środa, 7 lipca 2021 08:37

Kraków. Chciał upiec psa w... samochodzie

Autor Marzena Gitler
Kraków. Chciał upiec psa w... samochodzie

Dramatyczną akcję ratunkową przeprowadzili wczoraj w Krakowie policjanci i inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Na ulicy Kopernika omal nie stracił życia bulterier, pozostawiony w nagrzanym samochodzie. "Piekarnik to nie jest dobre miejsce dla żywych stworzeń" - przypominają animalsi.

Inspektorzy, znani z relacji o akcji ratunkowej w sprawie "laguna", który straszył mieszkańców na jednym krakowskich osiedli, zrelacjonowali cała akcję na swojej stronie w mediach społecznościowych. Zdarzenia miało miejsce wczoraj, gdy w Krakowie było ponad 30 stopni w cieniu. Ktoś zauważył psa, który sam siedział na tylnym siedzeniu w aucie. Przegrzany zwierzak omal nie stracił życia. Na miejsce wezwano policję, która ustaliła właściciela, a gdy nie było z nim kontaktu wezwała inspektorów KTOZ, bo istniało ryzyko, że może pies być agresywny. Gdy przyjechali - wybito szybę. Wtedy dopiero pojawił się właściciel, który nawet nie był wdzięczny za ocalenie jego psa bo "przecież zostawił go tylko na 15 minut", choć sama akcja trwała 1,5 godziny.

"Wtorkowe letnie popołudnie. Topi się asfalt. Powietrze drga od gorąca. Ludzie szukają cienia, siedzą w klimatyzowanych pomieszczeniach, marzą u skoku do basenu, śnią o wyprawie na biegun…. Upał iście piekielny. Tymczasem na Kopernika ktoś zafundował swojemu psu siódmy krąg piekieł. W aucie zaparkowanym w pełnym słońcu siedzi bulterier. Psu trafił się bezmyślny właściciel, ale trafiła mu się też ociupinka szczęścia – ktoś szedł ulicą, ktoś zauważył, ktoś zadzwonił po policję. Policja ustaliła dane właściciela auta, ale nie było możliwości nawiązania z nim kontaktu. Pies w aucie sprawiał wrażenie dość agresywnego gościa – może reagował tak na obcych plączących się przy jego mobilnej budzie, swoje dokładało pewnie przegrzanie – istniało jednak ryzyko, że po wybiciu szyby bulterier ruszy w miasto i komuś może stać się krzywda. Policjanci położyli więc koc termiczny na tylnej szybie auta – tej, w którą słońce dawało z pełną mocą – i wezwano nas. Szyba została wybita i… w tej chwili pojawił się właściciel (bo trudno go nazwać opiekunem). Myślicie, że był wdzięczny za uratowanie psa? Nie był. Cała akcja trwała ponad półtorej godziny, pan zaś twierdził, że zostawił psa na 15 minut. Wiecie – te guzy wielkości grejpfruta, których jeszcze dwa dni temu nie było, te kocie szkielety, które jeszcze wczoraj były odpasionymi, dorodnymi kocurami, te kwadranse multiplikujące się jak wirusy…. Nie zostawiajcie w taką pogodę zwierząt w autach. Nawet na chwilę – bo nigdy nie wiadomo, czy w trakcie tej chwili nie wydarzy się coś, co uniemożliwi Wam powrót do tego auta. Nie wystarczy uchylenie okienek - przypominają inspektorzy KTOZ i ostrzegają: "Piekarnik to nie jest dobre miejsce dla żywych stworzeń!".

Z pamiętnika inspektora: Wtorkowe letnie popołudnie. Topi się asfalt. Powietrze drga od gorąca. Ludzie szukają cienia,...

Opublikowany przez KTOZ Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Środa, 7 lipca 2021

foto: Fb KTOZ

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka