Zakażenie koronawirusem potwierdzono u 4 z 20 przebadanych norek na fermie w powiecie kartuskim. Wszystkie zwierzęta mają być zlikwidowane, a właściciel fermy i pracownicy są na kwarantannie.
Informację o decyzji podjętej przez sanepid o zlikwidowaniu fermy norek koło Kartuz (Pomorskie) potwierdził wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski.
- Jeżeli chodzi o sytuację na fermie norek w okolicach Trójmiasta to rzeczywiście doszło tam do zidentyfikowania w badaniu próbkowym (zakażenia SARS-CoV-2 u norek) - bo we wszystkich fermach w Polsce prowadzone są przez pion weterynaryjny takie badania. Na 20 zbadanych zwierząt na tej fermie, cztery mają dodatnie wyniki - powiedział minister zdrowia.
Polskie prawo nie przewiduje odszkodowań za wybite w związku z epidemią COVID-19 norki. Sam właściciel fermy jest na kwarantannie z całą rodziną i nie może opuszczać domu.
Koronawirus u norek - potrzebne drugie badanie
Co ciekawe, właściciel podważa wynik badania przeprowadzonego przez weterynarza, bo uważa, że pobierając próbki nie zachował reżimu sanitarnego. Zakład w Puławach, który badał próbki pobrane z pomorskiej fermy, wysłał pismo z prośbą o przesłanie padłych zwierząt i pobranie krwi celem ponownego badania, ale powiatowy i wojewódzki lekarz nie chcą tego zrobić, choć w grę chodzą straty przedsiębiorcy wysokości milionów złotych.
Warto dodać, że na fermie nie hodowano zwierząt na futro. Stado liczące obecnie prawie 5800 norek było stadem reprodukcyjnym, Wybicie norek to praktycznie koniec działalności fermy i upadek przedsiębiorcy.
