Skąd wziął się pociąg w nazwie? Kiedy pojawi się płyta? I kto „szaleje” przy ich muzyce? Zapraszamy na wywiad z zespołem Pociąg Rock’n’roll.
Zaczynaliście od bluesa, ale ostatecznie zwróciliście się w stronę rock’n'rolla. Skąd taka zmiana?
Pociąg Rock'n'roll:
– Rzeczywiście, kiedy nasz zespół powstawał w 2013 roku, Konrad Nycz aktywnie szukał osób do projektu, który w pierwotnej wizji miał opierać się przede wszystkim na szeroko pojętej muzyce bluesowej. Jednak już na pierwszych próbach okazało się, że nasze temperamenty każą nam grać troszeczkę inaczej niż zakładaliśmy. Odnaleźliśmy własny puls, który nas porywał najbardziej, kiedy zwracaliśmy się ku rockandrollowej stylistyce.
A skąd pociąg w nazwie zespołu? Czy to tylko oznacza zamiłowanie do rock'n'rolla, czy może kryją się tu również kolejowe pasje członków zespołu?
– „Pociąg Rock’n’roll” to tytuł jednego z naszych pierwszych utworów. Kiedy zastanawialiśmy się nad nazwą zespołu, żartobliwie przyjęliśmy właśnie tę nazwę. Zawsze traktowaliśmy ją z przymrużeniem oka, lecz w pewnym momencie okazało się, że dzięki niej zespół otrzymał swoistego ducha – Ducha Zespołu – czego dowodem jest nasza historia. Z pierwszego składu w tym momencie zostało dwóch członków: Zbigniew Kruczek (wokalista) oraz Konrad Nycz (gitarzysta, autor tekstów i muzyki). Faktem jest, że nie szukaliśmy nigdy muzyków o właściwych preferencjach muzycznych. Prawie cały nasz skład – do momentu, gdy wsiadł do naszej rockandrollowej ciufy – nie miał wiele wspólnego z klimatem, jaki reprezentujemy. Miłość do rock and rolla w naszym zespole pojawia się w momencie, gdy poczujesz się jednym z pociągowej załogi – wtedy właśnie doskonale już wiesz, co robić. Nie, nie jesteśmy fanatykami PKP. Nazwa ta jest spolszczeniem tytułu jednego z utworów AC/DC – „Rock’n’roll Train”. Zdajemy sobie sprawę, że w takiej sytuacji nasza nazwa może zostać odebrana jako kiczowata i nieco niepoważna, lecz sami podchodzimy do niej z dystansem i wpisujemy ją w element naszego dużego poczucia humoru.

Raczej niewiele jest zespołów, które – podobnie jak Wy – inspirują się muzyką lat 50. czy 60.? Nie macie chyba dużej konkurencji? Chyba że się mylę…
– Tak, zapełniamy w pewnym sensie tę niszę, dzięki czemu powoli stajemy się w jakiś sposób rozpoznawalni. Na Podbeskidziu nie ma podobnego zespołu – a przynajmniej nie spotkaliśmy się z takim. Co do stylu – warto jednak w tym momencie podkreślić, że chodzi głównie o inspirację. Niektórzy mogą twierdzić, że po prostu – mówiąc potocznie – odgrzewamy kotlety, opierając się na patentach, wykorzystywanych w latach 50/60, jak i również 70/80. Naszym zdaniem jednak nie jest to prawda – podchodzimy do naszej twórczości w sposób kreatywny i świeży, z nutką nowoczesności, oczywiście czerpiąc doświadczenie od najlepszych.
Publiczność doskonale bawi się na Waszych koncertach, ale również Wy sami bawicie się doskonale.
– Czerpiemy z naszej muzyki radość i właśnie tę radość chcemy przekazywać dalej. Na koncertach robimy co w naszej mocy, aby pokazać szczerość naszych emocji. W ten sposób jesteśmy w stanie zarazić nią innych, którzy nas słuchają. Występy publiczne zawsze są momentem, gdzie pojawia się wielka energia – kiedy uda się nam ją wyzwolić u siebie samych i publiczności, jesteśmy po prostu szczęśliwi.
W zeszłym roku zarejestrowaliście demo. Jak się rozeszło? Jakie zebraliście opinie?
– W połowie lutego tego roku wydaliśmy własnym sumptem płytę, na której zamieściliśmy cztery utwory, tak zwaną EPkę. Płyta, jak na razie, w większości nakładu trafiła do grona osób mniej lub bardziej z nami związanych. Ogólne wrażenia są pozytywne. Bardzo często słyszymy głosy, że dzieciaki niesamowicie szaleją, słuchając naszej muzyki – jest to dla nas kolejne nieskończone źródło żartów, dzięki czemu wyrobiliśmy w sobie duży dystans do tego, co „ludzie mówią”. Najbardziej cieszymy się z konstruktywnej krytyki – niestety mamy problem, ponieważ znaczna większość nam słodzi... Miejmy nadzieję, że nie wpłynie to w żaden sposób na nasze mniemanie o sobie... Próbki naszej twórczości można usłyszeć na naszej stronie internetowej www.pociagrnr.pl, bądź śledzić nasze dokonania na profilu fejsbukowym, wpisując „Pociąg Rock’n’roll”.

Kilka dni temu weszliście do studia. Kiedy zatem płyta długogrająca? Co się na niej znajdzie?
– Właśnie jesteśmy w trakcie kwietniowej sesji w studiu „Cavatina non profit Studio” w Bielsku-Białej, gdzie rejestrujemy dalszą część materiału. Naszym marzeniem jest to, aby do końca 2018 roku wydać pełną płytę długogrającą. Nagrywamy w naszym pełnym składzie, to znaczy: duet wokalny, dwie gitary, bas, perkusja i sekcja dęta złożona z trąbki i saksofonu.
Muzyka to pasja i zajęcie tylko po godzinach, czy stała się ona również Waszym sposobem na życie?
– Rzeczywiście część z nas ma sporadyczne dochody z faktu grania muzyki, lecz u nikogo z nas nie jest to źródłem utrzymania. Jeżeli chodzi o granie w zespole Pociąg Rock’n’roll jest to na zasadzie pasji. Każdy z nas poświęca swój cenny czas i siły, aby tworzyć tę wspólnotę, ponieważ daje nam to ogromną satysfakcję. Wszystkie pieniądze, jakie uda nam się zdobyć na wspólnych koncertach, przeznaczamy na rozwój zespołu. Oczywiście chcielibyśmy, aby to, co gramy, stało się naszym sposobem na życie, lecz aktualnie widzimy zbyt duże ryzyko i właśnie ten niepokój nam zabrania „iść na całość”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Anna Piątkowska-Borek
fot. Pociąg Rock’n’roll – archiwum zespołu
