sobota, 24 lutego 2024 06:00

Jak wygląda życie Ukraińców w Krakowie po dwóch latach wojny? "Codziennie przychodzi do nas po pomoc około 300 osób"

Autor Patryk Trzaska
Jak wygląda życie Ukraińców w Krakowie po dwóch latach wojny? "Codziennie przychodzi do nas po pomoc około 300 osób"

Pomagają tym, którzy przez ostatnie dwa lata musieli zostawić wszystko i uciekać przed wojną za naszą wschodnią granicą. Przez ich punkt pomocowy w Krakowie przewija się codziennie kilkaset osób, a prezes fundacji na własnej skórze doświadczyła okrucieństwa wojny, kiedy uratował z piwnicy pod Chersoniem 17-letnią Wiktorię, która znalazła dach nad głową w Polsce. Jak wygląda życie Ukraińców w Krakowie dwa lata od wybuchu wojny?

Wojna w Ukrainie trwa już dwa lata. Przez ten czas setki tysięcy ludzi zostawiło dorobek swojego życia i uciekło aby ocalić siebie i swoje rodziny. Jak jednak żyją Ukraińcy po opuszczeniu ojczyzny? Czego najbardziej im potrzeba tym, którzy zdecydowali się zamieszkać w Krakowie, oraz jakie nastroje panują wśród nich po dwóch latach terroru za naszą wschodnią granicą. O tym i wielu innych kwestiach rozmawiamy z Barbarą Gryziecką, Prezesem Fundacji Dobro Zawsze Wraca, która odpowiada za punkt pomocowy przy ulicy Łagiewnickiej 54 w Krakowie.

Od wybuchu wojny w Ukrainie minęły już dwa lata. Jak zaczęła się Państwa działalność?

Działalność rozpoczęliśmy tuż po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Na pewno wszyscy pamiętają masową zbiórkę darów, która miała miejsce w Krakowie. Akcja była wspierana przez miasto. Paradoksalnie problem polegał na tym, że darów zebrano na tyle dużo, że nie było magazynów zdolnych to pomieścić. Wtedy nasz fundator, który również prowadzi swoją działalność gospodarczą i posiada własne magazyny, udostępnił je miastu nieodpłatnie. Dzięki temu dary mogły zostać posortowane, skatalogowane i zmagazynowane w odpowiedni sposób.

Następnie został otwarty nasz punkt przy ulicy Łagiewnickiej 54 w Krakowie. Jest to miejsce, które obecnie prowadzi już bardzo szeroką działalność. Mamy do dyspozycji aż 600 metrów kwadratowych. Cała ta przestrzeń jest przeznaczona na cele pomocowe. Nie ma w ty miejscu żadnych wynajmujących czy podnajmujących poszczególne pokoje, ponieważ cały budynek przeznaczony jest na cele związane z pomocą humanitarną.

Na początku punkt zajmował się wyłącznie wydawaniem pomocy humanitarnej. Głównie była to odzież, ponieważ tego typu dary były w tamtym czasie najbardziej potrzebne, a zarazem najłatwiejsze w gromadzeniu. Później zaczęliśmy wydawać również żywność, kosmetyki, chemię, pampersy dla dzieci, leki dla osób chorych, a nawet wszelkiej maści wózki inwalidzkie czy dziecięce.

Kto może skorzystać z punktu? Czy jest to wyłącznie pomoc materialna?

Osoba chcąca skorzystać z usług naszego punktu, w ramach pomocy rzeczowej, musi posiadać status uchodźcy. Nie jest to absolutnie tak, że my tych osób nie weryfikujemy. Nasza fundacja zatrudnia trzy dziewczyny z Ukrainy, co również jest pomocą. Dzięki naszemu ośrodkowi dostają one regularną pensję.

Od kilku miesięcy mamy wspólny projekt z Polską Misją Medyczną, która zajmuje obecnie jedno z pięter budynku. Dzięki współpracy jesteśmy w stanie zatrudniać pedagogów, psychologów, osoby świadczące bezpłatne porady prawne, a także zajęcia dotyczące nauki języka polskiego. Obecnie nie jest to wyłącznie punkt wydawania darów, a miejsce, w którym można uzyskać pomoc psychologiczną czy prawną oraz skorzystać z lekcji języka polskiego. W naszym ośrodku znajduje się również "kącik malucha", w którym rodzice mogą zostawić swoje dzieci, w czasie gdy są w pracy. Jest on czynny sześć dni w tygodniu. Naszym celem jest zapewnienie możliwości integracji dzieci z Ukrainy z polskimi dziećmi, dlatego do punktu zapraszamy również polskie dzieci.

Prowadzimy też działania, polegające na zbiórce materiałów do transportu humanitarnego do organizacji, z którymi współpracujemy na Ukrainie. Staramy się doposażać organizacje działające na miejscu w Ukrainie oraz jednostki wojskowe, które również takiej pomocy potrzebują.

Jakim zainteresowaniem cieszy się obecnie punkt? Ile osób dziennie się tam pojawia?

Bardzo dużo. W fundacji w dalszym ciągu planujemy rozwój i poszerzenie działalności o kolejne usługi. Od osób, które do nas regularnie przychodzą, usłyszałam niedawno, że ten ośrodek jest dla nich naprawdę bardzo ważny. Wynika to z faktu, że obecnie w Krakowie praktycznie nie ma już innych doposażonych ośrodków, do których można przyjść i taką pomoc jak u nas uzyskać. Chodzi mi zarówno o wsparcie materialne, jak i psychologiczne, prawne czy edukacyjne. Są u nas prowadzone również śpiewy ukraińskie, prowadzone przez Fundację POS, które dla osób, przychodzących do nas są bardzo ważnym elementem związanym z tożsamością kulturową. Dla kogoś może wydawać się to błahe, jednak dla nich wiele znaczy, że mogą przyjść i w salce pośpiewać w ojczystym języku.

Przychodzi do nas dziennie około 300 osób. Często są to ludzie nowi, którzy wcześniej u nas nie byli, jednak są też tacy, którzy korzystają z naszych usług od dłuższego czasu. Przychodzi do nas np. pani, której matka jest leżącym chorym. Potrzebuje ona podkładów, odżywek, żywności czy leków. Tacy ludzie często zapisują się u nas na regularne wydawanie potrzebnych produktów. Więc jak widać, wciąż jest wiele uchodźców, którzy chętnie korzystają z naszej pomocy.

Gdy mówię o liczbach, to dziennie jest to rzeczywiście około 300 osób, ale są to jedynie ci, którzy korzystają z darów rzeczowych. W tych liczbach nie ma tych, którzy korzystają przez te sześć dni w tygodniu z "kącik malucha" pomocy psychologa, pedagoga, czy lektorów języka polskiego, więc ta liczba realnie jest jeszcze większa.

Czy są to osoby, które mieszkają w Krakowie, czy również przyjeżdżają specjalnie do Państwa z innych miejscowości?

Zdarza się, że przyjeżdżają do nas ludzie z różnych miejscowości. Również spod Krakowa.

Czego w pani opinii najbardziej obecnie potrzebują uchodźcy z Ukrainy, którzy mieszkają w Małopolsce? Z jakimi historiami ci ludzie przychodzą?

Prawdę mówiąc, wszystko zależy od indywidualnych potrzeb, które są bardzo zróżnicowane. Obecnie uchodźcy, którzy mieszkają w Krakowie, z pewnością potrzebują podniesienia morale. Po tym jak w ostatnim czasie pewne struktury zachowały się w stosunku do narodu ukraińskiego poniżej jakiegokolwiek poziomu, w wypowiedziach, bilbordach czy plakatach (na protestach rolników), uchodźcy z Ukrainy nie są oni pewni, czy ktoś ich w ogóle tutaj chce. Sytuacja mocno się zmieniła w ostatnim czasie. Mam codziennie kontakt z osobami z Ukrainy i wiem, jak bardzo w nich uderzyły te wydarzenia. Często takie osoby nie potrzebują pomocy psychologicznej jako takiej, jednak dla wielu z nich sam fakt, że w naszym mieście znajduje się taki punkt pomocowy jak nasz, działa bardzo pozytywnie. Dzięki takiej działalności pokazujemy, że wciąż chcemy im pomagać, że się nie poddajemy i że są tu mile widziani i nie muszą się bać.

Co mówią w rozmowie z panią ci ludzie? Wielu z nich zostawiło wszystko, aby tu przyjechać, a nastroje społeczne często są nieprzychylne do uchodźców z Ukrainy.

Od dwóch lat mam bardzo szeroki kontakt z osobami z Ukrainy. Zarówno tymi, którzy zostali w ojczyźnie, jak i tymi, którzy zdecydowali się przyjechać do Polski. Osoby, które do nas przychodzą, często podkreślają, że pomimo swoich starań nie mogą znaleźć pracy. Cieszą się, że jest możliwość bezpłatnej nauki języka polskiego, ponieważ często nie mają oni znajomych czy rodziny, która by im w tym pomogła. Pamiętajmy, że jeżeli nie znamy języka, to mamy trudność z integracją z lokalnym społeczeństwem. Co za tym idzie szanse na znalezienie pracy znacząco spadają. Często przecież pracodawcy wymagają wprost znajomości języka polskiego.

Pyta pan, co mówią osoby, które do nas przychodzą. Na pewno odczuwalna jest coraz większa niechęć Polaków do ludzi z Ukrainy. Uchodźcy zdają sobie z tego sprawę. Też mają media społecznościowe i dostęp do informacji, które się u nas pojawiają. Mówią nam, że widzą, jak ten stosunek w dwa lata diametralnie się zmienił. Nie raz wzruszeni powtarzają, że nie przyjechali do nas, aby "żerować" na Polsce, ale dlatego, że najzwyczajniej nie mają do czego wracać, ponieważ ich mieszkania zostały zbombardowane przez Rosjan. To nie jest decyzja typu: czy ja jeszcze chce zostać w Polsce, czy wrócić- załóżmy- do Charkowa, w którym mojego mieszkania już fizycznie nie ma. Zostało zbombardowane i nie mam dokąd wracać. Oni muszą czuć się okropnie, w momencie kiedy wiedzą, że ich domu już nie ma, a równocześnie ta niechęć do Ukraińców cały czas rośnie.

Czy przez te dwa lata wojny za naszą wschodnią granicą zapadło Pani w pamięci jakieś konkretne wspomnienie?

Na pewno takim moim wspomnieniem będzie to, jak na początku wojny udało mi się pomóc dziewczynie z Oleszek (miasto na Ukrainie w obwodzie chersońskim). Niewyobrażalnym cudem udało się wówczas wyciągnąć z piwnicy 17-letnią Wiktorię. Oleszki to miasto, które cały czas jest pod okupacją. W tamtym czasie akcja ratunkowa, pod ciągłym ostrzałem Rosjan, wydawała się wręcz niemożliwa. Nie do końca wierzyłam, że to się uda. Nie miałam jeszcze wtedy kontaktu z wojskiem czy ukraińskimi organizacjami, więc to było dla mnie niezmiernie trudne.  Jednak finalnie udało się. Wiktoria jechała ryzykowanym transportem, ale wkrótce trafiła pod opiekę naszego wujka Andrzeja Tarnawskiego, w Krakowie. Znalazła dach nad głową i bardzo szybko nauczyła się języka polskiego. Gdy stanęła już na nogi przyszła do nas z pudełkiem, w którym znajdowały się jej prywatne rzeczy. Powiedziała, że ona sobie poradzi i abyśmy wysłali je do potrzebujących w Ukrainie. Jest to bardzo mądra i zdolna dziewczyna, ma ogromny potencjał, mimo, że jej życiorys pełen jest tragicznych wydarzeń. Wiktoria wyjechała z Polski do Niemiec, gdzie realizuje pasje związane z fotografią i gdzie pracuje. Mamy ze sobą stały kontakt i wciąż trzymam za nią kciuki.

Fot. Fundacja Dobro Zawsze Wraca

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka