niedziela, 27 marca 2022 21:22

Użyli „zakazanej” broni. W swoim arsenale ma ją też Polska

Autor Tomasz Stępień
Użyli „zakazanej” broni. W swoim arsenale ma ją też Polska

Rosyjskie wojska zaatakowały dziś po południu bombami kasetowymi Krasnohoriwkę, miasto na wschodzie Ukrainy w obwodzie donieckim. Stosowanie pocisków kasetowych jest uważane za niezgodne z międzynarodowym prawem humanitarnym, a konwencję o zakazie używania takiej amunicji podpisało 106 państw. Ale nigdy nie podpisała jej Rosja, podobnie zresztą jak… Polska.

Jak podaje strona ukraińska, Rosjanie wystrzelili pociski z głowicami uzbrojonymi w bomby kasetowe z wyrzutni rakietowych Tornado-S na dzielnicę mieszkaniową Krasnohoriwki. Tornado-S to nowy (zaprezentowano go w 2007 roku), i – jak chwalą się producenci - niezwykle skuteczny system rakietowy zdolny do przeprowadzenia masowego uderzenia.

Zamontowane na podwoziu KamAZ-a 6 wyrzutni rakiet 300 mm (każda o masie 800 kg) ma maksymalny zasięg 90 km. Pełna salwa może zostać wystrzelona w ciągu 20 sekund i objąć obszar 32 hektarów, czyli prawie… 45 boisk piłkarskich. Tornado-S może odpalać rakiety zapalające, termobaryczne, a także kasetowe z minami przeciwpiechotnymi czy przeciwpancernymi. I właśnie rakiety z minami kasetowymi zostały przez Rosjan załadowane od wyrzutni, aby ostrzelać Krasnohoriwkę. Taka amunicja jest już od lat uważana za niehumanitarną, a od 2008 aż 106 państw podpisało się pod „Konwencją o zakazie użycia amunicji kasetowej”. Do tego grona nie należy Rosja, ale też Chiny, Stany Zjednoczone, Izrael czy, mimo apeli Czerwonego Krzyża i Amnesty International… Polska. Co jest takiego szczególnego w tej broni, że wywołuje tyle kontrowersji? Dlaczego według obrońców praw człowieka amunicja kasetowa uznawana jest za jedną z najbardziej niehumanitarnych typów broni?

Głowica rakiety MGR-1 Honest John, wypełniona pojemnikami M134 z sarinem (zdjęcie z ok. 1960 r.)/ fot: Wikimedia Commons/U.S. Army

Jej konstrukcja jest stosunkowo prosta – jedna rakieta, czy bomba kasetowa jest wypełniona bardzo dużą ilością ładunków, które są uwalniane i rozpraszane kilkaset metrów nad wybranym celem, pokrywają go, a następnie eksplodują powodując ogromną ilość mini-wybuchów. Ogromną, bo zawartość bomby kasetowej stanowi od kilkudziesięciu do nawet kilkuset podpocisków (lub granatów) zawierających materiał wybuchowy. Jest niesłychanie skuteczna – jedna głowica kasetowa może spowodować zniszczenia dużej ilości sprzętu bądź śmierć wielu żołnierzy.

Dlaczego zatem 106 państw zdecydowało się przystąpić do Konwencji o zakazie użycia amunicji kasetowej? Powodów jest kilka. Jednym z ważniejszych jest to, że bomby kasetowe, z powodu braku kontroli nad wolnospadającymi podpociskami, ale przede wszystkim dużego rozrzutu, są bronią nieprecyzyjną. Używanie jej w pobliżu, bądź na terenach zaludnionych niemal zawsze kończy się ofiarami wśród cywilów. Ale jeszcze ważniejszym powodem jest fakt, że zawsze jakaś część podpocisków nie wybucha przy kontakcie z ziemią i pozostaje aktywna – staje się niewybuchami. Jaki to procent? Trudno powiedzieć. Wojskowi twierdzą, że niewielki, ale organizacje humanitarne twierdzą, że co najmniej 10 proc. nie wybucha. Montowane w podpociskach mechanizmy samozniszczenia również są zawodne.

Mogą więc leżeć latami i stanowić zagrożenie. Do tej pory w Wietnamie giną ludzie w wyniku wybuchów bomb kasetowych i innych przedmiotów rozrzuconych przede wszystkim przez USA, ale też wietnamskie siły zbrojne. – Pewnego dnia w 2003 roku zabrałem moich dwóch synów nad rzekę na ryby. Znalazłem w wodzie bombę kasetową i podniosłem ją – opowiadał portalowi stopclustermunitions.org, walczącemu o zakaz używania broni kasetowej, Dtar z Laosu. – Chciałem wysadzić ją w rzece, abyśmy mogli złapać więcej ryb, ale eksplodowała mi w rękach i urwała mi ramiona. Straciłem obie ręce i nie mogę pracować na utrzymanie rodziny. Wybuch oderwał mi prawą rękę i dwukrotnie musieli amputować mi lewą rękę, bo po pierwszej amputacji wdała się infekcja, więc musieli ją odciąć wyżej. Pomagam, jak mogę. Zajmuję się warzywami i zamiatam dom. Trochę pomagam żonie na polach, ale niewiele mi się przydaję – opowiada Dtar. Takich przypadków jest bardzo dużo. Szacuje się, że od 1965 roku bomby kasetowe zabiły przynajmniej 13 tysięcy osób. Ale są szacunki, które mówią, że do 2011 roku niewybuchy zabiły ponad 40 tys. osób, a raniły ponad 60 tys. Jedna czwarta z nich to dzieci.

Mimo to wiele krajów ma w swoich magazynach amunicję kasetową. Między innymi Polska, która nie podpisała Konwencji o zakazie użycia amunicji kasetowej z Oslo. Także ją produkuje. Jak potwierdzał w 2010 r. ówczesny minister obrony Bogdan Klich, na wyposażeniu Wojsk Lądowych znajduje się nowoczesna amunicja kasetowa do moździerzy, haubic i wyrzutni rakietowych, wyprodukowana w Polsce i zakupiona w ostatnich latach. Amunicja ta, jak mówił minister, jest istotnym elementem naszych zdolności obronnych. I zrezygnować z niej nie możemy. Dlaczego? Między innymi dlatego, że mamy stosunkowo niewiele inteligentnej amunicji precyzyjnego rażenia, a pociski kasetowe w przypadku użycia na polu walki są tanie, skuteczne i efektywne.

Obsługa moździerza M98 Rad. Żołnierz po lewej trzyma pocisk Rad-2, polski moździerzowy pocisk kasetowy kalibru 98 mm/ fot. Wokimedia Commons/MON

– Wycofanie amunicji kasetowej ograniczyłoby Siłom Zbrojnym możliwości elastycznego reagowania na zagrożenia i skuteczne prowadzenie działań obronnych, w sytuacji, gdy ta amunicja znajduje się w arsenałach państw sąsiadujących – argumentował Bogdan Klich. – W związku z powyższym Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej są i będą, zgodnie z długofalowymi planami, wyposażone w amunicję kasetową tego typu – mówił ówczesny minister. Podkreślał jednak, że amunicja będąca na wyposażeniu polskiej armii posiada odpowiednie systemy samolikwidacji powodujące unieszkodliwienie jej elementów i odznacza się - w przeciwieństwie do starych, zawodnych konstrukcji stwarzających istotne zagrożenie dla ludności cywilnej - wysoką niezawodnością działania (z prawdopodobieństwem samolikwidacji ok. 99%).

Trudno odmówić racji tym argumentom, zwłaszcza w sytuacji, gdy – jak widzimy – Rosjanie żadnych obiekcji przed stosowaniem tego typu pocisków nie mają. W Krasnohoriwce miejsca, gdzie spadły rakiety z głowicami kasetowymi otoczyła policja - to teraz niebezpieczny obszar. Saperzy starają się wyszukiwać i neutralizować rozrzucone podpociski bojowe, które nie eksplodowały. – Przebywanie blisko nich jest zabójcze. Apelujemy do mieszkańców miasta, aby byli maksymalnie ostrożni i nie zbliżali się do amunicji – wzywają władze miasta. Zwłaszcza że, jak podaje ukraińska armia, czas samozniszczenia elementów może wynieść nawet 40 godzin. Ale jakaś część samozniszczeniu nie ulegnie. I zostanie tam na lata.

Polska - najnowsze informacje

Rozrywka