sobota, 10 czerwca 2023 07:50, aktualizacja rok temu

Zrób to, a Twoje dziecko pokocha książki! “To lepsze niż Nobel! Nie ma większej radości dla autora niż zdjęcia zaczytanych dzieci”

Autor Joanna Jamróz-Haładyj
Zrób to, a Twoje dziecko pokocha książki! “To lepsze niż Nobel! Nie ma większej radości dla autora niż zdjęcia zaczytanych dzieci”

Kiedy rozpocząć przygodę dziecka z książkami i jak je zachęcić do czytania? – Widok rodzica znajdującego przyjemność w lekturze wzbudza w dziecku pragnienie samodzielnego zmierzenia się ze słowem pisanym – mówi w rozmowie z Głosem24 Natalia Przeździk – krakowska autorka książek dla dzieci, z którą rozmawiamy o tym, jak rozpocząć przygodę z czytaniem. – Nie ma większej radości dla autora niż zdjęcia zaczytanych dzieci. To lepsze niż Nobel! – dodaje.

Okazuje się, że świetnym prezentem dla dziecka może być książka. Statystyki pokazują, że od lat Polacy (powyżej 15. roku życia) czytają coraz mniej. Według raportu sporządzonego w 2022 r. przez Bibliotekę Narodową 38% ankietowanych (powyżej 15 roku życia) w ciągu ostatniego roku przeczytało przynajmniej jedną książkę. W 2019 roku wynik ten był nieco wyższy ( 39%). Z kolei w latach 2020-2021 przynajmniej jedną książkę przeczytało 42% respondentów. Z kolei badania prowadzone wśród rodziców najmłodszych pokazują, że dzieci lubią czytać książkę. Według sporządzonego w 2023 r. przez Empik raportu, aż 70 proc. rodziców dzieci w wieku do lat pięciu czyta swoim dzieciom każdego dnia. Około 25% ankietowanych czyta dziecku około 15 minut dziennie, z kolei ok. 20% poświęca na to nawet godzinę. Z badania wynika również, że 40% rodziców starszych dzieci (od 6 do 15 roku życia) deklaruje, że ich pociechy chętnie sięgają po książki codziennie. Tylko 3% odpowiedziało, że ich dzieci nie czytają w ogóle.

Co zrobić, by utrzymać u dorastającego dziecka zainteresowanie słowem pisanym? Czy faktycznie książki muszą kojarzyć się z przykrym obowiązkiem, a nie z piękną przygodą? Co zrobić, aby dziecko lubiło czytać? Jak mądrze wybrać książkę dla dziecka? Co zrobić, aby lektura kojarzyła się z przygodą, a nie przykrym, szkolnym obowiązkiem? Rozmawiamy z Natalią Przeździk – mieszkającą w Krakowie polonistką, autorką książek dla dzieci i twórczynią bloga „W naszej bajce”.

Natalia Przeździk/ Fot.: archiwum prywatne
Natalia Przeździk/ Fot.: archiwum prywatne

Czy pamięta pani swoją pierwszą książkę z dzieciństwa? Jakie wspomnienia przywodzi na myśl?

– Pamiętam dwie takie książki… Obie napisała Astrid Lingren. Chodzi o „Dzieci z Bullerbyn” i „My na wyspie Saltkråkan”. Mama czytała nam je w wolnej chwili. Do tej pory pamiętam ten moment rozczarowania, kiedy trzeba było przerwać lekturę. Zawsze byłam ciekawa kolejnego rozdziału. Obie te książki nadal uważam za wzór literatury dziecięcej, między innymi dlatego, że lubią do nich wracać także dorośli. Z tych książek się po prostu nie wyrasta. Pisząc, świadomie stawiam je sobie za wzór, choć oczywiście staram się mieć własny styl. Natomiast tworzenie ciepłego rodzinnego klimatu i ukazywanie świata z perspektywy dziecka, z jego wrażliwością i problemami (czasem traktowanymi przez dorosłych nie dość poważnie), a także potrzebą pewnej samodzielności, są mi niezmiernie bliskie.

Czyli wspomniane dwie książki to te pierwsze i zarazem ukochane lektury z dzieciństwa?

– Oprócz tych już wspomnianych będzie to zdecydowanie „Winnetou” Karola Maya i seria o przygodach Pana Samochodzika autorstwa Zbigniewa Nienackiego. Bardzo lubiłam książki przygodowe, zwłaszcza te dziejące się w dalekich krajach, na prerii lub w dżungli... Pan Nienacki z kolei skutecznie zaszczepił we mnie miłość do zabytków i poznawania historycznych ciekawostek, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Teraz staram się przekazać je swoim dzieciom oraz małym czytelnikom.

Kiedy zakochała się pani w czytaniu i kto pani w tym pomógł?

– W poznaniu uroków czytania pomogli mi rodzice. Mama – czytając nam na głos. Tata – zaszywając się ze swoimi ulubionymi książkami i pochłaniając je. Widok rodzica znajdującego przyjemność w lekturze wzbudza w dziecku pragnienie samodzielnego zmierzenia się ze słowem pisanym. Pamiętam moją pierwszą, samodzielnie przeczytaną książkę. To był „Tajemniczy Ogród”. Główna bohaterka o trudnym charakterku, wielki pusty dom, ogród bez furtki, chłopiec rozmawiający ze zwierzętami i wiatr wiejący nad wrzosowiskiem – jak to wszystko rozwijało wyobraźnię! Do dziś mam do tej książki słabość i pozostaję pod wrażeniem mądrych treści ukrytych w tej niezwykłej historii.

Natalia Przeździk/ Fot.: archiwum prywatne
Natalia Przeździk/ Fot.: archiwum prywatne

Jest pani mamą, której dzieci kochają czytać. Jak zachęcić swoje pociechy do czytania? Jak się do tego zabrać, aby czytanie nie kojarzyło się dzieciom jako obowiązek narzucony przez szkołę, a prawdziwa przygoda?

– Oczywiście dobrze jest zacząć jak najwcześniej. Wtedy dla dziecka czytanie będzie tak naturalne, jak oddychanie. Warto poświęcić maluchowi chociaż te kilka minut dziennie na przejrzenie książeczki i nacieszenie się nowymi słówkami oraz obrazkami. Najlepiej gdy dziecko ma kilka swoich ulubionych książeczek, do których chętnie wraca. Nawet jeśli rodzic ma już dość czytania w kółko tej samej historii o krówce, dla dziecka jest to piękny rytuał i pomaga mu się poczuć bezpiecznie. Później, gdy dziecko jest starsze, trzeba je zachęcać do samodzielnego czytania. Należy jednak pamiętać, że każdy rozwija się inaczej. To, że starsza pociecha nauczyła się czytać w wieku pięciu lat, nie oznacza, że młodsza zrobi tak samo – i odwrotnie. Dzieci zaskakują. Jak już wspominałam, to obraz czytającego rodzica jest najlepszą zachętą. Jeśli mama i tata siedzą na kanapie w salonie zatopieni w lekturze, a maluch tuż obok bawi się klockami i co jakiś czas na nich zerka, mimochodem uczy się, jaka forma spędzania wolnego czasu jest przyjemna. Analogicznie jeśli widzi rodziców wpatrzonych ciągle w ekran telewizora czy laptopa, trudno będzie go przekonać, że jednak czytanie książek jest przyjemne...

Dlaczego książki są tak ważne dla rozwoju małego człowieka?

– Rozwijają wyobraźnię, kształtują postawy. Przeżywanie w wyobraźni pewnych sytuacji pomaga dzieciom poradzić sobie później w prawdziwym życiu. Poza tym czytanie wycisza, a w dzisiejszym świecie pełnym bodźców i potoku informacji jest to bardzo korzystne dla dziecka. Na pewno o wiele bardziej, niż granie w gry na smartfonie… Nie jestem fanką dawania dzieciom dużego dostępu do ekranów, od smartfona po telewizor. Oczywiście starsi muszą umieć korzystać z tych urządzeń, ale maluchy, a nawet młodsze nastolatki spokojnie mogą się bez nich obejść.

Z książkami jest trochę jak z filmami - zanim dziecko obejrzy, to my powinniśmy sprawdzić, czy film się nadaje. Czym się kierować, wybierając książki dla dzieci?

– To zależy, co jest dla nas ważne. Rodzic, wybierając książki, kieruje się swoim światopoglądem, bo chce przekazać dziecku to, co w jego hierarchii wartości jest najważniejsze. Ochrona środowiska, nauka emocji i rozumienia własnego ciała, zdrowe nawyki, przekazywanie wiary (jeśli rodzic jest wierzący),  poznawanie świata itd. Świadomy rodzic wie, jakich pozycji będzie szukał, a jakich unikał. Naprawdę warto dobrze poznać książkę przed podsunięciem jej dziecku – ładna okładka i piękne ilustracje nie są gwarancją równie dobrych treści.

Książki Natalii Przeździk/ Fot.: archiwum prywatne
Książki Natalii Przeździk/ Fot.: archiwum prywatne

Jest pani polonistką, autorką serii "Rodzina z niebieskiego domu". Ostatnio oddała pani kolejną książkę. Jak wyglądały prace nad nią i dla kogo jest adresowana?

– Moja pierwsza książka, „Niebieski dom”, ukazała się rok temu. Napisałam ją nieco wcześniej, ale nie jest łatwo znaleźć wydawcę. Na szczęście Wydawnictwo eSPe zgodziło się wydać moje książki (bo w międzyczasie napisałam kontynuację na prośbę moich dzieci, więc byłam już autorką trylogii). Obecnie mogę się pochwalić trzema wydanymi powieściami z cyklu „Rodzina z niebieskiego domu”, a ponieważ mali i duzi czytelnicy przyjęli je z entuzjazmem, przygotowuję już kolejne części opowiadające o życiu szalonej, dużej rodziny, zwiedzającej różne zakątki kraju. Jesienią tego roku można spodziewać się następnej. Oprócz „Niebieskiego domu” opowiadającego o wakacjach w pewnym domku w górach, ukazały się „Morskie bałwany” opisujące Kaszuby oraz „Na końcu świata”, w którym starałam się oddać klimat Beskidu Niskiego i Łemkowszczyzny .

Ponieważ jestem mamą gromadki dzieci, nie jest mi łatwo znaleźć czas na pisanie. Najczęściej robię to w nocy, czasem udaje się znaleźć wolną chwilę w ciągu dnia. Z drugiej strony moje dzieci bardzo dbają o to, żebym się nie nudziła, więc naprawdę nie mam problemu z wymyślaniem kolejnych przygód dla moich bohaterów… Bycie autorką książek dla dzieci jest proste, jeśli otaczają cię chodzące inspiracje [śmiech]. Dlatego w międzyczasie powstała również książka spoza cyklu, zatytułowana „Skrzydła Hani”. To historia nieśmiałej, chorowitej dziewczynki, wychowywanej przez samotną mamę. Obie – mama i jej córka – pragną odnaleźć swoje miejsce na ziemi i zaznać trochę szczęścia, choć wydaje się to nieosiągalne. A jednak na skutek szczęśliwego splotu wydarzeń ich życie się zmienia… Myślę, że to piękna powieść zarówno dla dziewczynek, jak i ich mam, babć… a także co bardziej wrażliwych panów, bo zebrałam już pochwały za napisanie dojrzałej książki także od mężczyzn. To cieszy, tym bardziej że książka bywa porównywana do twórczości Lucy Maud Montgomery! Nie liczę na powtórzenie sukcesu genialnej autorki „Ani z Zielonego Wzgórza”, ale takie opinie są bardzo miłe i dają siłę do dalszego pisania.

Ponieważ lubię pisać o sprawach rodzinnych, a czytelnicy prosili o książkę napisaną z perspektywy osoby dorosłej borykającej się z wychowaniem dzieci oraz problemami w małżeństwie, już w sierpniu ukaże się moja pierwsza powieść o rodzinie napisana dla dorosłych czytelników! Jeszcze nie mogę zdradzić tytułu, ale zachęcam do śledzenia zapowiedzi na stronie wydawnictwa.

Pierwsi czytelnicy Natalii Przeździk/ Fot.: archiwum prywatne
Pierwsi czytelnicy Natalii Przeździk/ Fot.: archiwum prywatne

Czy pani dzieci cieszą się przywilejem pierwszego czytania książek mamy, zanim jeszcze trafią one do druku?

– Oczywiście! To dzięki najstarszym synom udało mi się wytrwać i dokończyć pierwszą powieść. Bez ich wsparcia nie wiem, czy dałabym radę się tak zmobilizować i czy nie skończyłoby się na stworzeniu pierwszych rozdziałów. Ale ponieważ chłopcom podobało się to, co pisałam i prosili o więcej… powstała książka. Najpierw jedna, potem druga… i kolejne. Mam ich trochę na dysku, oczekujących cierpliwie na wydanie. Zdanie dzieci jest dla mnie bardzo ważne. Przyznam nawet, że o wiele ważniejsze niż opinia dorosłych czytelników. Choć na szczęście i ci dostrzegają walory moich książek. Ale nie ma większej radości dla autora literatury dziecięcej niż przesyłane przez rodziców zdjęcia swoich zaczytanych dzieci (z których wiele wcześniej nie chciało sięgnąć po żadną książkę!) oraz prac wykonanych pod wpływem lektury moich powieści. To lepsze niż Nobel! [śmiech]

Jak pani dzieciom podoba się twórczość mamy? Czy zdarza się, że coś sugerują? A może pani podpytuje ich o powieściowe rozwiązania?

– Bardzo im się podoba i czekają na kolejne książki. Pytają zwłaszcza o serię „Rodzina z niebieskiego domu”, ale interesują ich też inne pomysły. W trakcie pisania powieści dopytuję – czy nie jest nudno? Czy dialogi są dobrze napisane? Czy opis przyrody lub jakiejś ciekawostki nie jest zbyt długi? I jednocześnie – czy można się z książki czegoś nauczyć? Staram się, by czytanie było przede wszystkim dobrą zabawą. Wtedy przemycone treści są przez młodego czytelnika przyswajane bezboleśnie i chętnie sięga on po kolejny tom… A wiedza o przyrodzie, zabytkach, geografii itd. zostaje w głowie.

Dzieci czasem sugerują mi możliwe rozwiązania. Jeśli ich pomysły są dobre, to sugeruję im, by spróbowali napisać swoją własną książkę. Nie ma się czego bać i warto zachęcać dzieci do pisania. Sama zaczynałam tworzyć pierwsze opowiadania na krótko po tym, gdy nauczyłam się posługiwać piórem. Może były nieporadne, ale jestem pewna, że bez nich nie byłoby moich powieści. Pisałam do szuflady przez większą część życia. Dziś widzę, że to było dobre doświadczenie. No i cieszę się, że moje marzenie o pisaniu na poważnie się spełniło i po tylu latach mogę nazywać siebie pisarką. Warto marzyć!

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka