Dom Utopii – Międzynarodowe Centrum Empatii zaprasza na trzecią, ostatnią, odsłonę wystawy i pokazów audiowizualnych zatytułowanych „Archeologia codzienności”, która odbędzie się 22 października o godz. 18:00 w sklepie Cepelix w Nowej Hucie (Osiedle Centrum B1). Głównym bohaterem pokazu będzie Zygmunt Piątkiewicz, prokurator, który w powojennej Polsce oskarżał m.in. Władysława Mazurkiewicza i Karola Kota, seryjnych morderców. Najnowszy wernisaż Domu Utopii poświęcony jest historii i tożsamości Nowej Huty. O niezwykłości wystawy przesądzają niepublikowane dotąd zdjęcia udostępnione przez mieszkańców dzielnicy. Całość wystawy można oglądać do końca października.
Motywem przewodnim trzeciej odsłony, która odbędzie się 22 października, będzie historia Zygmunta Piątkiewicza, prokuratora, który brał udział w głośnych procesach w powojennej Polsce, oskarżając m.in. Władysława Mazurkiewicza i Karola Kota, seryjnych morderców, którzy w latach 50-tych i 60-tych wywoływali w Krakowie psychozę strachu.W przeciwieństwie do dwóch pierwszych odsłon, wystawa skupi się na jednym bohaterze, za to niezwykłym, choć dziś kompletnie zapomnianym.
Zygmunt Piątkiewicz urodził się w 1913 r. w Mińsku Litewskim. Jako młody chłopak malował, fotografował, pisał poezję i prozę, samodzielnie uczył się języków obcych i był zafascynowany postacią Leonarda da Vinci. Poszedł na prawo, bo wcześniej ukończył je jego ojciec, dziadek i pradziadek. W szkole podchorążych, którą skończył w 1936 r. koledzy mówili na niego „Apollo”, ponieważ cieszył się dużym powodzeniem u kobiet. Trzy lata później – podczas kampanii wrześniowej – został trwale okaleczony podczas bitwy pod Potasznikami. Stracił nos i prawy kciuk. Przez długi czas miał problemy z oddychaniem i pisaniem. Po wojnie został prokuratorem i zaangażował się w procesy przeciwko zbrodniarzom hitlerowskim. Później pracował w Prokuraturze Okręgowej i Prokuraturze Wojewódzkiej w Krakowie i to właśnie jego wyznaczono na oskarżyciela w głośnych procesach w latach 50-tych i 60-tych. Mieszkał już wówczas razem z rodziną w Nowej Hucie. Nadal mieszka tam jego córka.
O „Archeologii codzienności” i kulisach jej powstania a także postaci Zygmunta Piątkiewicza, rozmawiamy z Małgorzatą Szydłowską, kuratorką wystawy.
Nowa Huta fascynuje. Jak pani uważa, dlaczego?
– Nowa Huta to takie „małe Stany Zjednoczone”, bo tutaj każdy jest „skądś”. To miejsce połączyło ze sobą ludzi z terenów całej powojennej Polski. Tak różnorodne pochodzenie sprawiło, że różnorodna była także codzienność poszczególnych osób i rodzin, które złożyły się na pamięć tego miasta.
Jakie jest dziedzictwo Nowej Huty? Co przekazuje ona swoim mieszkańcom?
– Myślę, że ludzi, którzy kiedyś przybyli do Nowej Huty, połączyło jedno wspólne marzenie – chcieli zbudować dla siebie i swoich bliskich nowy dom. Obraz świata, który ze sobą przywieźli, do którego mamy coraz mniejszy dostęp, stał się impulsem do badania pamięci i przeszłości. „Archeologia Codzienności” jest wspólnym poszukiwaniem tego co ukryte, niewypowiedziane, odłożone na potem w szufladach.
Co Panią zainspirowało do tego projektu?
– Tworząc ten projekt zastanawiałam się w jaki sposób można opisać osobistą historię, która jest zaledwie cząstką 70-letniej historii miasta? Jak znaleźć odpowiedni język do zbudowania własnej tożsamości? Pomyślałam, że największy potencjał skrywają w sobie przedmioty, które wydają się na pozór mało istotne, ponieważ pochodzą z rytmu codzienności, który powtarza się w często niezauważony sposób. Wiele z nich skrywa niewypowiedziane lub odłożone w czasie historie, które zawierają w sobie duży ładunek emocjonalny. Staramy się do nich dotrzeć i na nowo je odkryć. Myślę, że emocje, które nam w tym towarzyszą można porównać do emocji jakich doświadczają archeolodzy odkrywające artefakty z przeszłości.Jednym z kluczowych słów w myśleniu o tym projekcie jest dla mnie słowo szuflada. To miejsce, do którego często wrzuca się rzeczy na pozór zbędne, a po latach może się okazać, że staje się podstawowym motywem dla badacza – magazynem pamięci, dzięki któremu można odkrywać własną tożsamość.
Trzy terminy, trzy odsłony wystawy „Archeologia codzienności”. Proszę powiedzieć, co już za a co jeszcze przed nami?
– Pierwsza odsłona była poświęcona fotografiom pochodzącym z rodzinnych albumów nowohucian, z lat 1950-80. Punktem wyjścia do audiowizualnej opowieści, która odbyła się 15 października stały się fotografie wykonane przez Wiktora Pentala i Henryka Makarewicza, którzy dokumentowali początki istnienia Nowej Huty. Motywem przewodnim trzeciej odsłony, która odbędzie się w najbliższą sobotę tj. 22 października, będzie historia Zygmunta Piątkiewicza, prokuratora, który brał udział w głośnych procesach w powojennej Polsce, oskarżając m.in. Władysława Mazurkiewicza i Karola Kota, seryjnych morderców, którzy w latach 50-tych i 60-tych wywoływali w Krakowie psychozę strachu. Chcę jednak podkreślić, że to nie będzie opowieść o kulisach zbrodni, tylko historia niezwykle ciekawego człowieka, który przez 40 lat mieszkał w Nowej Hucie.
Co będzie można zobaczyć podczas nadchodzącego, sobotniego, wydarzenia?
– Podczas pokazu audiowizualnego zaprezentujemy m.in. fotografie wykonane przez Zygmunta Piątkiewicza w latach 20-stych i 30-stych, kiedy był jeszcze nastolatkiem. Ojciec kupił mu aparat tuż po śmierci matki, żeby go w jakiś sposób pocieszyć po tej stracie. Szklane negatywy przeleżały blisko 100 lat w szczelnie zamkniętym pudełku i zostały odkryte kilka miesięcy temu przez córkę pana Zygmunta. W przestrzeni wystawy pojawią się również artefakty związane z osobistą historią bohatera tej odsłony projektu. Usłyszymy też gramofon, który nastoletni Zygmunt otrzymał od swojego ojca. Udało się nam go uruchomić po ponad 50 latach. Gdyby nie „Archeologia…” część tego niezwykłego archiwum zostałaby zapomniana.
Z pewnością gratką dla odwiedzających była pierwsza odsłona, podczas której można było zobaczyć fotografie pochodzące z rodzinnych albumów nowohucian, z lat 1950-80. Ciężko było przekonać mieszkańców dzielnicy do podzielania się prywatnymi archiwami?
– Ocalaniem pamięci są zainteresowane głównie starsze osoby, które wiedzą jak bardzo ta pamięć jest ulotna. Zdają sobie sprawę z tego, że część opowieści odejdzie razem więc sami się z nami kontaktują z nadzieją, że zachowamy ich historię.Tak jak wcześniej wspomniałam, impulsem do wspomnień stają się często przedmioty. Myślę, że większość z nas ma w swoim otoczeniu taką rzecz, która przywołuje jakąś istotną historię. Część z nich dzięki „Archeologii…” udaje nam się ocalić. Włoska filozofka Sylvia Benso napisała w książce „The face of Things” że „rzeczy przepajają świat swoją obecnością”, gdziekolwiek się obrócimy one pojawiają się rzeczy, a kiedy zamykamy oczy „one nadal nawiedzają wyobraźnię, przywołując zapachy, dźwięki, smaki, niemal niedostrzegalne doznania...”. Z takiego myślenia o przedmiotach narodziła się „Archeologia codzienności”.
Możemy opowiedzieć o jakimś konkretnym nowohuckim odkryciu w ramach tego projektu?
– Pani Anna Grabska, która od dziecka mieszka w Nowej Hucie. Jakiś czas temu, przy okazji porządkowania rzeczy w swoim rodzinnym domu znalazła puszkę z negatywami sprzed 50 lat. Fotografie pochodzące z tych negatywów, których autorem był jej ojciec nigdy nie zostały wywołane. Pani Anna przyniosła je do Domu Utopii. Wywołaliśmy je w naszej pracowni multimedialnej. Okazało się, że zdjęcia pochodzą sprzed narodzin pani Anny. Zobaczyła na nich rodziców takimi, jakimi ich wcześnie nie znała. Po raz pierwszy zobaczyła też twarz swojego dziadka, który zmarł rok przed jej urodzeniem. Część tych fotografii pojawiła się podczas pierwszego pokazu „Archeologii codzienności”. „Miałam kiedyś marzenie, żeby przenieść się w czasie do chwili, kiedy moi rodzice byli młodzi. Zastanawiałam się kim wtedy byli, o czym myśleli. Fotografie, które wywołaliście pozwoliły mi spojrzeć na świat oczami mojego taty. Taty, który jest dla mnie zagadką. Dzięki tym fotografiom „powiedział” mi o sobie coś bardzo ważnego…Dziękuję Tato!” – powiedziała pani Anna.
Wracając do najbliższego spotkania. Rozumiem, że wybór Zygmunta Piątkiewicza na trzecią odsłonę nie był przypadkowy.
– Jak już wcześniej wspomniałam pan Zygmunt Piątkiewicz mieszkał w Nowej Hucie. Do dzisiaj mieszka tam również jego córka. Spotkaliśmy ją podczas naszych „archeologicznych” poszukiwań. Opowiedziała nam historię swojego ojca i zaprosiła do mini-muzeum, które pielęgnuje w jego dawnym mieszkaniu. Ta historia i związane z nią artefakty nas zafascynowały. Człowiek, którego nazwisko w latach 50-tych i 60-tych było na pierwszych stronach gazet, jest dzisiaj niemal zupełnie zapomniany. Od czasu do czasu jego nazwisko pojawia się w biografiach ludzi, których oskarżał w głośnych procesach, ale są to zwykle krótkie wzmianki. Nikt wcześniej nie zainteresował się tym, kim był ten człowiek. Na podstawie tego, co udało nam się odnaleźć mogę powiedzieć, że to była niezwykle fascynująca postać. Pan Zygmunt fotografował, malował, pisał poezję i prozę, samodzielnie nauczył się kilku języków, a najbardziej fascynującą postacią w historii był dla niego Leonardo da Vinci.
Docelowo „Archeologia codzienności” przyjmie formę cyfrowego archiwum, zbierającego wspomnienia mieszkańców Nowej Huty oraz historyczne doświadczenie dzielnicy widziane z perspektywy indywidualnej. Widzieliście Państwo zapotrzebowanie na tego typu projekt?
– O takim projekcie jak „Archeologia codzienności” myślałam od wielu lat. Impulsem stała się dla mnie książka Orhana Pamuka „Muzeum niewinności”, stąd m.in. inspiracja do tytułu drugiej odsłony, którą zatytułowaliśmy „Lekcje niewinności”. Podczas tegorocznych wakacji, w ogrodzie Teatru Łaźnia Nowa odbyła się wystawa pod tym samym tytułem. W tej powieści niezwykle ważną rolę odgrywają przedmioty. Można powiedzieć, że są jedynymi z głównych bohaterów tej historii.
Co na wystawie zasługuje na szczególną uwagę zwiedzających?
– W przestrzeni wystawy, którą można zobaczyć w sklepie Cepelix na Placu Centralnym w Nowej Hucie do 30 października znajdują się m.in. fotografie i przedmioty należące do nowohucian. Niemal każdy z nich przywołuje jakieś wspomnienia. Nie tylko swoich właścicieli, ale również osób, które biorą udział w naszych wernisażach. Ktoś jako dziecko miał konia na biegunach, ktoś inny w czasach PRL miał podobny wózek, ktoś jeszcze inny ma w swoim domu podobny termos, który jego rodzice zabierali na rodzinne wyprawy. W tym sensie „Archeologia codzienności” jest nie tylko opowieścią o przeszłości, ale również impulsem do zapisywania tego co „tu i teraz”.
Czy w związku z wystawą i jej trzecią odsłoną, która ją kończy, jest coś, co chciałby pani dopowiedzieć na temat tego projektu i jego kontynuacji?
– Chciałabym zachęcić wszystkich do tego, żeby stali się „archeologami codzienności” i sięgnęli do swoich własnych wspomnień i „szuflad” swoich rodziców i dziadków. Zatroszczmy się o swoje rodzinne i osobiste historie, w taki sposób, aby kolejne pokolenia nie tylko mogły z nich czerpać wiedzę, ale także inspirację do swojej własnej codzienności. Pamiętajmy o ludziach, miejscach, wydarzeniach i przedmiotach, które mają moc przenoszenia nas w czasie. Zapraszam do udziału w kolejnych odsłonach „Archeologii codzienności”. Nie stawiamy jeszcze kropki, więc warto nas obserwować.
Małgorzata Szydłowska – scenografka, dyrektorka ds. Domu Utopii – Międzynarodowego Centrum Empatii, współzałożycielka Teatru Łaźnia Nowa. Absolwentka scenografii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Autorka nowatorskiej koncepcji przebudowy i adaptacji postindustrialnej przestrzeni hal warsztatów szkolnych na potrzeby Teatru Łaźnia Nowa oraz aranżacji jego wnętrz i scen. Zaprojektowała scenografię i kostiumy do kilkudziesięciu spektakli wystawianych w teatrach dramatycznych, operowych i muzycznych w Polsce i za granicą. Tworzy instalacje, wystawy i projekty multimedialne. Autorka wystawy i kuratorka cyklu edukacyjnego „Myśląca ręka”, realizowanego w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Autorka wystawy „Rzeczy teatralne” w ramach Festiwalu Boska Komedia. Pomysłodawczyni i kuratorka projektu „Archeologia codzienności” realizowanego w Domu Utopii.
Fot. główne: rodzinne archiwum Małgorzaty Piątkiewicz-Sczechli