Aż 54 drzewa mają trafić do wycinki na terenie krakowskiego użytku ekologicznego Dolina Prądnika. – Nie jesteśmy za tym, żeby całkowicie zakazać usuwania drzew w mieście, ale nie chcemy żeby pojedyncze zgłoszenia od mieszkańców służyły urzędnikom jako pretekst do nadmiernej wycinki – mówił Radny miasta Krakowa, Łukasz Maślona. Co dalej z terenem tak chętnie uczęszczanym przez mieszkańców?
Użytek ekologiczny Dolina Prądnika to ponad 14 hektarów terenów zielonych położonych wzdłuż rzeki Prądnik, na którym znajduje się wiele siedlisk zwierząt chronionych. Jak podkreślają mieszkańcy, to ważne miejsce dla całego Krakowa.
Pod koniec sierpnia Wody Polskie zwróciły się do Urzędu Miasta Krakowa z wnioskiem o zgodę na wycinkę 54 drzew z terenu użytku ekologicznego Dolina Prądnika. Sprawa zbulwersowała nie tylko mieszkańców, ale też aktywistów i polityków. "Celem ochrony użytku powinno być zachowanie naturalnie meandrującego koryta rzeki Prądnik i siedliska wielu chronionych gatunków zwierząt. Skala planowanej wycinki doprowadziłaby do ogołocenia brzegów na przedmiotowym odcinku rzeki z drzew i z pewnością wpłynęłaby negatywnie na lokalny ekosystem." – pisała w piśmie do Wód Polskich posłanka Lewicy, Daria Gosek-Popiołek.
Z kolei Radny miasta Krakowa Łukasz Maślona podkreślał, że pojedyncze zgłoszenia od mieszkańców nie mogą być pretekstem do wycinki na tak dużą skalę. – Mieszkańcy byli przekonani, że po uchwaleniu planu zagospodarowania Siewna mogą odetchnąć z ulgą i nic nie zagraża bezpieczeństwu otuliny użytku ekologicznego. Niestety Wody Polskie zmąciły ten spokój, składając wniosek o wycinkę aż 54 drzew. Ta wysoka liczba wynika z tego, że ani Wody Polskie, ani Urząd Miasta nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za ewentualne wypadki i szkody. Nie jesteśmy za tym, żeby całkowicie zakazać usuwania drzew w mieście, ale nie chcemy żeby pojedyncze zgłoszenia od mieszkańców służyły urzędnikom jako pretekst do nadmiernej wycinki, a tu mamy wrażenie, że tak właśnie było. Dzisiaj uczestniczyliśmy w oględzinach i okazuje się, że przynajmniej kilka z tych drzew uda się ocalić - po usunięciu jakichś suchych gałęzi będą rosły tam dalej. Pozostałe drzewa będą przycinane na odpowiedniej wysokości, tak żeby nie zagrażały bezpieczeństwu ludzi, którzy tam spacerują, ale żebyśmy jednocześnie zachowali charakter użytku ekologicznego." – podkreślał działacz stowarzyszenia Funkcja Miasto.
Na koniec Gosek-Popiołek zapowiedziała, że razem z radnym wciąż, będą walczyć na rzecz Doliny Prądnika. – Wspólnie z radnym Maśloną będziemy nadal działać na rzecz tego, żeby obszar użytku ekologicznego powiększyć. Zdajemy sobie sprawę, że to nie zdarzy się do końca kadencji prezydenta Majchrowskiego, ponieważ widzimy, że to nie jest dla miasta priorytet. Jednak widzimy szansę na rozmowę o tym, aby po kolejnych wyborach samorządowych, kiedy zmieni się układ sił, żeby ten teren mógł być lepiej zagospodarowany i chroniony. Teren użytku powinien służyć mieszkańcom Krakowa i być enklawą dzikiej przyrody tutaj, na Prądniku – zapowiedziała Daria Gosek-Popiołek.
fot. Slawojar2 - Wikipedia