– W ostatnich latach realnie spadło zainteresowanie studiami, których zakres merytoryczny dotyczy rejonu Rosji. Jest to tendencja, której nasilenie zauważamy od momentu wybuchu wojny na Ukrainie – mówi w rozmowie z Głosem24 Adam Koprowski, rzecznik prasowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Odzwierciedleniem tej sytuacji jest fakt, że w tym roku nie na wszystkich kierunkach oferowanych przez Instytut Rosji i Europy Wschodniej UJ ruszył nabór.
W trakcie rekrutacji Uniwersytet Jagielloński zaproponował studentom ponad 160 kierunków. W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, jednym z najmniej popularnych było rosjoznawstwo, które można studiować w Instytucie Rosji i Europy Wschodniej UJ. Choć na razie (rekrutacja jeszcze trwa) odnotowano 17 chętnych do studiowania na tym kierunku, to w porównaniu do lat ubiegłych jest to najwyższa liczba kandydatów. W latach poprzednich przy limicie 60 miejsc na rosjoznawstwo aplikowała następująca liczba kandydatów: 12 (2021 r.), 13 (2022 r.), 10 (2023 r.). Ważnym jest przy tym fakt, że w uchwale określającej kryteria na rok 2025/26 również w przyszłym roku planowane jest uruchomienie naboru. Jednak w przypadku innych kierunków oferowanych przez instytut sytuacja nie wygląda już tak dobrze. Przykładem może być Kultura Rosji i narodów sąsiednich, w przypadku której tegoroczny nabór został zawieszony, a w przyszłym roku akademickim nie został uwzględniony. Co ciekawe, jeszcze w 2021 r. przy limicie 50 miejsc aplikowało na niego 58 chętnych. Rok później było ich tylko 16, ale żaden z nich się nie zakwalifikował. W zeszłym roku sytuacja wyglądała podobnie. Żaden z 15 kandydatów nie został przyjęty.
"Kierunek cieszył się całkiem sporym zainteresowaniem"
Bardzo niska popularność kierunków oferowanych przez Instytut Rosji i Europy Wschodniej UJ jest związana z rosyjską agresją na Ukrainę. – W ostatnich latach realnie spadło zainteresowanie studiami, których zakres merytoryczny dotyczy rejonu Rosji – jest to tendencja, której nasilenie zauważamy od momentu wybuchu wojny na Ukrainie – mówi w rozmowie z Głosem24 Adam Koprowski, rzecznik prasowy Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Tego samego zdania jest jeden z absolwentów rosjoznawstwa pan Tomasz. – Głównym powodem jest polityka Rosji. Chociaż wojna nie sprawiła, że ukrainoznawstwo przeżywa oblężenie. Ono podobnie jak rosjoznawstwo walczy o przeżycie – mówi nasz rozmówca i dodaje: – Na pewno sytuacja polityczna nie sprzyja nauce języka rosyjskiego. Sankcje Europy na Rosję też wykluczają kontakty biznesowe, więc nie ma teraz popytu na specjalistów z językiem rosyjskim.
Magdalena Worobjew studiowała rosjoznawstwo w latach 2007-2012 i, jak sama mówi, jest zadowolona ze swojego wyboru. – Były to studia pierwszego i drugiego stopnia, stacjonarne. Wybierając ten kierunek, miałam za sobą już studia pierwszego stopnia - filologiczne (filologia polska), więc szukałam takiego kierunku, który będzie oferował naukę języka, kultury i historii danego obszaru, ale będzie pozbawiony zmory studentów wszelkich filologii, czyli gramatyki opisowej i gramatyki historycznej. Wybór padł właśnie na rosjoznawstwo na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ – mówi w rozmowie z Głosem24 absolwentka i dodaje: – W tamtym momencie kierunek ten cieszył się całkiem sporym zainteresowaniem. Największą wartością tych studiów, moim zdaniem, były świetne zajęcia językowe prowadzone w oparciu o nowatorską metodę profesora Aloszy Awdiejewa, skupiającą się na rozwijaniu sprawności rozumienia ze słuchu. Oprócz języka rosyjskiego studia oferowały też możliwość nauki języka białoruskiego, który wykładał grodnianin, prof. Jerzy Gordziejew.
Mimo że na co dzień pani Magdalena nie wykorzystuje języka w swojej pracy, jego znajomość przydała jej się do pracy nad doktoratem oraz zaowocowała przetłumaczeniem pięciu książek z języka rosyjskiego na polski. Pani Magdalena jest również korektorem i tłumaczem z rosyjskiego w serii Colloquia Russica wydawanej przez dr Vitalija Nagirnego z Instytutu Historii UJ.
Śmierć niedostosowanego kierunku
Niestety, obecne, małe zainteresowanie kierunkami oferowanymi przez Instytut Rosji i Europy Wschodniej UJ oznacza, że mogą być one zamykane, tak jak miało to miejsce w przypadku Kultury Rosji i narodów sąsiednich. – To jest śmierć kierunku. Kiedy ja kończyłem studia, to było nas około 40 do 60 osób w zależności od stopnia studiów. Potem to już tylko zapaść. W ostatnich latach były roczniki liczące kilku studentów – mówi w rozmowie z Głosem24 wspomniany pan Tomasz i żartobliwie dodaje: – I jak tu niepostrzeżenie uniknąć zajęć?
Pan Tomasz uważa, że czynnikiem, który również wpływa na trudną sytuację rosjoznawstwa i kierubkow pokrewnych jest niedostosowanie do współczesnych realiów. – Co do braku większej popularności kierunków związanych z Rosją, wydaje mi się, że dużą rolę odgrywa tu niedostosowanie oferty programowej do współczesnych realiów. Już za moich czasów za dużo było teoretyzowania o mentalności rosyjskiej, o duszy rosyjskiej… A w gruncie rzeczy wszystko sprowadzało się do historii prawosławia. Myślę, że to bardzo konserwatywne ukierunkowanie miało też duży wpływ na to, iż sporo osób odchodziło jeszcze w trakcie studiów. Przecież przychodząc na ten kierunek, liczę na jakąś współczesną wiedzę o Rosji (ewentualnie na historię kultury), a nie na historię prawosławia, a wcześniej Bizancjum. I tak co roku w koło Macieju to samo… – wspomina pan Tomasz.
W rozmowie z Głosem24 absolwent rosjoznawstwa zwrócił uwagę, że wśród obecnych i byłych studentów pojawiają się obawy o to, że Instytut Rosji i Europy Wschodniej zostanie zlikwidowany właśnie ze względu na brak zainteresowania wśród kandydatów na studia. Czy taka sytuacja jest możliwa? Jak zapewnił nas w rozmowie Adam Koprowski, rzecznik UJ, zamknięcie kierunku nie zaburza działalności instytutu. Ponadto fakt, że pewne kierunki nie zostały uruchomione w danym roku, nie oznacza, że nie zostaną ponownie otwarte w przyszłości, gdyż decyzja w tej kwestii jest podejmowana corocznie.
Najstarsza rusycystyka w Polsce
Warto zaznaczyć w kontekście powyższych informacji, że na innym wydziale Uniwersytetu Jagiellońskiego – Wydziale Filologicznym, a dokładniej w Instytucie Filologii Wschodniosłowiańskiej – istnieje jeszcze kierunek filologii rosyjskiej (a więc związany z językiem rosyjskim oraz możliwością jego późniejszego nauczania) i ma się naprawdę nieźle, choć tendencja również jest spadkowa. Nabór na niego, podobnie jak w latach ubiegłych, nie tylko został uruchomiony, ale cieszy się też sporym zainteresowaniem, a wojna za naszą wschodnią granicą niespecjalnie to zmieniła. W zeszłym roku przy limicie 80 miejsc o zakwalifikowanie się na studia na tym kierunku ubiegało się 90 osób. W latach wcześniejszych było ich jeszcze więcej, ponieważ w 2022 r. liczba kandydatów wynosiła 110, a w 2021 r. 174. Tak więc, mimo że spadek jest zauważalny, to jest za wcześnie, by mówić o braku chętnych.
Filologia rosyjska na Uniwersytecie Jagiellońskim to najstarsza rusycystyka w Polsce, powstała w 1928 roku. Jak wspomina w rozmowie z Głosem24 pani Anna, jeszcze pod koniec lat 80. kierunek przeżywał oblężenie: – Studiowałam filologię rosyjską na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1988-1993. Był to trudny, ale i ciekawy czas przemian, pieriestrojki, upadku i rozpadu ZSRR. Na filologię zdawałam egzamin wstępny. Wtedy było ok. 4 chętnych na jedno miejsce. Zgłębialiśmy wiedzę z zakresu języka i literatury pod okiem znanych postaci, m. in.n – Aleksego Awdiejewa, który uczył nas wtedy, jak pojmować język ideologii. Studiowaliśmy literaturę pod okiem Andrzeja Drawicza, Lucjana Suchanka czy Anny Raźny.
Nasza rozmówczyni zwróciła uwagę na to, że studiowanie filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim było dla niej wyjątkowym przeżyciem. – Katedra Literatury była jedyna w swoim rodzaju. Prowadziła działalność wspierającą dysydentów, rozprowadzała dzieła, które ciągle krążyły w drugim obiegu. Większość literaturoznawców znała osobiście wielu twórców wyklętych przez Związek Radziecki – Jerofiejewa, Bułhakowa, Sołżenicyna. Organizowano spotkania ze znanymi twórcami, jak Josif Brodski.
"Nie proponujemy języka, który wywołuje emocje"
Jednak obecnie język rosyjski jako obcy nie cieszy się popularnością w krakowskich szkołach podstawowych. O przyczyny takiego stanu rzeczy zapytaliśmy Jolantę Gajęcką dyrektorkę Szkoły Podstawowej nr 2 im. św. Wojciecha w Krakowie.
– Nie mamy rosyjskiego w szkole (mamy do wyboru hiszpański i niemiecki). Nie proponowaliśmy i nie proponujemy młodym ludziom języka (szczególnie w czasie wojny na Ukrainie), który wywołuje różne emocje. Trudno oddzielić dorobek kulturowy, wielkie dzieła stworzone w tym języku od bieżącej polityki, ale też pamięci historycznej, która w Polsce jest wciąż żywa – wyjaśnia Jolanta Gajęcka i dodaje: – Poza tym nasi uczniowie z większym prawdopodobieństwem częściej odwiedzać będą kraje angielsko, hiszpańsko, niemieckojęzyczne, niż Rosję.
Nie tylko wśród Polaków rosyjski wywołuje emocje. – Do Krakowa przyjechaliśmy, jak zaczęła się wojna. Dima od początku chodzi tutaj do szkoły podstawowej. Szybko nauczył się polskiego. Rosyjski zna całkiem dobrze z Ukrainy. Nie chcę, żeby kontynuował jego naukę. Ostatni raz słyszał rosyjski w bardzo trudnych okolicznościach. Wolę, żeby zapomniał i je, i ten język. Cieszę się, że w szkole, do której chodzi, jako drugi język jest niemiecki. Nie pozwoliłabym mu uczęszczać na rosyjski – mówi pochodząca z Ukrainy pani Svetlana, która zgodziła się z nami porozmawiać.
Dyrektorka krakowskiej podstawówki w rozmowie z Głosem podkreśla, że problem z językiem rosyjskim nie wynika z braku nauczycieli języka rosyjskiego: – Mamy nauczycieli, którzy po 1989 roku przekwalifikowali się z rusycystów.
Sytuację braku popularności języka rosyjskiego w Polsce potwierdza nasza wcześniejsza rozmówczyni – pani Anna. W rozmowie z Głosem24 wspomina, że już w latach 90. wielu jej kolegów postanowiło zmienić profesję. – Gdy w latach 90-tych okazało się, że język rosyjski zaczyna znikać ze szkół podstawowych i średnich (a pamiętajmy, że dotychczas był to w państwowej szkole język obowiązkowy), zaczęliśmy się martwić o naszą przyszłość zawodową. Pamiętam, że wtedy jeden z profesorów powiedział do nas, że język rosyjski to język sąsiada, tak czy owak nam się przyda – mówi i dodaje: – Nie mniej, wiele osób z mojego roku zmieniło profesję, bądź dokształcało się na studiach podyplomowych. Ja po studiach poszłam w “biznes”, czyli zatrudniałam się w dużych firmach, a moim atutem była biegła znajomość języka rosyjskiego i angielskiego. Dotąd mam kontakt z żywym językiem dzięki pracy w handlu międzynarodowym.
Fot.: Zygmunt Put Zetpe0202, wikipedia