poniedziałek, 8 stycznia 2024 13:49, aktualizacja rok temu

„Łamie mi to serce”. Z mapy Krakowa znika popularny sklep. Właścicielka zaprasza na ostatnie zakupy

Autor Mirosław Haładyj
„Łamie mi to serce”. Z mapy Krakowa znika popularny sklep. Właścicielka zaprasza na ostatnie zakupy

Prowadzony przez panią Basię Szymonowicz sklep działa w Krakowie od 25 lat. – Dostaje wiadomości od naszych klientów, że jest im smutno, żebyśmy nie zamykali i łamie mi to serce, bo zawsze kierowałam się bardziej relacjami niż biznesem – mówi w rozmowie z Głosem24 właścicielka.

Na terenie Krakowa działa wiele małych sklepów z tradycjami. Jednym z nich jest Jubilatka. Rodzinne miejsce stworzone 25-lat temu przez panią Basię Szymonowicz zostanie zamknięte z ostatnim dniem lutego.

–Niestety zamykam sklep Jubilatka - azabawka.pl i z tego powodu mamy wyprzedaż zabawek i artykułów papierniczych. Sklep jest w Nowej Hucie na os. Teatralnym 11  Bardzo potrzebujemy wsparcia, żeby nie zostać z towarem i zaległościami – napisała na jednej z krakowskich grup właścicielka.

Stali klienci nie kryją zdziwienia i żalu w związku z tym, że znane im miejsce niebawem zniknie z os. Teatralnego.

O przyczynach trudnej decyzji rozmawiamy z właścicielką, Barbarą Szymonowicz.

Barbara Szymonowicz/ Fot.: Barbara Szymonowicz
Barbara Szymonowicz/ Fot.: Barbara Szymonowicz

Pani sklep działa 25 lat, ale początkowo znajdował się w innym miejscu.

Tak początkowo sklep znajdował się tuż obok w budynku kina Świt, był on mały i głównie sprzedawaliśmy podręczniki.

Na stronie internetowej można wyczytać, że z zawodu jest pani hodowczynią zwierząt. Jak to się stało, że postanowiła pani zająć się sprzedażą zabawek?

Z wykształcenia jestem hodowczynią zwierząt - skończyłam Hodowlę i  biologię zwierząt. Nie od razu zajęłam się zabawkami, prowadziliśmy z mężem sklepy właśnie głównie z podręcznikami i artykułami papierniczymi. Droga do sklepu Jubilatka była długa i kręta.

Jak wspomina pani początki prowadzenia sklepu?

Na pewno podekscytowanie z powodu wielkości sklepu i właśnie możliwości rozwinięcia asortymentu, także zrobienia księgarni w większym rozmiarze, bo trzeba wspomnieć, że księgarnia to istotna część Jubilatki. Dodam, że moja córka miała wtedy roczek, więc to był mój główny cel życiowy.

W 2011 roku musiała pani opuścić kino i przeprowadzić się do lokalu po kultowej restauracji – Jubilatka. Co się wtedy zmieniło?

Rozszerzyliśmy asortyment, mogliśmy w końcu mieć więcej zabawek, artykułów papierniczych, dekoracyjnych i książek.

Sklep Jubilatka/ Fot.: Barbara Szymonowicz
Sklep Jubilatka/ Fot.: Barbara Szymonowicz

Można powiedzieć, że sprzedawała pani sprawdzone produkty, a testerem była pani córka Hania.

Tak, dzięki temu, że Hania była malutka, na topie były zabawki i książki dla dzieci. Wiedziałam, co się sprawdza, mogłam to przetestować w domu i wprowadzić do sklepu. Lubię oferować klientom dobrej jakości zabawki i gry, a najlepiej takie, którymi bawią się znajome dzieci. Dziewczyny pracujące w sklepie także mają dzieci i wiedzą, co lubią.

Co można znaleźć w państwa sklepie?

Nasz sklep składa się z trzech części - książki, zabawki, artykuły papiernicze. Można znaleźć klocki Lego, Playmobil, którego zawsze mieliśmy pełny wybór (a także można się pobawić na miejscu), dużo puzzli i gier, maskotki Squishmallows, które uwielbia moja córka, wszystko do szkoły i prac kreatywnych.

Wielu sklepikarzy nie przetrwało pandemii. Jak państwu się to udało?

W pierwszym roku bardzo dobrze sprzedawaliśmy w naszym sklepie internetowym. Kiedy mieliśmy zamknięty sklep dla klientów, to wysyłka nas uratowała. Oczywiście obniżka czynszu na ten okres czy dofinansowanie. Niestety w kolejnych latach dopadł nas kryzys eCommerce i sprzedaż spadła.

W styczniu poinformowała pani o decyzji zamknięcia sklepu. Czym jest ona podyktowana?

W skrócie mówiąc, ogromnymi kosztami - to nie tylko czynsz, ale także prąd, koszty reklamy, zatrudnienia. Plus bardzo niska marża na zabawkach czy książkach. Nie da się konkurować ze sklepami internetowymi czy Allegro. Sami tam sprzedajemy i znamy sytuację. Mamy też mniej klientów i mniejszy średni koszyk zakupowy.

Wnętrze sklepu Jubilatka/ Fot.: Barbara Szymonowicz
Wnętrze sklepu Jubilatka/ Fot.: Barbara Szymonowicz

Z relacji internautów będących klientami sklepu wynika, że stworzyła pani niemalże kultowe miejsce na os. Teatralnym. Wielu z nich wyraziło ubolewanie w związku z zamknięciem sklepu.

Nigdy nie myślałam o sklepie jako o miejscu kultowym. W końcu to 10 lat. Bardziej jako o miejscu rodzinnym, gdzie dzieci mogą się czuć swobodnie, klienci przychodzą też sobie pogadać. Dostaje wiadomości od naszych klientów, że jest im smutno, żebyśmy nie zamykali i łamie mi to serce, bo zawsze kierowałam się bardziej relacjami niż biznesem.

Jesteście państwo do końca lutego, a w sieci zamieściła pani zaproszenie do ostatnich zakupów.

Ze względu na to, że to duży sklep, mamy ogrom pracy, aby go oddać. Towaru jest sporo i bardzo nam pomoże, jak nasi klienci zrobią zakupy. To też pozwoli nam na płynność finansową, bo nie ukrywam, że rok temu wzięłam kredyt, żeby móc utrzymać sklep.

Domyślam się, że dzieci niejednokrotnie wychodziły z pani sklepu z uśmiechami na twarzy. A co pani dało prowadzenie sklepu z zabawkami?

Mi także sklep dawał dużo radości, choć w ostatnich latach więcej stresu i nieprzespanych nocy. Bardzo lubię wyszukiwać nowe zabawki na targach i wprowadzać do sklepu. Lubię tu przychodzić, bo znam ludzi, z którymi pracuję lata. Lubię słuchać, jak rozmawiają ze stałymi klientami.

Czego będzie pani brakować po zamknięciu sklepu?

Będzie mi brakować relacji w dużej mierze i tej radości w pracy z zabawkami, kiedy można poczuć się znowu dzieckiem.

Być może w ciągu tych 25 lat działalności wydarzyła się jakaś historia, która zapadła Pani w sercu.

Ola miała taką sytuację. Jedna ze stałych klientek przyszła z małym synkiem, który bardzo chciał, żeby mama kupiła mu drogi zestaw Minecrafta. Oczywiście mówiła mu, że teraz takiego mu nie może kupić i on bardzo płakał, bardzo prosił i nie mógł się uspokoić. Wtedy nasza bohaterka Ola podeszła do niego i spokojnie mu powiedziała, że może schować dla niego ten zestaw (była ostatnia sztuka) i jak będzie mieć pieniądze, to wtedy przyjdzie i go kupi. Chłopiec się uspokoił, Ola nagrodziła go darmową figurką i razem z mamą wyszedł ze sklepu. Po 5 minutach wrócili do Oli z czekoladkami Merci i wtedy ten chłopiec powiedział, że to w podziękowaniu za dobre serce.

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka