś rodzaju społeczność, a żeby taka mogła powstać, ludzie muszą się poznawać. Kiedyś mój znajomy malarz półżartem powiedział, że gdyby to były same mordki, to już po 2 tygodniach by mu się znudziło, a tak dzięki temu, że jest jeszcze ta historia, ludzie często zaczynają drążyć i szukać nowych informacji. Czytanie tych krótkich notek jest niezwykle wciągające. Czasem się zdarza, że osoby, które trafiają na profil "krakowian" na Instagramie lakują zdjęcia sprzed trzech lat, a postów jest ponad tysiąc - zauważa Paweł Wodnicki.

Krakowianie - fot. Paweł Wodnicki 

Jaka jest misja "krakowian"?

Projekt trwa od blisko czterech lat. Przez ten czas Wodnicki wrzucił już ponad tysiąc postów ze zdjęciami krakowian. Po co to wszystko? - Celem projektu jest tworzenie internetowego portretu mieszkańców a zarazem miasta, które jest równorzędnym bohaterem zdjęć. Miasta widzianego zawsze przez pryzmat ludzi i ich codziennego (lub czasem odświętnego) funkcjonowania. Od początku zwieńczeniem mojej wielomiesięcznej, codziennej pracy miała być wystawa, ale pandemia pokrzyżowała mi plany. Trzeba było poczekać na spokojniejszy czas. W międzyczasie, po 2 latach spytałem też obserwatorów na Instagramie czy chcą bym kontynuował projekt i ponad 90 procent uczestników ankiety wyraziło zdanie, że warto ciągnąć to dalej. Myślę też o jakiejś albumowej wersji, jednak oba te media (wystawa i książka) z uwagi na obszerność materiału wymagają pozyskania partnerów i sponsorów - odpowiada autor projektu.

Krakowianie - fot. Paweł Wodnicki 

Sami "krakowianie" to bez wątpienia piękna laurka i pokazanie miasta od strony mieszkańców, czego dotychczas brakowało. Przy okazji mieszkańcy miasta, które przez wieki było stolicą Polski, mogą mieć swoje pięć minut sławy i stanąć w świetle reflektorów swojego miasta.

Warto zaznaczyć, że udział w projekcie jest całkowicie bezpłatny.

fot. Paweł Wodnicki

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka