Nie będzie kontynuacji zwiększonych dotacji dla przedszkoli samorządowych i niesamorządowych w Krakowie. Projekt uchwały o utrzymaniu dotychczasowych procent dotacji został odrzucony głosami Lewicy i Koalicji Obywatelskiej. Miasto przedstawia swoje argumenty, jednak nie zauważa problemów, o których ponad setka rodziców przedszkolaków i dyrektorów mówiła głośno na burzliwej sesji.
W czwartek, 16 maja, krakowscy radni większością głosów odrzucili projekt uchwały, którz gwarantowała przedszkolom obowiązujący w mieście od wielu lat podwyższony poziom dotacji - 120 proc. dla placówek samorządowych i 85 proc. dla przedszkoli prywatnych. Przeciw byli przedstawiciele Nowej Lewicy, Koalicji Obywatelskiej i część radnych niezrzeszonych. Za utrzymaniem dotychczasowych stawek dotacji opowiedzieli się radni z klubów Prawo i Sprawiedliwość oraz Kraków dla Mieszkańców. Decyzja ta oznacza, że od września przyszłego roku dotacje wrócą do ustawowego poziomu, co – zdaniem dyrektorów i części radnych – może doprowadzić do pogorszenia oferty edukacyjnej, wzrostu opłat dla rodziców, a nawet zamykania placówek.
Spór o stawki
Projekt uchwały, który ostatecznie nie uzyskał poparcia, zakładał przedłużenie obecnych, wyższych stawek dotacji: 120 proc. podstawowej kwoty dla publicznych i 85 proc. dla niepublicznych przedszkoli niesamorządowych. Podwyższone kwoty obowiązują od 1 września 2022 r., ale – jak zaznaczała Eliza Dydyńska-Czesak z klubu Kraków dla Mieszkańców – zostały przyjęte tylko na okres trzech lat. Tymczasem placówki zawierały umowy z pracownikami i planowały zajęcia dodatkowe (np. logopedię, rytmikę, język angielski) w perspektywie wieloletniej. – W zeszłym roku wydłużyliśmy obowiązywanie uchwały o jeden rok. Teraz czas podjąć decyzję długofalową – apelowała radna.
Projekt uchwały był inicjatywą grupy radnych i trafił pod obrady jako punkt obywatelski. W głosowaniu 23 radnych było przeciw, 16 opowiedziało się za, a jeden wstrzymał się od głosu.
Argumenty przeciwników
Zwolennicy powrotu do niższych, ustawowych stawek (czyli 100 proc dla publicznych i 75 proc. dla niepublicznych placówek) podkreślali, że obecny system jest niesprawiedliwy wobec przedszkoli samorządowych. Radny Tomasz Leśniak z Nowej Lewicy wskazywał, że podwyższone dotacje faworyzują podmioty prywatne, które mogą przeznaczać środki na zysk lub działania poza podstawową działalnością edukacyjną. – Dotacje dla przedszkoli samorządowych nie zostały podniesione, co stawia je w gorszej sytuacji – mówił.
Z kolei radna Aleksandra Dulas z KO przypomniała, że uchwała z 2022 roku miała obowiązywać tylko przez trzy lata. – To był wyjątek, nie reguła – zaznaczała. – Dziś mamy inne uwarunkowania finansowe i demograficzne. Nie możemy dalej dopłacać do placówek prywatnych więcej niż wymaga tego prawo – dodała.
Władze miasta: czas na racjonalizację
W podobnym tonie wypowiadała się Maria Klaman, zastępczyni prezydenta Krakowa ds. edukacji. – Oświata to zadanie własne gminy. W sytuacji ograniczonych zasobów musimy przede wszystkim zadbać o jakość w placówkach samorządowych. W nich uczy się ok. 65 proc. dzieci – podkreślała.
Władze miasta argumentują też, że utrzymywanie wyższych dotacji nie ma uzasadnienia w świetle spadającej liczby dzieci i rosnącej liczby wolnych miejsc w przedszkolach samorządowych. – W tym roku po pierwszym etapie rekrutacji zostało 1,2 tys. wolnych miejsc, z czego ponad 800 w samorządowych – mówiła Klaman.
Ponadto, jak zaznaczyła wiceprezydentka, prywatne przedszkola często przyjmują dzieci spoza Krakowa, na co samorząd nie ma wpływu, a mimo to ponosi koszty wynikające z podwyższonej dotacj (do 100 proc. płacą gminy, na terenie których mieszka nade dziecko). W 2024 roku do dzieci z innych gmin uczęszczających do niesamorządowych przedszkoli w Krakowie miasto dopłaciło ponad 2,9 mln zł.
Kraków, podobnie jak inne duże miasta, szuka oszczędności i planuje racjonalizację wydatków, a powrót do ustawowych stawek ma przynieść do końca 2025 roku ograniczyć wydatki na poziomie 20 mln zł.
Dyrektorzy biją na alarm
W głosie Elizy Dydyńskiej-Czesak wybrzmiewało rozczarowanie. – Wystąpiliśmy z tym projektem, bo widzimy niepokój wśród dyrektorów i rodziców – mówiła radna. Jej zdaniem, część placówek może mieć problem z utrzymaniem standardu usług na dotychczasowym poziomie. – To są przedszkola publiczne, prowadzone przez inne podmioty niż gmina. Spełniają takie same wymagania. Dzieci realizują tam podstawę programową, uczestniczą w zajęciach, tak samo jak w miejskich przedszkolach – argumentowała.
Rodzice i prowadzący przedszkola prywatne bardzo licznie przyszli na sesję i chcieli wziąć udział w obradach. Z powodu ich ilości aż dwukrotnie opóźniano rozpoczęcie posiedzenia. Niestety, głos mogło zabrać tylko 18. z nich. Duże oburzenie wywołało wystąpienie obecnej na sesji Małopolskiej Kurator Oświaty Gabrieli Olszowskiej, która zamiast uspokoić atmosferę, wsadziła kij w mrowisko zasypując obecnych statystykami, wskazującymi, że w przedszkolach prywatnych jest więcej interwencji wywołanych nieprawidłowościami, a dyrektorów nie ma w placówkach, bo jak stwierdziła "zapewne pracują w innym przedszkolu".
W dyskusji zwrócono uwagę na fakt, że przedszkola niesamorządowe często pełnią funkcję uzupełniającą wobec miejskiej sieci placówek. W dzielnicach, gdzie brakuje przedszkoli samorządowych, to właśnie one zapewniają dostęp do wychowania przedszkolnego. Szczególnie trudna sytuacja jest na Klinach, Ruczaju czy Łagiewnikach, w których, o czym mówiła matka jednego z przedszkolaków, która zabrała głos na sesji, nie ma żadnego przedszkola samorządowego.
Rodzice i radni argumentowali, że choć miejsca w przedszkolach samorządowych są, jednak nie są równomiernie rozłożone na mapie Krakowa. Niemożliwe jest, aby ktoś jechał odwieźć i odebrać dziecko do przedszkola do innej dzielnicy przez zakorkowany Kraków, gdy teraz ma przedszkole prywatne na które go stać tuż obok domu. Z kolei dyrektorzy przedszkoli wypominali władzom, że choć problem zmiany wysokości sygnalizowany jest od wielu miesięcy, nie zorganizowano żadnego spotkania, na którym mogliby przedstawić jakie skutki w ich funkcjonowaniu przyniesie zmniejszenie dotacji o 10 procent.
Po głosowaniu przedstawiciele tych placówek nie kryli rozgoryczenia. – Zostaliśmy zlekceważeni. Miasto nie docenia naszej pracy, nie konsultuje decyzji, które mają ogromny wpływ na nasze funkcjonowanie – mówili. Zauważyli też, że wprowadzona przez Koalicję Obywatelską dyscyplina klubowa zamknęła usta radnym z wielu okręgów, którzy rozumieją sytuację rodziców i prowadzących przedszkola przedsiębiorców. Tym razem jednak nawet nie włączyli się w dyskusję i zagłosowali tak, jak wcześniej ustalono - za zmniejszeniam dotacji.
Co dalej?
Decyzja Rady Miasta oznacza, że od 1 września 2025 roku dotacje dla przedszkoli niesamorządowych zostaną obniżone do poziomu ustawowego. Prezydent zapowiedział przygotowanie własnego projektu uchwały dotyczącego zasad finansowania takich placówek. Według zapowiedzi, dokument ma być gotowy jeszcze w tym roku i uwzględniać zmieniające się potrzeby oraz sytuację demograficzną miasta.
Na razie jednak dyrektorzy przedszkoli niesamorządowych i rodzice nie kryją niepokoju. Obawiają się, że zmniejszone dotacje wymuszą na nich podniesienie opłat lub ograniczenie oferty edukacyjnej. W najgorszym scenariuszu niektóre placówki mogą zakończyć działalność.
– Jesteśmy częścią systemu oświaty w Krakowie. Chcemy równego traktowania, a nie walki między samorządowymi i niesamorządowymi przedszkolami – apelują dyrektorzy.
Ostre słowa po decyzji Rady Miasta Krakowa. Radni: „To cios w dzieci i rodziny”
Decyzja Rady Miasta Krakowa o odrzuceniu uchwały, która zakładała utrzymanie dotychczasowej wysokości dotacji dla przedszkoli niesamorządowych, wywołała falę krytyki wśród części radnych. Ich zdaniem, obniżenie wsparcia finansowego dla niepublicznych placówek może mieć poważne konsekwencje dla całego systemu opieki przedszkolnej w mieście. O sprawie zrobiło się głośno również dlatego, że w czasie głosowania na sesji obecni byli rodzice dzieci uczęszczających do tych placówek, a sama debata była wyjątkowo burzliwa.
„Złamano społeczną umowę”
Radny Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców ostro skomentował decyzję radnych Koalicji Obywatelskiej i Nowej Lewicy, którzy większością głosów przyczynili się do odrzucenia uchwały. Jak podkreślił, zmniejszenie dotacji to nie tylko kwestia finansów, ale złamanie niepisanej umowy zawartej z podmiotami, które przez lata inwestowały w rozwój sieci przedszkoli.
– Głosami radnych PO i Nowej Lewicy zmniejszono dotację dla przedszkoli niesamorządowych, łamiąc umowę społeczną zawartą z podmiotami, które takie miejsca opieki nad dziećmi otwarły – stwierdził radny. – Tłumaczy się to potrzebami oszczędności, ale brak tych pieniędzy doprowadzi albo do zamykania się przedszkoli, albo gorszej oferty edukacyjnej – dodał.
Maślona zwraca uwagę, że sytuacja może znacząco pogorszyć dostępność miejsc opieki nad dziećmi, szczególnie w tych częściach miasta, gdzie już dziś występują niedobory. – Jest wiele miejsc w Krakowie, w których brakuje przedszkoli i rodzice muszą wozić pociechy do odległych placówek. Teraz ten problem może być jeszcze większy – ostrzega.
Z danych, na które powołuje się radny, wynika, że przedszkola niesamorządowe odgrywają kluczową rolę w systemie edukacji przedszkolnej w Krakowie. – Ponad połowa dzieci uczęszcza do przedszkoli niesamorządowych – to ponad 18 tysięcy maluchów. Dla porównania, w placówkach gminnych jest ich mniej niż 17 tysięcy – wylicza Maślona. – To pokazuje, że wsparcie ze strony podmiotów zewnętrznych jest bardzo istotne dla działania całego systemu.
„Cios w dzieci, matki i lokalne społeczności”
Jeszcze mocniej sytuację skomentował radny Michał Drewnicki. W jego ocenie decyzja o obniżeniu dotacji uderza bezpośrednio nie tylko w prowadzących placówki, ale przede wszystkim w dzieci i ich rodziny.
– To nie jest cios w instytucje. To jest cios w dzieci, które będą miały gorszą opiekę, to jest cios w matki, które martwią się, kto i jak zajmie się ich dzieckiem, gdy są w pracy, to jest cios w rodziny, które będą musiały dowozić dzieci przez pół miasta – wylicza Drewnicki. – Kameralne przedszkole blisko domu po prostu zniknie albo ograniczy ofertę – ostrzega.
Radny zwraca również uwagę na wieloletni wysiłek społeczności lokalnych, które wspólnie z prywatnymi operatorami tworzyły rozproszoną, dostępną sieć placówek. – To oni wzięli ciężar, którego żaden radny, urzędnik czy prezydent nie chciał unieść. Koalicja Obywatelska powiedziała im za to poświęcenie: „Już was nie potrzebujemy. Radźcie sobie sami” – mówi z rozgoryczeniem.
Według Drewnickiego, przedszkola niepubliczne uzupełniają znaczącą lukę w miejskim systemie edukacji przedszkolnej. – Brakuje ponad 18 tysięcy miejsc. Właśnie te miejsca zapewniają publiczne niesamorządowe przedszkola. Rada miasta kilka lat temu zwiększyła finansowanie, by mogły powstawać. Teraz pytanie: czemu chce to zmienić, skoro ta „dziura” nadal istnieje? – pyta retorycznie.
Emocje na sali obrad
Decyzja radnych zapadła mimo licznej obecności rodziców dzieci uczęszczających do przedszkoli niesamorządowych, którzy przyszli na sesję, by wyrazić swoje poparcie dla utrzymania dotacji. Jak relacjonują radni opozycyjni, atmosfera na sali była gorąca.
– Sesja była gorąca, ponieważ bardzo duża liczba rodziców przyszła na sesję i przekonywała Koalicję Obywatelską – relacjonuje Maślona. Drewnicki dodaje: – Radni Koalicji Obywatelskiej w sposób buńczuczny i arogancki wręcz atakowali rodziców, zarzucając im, że są podatni na manipulacje. To było bardzo niestosowne i niegodne radnych miejskich.
Co dalej?
Rekrutacja do miejskich przedszkoli trwa, ale – jak zaznaczają przeciwnicy cięć – problemem nie jest liczba wolnych miejsc w ogóle, ale ich dostępność w pobliżu miejsca zamieszkania. Ich zdaniem, rezygnacja ze wsparcia dla prywatnych placówek może odbić się negatywnie na całym systemie opieki przedszkolnej w Krakowie i spowodować powrót problemów, które z wielkim trudem udało się przez ostatnie lata rozwiązać.