wtorek, 8 lutego 2022 17:10

Znany architekt zaskakująco o zwycięzcy ArchiBubla: "Mnie się ten budynek podoba"

Autor Marzena Gitler
Znany architekt zaskakująco o zwycięzcy ArchiBubla: "Mnie się ten budynek podoba"

Przykładów patodeweloperki mamy w Krakowie aż nadto. Skąd się biorą takie architektoniczne potworki? To wina projektantów? Niekoniecznie. Znany krakowski architekt, Piotr Orzeszek wkłada kij w mrowisko i wskazuje współodpowiedzialnych za taki stan rzeczy: – My Polacy niestety nie jesteśmy najbardziej bogatym narodem w Europie, więc po prostu łakniemy tych niższych cen i godzimy się na pewne ustępstwa, na pewne gorsze rozwiązania, kosztem lepszej dla nas ceny – mówi.

Krakowskie Stowarzyszenie Ulepszamy Kraków! podsumowało zorganizowany przez siebie plebiscyt ArchiBubel na najgorsze przykłady patodeweloperki. O tym co dalej z problemem krakowskich "architektonicznych potworków", które mnożą się na potęgę rozmawiamy z prezesem stowarzyszenia Krzysztofem Kwarciakiem. O komentarz w sprawie plebiscytu i krakowskiej architektury poprosiliśmy też cenionego architekta, Piotra Orzeszka.

7 lutego podsumowano kolejną edycję, zorganizowanego przez Stowarzyszenie Ulepszamy Kraków! plebiscytu ArchiBubel na najgorsze przykłady patodeweloperki. Mieszkańcy Krakowa nominowali w nim 12 różnych obiektów, a zwycięzcą został budynek przy ul. Grottgera 34.

O to, skąd pomysł na ArchiBubla pytamy inicjatora plebiscytu Krzysztofa Kwarciaka. – Zainicjowaliśmy plebiscyt ArchiBubel, bo chcemy zwrócić uwagę na bardzo poważny problem, jakim jest jest fatalna jakość współczesnej architektury. W wielu miejscach w Krakowie powstają "architektoniczne potworki", które zupełnie nie pasują do otoczenia. Tych problemów jest bardzo dużo. Chcieliśmy zebrać informacje o tych wszystkich miejscach problematycznych, pokazać konkretne przykłady i jak duża jest skala tego problemu oraz rozpocząć działania aby coś się zmieniło – mówi przewodniczący Stowarzyszenie Ulepszamy Kraków!, a jednocześnie radny dzielnicowy ze Zwierzyńca. – Mamy świadomość, że oczywiście doprowadzenie do zmian będzie niezwykle trudnym zadaniem, ale nie chcemy stać z założonymi rękami i patrzeć, jak niszczone jest nasze miasto.

Liczba oddanych głosów zaskoczyła organizatorów. Krakowianie bardzo licznie wzięli udział w głosowaniu, nadesłali też wiele propozycji budynków, które nie powinny powstać w takiej formie. – W plebiscycie ArchiBubel oddano prawie 20 tysięcy głosów. Skala zainteresowania bardzo nas zaskoczyła. To pokazuje, jak bardzo wielu mieszkańców jest zdenerwowanych tym problemem, że ludzie chcą wyrazić swoją opinię o tym, co nie podoba im się we współczesnej architekturze – mówi Krzysztof Kwarciak.

Zwycięzcą plebiscytu został budynek przy Grottgera 34 ale inne obiekty też wzbudziły silne emocje. – Zdecydowanym zwycięzcą głosowania jest budynek przy ulicy Grottgera 34, który nazwaliśmy "Blokiem integracyjnym" ze względu na dużą bliskość okien, które sprawiają, że to nie jest miejsce dla osób, które cenią sobie prywatność. Kolejny budynek to "Dom pełen energii" – budynek, który tak nazywaliśmy ze względu na bliskość słupa wysokiego napięcia. Ten budynek jest zlokalizowany na Osiedlu Dywizjonu 303. Podium zamyka lokalizacja przy ulicy Centralnej, gdzie domek jednorodzinny został nadbudowany przez dość sporej wielkości blok. Efekt jest zupełnie tragikomiczny – podsumowuje Krzysztof Kwarciak. – Budynków nominowanych na podstawie zgłoszeń mieszkańców było łącznie 12. Oczywiście propozycji było dużo więcej – dodaje.

Przewodniczący Stowarzyszenia Ulepszamy Kraków! zapowiada dalsze działania, bo chce zrozumieć skąd biorą się takie architektoniczne buble w Krakowie i jak im skuteczniej zapobiegać. – Głosowanie to tylko zamknięcie pewnego etapu naszej akcji. Jako Stowarzyszenie Ulepszamy Kraków! planujemy teraz bardzo dokładnie przyjrzeć się,  jak to się stało, że  tego typu przykłady patodeweloperki uzyskują zezwolenie. Jak to możliwe, że można budować budynki, gdzie pomiędzy oknami jest mniej niż 2 metry? Jak to możliwe, że można budować obiekty o takiej klaustrofobicznej przestrzeni, w których dostęp do światła słonecznego jest bardzo ograniczony, że powstają mikro place zabaw, które bardziej przypominają więzienne spacerniaki niż miejsce zabaw dla dzieci? Chcemy teraz to wszystko dokładnie zweryfikować – zapowiada Kwarciak.

Radny ze Zwierzyńca i prezes Ulepszamy Kraków! obiecuje, że nie odpuści, dopóki problem nie zostanie dokładnie wyjaśniony. Uważa też, że być może konieczna jest zmiana prawa, aby ukrócić patodeweloperkę. – Wystąpimy do Urzędu Miasta o całą dokumentację związaną z postępowaniem (wydania pozwolenia na budowę – przyp. red.) w trybie informacji publicznej, bo to są ogólnodostępne dokumenty. Problem ewidentnie jest. Chcemy dokładnie znaleźć źródło tego problemu i potem przygotować propozycję zmiany miejskich procedur, zmierzającą do uszczelnienia prowadzenia postępowań związanych z wydawaniem takich decyzji. Chcemy również zaproponować zmiany prawa. Oczywiście wiadomo, że pewnie ciężko będzie doprowadzić do tego, żeby nasze pomysły przekuły się w jakieś konkretne decyzje, ale jeżeli mieszkańcy nic nie będą robili, to na pewno się nic nie zmieni – uważa Kwarciak.

Radny i krakowski aktywista wierzy, że zapoczątkowana przez niego akcja to dopiero wstęp do zmian. Marzy mu się stworzenie społeczności, którą połączy troska o krakowską architekturę. – Trzeba mówić głośno o tych problemach. Trzeba wywierać presję na osoby, które mają możliwość podejmowania decyzji. Mamy nadzieję, że ta presja społeczna prędzej czy później przyniesie efekt, dlatego też cieszymy się, że otrzymujemy bardzo wiele wiadomości od mieszkańców, którzy podobnie jak my, są zbulwersowani tym, jak wygląda współczesna architektura. Mamy nadzieję, że może uda się stworzyć społeczność osób, którym zależy na tym, jak wygląda Kraków i też chcą, żeby następnym pokoleniom pozostawić budynki, które będą powodem do dumy, a nie do wstydu – podsumowuje.

O problemy z krakowską architekturą, w której coraz częściej straszą budynki bulwersujące mieszkańców i media, pytamy też Piotra Orzeszka. To znany krakowski architekt z krakowskiej pracowni Stvosh. –  To nie jest tak, że wszystkie budynki są złe i że mamy tylko złą architekturę. Mamy bardzo dużo fajnych przykładów, ale tak jak w filmach: jeżeli film się dobrze kończy, to jest mniej wyrazisty i mdły, a jak coś się źle kończy, to my zawsze o tym pamiętamy. Dlatego też bardzo chętnie oglądamy złe budynki i wytykamy je palcami, a tej dobrej architektury nie zauważamy – podsumowuje plebiscyt ArchiBubel Orzeszek.

Architekt tłumaczy też twórców obiektów, które wytypowali mieszkańcy do ArchiBubla i przypomina, że ostatecznie to my wpływamy na krakowską architekturę, gdy kupujemy takie źle zaprojektowane obiekty. – Jeżeli chodzi o ten konkurs, to oczywiście są tam niektóre miejsca bardzo dziwne i przykłady dziwnych budynków, chociaż absolutnie nie chcę oceniać kolegów, bo przypuszczam, że z jakiegoś powodu zostały one tak zaprojektowane i trzeba przypomnieć – nie tylko architekci decydują – inwestorzy również decydują. My wszyscy decydujemy, jak te budynki wyglądają, bo w wielu przypadkach potem je kupujemy, więc można byłoby tak troszkę przewrotnie powiedzieć, upraszczając, że to od nas zależy jak ta architektura wygląda, bo to rynek decyduje o tym, co jest sprzedawane i co jest kupowane – komentuje architekt. – Gdybyśmy tych mieszkań nie nie kupowali, to po prostu one nie byłyby budowane.

Co ciekawe, Piotr Orzeszek wcale nie ocenia źle budynku, który został wybrany krakowskim ArchiBublem. – Oglądałem ten budynek, który wygrał i mnie się osobiście ten budynek podoba. Z jednej strony ma tam faktycznie jedno miejsce, troszkę dziwnie zrobione i nie jest to może najbardziej korzystne rozwiązanie, ale domyślam się, jaki problem tam występował i domyślam się z jakiego powodu wybrano takie rozwiązanie. Lepsze jednak takie rozwiązanie niż goła, płaska ściana, bez okien – ocenia budynek przy Grottgera 34.

Warto przypomnieć, że zgodnie z prawem budowlanym, istnieją minimalne odległości przy projektowaniu budynków, których przekroczyć nie wolno. Okno lub drzwi nie powinny znajdować się w bliższej odległości od granic działki niż 4 m. I w tym budynku, którego ściana stoi na granicy, właśnie taka sytuacja miała miejsce. Zamiast gołej ściany powstały jednak właśnie wnęki z oknami i balkonami naprzeciwko siebie, co tak zaszokowało krakowian i zadecydowało o przyznaniu krakowskiego ArchiBubla. Rzecz tym bardziej przykra, że tuż obok jest piękny ogródek społeczny, a widok na rozległe zielone tereny Młynówki Królewskiej mieszkańcy budynku przy Grottgera 34 mogą zobaczyć tylko jak wychylą się z balkonu.  

– To nie tylko architekt decyduje, decyduje deweloper i decydują też przepisy. Czy one są dobrze zrobione, czy nie, to nie jest przedmiotem tego spotkania. Natomiast chcę zwrócić uwagę na to, że zawsze należy popatrzeć troszkę szerzej na zagadnienie, a nie tylko na wybrane miejsce, czy na fragment budynku, który faktycznie w tych konkretnych przypadkach wygląda dziwnie, czy zaskakująco – tłumaczy architekt w rozmowie z Głosem24.

Piotr Orzeszek zwraca też uwagę, że na tzw. patodeweloperkę, czy inwestycje, w których szuka się na siłę oszczędności, wpływa popyt na tanie mieszkania. – Proces inwestycyjny zależy tak naprawdę od wszystkich po kolei, choć głównie od inwestorów, bo to oni decydują, co się buduje na ich działce i patrzą na aspekt finansowy. Natomiast pamiętajmy, że również my mamy wpływ na architekturę poprzez nasze bierne lub czynne działanie. To my kupujemy ostatecznie te mieszkania. One faktycznie są tańsze na rynku. Rozmawiałem z rzeczoznawcą, który wycenia mieszkania i te mieszkania, które są gorsze z jakichkolwiek powodów, faktycznie są tańsze, ale my je chcemy, my je kupujemy – przypomina Piotr Orzeszek.

Ekspert ocenia, że jeszcze przynajmniej przez jakiś czas możemy borykać się z takimi projektami, jakie pokazał plebiscyt ArchiBubel, bo to ostatecznie my decydujemy co się buduje. – My, Polacy niestety nie jesteśmy najbardziej bogatym narodem w Europie, więc po prostu łakniemy tych niższych cen i godzimy się na pewne ustępstwa, na pewne gorsze rozwiązania, kosztem lepszej dla nas ceny. Więc pamiętajmy, że ta odpowiedzialność nie jest tylko inwestora, nie jest tylko projektanta. Tak naprawdę my również mamy wpływ na tę architekturę w taki bierny sposób – podkreśla architekt.

Przeciwnie do Krzysztofa Kwarciaka, Piotr Orzeszek nie jest zwolennikiem zaostrzania przepisów prawa budowlanego, bo może to doprowadzić do ograniczenia naszych praw, gdy staniem się właścicielem działki i tak naprawdę niczego nie zmieni, bo zawsze znajdzie się jakaś luka w prawie, którą może wykorzystać deweloper.  – Jeżeli chodzi o ewentualne zmiany w regulacjach prawnych, to ja osobiście uważam, że to nie jest dobre rozwiązanie, dlatego, że tak jak żadna umowa nawet stu stronnicowa nie przewidzi każdego przypadku, nie ma takiego zestawu przepisów, które odpowiedziały na każdy możliwy przypadek i decyduje bardziej zwykły zdrowy rozsądek i nie przekraczania kolejnych granic. Większe znaczenie ma uczciwość zawodowa niż wyznaczenie jakiejś konkretnej granicy prawem – mówi. Podaje też obrazowy przykład: Wyobraźmy sobie, że to jest pani prywatna działka rodzinna lub kupiona i pani chce tak mieszkać – mieć większą powierzchnię kosztem na przykład gorszego widoku albo gorszego rozwiązania, że na przykład widzi pani z jednego okna swój drugi pokój i pani się na to godzi, ale prawo tego pani zabrania. I teraz jest pytanie: czy powinniśmy pozwolić pani na wybudowanie tego budynku na własnej działce, czy ograniczyć pani prawa odgórnie? No chyba nie powinniśmy tych praw ograniczyć. Podobnie jest z deweloperem. Dlaczego on ma mieć to prawo ograniczone, jeżeli ludzie chcą tych mieszkań? – pyta retorycznie.

Architekt jest zdecydowanie zwolennikiem bardziej edukowania społeczeństwa, niż wprowadzania nowych ograniczeń i regulowania prawnego architektury. – Dojdziemy do przepisów 100-stronicowych, 1000-stronicowych a i tak życie zweryfikuje i znajdzie jakiś konkretny przypadek, który nie będzie odpowiadał tym przepisom. Dlatego ja osobiście jestem tego przeciwnikiem i jestem raczej zwolennikiem edukowania i zdrowego rozsądku, takiej przyzwoitości zawodowej każdego na każdym etapie inwestowania – podsumowuje Piotr Orzeszek.

Kraków - najnowsze informacje

Rozrywka